Layton Edith - Wyzwanie - 29.pdf

(1267 KB) Pobierz
Edith Layton
Wyzwanie
1
Burdel był wielce osobliwy. Dżentelmen z Anglii miał w tej dziedzinie duże doświadczenie.
Jako człowiek światowy, znany ze swych tolerancyjnych poglądów, odwiedził wiele takich
przybytków: tandetnych, egzotycznych, a czasami wręcz niebezpiecznych. Choć na swój
sposób wszystkie były takie same. Podniecały mężczyzn charakterystycznym, intensywnym
zapachem perfum i cygar, wspaniałościami kobiecych ciał połyskujących w przyćmionym
świetle lamp, zmysłowym śmiechem dochodzącym z półmroku. To miejsce zaś pachniało
jedzeniem i pastą do mebli. Lampy paliły się jasno. Chichoty i śmiechy brzmiały rubasznie. A
jedynymi skrawkami obnażonych ciał były ręce i twarze.
Ten dom uciech, choć cechowała go atmosfera aż nazbyt domowa, niewątpliwie cieszył się
powodzeniem.
-Jesteśmy na miejscu - oświadczył jego amerykański przyjaciel Geoff, rozcierając zziębnięte
dłonie. Oddawszy rękawiczki i płaszcz pokojówce, rozglądał się w poszukiwaniu znajomych
twarzy.
- To Mary, moja przyjaciółka! - zawołał, śpiesząc w stronę pulchnej kobiety w średnim wieku,
która wskazywała pokojówce, gdzie położyć okrycia nowo przybyłych.
Gdy Geoff rozmawiał z panią domu, angielski dżentelmen wszedł do salonu, w którym
rozpalono na kominku. Ogrzewając ręce, omiatał wzrokiem wyściełane kanapy, szmaciane
dywaniki na drewnianej podłodze, porcelanowe pieski nad kominkiem, oprawione w ramy
angielskie pejzaże na kwiecistych
ścianach. Miejsce to wydawało się bardziej odpowiednie do wypicia filiżanki herbaty niż uciech
cielesnych.
Oprócz niego w pokoju znajdowały się cztery kobiety i siedmiu mężczyzn, którzy z nimi
flirtowali. Ale żaden z nich nic przejawiał ochoty, by udać się na górę, choć go dzina była już
późna, a pogoda na dworze coraz gorsza. Kobiety zdawały się bardziej zaspakajać męskie
apetyty na mięso z jarzynami niż ich najskrytsze żądze.
Może dlatego, iż były równie podniecające co stulistne róże wymalowane na tapetach
pokrywających ściany salonu. Miały na sobie proste suknie o talii podwyższonej, zgodnie z
aktualną modą. Lecz to było wszystko, co miały do zaoferowania. Gdyby zdecydowały się na
odpowiednio głębokie dekolty, mogłyby pokazać swe prężne piersi. Te, które nie były damami,
pewnie by tak zrobiły. Ale suknie tych kobiet zapięte były aż pod szyję. Całkiem rozsądnie przy
takiej pogodzie, aczkolwiek to nie rozsądku mężczyźni szukali w domu publicznym. Szale
spowijające ramiona zakrywały wszystko, co ewentualnie mogłoby okazać się interesujące. A
twarze rozczarowywały. Były młode, pospolite i bez cienia makijażu.
Jednakże każda z tych kobiet, choć były otulone szalami, zakryte po czubek nosa, o twarzach
bez odrobiny różu, pudru, i całkowicie pozbawione powabu, miała przynajmniej jednego
towarzysza, wsłuchującego się w wypowiadane przez nią słowa i drugiego, który starał się ją
rozbawić. Angielski dżentelmen zwiedził większość wspaniałych angielskich, europejskich i
tutejszych miast. A teraz przebywał w małej mieścinie nad ogromną rzeką w Nowym Świecie.
Rzeczywiście nowy, wspaniały świat. Uśmiechnął się, oddając w milczeniu hołd odwadze
Amerykanów, których sama myśl o tym, za co wkrótce zapłacą, potrafiła tak oczarować i
podniecić.
Ponieważ widywał już rzeczy bardziej dziwne, nie był szczególnie zainteresowany tym, co dom
mógł mu zaoferować, wyjąwszy podstawowe wygody. Postanowił z nich skorzystać. Przysunął
się bliżej kominka i westchnął z przyjemnością, gdy krew znów zaczęła krążyć w jego
zdrętwiałych od zimna stopach. Może miejsce to nie było zbyt podniecające, lecz okazało się
całkiem odpowiednie na tak okropną noc. Lodowata mżawka zmieniła się w marznący deszcz
ze śniegiem, który zacinał o szyby i uderzał w komin. Gdy śnieg spadał na palenisko, z komina
ulatywały obłoki pary. Zgodnie z prawdą oświadczył już wcześniej Geoffowi, że przemarzł na
kość, jest zmęczony, a jedyną rzeczą, jakiej pragnie tego wieczoru, jest czyste, miękkie łóżko.
„Twoje życzenia są takie zwyczajne, powiedziałbym wręcz, że zbyt zwyczajne!" zaprotestował
Geoff. „Masz nas za prowincjuszy z Wirginii? Pewnie tak wypadamy w porównaniu z tobą. Ale
i my mamy coś do zaoferowania. Rano pokazałem ci najlepszą ziemię w okolicy. Jutro
obejrzymy najwspanialsze konie. Dziś wieczór zaprowadzę cię do najlepszego hotelu i
zapewnię czarujące, damskie towarzystwo, odpowiednie dla człowieka o twojej pozycji", dodał,
mrugając porozumiewawczo. „Mogę cię zapewnić, że warto zawrzeć znajomość z tymi
uroczymi, młodymi stworzeniami".
Pozwolił się więc zaprowadzić Geoffowi do tego domu na obrzeżach uroczego miasteczka
zamiast do oberży, którą zauważył po przyjeździe. Geoff był bardzo pomocny, potraktował go
jak przyjaciela tylko na podstawie listu polecającego, poświęcił mu cały dzień, oprowadzając
po różnych nieruchomościach, obiecał pokazać wspaniałe konie, z których słynęła okolica.
Gość nie chciał go obrazić. Spędzili więc zimne popołudnie w odkrytym powozie i wysiadali
jedynie po to, by przespacerować się po zamarzniętych parcelach.
A teraz stał posłusznie w salonie burdelu, choć bardziej pożądał ciepła i odpoczynku niż
chwilowej przyjemności w ramionach jednej z obecnych tu kobiet. Starzeję się, pomyślał,
uśmiechając na wspomnienie czasów, gdy za nic nie wszedłby do żadnego łóżka - łoża śmierci
nie wyłączając - samotnie, bez towarzyszki, ładnej czy brzydkiej.
Ciepło panujące w salonie sprawiło, że poczuł się senny. Lecz nie chciał pozwolić sobie na sen,
dopóki nie znajdzie się w pokoju z drzwiami zabezpieczonymi sztabą, a pod poduszkę
nie włoży pistoletu. Był zbyt doświadczonym podróżnikiem, by zapomnieć o środkach
ostrożności Choć niejednokrotnie znużony, zawsze zwracał uwagę na to, co się wokół niego
dzieje. A w tym otoczeniu, choć tak przytulnym, było coś dziwnego, coś, co go zastanawiało i
kazało mieć oczy otwarte.
Żadna z kobiet nie zbliżyła się jeszcze do niego.
Nie był próżny, lecz znał swoją wartość. Choć nie był na tyle niemądry, by się z nią afiszować
w obcych krajach, pewnych rzeczy nie był w stanie ukryć. Akcent zdradzał jego miejsce
urodzenia, pozycję, pochodzenie. Starał się nie zwracać na siebie uwagi, lecz nie widział
potrzeby podróżowania w przebraniu. Poza tym czuł się lepiej, gdy był wykąpany i dobrze
ubrany. W tym zaścianku, czystość i spokojna elegancja natychmiast zdradzały przynależność
do wyższych sfer.
Był gładko ogolony, włosy miał schludnie przycięte. Na jego strój składały się klasyczny,
błękitny żakiet, nieskazitelny fular, rdzawa kamizelka, śnieżnobiała koszula, płowożół- te
spodnie i lśniące buty z krótką cholewką. Każdy ścieg wyszedł spod wprawnej ręki, każda
część garderoby była tak nienaganna, iż nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że dba o nią ktoś
inny. Twarz, sylwetka, każdy cal szczupłego, wysokiego ciała świadczył o zamożności.
A mimo to zaledwie przyciągał spojrzenia kobiet, nieśmiałe i szybko zresztą skrywane.
Wszędzie by go to zadziwiło. A w domu publicznym wydało mu się nieomal cudaczne. Nie
martwił się brakiem zainteresowania, ciekaw był jedynie przyczyny. Choć zaniepokoiło to
kogoś innego.
-Nie sądź, proszę, iż zapomnieliśmy o tobie! - odezwał się jego towarzysz, zbliżając się. -
Musiałem nadrobić towarzyskie zaległości, starzy przyjaciele i sąsiedzi, sam rozumiesz. A teraz
pozwól, że cię przedstawię Mary Ames, pani tej wspaniałej posiadłości.
Anglik skłonił się pulchnej burdelmamie, a jego przewodnik kontynuował:
-Mary, to mój nowy przyjaciel Wycoff, przybysz z Londynu. Przyjaciel i klient. Dziś właśnie
zakupił parcelę w górze rzeki, dawną ziemię Carlisle'a.
- O rety! - wykrzyknęła w podnieceniu pani Ames - a to ci wiadomość! Bardzo się
zmartwiliśmy, gdy pan Carlisle porzucił to miejsce i wrócił do Anglii, bo przyjemnie jest mieć
sąsiadów, nieprawdaż? Lecz nie miał zamiłowania do ziemi i ani cienia inicjatywy. Narzekał na
klimat i jedzenie; ciągle marudził, że tak trudno kupić gazetę, choć nasza jest dosko nała, ale
jemu chodziło, ni mniej ni więcej, tylko o London Times. Czy zamierza pan zamieszkać w jego
domu? A może ma pan dużą rodzinę i ten będzie za mały? Carlisle miał tylko troje dzieci...
Ojej! - westchnęła głośno, gdy Wycoff mężnie podniósł do ust jej pulchną, pachnącą cebulą
dłoń. - Patrz i ucz się, Geoff - zatrajkotała do stojącego obok przyjaciela, a na jej policzkach
wykwitły rumieńce. - Niewielu mężczyzn w dzisiejszych czasach całuje kobiety w rękę. -
Cofnęła dłoń i popatrzyła na nią, jakby kończyna dopiero co jej wyrosła. Następnie
rozpromieniona spojrzała na gościa.
- Proszę spocząć, panie Wycoff. Chciałabym, by pan dobrze się tu czuł, bo to przecież nasz
dom, bez względu na użytek, jaki musimy z niego robić. Proszę jednak nie myśleć, iż nie
sprawia to przyjemności wszystkim zainteresowanym.
Napije się pan brandy? - zapytała, gdy Wycoff uśmiechnął się w odpowiedzi na jej paplaninę. -
Lucy! - pisnęła przez ramię. - Jest tu ktoś, komu potrzeba twoich orzeźwiających trunków!
Wycoff uśmiechnął się. Zagadka została rozwiązana. Więc to z Lucy chciała połączyć go w
parę. Dlatego trzymała inne dziewczęta z dala od niego. Miał nadzieję, że Lucy jest warta
wyróżnienia, na które w przekonaniu madam wyraźnie zasługiwała. Uśmiechnął się w duchu do
siebie. Jeżeli nie ona, to przynajmniej on, odpowiednio zachęcony, stanie prawdo podobnie na
wysokości zadania. Jednakże, nie miał na to specjalnej ochoty. Lubił uprawiać miłość, lecz nie
wtedy, gdy musiał za nią płacić. W dodatku był bardzo zmęczony.
Tym się jednak nie przejmował. Takie kobiety ceniły bardziej pieniądze niż sam akt, więc
cokolwiek się wydarzy, ta Lucy i tak będzie zadowolona. Prawdę mówiąc, nie dbał
o to, co się wydarzy, ponieważ wszystko, co zaprowadzi go szybciej do łóżka, i tak będzie
największą przyjemnością te go wieczoru.
- Nie wiem, co poczęlibyśmy bez naszej Lucy - szczerze przyznała pani Ames. - Jest taka
pomocna we wszystkim i każdemu. Pięknie szyje, wspaniale gotuje, śpiewa jak anioł i tak samo
wygląda, zaraz, się pan przekona. Kochana dziewczyna, prawdziwy skarb, choć nigdy jej tego
nie powiem w oczy, bo z pewnością byłaby zakłopotana i obróciła wszystko w żart. Ma
poczucie humoru, lecz proszę się nie obawiać. Nigdy nie zachowuje się niewłaściwie, cicha i
skromna z niej kobieta. Jest ogromnie wrażliwa, choć stara się to ukryć, ale czy można ukryć
dobre wychowanie? I niby po co? Lecz jej chodzi o to, by inni czuli się swobodnie, taki ma
sposób bycia. Od razu widać, jaką jest damą. Lucy też pochodzi z Anglii. Pewnie oboje macie
dużo wspólnego. Jestem pewna, że świetnie się zrozumiecie.
Wycoff przytaknął, choć skrzywił się nieznacznie. Pani Ames wychwalała dziewczynę w
większym stopniu, niż proponowała jej usługi na dzisiejszą noc. Ale kto wie? Może w tej części
Zgłoś jeśli naruszono regulamin