Dariusz Korganowski - Jak zdradzaja Polacy.pdf

(1897 KB) Pobierz
 
 
Copyright
© Dariusz Korganowski & Zuzanna Szulc
& Patryk Szulc, 2020
 
Projekt okładki
Paweł Panczakiewicz
 
Redaktor wydania
Michał Nalewski
 
Zdjęcia na wkładkach
archiwum prywatne autorów,
© jurgenfr/Shutterstock,
New Africa/Shutterstock,
Pressmaster/Shutterstock,
Antonio Guillem/Shutterstock,
plprod/Shutterstock
 
Redakcja
Renata Bubrowiecka
 
Korekta
Maciej Korbasiński
 
ISBN 978-83-8234-535-3
 
Warszawa 2020
 
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
 
Dariusz Korganowski:
Wyobraźcie sobie taką sytuację – kobieta
podejrzewa męża o zdradę i chce, żebyśmy to dla niej sprawdzili. Jeździmy
za facetem przez kilka dni, ale generalnie nic nam z tego nie wychodzi, bo
gość jest bardzo elektryczny. Jak rozmawia przez telefon, to chowa się tak,
aby nikt go nie słyszał. Jak pisze esemes, zasłania wyświetlacz telefonu.
Nie spotyka się za bardzo z  innymi ludźmi, w  domu zawsze jest na czas.
Mieliśmy tylko jeden punkt zaczepienia – wieżowiec na jednym
z  warszawskich osiedli, do którego przyjeżdżał kilka razy, zawsze
maksymalnie na godzinę.
 
Patryk Szulc:
I co on tam robił?
Dariusz Korganowski:
Poczekaj… Problem z tym wieżowcem był taki,
że nie wiedzieliśmy, do którego mieszkania on tam przyjeżdżał, a w pobliżu
nie było żadnego innego budynku, z  którego moglibyśmy prowadzić
obserwację. No ale wkrótce okazało się, że to był bardziej problem naszego
figuranta niż nasz…
 
P.S.:
Jak to?
D.K.:
Mieliśmy taką zajebistą kamerę z  potężnym przybliżeniem,
liczonym nawet nie w  metrach, ale w  kilometrach. Z  klatki schodowej
bloku oddalonego o  jakieś siedemset czy może nawet osiemset metrów
podejrzeliśmy okna mieszkań w tym wieżowcu, gdzie przyjeżdżał pan mąż.
I trafiliśmy go – na dwudziestym piętrze!
 
Zuzanna Szulc:
Faktycznie zdradzał żonę?
D.K.:
I to jeszcze jak! Dupczył tam na przemian dwie dziewczyny. Robili
tam wszystko – od przodu, od tyłu, w usta, w dupę – i to po kilka razy. Miał
facet zdrowie! Pamiętam, że raz, jakoś późnym wieczorem, jednej z  tych
kobiet musiał powiedzieć coś przykrego, bo zamiast bzykania ona stała
przy oknie i  płakała. On ją przytulał, a  do nich przytuliło się… małe
dziecko – dziewczynka, która przyszła z drugiego pokoju. Miała może trzy,
cztery lata.
 
Z.S.:
Czyli nawet najbardziej ostrożni ludzie popełniają błędy?
D.K.:
Zdecydowanie. Jego zgubiła pewność siebie. Myślał, że na
dwudziestym piętrze, gdzie przed nim jest tylko otwarta przestrzeń, nie ma
żadnego ryzyka. Nawet nie zasłaniał okna, bo przecież po co. W sumie mu
się nie dziwię, bo sam jeszcze nie wierzę, że mamy taką kamerę, która
nawet z  półtora kilometra w  dobrej jakości nagrałaby, co dzieje się
w  konkretnym mieszkaniu. Niestraszne jej też są jakieś takie zwykłe
prześwitujące firanki. Wystawił się nam jak na talerzu z  całym swoim
„sprzętem”, a dla nas praca z odległości była o tyle łatwiejsza, że mogliśmy
być maksymalnie dyskretni i nie rzucać się w oczy w jego otoczeniu.
 
P.S.:
Jak ta sprawa się zakończyła?
D.K.:
Oczywiście rozwodem. Mąż regularnie zdradzał żonę z  kilkoma
kobietami. Każdej obiecywał, że będzie z  nią na stałe. Jednej z  nich
zmajstrował dzieciaka, tę dziewczynkę. Nasze materiały z obserwacji były
miażdżącym dowodem jego winy w sądzie. Z tego, co wiem, facet nie jest
już ani z żoną, ani z żadną z tych kobiet.
 
P.S.:
Powiedz jeszcze coś więcej na temat tej kamery z  dużym
przybliżeniem.
D.K.:
To sprzęt ze  Stanów Zjednoczonych. Kamera o  naprawdę bardzo
dużych możliwościach. Potrafi w dobrej jakości zarejestrować obraz nawet
z  dwóch kilometrów. Trzeba tylko nagrywać z  odpowiedniego miejsca –
dość wysoko, pod właściwym kątem, lepiej za dnia niż w nocy, no i nie pod
słońce. Oczywiście na trasie nie może być obiektów, które zasłonią
rejestrowane miejsce, a wbrew pozorom w mieście nie jest to takie łatwe.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin