Nim_nadejdzie_swit_e_1lsh.pdf

(1584 KB) Pobierz
Bywają takie dni i noce, które zmieniają wszystko. Bywają takie
rozmowy, własne lub zasłyszane, które są w stanie wywrócić do góry
nogami cały nasz świat. Nie możemy ich przewidzieć. Nie możemy
się na nie przygotować. Czyhają na nas gdzieś, zapisane w łańcuchy
pozornych przypadków, nieuchronne jak świt po ciemności.
„Hera moja miłość”, Anna Onichimowska
Kup książkę
Część pierwsza:
Gdy cię spotykam…
Kup książkę
Rozdział I
Dźwięki rezonowały w moim wnętrzu. Nęciły raz ciszej, raz
głośniej, szarpiąc struny duszy. A ja, kuszony ich słodkimi obiet-
nicami, zanurzałem się coraz głębiej w elastycznej strukturze
nowo poznanej melodii. Za każdym pociągnięciem smyczka
odkrywałem nieco więcej, choć świat doznań nadal pozostawał
częściowo ukryty w bezpiecznej sferze niedopowiedzeń.
Pochyliłem się, ugiąłem kolano, a stopę wysunąłem do przodu
– nie potrafiłem dłużej utrzymać wrzących w moim wnętrzu
emocji. Niczym nitki niewidzialnej energii przenikały do in-
strumentu, wydobywając na powierzchnię największe sekrety.
W miarę jak dźwięki się wznosiły, myśli krążyły wokół przy-
szłości, a ta zbliżała się z prędkością nawałnicy. Pragnąłem tak
wiele, a zarazem wystarczyłby mi okruch szczęścia.
Jaką drogę obrać? Iść za głosem serca, czy pójść w ślady ojca?
Smyczek szarpał struny, gryf drżał, wyprostowałem się, próbo-
wałem ukryć niepewność tak bezczelnie ujawnioną. Krople potu
spływały po czole, znaczyły twarz i szyję, a koszula przylgnęła
do ciała. Na horyzoncie zamajaczyła odpowiedź na nurtujące py-
tania; zagrałem szybciej, chciałem ją dogonić, lecz gnała na zła-
manie karku. Zamknąłem oczy, skupiłem się na tym jednym
punkcie, który pogrywał ze mną w ciuciubabkę. Obraz zama-
jaczył, dźwięki stały się ostre, niecierpliwe, próbowałem nadać
im łagodniejszych tonów, ale na próżno. Za bardzo, za szybko
chciałem poznać odpowiedź, która...
Kup książkę
Theo
– Theo!
Ręka ze smyczkiem zamarła, dźwięki ucichły jak od cię-
cia nożem. W pokoju zaległa cisza, jednak nie cieszyłem się
nią długo.
– Theo.
Obróciłem głowę w kierunku, z którego dobiegał łagodny
głos i otworzyłem oczy. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
– Tato! – sapnąłem i podszedłem bliżej. – Nie wiedziałem,
że wróciłeś.
Uśmiechnął się szeroko i zamknął mnie w uścisku. Odnio-
słem wrażenie, że nie chce, aby ten moment przeminął. Spró-
bowałem się wyswobodzić, ale on tylko szepnął:
– Jeszcze chwila, Theo.
– No okej, ale wiesz, że mam już niemal osiemnaście lat?
Tata zaśmiał się, ścisnął mocniej, a zaraz potem wypuścił i przyj-
rzał mi się uważnie. Przeczesałem włosy, poczułem się nieswojo.
– Czemu tak mi się przyglądasz? – spytałem.
– Bez przyczyny – odparł. – Po prostu cieszę się, że cię widzę.
Chodź na lunch, mama zrobiła tosty.
Odłożyłem skrzypce do futerału, a po chwili zeszliśmy na par-
ter. W kuchni krzątała się mama, właśnie kończyła nalewać sok
do szklanek. W pomieszczeniu rozchodził się zapach przypieczo-
nego sera, szynki, a także ciasta drożdżowego dochodzącego w pie-
karniku. Przystanąłem w progu i obserwowałem, jak tata pochyla
się do matki i całuje ją w policzek, a ona się uśmiecha. Nie mo-
głem się na nich napatrzeć, tak rzadki widok, a tak miły. Ojciec
musiał poczuć na sobie moje spojrzenie, gdyż zaraz powiedział:
– Co tak stoisz? Lepiej usiądź i opowiadaj, co słychać u mistrza.
– Jaki tam ze mnie mistrz – mruknąłem cicho, lecz zają-
łem miejsce.
Rodzice również usiedli.
– Myślisz, że mama nie wspomniała o wygranych zawodach
w kick–boxingu juniorów w zeszłym tygodniu? – kontynuował
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin