Na_polu_chwaly_e_0wuu.pdf

(554 KB) Pobierz
Henryk Sienkiewicz
NA POLU CHWAŁY.
Wersja Demonstracyjna
Wydawnictwo Psychoskok
Konin 2018
Kup książkę
Henryk Sienkiewicz
„Na polu chwały”
Copyright © by Henryk Sienkiewicz, 1906
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018
Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania
lub edytowania tego dokumentu, pliku
lub jego części bez wyraźnej zgody wydawnictwa.
Tekst jest własnością publiczną (public domain)
ZACHOWANO PISOWNIĘ
I WSZYSTKIE OSOBLIWOŚCI JĘZYKOWE.
Skład: Adam Brychcy
Projekt okładki: Adam Brychcy
Druk: Tow. Akc. S. Orgelbranda Synów
Wydawnictwo: Tow. Akc. S. Orgelbranda Synów
Warszawa, 1906
ISBN: 978-83-8119-332-0
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
Kup książkę
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://www.psychoskok.pl/
http://wydawnictwo.psychoskok.pl/
e-mail:wydawnictwo@psychoskok.pl
Kup książkę
I.
Zima z roku 1682 na 1683 była tak mroźna, że nawet bardzo
starzy ludzie nie pamiętali podobnej. Jesienią padały długie
deszcze, a w połowie listopada przyszedł pierwszy mróz, który
spętał wody i powlókł drzewa jakby szklanną skorupą. W borach
złódź osiadła na sosnach i poczęła łamać gałęzie. W pierwszych
dniach grudnia ptastwo po ponownych mrozach jęło się
zlatywać do wsi i miasteczek, a nawet leśny zwierz wychylał się
z gęstwiny i zbliżał do mieszkań ludzkich. Jednakże koło św.
Damazego niebo zaciągnęło się chmurami a następnie śnieg
walił przez dziesięć dni nieustannie. Pokrył krainę na parę łokci
grubo, pozasypywał drogi leśne i opłotki a nawet okna
w chałupach. Ludzie rozgarniali łopatami zaspy, aby z domu
dostać się do stajen i obór, a gdy wreszcie śnieg ustał, chwycił
znów trzaskający mróz, od którego drzewa strzelały w lesie jak
rusznice.
 Wówczas
to chłopi, skoro im wypadło jechać do puszczy po
drzewo, jeździli dla bezpieczeństwa nieinaczej jak gromadnie,
a i to bacząc, by noc ich nie zaskoczyła z dala ode wsi. Po
zachodzie słońca żaden nie śmiał wyjść na własne podwórze bez
wideł lub siekiery, a psy poszczekiwały do rana krótkiem
i przerażonem szczekaniem, jak zwykle na wilki.
 Jednakże w taką to noc i w mróz okrutny sunął puszczańskim
gościńcem wielki brożek na saniach, zaprzężony w cztery konie
i otoczony ludźmi. Przed końmi jechał na krępej szkapie
czeladnik z kafarkiem, to jest z żelaznym koszykiem,
osadzonym na długiej tyczce, w którym płonęło smolne łuczywo
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin