Ulica_Abrahama_e_020q.pdf

(2538 KB) Pobierz
JOANNA ŁUKOWSKA
ULICA ABRAHAMA
Oficyna wydawnicza RW2010 Poznań 2013
Redakcja Maciej Ślużyński
Korekta Natalia Szczepkowska
Redakcja techniczna zespół RW2010
Copyright © Joanna Łukowska 2013
Okładka copyright © Mateo 2013
Layout okładki copyright © Katarzyna Woźniak
Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2013
e-wydanie I
ISBN 978-83-63598-55-6
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu – z wyjątkiem
cytatów w artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Dział handlowy:
marketing@rw2010.pl
Zapraszamy do naszego serwisu:
www.rw2010.pl
Kup książkę
Joanna Łukowska: Ulica Abrahama
R W 2 0 1 0
Część pierwsza
Dawno temu w Europie…
N
ikt z mieszkańców nie wiedział, jak naprawdę nazywała się ich ulica. Wszyscy od
niepamiętnych czasów nazywali ją po prostu ulicą Abrahama. Powód? Od ponad
półtora wieku niemalże połowa budynków na tej ulicy należała do Abrahama
Zimmermana. Nie znaczy to oczywiście, że przez te wszystkie lata był to jeden i ten
sam Abraham Zimmerman. W gruncie rzeczy nie znaczy to nawet, że kolejni
spadkobiercy nosili to samo imię. Po prostu tak się złożyło, że choć w księgach
wieczystych figurowało sześciu różnych Zimmermanów, to w historii ulicy
Abrahama tylko dwóch – pierwszy i ostatni – znaczyło coś naprawdę.
Albowiem to oni ją stworzyli. Pierwszy z nich ulepił jej ciało z gliny i kamienia,
a drugi napełnił to ciało życiem – tchnął w nie duszę, wskutek czego to, co martwe,
stało się istotą żywą…
A imię ich było jednakie, a imię ich brzmiało: Abraham.
A
braham ben Juda Zimmerman, zwany też Fotografem, ponad sto pięćdziesiąt lat
temu wraz z żoną Izebel, trzynastoletnim synem Jakubem, dziesięcioletnim synem
Józefem i ośmioletnią córką Sarą, wyruszył w drogę. W trakcie podróży, trwającej
blisko rok, pokonał setki kilometrów, przebył tysiące mil morskich, cierpiał
niewygody, pilnie wystrzegał się złodziei, narażał na niebezpieczeństwo, chorował, a
wszystko po to, by przybyć tutaj, do Ameryki – tego nowego kraju wygnania, który
tym różnił się od poprzedniego, że był młody, ogromny i czasami spełniały się w nim
marzenia.
Abraham miał marzenia. Chciał tworzyć; jeżeli już nie co innego, to
przynajmniej własne życie. Nie zbywało mu na inteligencji, nie brakowało odwagi;
3
Kup książkę
Joanna Łukowska: Ulica Abrahama
R W 2 0 1 0
bez lęku i wątpliwości patrzył w przyszłość, którą zamierzał sam wykreować. Miał
nadzieję, a raczej pewność, iż dopnie swego, jednak dla jego konserwatywnej,
kupieckiej rodziny plany te były zbyt śmiałe, a pragnienia zbyt ulotne, aby traktować
je poważnie.
Zimmermanowie od wieków żyli w Niemczech i – pomijając poniżenia,
prześladowania, pogromy, jednym słowem całą gorycz tej gościny, wynikającą z
głęboko zakorzenionej niechęci do Żydów i wszystkiego co żydowskie, która wśród
chrześcijan jest równie mocno rozpowszechniona jak czarny kolor skóry wśród
mieszkańców Afryki – wiodło im się całkiem nieźle. Owszem, byli ortodoksami, i to
nie tylko w kwestiach wiary, bezwzględnego przestrzegania zasad
halachy
i
osobistych uprzedzeń względem nie-Żydów, ale przecież nie brakowało im sprytu
oraz przebiegłości (inaczej nie osiągnęliby pozycji, jaką zajmowali). W gminie, do
której należeli, uchodzili jeśli nie za bogatych, to przynajmniej za bardzo dobrze
sytuowanych. Cieszyli się powszechnym szacunkiem i poważeniem. Co ciekawe, nie
tylko wśród swoich współwyznawców – choć oczywiście żaden snobistyczny goj nie
przyznałby się publicznie, że docenia osiągnięcia jakiegoś tam brodatego Żyda,
żyjącego z „handelku”.
A rodzina Zimmermanów z dużym powodzeniem zajmowała się handlem.
Zimmerman i synowie
– taki szyld widniał na dużym składzie artykułów kolonialnych
oraz na sklepie bławatnym zaopatrzonym w sukna wszelakie, najrozmaitsze dodatki
krawieckie oraz stoisko z wyszukaną galanterią. Niewielki szyld mieścił się także nad
drzwiami skromnego, położonego na uboczu kantoru, istnienia którego albo w ogóle
nie było się świadomym, albo trafiało się doń z zamkniętymi oczami. Właśnie tutaj,
od lat, by nie rzec od wieków, spokojnie, cichutko, nie przejmując się ewentualnymi
plamami na honorze (w myśl zasady, że żadna praca nie przynosi hańby, o ile tylko
przynosi zysk), Zimmermanowie trudnili się lichwą; tym pogardzanym przez
szlachetnych Europejczyków zajęciem, a jednocześnie przez długi czas jedynym,
4
Kup książkę
Joanna Łukowska: Ulica Abrahama
R W 2 0 1 0
jakim w swej chrześcijańskiej łaskawości pozwalali się parać Żydom. Nic dziwnego,
że mając za sobą tyle lat nauki i doświadczeń (przez niektórych później skrzętnie
wykorzystanych w bankowości i finansach), synowie Dawida uczynili z tego fachu
sztukę. A Zimmermanowie należeli do prymusów w swojej klasie. Był to jedyny
rodzaj działalności twórczej, jaki tolerowali. Nigdy nie splamili się posiadaniem w
swoim gronie jakiegoś, pożal się Boże, artysty! Dopiero Abraham, oby Bóg mu
wybaczył, dopiero on…
O
d najwcześniejszego dzieciństwa Abrahama pasjonowały dwie rzeczy: malarstwo i
wynalazki. Jahwe nie obdarzył go co prawda talentem ani w jednym, ani w drugim
kierunku, ale w niczym to nie umniejszało jego pełnego zapału upodobania do
rysowania i wynajdywania. Poza tym, pomimo braku wielkich zdolności, przejawiał
niejaką biegłość w portretowaniu, a ponadto nie można mu było odmówić posiadania
owej cennej umiejętności łapania w lot wszelkich niuansów technicznych,
dotyczących budowy oraz działania najrozmaitszych, najbardziej dziwacznych
urządzeń, maszyn czy pojazdów.
Ku rozpaczy rodziny zainteresowania Abrahama bywały niezwykle uciążliwe.
Chłopiec wciąż znikał, nieraz na całe godziny, i nikt dokładnie nie wiedział, co w tym
czasie porabia. Wbrew wszelkim zasadom, łamiąc szereg zakazów, nie przejmując się
ewentualnymi karami, wymykał się z domu i biegł Bóg wie gdzie. Może do galerii,
muzeum bądź na jakąś nową wystawę? Ten chłopak umiał się wcisnąć dosłownie
wszędzie; wyrzucali go drzwiami, a on – niezrażony – wchodził oknem. Może znowu
zaczepiał dzieci na ulicy? I to czyje?!… Czy jemu naprawdę nie wystarczały własne
obyczaje? Czy musiał wiedzieć wszystko o wszystkich? Dlaczego nie chciał
zrozumieć, że spoufalanie się z gojami do niczego dobrego nie prowadzi? Czemu nie
zniechęcały go złośliwości i szturchańce, którymi niejednokrotnie go częstowano?
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin