CENA ZŁ 4.— NIEUGIĘCI ŻEGLARZE Portret kapitana Willia- ma Bligha — żeglarza, którego wyczyn movski wszedł do historii nawi- gacji JULIAN CZERWIŃSKI NIEUGIĘCI ŻEGLARZE WYDAWNICTWO MORSKIE 1965 MINIATURY MORSKIE - Seria: „Epizody z dziejów żeglugi” Zeszyt 10: Nieugięci żeglarze opracowany na podstawie książki Ch Normana Halla „Men Against the Mardena w „National Geographic” Ships and Sea”. ; arlesa Nordhoffa i Jamesa Sea” oraz artykułów Luis (tom 21) i w książce „Men, Okładkę projektował: ADAM WERKA Redaktor Antonina Zaorska Redaktor techniczny Władysław Kawecki WYDAWNICTWO MORSKIE : GDYNIA 1965 R. Wydanie pierwsze. Nakład 120000 + 250 Format Ark. wyd. 3,5. Ark. druk. 2. Papier ae odwiowo w rolach, kl. V, 65 £, szer. 70 cm z Fabryki Papieru w Szczecinie-Skolwinie. Oddano do składania 19 VI 1965 r. Podpisano do druku i druk ukończono w paźż- dzierniku 1965 r. Nr zam. 1286/65 — M-3. Cena zł 4— Zakłady Graficzne im. M. Kasprzaka, Poznań ul. Wawrzyniaka 39 a © S jedmiometrowa odkryta szalupa uzbrojonego angielskie- go transportowca „Bounty” * przebyła w 1789 roku 3618 mil morskich, przemierzając nieznane podówczas obszary Pacyfiku i znajdując drogę wśród bezimiennych dla żegla- rzy wysp, zamieszkałych przez tubylcze plemiona. Oto lista załogi, której niezwykły wyczyn morski przeszedł na za- . wsze do historii żeglugi: porucznik William Bligh — kapitan nawigator John Fryer — pierwszy oficer William Elphinstone — zastępca oficera załogowego Thomas Ledward — lekarz okrętowy David Nelson — botanik William Peckover — puszkarz okrętowy William Cole — bosman okrętowy William Purcell — cieśla okrętowy Thomas Hayward — midszypmen (kadet) John Hallet — midszypmen (kadet) Robert Tinkler — midszypmen (kadet) John Norton — podoficer (st. sternik) Peter Lenkletter — podoficer (st. sternik) George Simpson — podoficer (młodszy sternik) Lawrence Lebogue — żaglomistrz * „Bounty” powracał w 1789 roku z Tahiti załadowany sadzonkami drzewa acz o. Okrętem dowodził kapitan Bligh, utrzymujący załogę w med dyscyplinie. Brutalność i ność kapitana doprowadziła do rozpaczliwego buntu oficera Fletchera Ch ana ma 5 ż PE pseckznóh kapitana Bligha oraz część wiernej jemu załogi w małej szalupie, zdanych na kaprysy wiatru i fali. PRE Bligha i jego towarzyszy od momentu przymusowego opuszczen przez nich pokładu „Bounty” obejmuje niniejsza miniatura. Losy „Bounty” oraz reszty jej załogi przedstawia natomiast miniatura — zeszyt 8 Mariana Mickiewicza pt. „Dzieje zbuntowanego okrętu”. 3 4 aż” i Giiuiuin SJ Mr. Samuel — pisarz (intendent) Robert Lamb — rzeźnik John Smith — kucharz i steward kapitana Thomas Hall — kucharz okrętowy. PORZUCENI NA OCEANIE M ajestatyczną ciszę bezkresnego oceanu przerywało sła- be skrzypienie sześciu wioseł w kołkowych dulkach Z od- dalającej się szalupy transportowiec „Bounty” wydawał się nieruchomy, jego główne żagle i marsle zaledwie wypełnia- ła leciutka bryza, Z pokładu statku dobiegały do wiosłują- cych okrzyki komend, widać też było marynarzy wspina- jących się na wanty i luzujących bramżagle. Odgłosy ze statku cichły stopniowo, po godzinie „Bounty” była już 3 mile na zawietrznej, w ciągu następnej godziny kadłub okrętu skrył się za horyzontem, widoczne były tylko żagle. Przeładowana szalupa posuwała się wolno, Fryer ste- rował. Kapitan Bligh, botanik Nelson, oficer Elphinstone i puszkarz Peckover siedzieli na rufie. Pozostali tłoczyli się na ławach i na dziobie w tych samych miejscach, które za- jęli pospiesznie po opuszczeniu pokładu zbuntowanego okrę- tu. Bligh spoglądał ponuro na oddalającą się „Bounty”, przez pierwszą godzinę nie odrywał od niej oczu. Wydawa- ło się, że. zapomniał o istnieniu współtowarzyszy niedoli. Nikt nie ośmielał się przerwać złowrogiej ciszy. Wreszcie kapitan odwrócił się, od tej chwili nie spojrzał już więcej w kierunku „Bounty”. Zdecydowanie objął swe nowe obowiązki. Rozdzielił stłoczonych ludzi i przystąpił do porządkowania posiadanych zapasów. Niewiele tego było: 16 kilogramów solonej wieprzowiny, 60 kilogramów sucha- rów, 6 kwart * rumu, 6 butelek wina, 135 litrów wody oraz 4 puste baryłki o pojemności 36 litrów, wreszcie miedziany kociołek do gotowania. Ponadto cieśla Purcell zdołał za- * 1 kwarta = 1,136 L. kańcy bowiem tych brać ze soba skrzynię z pt z AE miał j podr kuferek z medykamentami. © gy Fort Aha ilości osobistych rzeczy, znajdowały się w szalupie dwa lugrowe żagle, nieco zapasowego AEK: trzy zwoje lin, miedziany kubek oraz parę króciaków 1 dro- biazgów, które bosman przezornie zgarnął ze sobą. > AE Przeładowana ludźmi i wyposażeniem szalupa posiada około 15 cm wolnej burty (w jej środkowej części), nawet drobna falka przelewała się przez nadburcie. Na Z) pogoda dopisywała, ocean był spokojny, w dali zaś na ho- ryzoncie rysowały się ciemne kontury wyspy Tofua. Wyspa ta leży w północno-zachodniej części archipelagu Tonga, nazwanego przez kapitana Cooka „Przyjaznym PPE lagiem”. Bligh, uczestnik odkrywczych wypraw Cooka, zna te wyspy na podstawie doświadczeń zarówno dawnych, jak j świeżych na „Boun- ty”. Wie ział, że przy- miotnik „przyjazny” należy traktować ra- czej ironicznie, miesz- wysp odznaczali się zdradliwością i okru- cieństwem oraz wy- raźnie wrogim stosun- kiem do europejskich żeglarzy. Tylko pod osłoną broni palnej udawało się dotych- czas uzupełniać tam zapasy wody, drzewa lub owoców. Załoga szalupy natomiast nie Trasa szalupy w pierw- szych dniach żeglugi 0a =." M” | e a ani jednego muszkietu lub pistoletu, buntownicy - subyglitystrew opuszczającym pokład „Bounty” broni r > jenie szalupy składało się jedynie z czterech Co godzinę zmieniano się prz Vi i wszyscy. Po południu wstawić a odsganin.. po się znacznie i zarysy lądu nabrały oai Z ak mili brzeg wydawał się niedostępny, wiosło- wali więc dalej, utrzymując bezpieczną odległość i szuka- jąc miejsca schronienia na noc. Szałupa zatrzymała si wreszcie w małej zatoczce. Szum łamiących się fal a: kreślał głęboką ciszę polinezyjskiej nocy, głosy niskie rozbrzmiewały niezwykle wyraziście i doniośle. : a sęsiypztnp posiłku poprzedniego dnia, 27 kwietnia _ roku, nikt nic nie jadł, mimo to myśl o głodzie nie zza ludzi i wszyscy, bez sprzeciwu, przyjęli propozycj e wstrzymania się od jedzenia do następnego ae aż Bligh polecił tylko wydanie każdemu porcji grogu iewielki łyk grogu ucieszył wszystkich, jak gdyby r i o e i to nie skromną zawartością kEckaki, awiązaniem do tradycyjn j c z keć na chwilę o NaŚERNOCE | 0 ż opgpezyć zz odpoczynek, wyznaczył do wioseł > zi, by utrzymywali szalupę w bezpiecznej odleg- i oc przyboju. Ucichły rozmowy, stłoczeni ludzie zapadli „w czujny sen „porzuconych na oceanie”. M O KROK OD UKAMIENOWANIA Wysokie brzegi wyspy chroniły przed wiatrem; była to : a 1 miejsca, do któ go zbliżała” się szalupa aa omega „plaża i dzikie strome skały nie Zekotwiczeno zzabtpę w udię miła poływienia Pó pie: al! ci około Ż pawia jąc w niej sześciu ludzi pod ao CAE a, pozostali brodząc w płytkiej wodzie wyszli na ląd. 6 wera a mz Wokół małej zatoczki grunt był żwirowaty, porośnięty suchą trawą, kępami krzewów i pojedynczymi drzewami. * Prostopadle wznoszące się skały zieleniły się pnączami i pa- prociami. Na skraju plaży znaleziono ślady ogniska i wkrót- ce odkryto obszerną suchą grotę, wewnątrz której widniały liczne ślady stóp ludzkich. Na skalnej półce w głębi jaskini bieliły. się jakieś przedmioty — były to czaszki ludzkie o wspaniale zachowanym uzębieniu, każda z nich nosiła ślady potężnych ciosów. W szarej poświacie groty milczące czaszki groziły wymownie... Sytuacja rozbitków nie pozwalała na dłuższe rozważa- nia, należało działać zdecydowanie. Bligh wyznaczył grupę pięciu wspinaczy z zadaniem znalezienia drogi w głąb wys- py i wyszukania wody i pożywienia. Rezultaty pierwszego rozpoznania okazały się znikome; marynarze wysłani na górę powrócili zmordowani wspi- naczką, przynosząc w miedzianym kotle zaledwie kilka kwart wody zebranej w rozpadlinach skalnych. Postano- wiono powrócić do łodzi i szukać innego miejsca lądowa- nia. Na szalupie każdy otrzymał kawałek suchara, porcję wieprzowiny i szklankę wody. Po tym posiłku podniesiono kotwicę i wiosłując opuszczono niegościnną zatokę. Czas mijał, a tymczasem nigdzie nie znajdowano dogod- nego miejsca lądowania. Po przepłynięciu paru mil spo- strzegli pióropusze palm wznoszące się na szczytach wy- sokich skał. Silny przybój pienił się poniżej. Bligh zezwolił, by najlepsi pływacy: kadet Tinkler i kucharz Hall popróbo- wali szczęścia. Zabezpieczeni linami wyskoczyli za burtę i przedostali się szczęśliwie przez niebezpieczną kipiel. Powrócili po godzinie, przynosząc zdobycz w postaci dwu- dziestu orzechów kokosowych. Powiosłowano dalej, lecz nie znalazłszy dogodniejszego schronienia, powrócono przed zapadnięciem nocy do poprzedniego miejsca zakotwiczenia. Głód dawał się już we znaki, kapitan jednak chciał jak najbardziej oszczędzać posiadaną żywność i wydał ludziom 7 tylko po jednym orzechu kokosowym. Miąższ orzechów i chłodne mleczko kokosowe smakowały wspaniale, lecz nie mogły nasycić zmęczonych żeglarzy. Następnego ranka jeszcze raz ponowiono próbę znale- zienia dobrego kotwicowiska, lecz i tym razem wzburzo- ne morze było silniejsze, zmusiło załogę szalupy do powro- tu pod niegościnną osłonę dzikiej zatoczki. Znalezienie przejścia w głąb wyspy stało się koniecz- nością. Rozpoczęli więc dalsze poszukiwania, uwieńczone odkryciem skalnej ścieżki używanej przez krajowców. Była to karkołomna wspinaczka po prostopadłych zboczach, umożliwiona jedynie dzięki grubym i mocnym pnączom rosnącym ra skałach. — Skoro Indianie tędy chodzą — powiedział Bligh — przejdziemy i my — i poprowadził wyprawę w głąb wyspy. Wyniki długich poszukiwań znowu okazały się znikome: kilkanaście litrów wody i tr...
PanToto