Stanisław Biskupski - Świadkowie mówią.txt

(371 KB) Pobierz
ŚWIADKOWIE
MÓBIJ
Warszawa 1996
Wydawca : Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowe] Okrąg Wołyń
© Copyright by : Światowy Związek Żołnie,zy Armii Krajowej Okręg Wołyń
Wybór tekstów i opracowanie : Stanisław Biskupski Redakcja techniczna i projekt okładki: Tadeusz Wolak
ISBN 83-901947-3-2
Druk : Zakład Poligrafii J, Niedzirtski, 00-873, Warszawa, u!. Ogrodowa 51 Nakład 1000 egz.
WSTĘP
Oddajemy do rąk Czytelników książkę osobliwą książkę niezwykłą. Jej treścią są autentyczne zeznania ofiar i świadków zbrodni ludobójstwa na procesie, którego nie było... Zbrodni dokonanej na cywilnej polskiej ludności Wołynia.
W rok po zakończeniu II Wojny Światowej, winnym tego rodzaju zbrodni, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Norymberdze wymierzył sprawiedliwy wyrok. Dziś, Międzynarodowy Trybunał w Hadze rozpatruje sprawę winnych zarzutu ludobójstwa, dokonanego na terenach byłej Jugosławii, zbrodni, którą dfa złagodzenia jej okrutnej wymowy, nazwano eufemistycznie „czystkami etnicznymi",
W Norymberdze nie był sądzony naród niemiecki, w Hadze na ławie oskarżonych nie zasiadają Serbowie, Chorwaci, czy Muzułmanie, lecz konkretni ludzie, tej lub innej narodowości czy wiary. Byłoby więc też niesprawiedliwością a nawet i obelgą dla całego narodu ukraińskiego, obarczanie go winą za zbrodnię ludobójstwa, którego ofiarą padła polska ludność cywilna Wołynia, zwłaszcza w latach 1942-1943. Wśród przytoczonych w książce relacji świadków znajdą Czytelnicy szereg przykładów bardzo ludzkiej, a niekiedy i bohaterskiej postawy wielu Ukraińców, ryzykujących własnym życiem za udzielanie pomocy Polakom i ratujących ich przed nieuchronną śmiercią.
Pierwotnym zamierzeniem Redakcji było odtworzenie obrazu codziennego życia ludności polskiej Wołynia w latach wojny, życia, tak bardzo przecież różniącego się od warunków i atmosfery, panujących w „Generalnej Guberni", ludności poddanej różnorakim udrękom, w rodzaju sowieckich wywózek i więzień, niemieckich prześladowań i wreszcie owej eksplozji nienawiści, której patronowała i którą szerzyła UPA.
Niestety, obraz szarego, codziennego życia, w tamtym czasie i na tamtym terenie, został zdominowany przez wspomnienia korespondentów, dotyczące głównie tragicznych przeżyć, Które pizyćmiewając wszystko inne, najmocniej musiały utkwić w ich pamięci i przy których walka i troska o codzienny chleb, o co też nie było łatwo, wydać się mogły autorom korespondencji sprawą co najmniej drugorzędną.
3
Wielokrotnie w Redakcji rodziły się wątpliwości i pytania jakim celom ma służyć nagromadzenie w jednej książce tylu wspomnień, o tak wstrząsającej, a niekiedy i makabrycznej wymowie i czy traktować należy je tylko jako zeznania świadków zbrodni, czy też jest to również swoisty przekaz historyczny oraz czy, być może, opublikowanie ich spełni także i jakąś inną nieprzewidzianą rolę. Najcelniejsza odpowiedź na to ostatnie pytanie padła... ze strony jednego z korespondentów, Mieczysława Jankowskiego, który zakończył swoją relację następującymi słowami :. Do opisania tego ludobójstwa przystępowałem wiele razy, ale, wierzcie mi, nie mogłem. Było to ponad moje siły... Ten koszmar, mimo że upłynęło od tego czasu ponad pół wieku, męczy mnie stale we snach. Odpędzam od siebie, jak mogę, myśli o tej wielkiej tragedii, ale one wracają coraz natarczywiej... Współczuję wszystkim Wołyniakom, którzy musieli i muszą nadal żyć z tak potwornym obciążeniem. Kto tego nie przeżył, ten nie zrozumie, bo to naprawdę trudno zrozumieć../.
A więc, może „nie rozumiejącym” książka ta przynajmniej otworzy drogę ku zrozumieniu.
Nie wątpimy, że jakiś egzemplarz tej książki trafi również do rąk czytelnika ukraińskiego młodszego lub starszego pokolenia. Jej odbiór może stać się probierzem jego własnej postawy. Czy dziś, po półwieczu od opisanych wydarzeń, a więc w chłodnej już niejako ich ocenie, ogarną go : współczucie dla ofiar, podziw dla rodaków, ratujących życie bliźnim, chęć usprawiedliwienia, a więc i zbagatelizowania oczywistej zbrodni, czy też, być może... duma z bezwzględnej postawy „żołnierzy" UPA, tak wiernych ludobójczej ideologii Doncowa...
Ten własny, osobisty, całkiem prywatny osąd, dokonany we własnym i tylko we własnym sumieniu, z całą pewnością pozwoli takiemu Czytelnikowi, dowiedzieć się prawdy o sobie samym... Niech sam siebie określi i oceni!
Na treść książki składają się, przesłane na apel Środowiska 27 WDP AK, relacje uczestników i ofiar wołyńskiej hekatomby, której apogeum przypadło na rok 1943. Autorami są osoby o różnym poziomie wykształcenia i różnej umiejętności przekazywania swoich przeżyć. Dla zachowania autentyzmu relacji Redakcja książki ograniczyła się jedynie do niezbędnych poprawek ortograficznych, interpunkcyjnych i tych stylistycznych, których wadliwość sformułowań czyniła tekst mało czytelnym i jasnym. Tytuły rozdziałów pochodzą od Redakcji.
Redakcja zrezygnowała 2 wielokrotnie dołączanych do relacji imiennych wykazów ofiar hekatomby w danej miejscowości, map i planów, nierzadko wskazujących miejsca dokonania masowych zbrodni. Dane te znajdą się w przygotowywanej przez W. Siemaszkę jego nowej książce.
4
Nadesłane i zamieszczone teksty, pochodzą zarówno sprzed kilku lat, jak i z napływających już w czasie przygotowywania książki do druku. Wszystkim Autorom, którzy zechcieli podzielić się swoimi wspomnieniami, składamy serdeczne podziękowania. Ich relacje są bezcennym wkładem w poznawanie historii Wołynia i losów polskiej ludności tej Ziemi, a także w utrwaleniu tej wiedzy dla przyszłych pokoleń. Redakcja, dla utrzymania treści w jak najbardziej autentycznym kształcie, zrezygnowała z wszelkich przypisów i komentarzy. Tytuły rozdziałów pochodzą od redakcji To przecież nikt inny, tylko „Świadkowie mówią...".
Stanisław Biskupski
5
Mieczysław Jankowski
ZAPOMNIEĆ NIE MOGĘ
Duża gmina wieś Jarosławicze, położona przy starym, bitym trakcie, łączącym miasto Łuck z Dubnem, 16 km od Łucka i 20 km od Dubna, należała do pow. dubieńskiego. Była to wieś ukraińska z urzędem gminnym i starą drewnianą bardzo ładną cerkiewką.
Wśród Ukraińców mieszkało tu również z dziada pradziada kilka rodzin polskich. W Jarosławiczach był ongiś duży majątek ziemski rodziny Tele-żyńskich. Właściciel majątku za udział w Powstaniu Styczniowym zostałze-słany na Syberię, a majątek skonfiskowano. Car Aleksander II podarował go generałowi Kołmakowowi, który będąc bezdzietny, przekazał go następnie trzem swoim bratankom. Zarządzali oni nim częściowo aż do II wojny. Niewielką resztówkę w okresie międzywojennym odzyskała rodzina Teleżyńs-kich.
Opisuję to dlatego, gdyż z tym wiążą się losy starych rodzin polskich, które osiadły tu, przy majątku, z dawien dawna i przetrwały do dnia 22 maja 1943 roku.
Duża część Polaków została zrusyfikowana, o czym świadczyły ich nazwiska : Cichoccy, Żerdziccy, Wiktorowicze i wiele innych. Po I Wojnie Światowej duża część majątku została rozszabrowana, część ziemi rozkupili miejsoowi chłopi, powiększając w ten sposób swe gospodarstwa. Na obrzeżach wsi powstały trzy nieduże kolonie osadników wojskowych, którym nadano ziemię za ich udział w wyzwalaniu tych terenów Polski. Były to : kol. Rudecka (5 gospodarstw), kol. Trzy Kopce {5 gospodarstw), kol. Czekno (8 gospodarstw). W obrębie Jarosławicz była też kol. Wygoda zamieszkała przez 5 rodzin polskich, osiadłych tu pod koniec dziewiętnastego wieku. Z Jarosławiczami sąsiadowała też koi. niemiecka Rudecka oraz duża wieś czeska Krupa Granica i czeska wieś Malowana, oraz Czekno i Podliśce.
Społeczność polską w Jarosławiczach stanowili też urzędnicy gminni, nauczyciele i policjanci, mieszkający tu wraz z rodzinami. Jak już zaznaczyłem, w Jarosławiczach była cerkiew, kościół zaś parafialny katolicki mieścił się w odległych o 4 km Jałowiczach. Parafia Jałowicze była bardzo rozległa,
6
kościółek wraz z zabudowaniami poklasztomymi Dominikanów był nieduży i dość ubogi, usytuowany na wysokiej skarpie i opasany z jednej strony rzeczką z drugiej zaś rozległymi łąkami.
Tu, w tym kościółku, zostałem ochrzczony w dniu 26 grudnia 1921 roku, tu też, jak sięgam pamięcią koncentrowało się życie katolickie i narodowe ludności polskiej, zamieszkałej w obrębie tej parafii. To była ostoja naszej wiary, naszych tradycji i naszej jedności narodowej, szczególnie w okresie okupacji, najpierw sowieckiej, a później niemieckiej.
Ostatnim proboszczem parafii Jałowicze był staruszek ksiądz Szuman, nadzwyczajny kapłan z powołania, wspaniały orędownik wiary i wielki patriota. Swoimi pięknymi kazaniami, swoją wyjątkową serdecznością podtrzymywał wszystkich wiernych na duchu i dodawał nam i otuchy, i mocy do walki o polskość tej ziemi. Pamiętam jak w dniu wybuchu wojny, 1 września 1939 roku, w kościele zgromadziła się tak liczna rzesza wiernych, Ze ludzie nie mogli się zmieścić w środku małej naszej świątyni i zapełnili obszerny dziedziniec, a modły płynęły do Boga, przeplatane rzewnym płaczem. Tak też było w następne niedziele września, października, listopada i grudnia 1939 roku, bo na tereny nasze napłynęły całe rzesze uchodźców z Polski zachodniej i centralnej, chroniących się przed barbarzyńskim niemieckim najeźdźcą. Szczególnie utkwiła mi w pamięci pierwsza niedziela po wkroczeniu jeszcze gorszych najeźdźców, a mianowicie wojsk sowieckich. Zgromadzeni bardzo licznie wokół ołtarza wierni płakali głośno wraz z księdzem Szumanem, odprawiającym Mszę Świętą, Przeczuwaliśmy wszyscy wówczas, jak się później okazało proroczo, naszą wielką gehennę, która się rozpoczynała w tym czasie. Przeczucia nasze dały o sobie znać bardzo szybko, gdy całą administrację opanowało wszechwładne NKWD,
Najpierw zaczęły się pojedyncze szykany, aresztowania i zaginięcia ludzi bez wieści, szczególnie Polaków. Bardzo dużą pomoc i wielką gorliwość w różnego rodzaju denuncjacjach okazywali tym panom z NKWD Żydzi. W Jarosławiczach główny nacisk szedł w kierun...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin