Pasja_e_1hh0.pdf

(694 KB) Pobierz
1
2
Kup książkę
© Copyright by Marcin Radwański & e-bookowo
Zdjęcie okładkowe: pixabay.com
Skład: Ilona Dobijańska
ISBN: 978-83-8166-115-7
Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione.
Wydanie I 2020
Kup książkę
Rozdział 1
Wczoraj na nocnej zmianie miałem ogromnego pecha. Przysze-
dłem do pracy jak zwykle kwadrans wcześniej, aby mieć czas na
przebranie i przygotowanie maszyny. Byłem jednak trochę zmę-
czony i niewyspany, bo z samego rana odwiedził mnie kolega,
z którym razem kończyliśmy szkołę zawodową. Wpadł zupełnie
niezapowiedzianie i nie mogłem mu odmówić, nie było rady. Wy-
lądowaliśmy w osiedlowej knajpie, która mieści się w blaszanym
baraku. Zaczęło się od piwa, a skończyło na wódce. Broniłem się
całymi siłami, bo wiedziałem, że muszę iść do pracy. Skończyli-
śmy więc gdzieś około siedemnastej. Resztę dnia przespałem na
ciasnej wersalce, w której zapadały się już sprężyny.
W swoim zakładzie pracowałem od trzech miesięcy. Fre-
zowałem tam piankę poliuretanową na trzy zmiany. Robota nie
była trudna, ale za to dość monotonna. Płacili najniższą krajową,
ale i tak cieszyłem się z tych pieniędzy. Wystarczało akurat na
wynajęcie pokoju, trochę jedzenia i alkoholu. Nie miałem na
razie innej perspektywy, co jednak wcale mnie mocno nie mar-
twiło. Miałem plan, aby dostać stałą umowę o pracę, co wiązało
się też z podwyżką. Po roku bądź dwóch wynająć kawalerkę,
a może kupić też używany samochód.
4
Kup książkę
Rozpocząłem pracę dokładnie o dwudziestej drugiej. Myśla-
mi błądziłem jednak gdzieś daleko. Wyobrażałem sobie siebie
za pięć, dziesięć lat. Co będę wtedy robił? Gdzie będę mieszkał?
Kogo kochał?
Przez to wszystko nie założyłem rękawic ochronnych i po kilku
minutach poczułem na palcach krew, która spływała po mojej dłoni.
– O cholera! – krzyknąłem i odskoczyłem.
Po kilku sekundach przy moim stanowisku stanął kierownik
zmiany. Wysoki, szczupły, wąsaty mężczyzna, którego nie lubi-
łem od samego początku.
– Nic się nie stało. Masz wszystkie paluchy. Idź opatrzyć so-
bie ranę – powiedział rozkazującym tonem.
Poszedłem na zaplecze i poszukałem apteczki. Zawiązałem
ranę bandażem, ale krew sączyła się nadal, przebijając przez
opatrunek. Zrobiło mi się słabo, byłem oszołomiony. Usiadłem
na jednym z krzeseł i przymknąłem oczy.
– Chyba nie będziesz tak siedział przez całą zmianę? – do-
biegł mnie karcący ton mojego zwierzchnika.
– Jedną rękę masz sprawną, więc pomożesz Józkowi, a po zmia-
nie pojedziesz na pogotowie. Tam zszyją ci porządnie rękę. Masz
pecha. Nie wiem, co będzie z twoją umową – mówił ze złością.
Miałem tego wszystkiego dość. Nie mogłem jednak się poddać.
Zgodnie z tym, co powiedział, poszedłem na drugą halę i do szóstej
rano pomagałem przewozić piankę ze stanowiska na stanowisko.
Dopiero gdy skończyłem pracę, pojechałem autobusem na pogoto-
wie. Tam założyli mi kilka szwów i dali zwolnienie lekarskie.
Wróciłem do swojego pokoju zupełnie zdruzgotany. Zdawa-
łem sobie sprawę, że właśnie zawaliłem sprawę przedłużenia
umowy. Nie mogłem pracować, choćbym chciał, a takich pra-
cowników wyrzucano na margines. Bałem się tego, co nastąpi.
Kolejnego dnia pojechałem do firmy. Znalazłem biuro kadrowej
i wszedłem tam na miękkich nogach. Położyłem druk zwolnienia
na biurku. Kobieta wzięła je do ręki i spojrzała ze zdumieniem.
– Trzy tygodnie? To chyba już panu podziękujemy – oznajmiła.
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin