ilona-andrews-sapphire-flames.pdf

(1838 KB) Pobierz
1
Ilona Andrews
Sapphire
Flames
Hidden Legacy #4
Tłumaczenie nieoficjalne
DIBBLER
Korekta
Hajana
2
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Epilog
4
18
33
51
63
76
92
108
131
174
195
215
238
261
278
311
3
Rozdział 1
Unosiłam się w ciepłych wodach Zatoki, kiedy ktoś załomotał w niebo.
Podążające za mną małe, jasne rybki rozpierzchły się, krystalicznie czysta woda
znikła, a ja wylądowałam na piasku.
Niebo nade mną drżało. Bum, bum, bum.
Senna wizja została rozdarta jak wilgotna chusteczka, a ja przez chwilę
byłam zupełnie zdezorientowana i nie wiedziałam, gdzie jestem. Powoli udało mi
się skupić na znajomych elementach wyposażenia mojej sypialni. Jasnoczerwone
cyfry elektronicznego zegarka na nocnej szafce wskazywały 02:07.
Ktoś dobijał się do drzwi.
– Catalina! – wydzierała się moja siostra. – Wstawaj!
Ogarnęła mnie panika. Wyskoczyłam z
łóżka,
biegiem pokonałam przestrzeń
dzielącą mnie od drzwi i otworzyłam je gwałtownym szarpnięciem. – Samolot
spadł?
– Co? Nie.
Pod wpływem przemożnej ulgi oparłam się ciężko o framugę. Nasza starsza
siostra Nevada wraz z mężem i teściową była w drodze do Hiszpanii na pogrzeb.
W tej chwili znajdowała się nad oceanem. A to sprawiało,
że
czułam nieustanny
niepokój.
– Z samolotem wszystko w porządku – dodała Arabella.
– To o co chodzi?
Arabella również była zaspana, a jej blond włosy sterczały we wszystkich
kierunkach. Miała na sobie stary, poplamiony t-shirt z nadrukiem Sailor Moon i
założone tyłem do przodu sportowe szorty.
– Augustine jest na dole.
– Jaki Augustine? Augustine Montgomery?
– Tak!
Po dopiero co doznanej uldze nie pozostał nawet
ślad.
– Dlaczego? – co
mogło sprowadzać głowę Domu Montgomerych do naszego domu w
środku
nocy?
– Chce się z tobą widzieć. Mówi,
że
to nagły wypadek. Pośpiesz się, zanim
mama go zastrzeli.
Odwróciła się i pognała w dół schodami prowadzącymi z mojej sypialni na
poddaszu na niższe poziomy magazynu.
4
Augustine był ostatnią osobą, którą spodziewałam się zastać na progu
naszego domu o drugiej w nocy. Musiało się wydarzyć coś strasznego.
Spojrzałam na siebie. Do snu zakładałam sięgający mi kolan, szary t-shirt z
napisem ‚I
Sleep’. Nie było czasu na przebieranie się. Ruszyłam boso w
ślad
za
siostrą i po chwili znalazłam się w szerokim korytarzu na parterze. W pokoju
telewizyjnym paliły się
światła.
Padający stamtąd ciepły blask pozwalał mi iść
przed siebie bez obawy połamania nóg.
Wkrótce dotarłam do drzwi po lewej stronie, które prowadziły do
wydzielonej części magazynu, stanowiącej siedzibę Agencji Detektywistycznej
Baylorów. Zgromadziła się tutaj już cała rodzina. Brakowało tylko mamy.
Babcia Frida, szczupła, o oliwkowej skórze i burzy platynowych loków na
głowie, wyglądała na zatroskaną. Bern, mój najstarszy kuzyn, przypominał
niedźwiedzia wyrwanego z zimowego snu. Był duży, muskularny i miał
zmierzwione ciemnoblond włosy, a trzymany przez niego tablet wydawał się zbyt
mały jak na jego potężne dłonie. Obok opierał się o
ścianę
Leon - młodszy
przyrodni brat, stanowiący całkowite przeciwieństwo Berna. Szczupły i
ciemnowłosy, zdawał się być istnym wulkanem energii. Jego ciemne oczy
spoglądały czujnie i bystro. I nadal miał na sobie dżinsy i koszulkę, w których
widziałam go ostatniego wieczoru. Albo poszedł spać w ubraniu, albo coś
kombinował i o drugiej w nocy wciąż był na nogach. W sumie mogłam z góry
założyć,
że
w grę wchodziła tylko ta ostatnia opcja.
Arabella spojrzała na mnie i rzuciła się z powrotem po schodach na górę, do
swojej sypialni. Po chwili pojawiła się w drzwiach i rzuciła mi dużą bluzę. – Cycki.
Bern obudził się już na tyle, by przewrócić oczami.
- Dzięki - wciągnęłam na siebie bluzę, ukrywając tym samym brak stanika. –
Jak Augustine się tutaj dostał?
Nocą dostęp do magazynu blokowały betonowe zapory i kolczatki. Jedyna
przejezdna droga była strzeżona przez ochroniarzy, którzy mieli zapobiegać temu,
co właśnie miało miejsce. Augustine był Pierwszym i - jak większość z nich -
człowiekiem bezwzględnym. Mógłby zabić nas wszystkich we
śnie.
- Ochroniarze pozwolili mu przejechać? Czy ktoś zgłosił,
że
się zbliża?
- Przydarzyła się zabawna rzecz - odezwał się Leon. - Rzuć okiem na to
nagranie.
Bern obrócił tablet w moją stronę. Kamera zamontowana wewnątrz
strażniczej budki pokazywała dwie osoby: Latynoskę po czterdziestce i znacznie
młodszego białego mężczyznę o ciemnych włosach. Lopez i Walton. Srebrny
Bentley Bentyaga podjechał do posterunku. Szyba od strony pasażera zjechała w
dół i zobaczyłam siebie.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin