Straszny_smok_-_Miles_Cameron.pdf

(2919 KB) Pobierz
PROLOG
Na północy Nova Terra i Antica Terra zawitała wiosna. Przybyła
też do Galii i Etrurii, i do Arelatu, gdzie ludzie znów zaczęli
poznawać, jak to jest bać się nocami, i do Iberii, gdzie zjawiła się
wcześnie. Ale najpierw przybyła do Oksytanii, w której gospodarze i
gospodynie zabrali się do poważnej pracy, nawożąc i obsiewając pola,
gdy tylko stajał lód w starych redlinach i ziemia zaczęła mięknąć. W
zależności od majątku rolnika, od zamożnego gospodarza z
kamiennym domem i dwoma zaprzęgami wołów albo rosłych koni,
po maleńkie chaty osadników na skraju spornych ziem, gdzie młoda
para zaprzęgała się do pługa swojej roboty prowadzonego przez
najstarsze dziecko, lemiesze odkładały skiby zimnej gleby. Każdego
dnia radliny przesuwały się coraz dalej na północ, od wcześniej
pojawiającego się oksytańskiego słońca ku granicom i przez
poczerniałe od ognia pola Jarsayu, później do Albiny i Brogatu, gdzie
było mniej chłopów małorolnych i więcej drobnych właścicieli
ziemskich, ale również więcej najmitów bez ziemi, i gdzie duże
żelazne pługi głębiej rozorywały ziemię, żeby ją przygotować na
późniejsze słońce.
Tak oto z południa na północ pługi odwracały glebę wszędzie tam,
dokąd sięgnęła ręka człowieka.
I to samo słońce, które ogrzewało pola, ogrzewało też place
ćwiczeń. Zamkowe dziedzińce, podwórza przy stajniach, równiny
pod zewnętrznymi murami albo stare zamkowe fosy przemieniały się
w Pola Marsowe, na których młodzi mężczyźni wraz z kilkoma
kobietami uczyli się żołnierskiego rzemiosła. Starsi ludzie
rozprostowywali bolące plecy i rozgrzewali zesztywniałe przez zimę
stawy, przeklinając umykającą młodość albo swój coraz dojrzalszy
wiek. Ci, którzy żyli z wojny, patrzyli na powiększone brzuchy i
podczas Wielkiego Postu mocniej się przykładali do pracy, a wojna i
pogłoski o wojnie przyśpieszały ich ciosy w słupy i w manekiny do
ćwiczeń. Wraz z wiosną na zachodnią Oksytanię, Jarsay i Brogate
rozpoczęły się napaści Dziczy. Głodni ludzie i gorsze od nich
stworzenia wykorzystywały kapryśną pogodę, żeby atakować
odludne farmy i leśne domy, i wielu rycerzy miało okazję nie tylko
ćwiczyć do pierwszej niedzieli Wielkiego Postu. Gdyby smok wzleciał
i spojrzał z wysoka na ziemię, zobaczyłby zarówno zajętych orką
wieśniaków, jak i dym wznoszący się z płonących zagród wzdłuż
całej zachodniej granicy Człowieka z Dziczą.
Rycerze z bezpieczniejszych stron, gdzie nie sięgało zagrożenie ze
strony irków i boglinów, zwiedzieli się o królewskim turnieju w
Harndonie i marzyli o tym, żeby wziąć w nim udział. Zamawiali
nowe zbroje albo dopasowywali stare, reperowali kolczugi,
polerowali, naprawiali i znów polerowali co starsze płyty, żeby
dołączyć do orszaków wielkich panów, którzy mieli się ścierać przed
samym królem Alby. Wieści o turnieju roznosili komedianci,
trubadurzy, śpiewacy i ladacznice, a także druciarze, najemnicy,
szeryfowie, mnisi i każdy, kto w czasie odwilży podróżował po
strasznie błotnistych drogach.
Z Oksytanii do Brogatu napłynęła plotka, że w Morei, zanim
rozmarzła, Czerwony Rycerz odniósł kolejne zaskakujące zwycięstwoi
stał się panem całego kraju. W Oksytanii trubadurzy śpiewali nową
pieśń o nim i o jego Czerwonej Kompanii. I tam, gdzie śpiewali, że
Czerwony werbuje, młodsi synowie ściskali matki, wkładali zbroje i
jechali na północ do dalekiego miejsca zwanego Gospodą Dormling.
Nastała wiosna i serca młodych ludzi rwały się do walki.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Gospoda Dormling - kompania
Pyskata stała na stole w czerwonej sukni zasznurowanej pod
lewym ramieniem - sznurowanie pozwalało zobaczyć, że pod spodem
nie ma bielizny. Śpiewała.
Panny się spotykają pod palmą w ogrodzie,
czasami raz w tygodniu, a niekiedy co dzień,
bawiąc się frywolnie, nie wstydząc nagości,
nieświadome oczu nieproszonych gości.
Ujrzawszy kukułcze gniazdko u pewnej ślicznotki,
kawaler postanowił użyć swej grzechotki.
Tak, kukułko, och, kukułko w kukułczym gnieździe.
Tak, kukułko, och, kukułko w kukułczym gnieździe.
Dam każdemu szylinga i po jednym ciastku,
jeśli zmierzwi piórka w mym kukułczym gniazdku.
Jeden pulchną panną wielce się zachwyca,
inni lubią dziewki o smukłych kibiciach,
ale w nocy, pod kocami, gdy zaświeci gwiazda,
każdy chce włożyć grzechotkę do mojego gniazda.
Spotkałam go rano, a potem w noc ciemną
nie wiedziałam, co robić, chciałam być uprzejmą,
on nie mógł znaleźć drogi i na próżno szukał,
więc mu pokazałam, gdzie kukułka kuka.
Wskazałam mu drogę przez wszystkie zaułki
do gniazda, gdzie się lęgną malutkie kukułki.
Gdy tylko je znalazł, chciał mi zmierzwić piórka,
a ja na to: uważaj, chyba nie ta dziurka.
Nieprawda, odpowiedział, mylisz się, dzieweczko,
I później mnie zostawił z małą kukułeczką.
Głos miała niepiękny, trochę skrzekliwy, bardziej papuzi niż
słowiczy, jak rzekł Rozmyślny Mord do swoich kamratów, ale na
pewno donośny, i wszyscy znali melodię i refren.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin