Szarańska Joanna - Anioł na śniegu - (02. Cztery płatki śniegu).pdf

(917 KB) Pobierz
Joanna Szarańska
Cztery Płatki Śniegu Tom 2
Anioł Na Śniegu
Przed Wigilią
Noc poprzedzająca Wigilię była ciemna i ponura. Księżyc
skrył się za skłębionymi chmurami. Mroku nie rozjaśniał
nawet otulający wszystko śnieg, który zresztą pod wpływem
rosnącej temperatury zmieniał się w strumyczki leniwie
ciurkającej wody. Czapa śniegu pokrywająca gałązkę niedużej
jodełki rosnącej pod kalwaryjskim blokiem zsunęła się na
ziemię z głuchym pacnięciem.
Budynek przy ulicy Weissa tonął w ciemnościach. Jedynym
źródłem światła była słaba lampa nad wejściem do klatki, ale
umieszczona w niej żarówka migała, jakby lada chwila miała
dokonać żywota. Na wysokości drugiego piętra rozbłysnął
żółty prostokąt światła, ale zniknął równie szybko, jak się
pojawił, i blok ponownie pogrążył się w mroku.
Przycupnięta pod parkanem postać jakby tylko na to czekała.
Wybiegła z cienia i przecięła pokryty mokrym śniegiem
trawnik, a następnie schroniła się pod kłującym drzewkiem.
Dłonie niezdarnie objęły pień, badając jego grubość, oczy
niespokojnie błądziły naokoło, rejestrując migające kolorowe
światełka na balkonie sąsiedniego bloku i kota, który
przemknął przez podwórko, zmierzając w tylko sobie znanym
kierunku i nie poświęcając zdenerwowanemu człowiekowi
cienia uwagi.
Postać sapnęła i odsunęła się od jodełki, sięgając za pazuchę.
Błysnęło ostrze. Po chwili w nocną ciszę wdarły się głuche
uderzenia połączone z trzaskiem łamanego drewna. Nie
dotarły one jednak do pogrążonych w głębokim śnie
mieszkańców. Lokatorzy bloku przy ulicy Weissa śnili o
nadchodzącej Wigilii, lukrowaniu pierniczków oraz o
ostatnich świątecznych sprawunkach, nie wiedząc, że ktoś
właśnie łapie chropowaty pień drzewka, cięgnie je między
budynki i dalej, do miasta.
Ponura noc dobiegła końca, ustępując miejsca równie
ponuremu rankowi. Mieszkańcy bloku powoli się budzili.
Parzyli poranną kawę, odczuwając radosne podekscytowanie
na myśl o czekającym ich wieczorze i planując prace, które
musieli jeszcze wykonać. Na kuchenkach gazowych lub
elektrycznych stawiali garnki ze smakowicie pachnącym
barszczem z grzybami i moczonym całą noc jaśkiem. Od
czasu do czasu zerkali w okno, pomstując na pogodę i
znikający w szybkim tempie śnieg. Dzieci dopytywały, kiedy
nareszcie ubiorą choinkę.
Starsza kobieta naciągnęła na uszy bordową czapeczkę i
pchnęła drzwi wyjściowe. Zatrzymała się na chodniku przed
klatką, mierząc spojrzeniem cienką warstewkę topniejącego
lodu i zastanawiając się, czy powinna wyjąć szuflę. Nagle
podniosła wzrok i zamarła. W piersi poczuła bolesne ukłucie,
które zaraz wyparł palący gniew. Tupnęła stopą obutą w kozak
na grubej podeszwie i zaklęła głośno.
Mieszkańcy bloku, których okna wychodziły na podwórko,
odsuwali firanki i spoglądali na nią, jak miota się wściekle po
zadeptanym trawniku i wyklina.
– I niech ci pień w dupie wyrośnie! – wykrzykiwała.
Całkiem się biedaczce w głowie poprzewracało, kiwali
głowami zgnębieni. A potem podążali wzrokiem za niedużą
postacią w bordowej czapeczce i z wrażenia aż tracili dech.
Jeszcze nigdy podwórko przed blokiem przy ulicy Weissa nie
było tak ponure i smutne. Kawałek lichego trawnika znaczyły
łaty brudnego, na wpół roztopionego śniegu, a w jego
centralnej części oskarżycielsko sterczał roztrzaskany pień po
jodełce.
Niejedna łza spłynęła tego poranka po policzkach
mieszkańców bloku przy ulicy Weissa. Ich ukochana jodełka,
pod którą mieli się spotkać, by połamać opłatek i złożyć
świąteczne życzenia, zniknęła. Pozostał po niej kawałek
pniaka i pomstująca staruszka.
Wcześniej
Zuzanna
W piątek piętnastego grudnia po bloku przy ulicy Weissa
rozszedł się smakowity zapach pieczonego ciasta. Wraz z
każdym uchyleniem drzwi prowadzących na klatkę schodową
przyjemny aromat wydobywał się na podwórko.
Majsterkujący przy starym polonezie Wacław Malinowski
kilkakrotnie pociągnął nosem i poczuł, jak jego żołądek
reaguje na przyjemną woń gwałtownym burczeniem. Niestety,
piątki – szczególnie te adwentowe i postne – rządziły się w
mieszkaniu Malinowskich określonymi kulinarnymi prawami.
Tego popołudnia pan Wacław pod czujnym okiem małżonki
posłusznie spałaszował talerz makaronu z serem i teraz
przepełnionym tęsknotą wzrokiem omiótł okna górującego
nad nim budynku. Ciekawe, zza którego dolatywał ten nęcący
zapaszek? Kto z sąsiadów będzie tego wieczoru delektował się
smakiem i zapachem domowego wypieku? Wacław
Malinowski sięgnął do kieszeni i wrzucił do ust miętówkę, a
następnie z głośnym westchnieniem zanurkował pod uniesioną
maskę.
Tymczasem w mieszkaniu pod numerem piątym pałaszowano
właśnie ostatnie kawałeczki pulchnego biszkoptu z dżemem
porzeczkowym. Trzy przyjaciółki spotkały się przy
popołudniowej kawie, by omówić świąteczne plany i
przedyskutować nieobecność czwartej. Gospodyni spotkania,
Zuzanna, pochyliła się nad zeszytem w niebieskiej okładce i
sięgnęła do leżącego na stole piórnika. Przez chwilę
energicznie mieszała jego zawartością, aż w końcu natrafiła na
żelowy długopis z fioletowym wkładem.
– Żałobny! – mruknęła pod nosem, na powrót nurkując ręką
między artykuły szkolne. Dwie pozostałe kobiety spojrzały na
nią zdumione. Anna przewróciła oczami, Monika uśmiechnęła
się leciutko, podrzucając na kolanie drzemiącego synka.
Tymczasem Zuzanna natrafiła na czerwony długopis z
brokatem i usatysfakcjonowana spojrzała na przyjaciółki.
Widząc ich rozbawione spojrzenia, zamarła. – No co?
– Spotkałyśmy się, by stworzyć listę upominków dla
lokatorów, a nie wysublimowaną kompozycję kolorystyczną!
– mruknęła Anna.
– Ale czerwony pasuje do listy prezentów! I ten brokat… No,
chyba że wolicie zieleń?
Anna potrząsnęła głową.
wymodelowaną brew.
Zuza wzruszyła ramionami.
– Mam własny. Z czego się śmiejecie? Lubię, jak wszystko do
siebie pasuje! Poza tym ułatwia mi to sprawy organizacyjne.
Wystarczy rzut oka i już wiem, z czym mam do czynienia.
Listy zakupów piszę na niebiesko. Intencje mszalne na czarno.
Zeszyt z przepisami prowadzę wyłącznie piórem kulkowym, a
dzienniczek Agaty podpisuję…
Monika
uniosła
starannie
– Podwędziłaś córce piórnik? – zapytała z niedowierzaniem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin