James-Erica-Rajski-domek.pdf

(988 KB) Pobierz
r/
inny tytuł
Pensjonat na wzgórzu
W Angel Sands, niewielkim nadmorskim kurorcie, czas płynie powoli,
odmierzany miarowym szumem fal. Pomiędzy domkami do wynajęcia,
willami i kafejkami mieści się również prowadzony przez rodzinę
Baxterów, a właściwie przez „dziewczyny Baxterów", pensjonat.
Nieoczekiwanie niespełniona w roli gospodyni pani Baxter postanawia na
jakiś czas opuścić Angel Sands i raz jeszcze przemyśleć swoje życie. Jej
obowiązki obejmuje najstarsza córka.
Genevieve robi wszystko, by poradzić sobie z natłokiem obowiązków,
sprawy jednak komplikują się coraz bardziej. Kiedy po okolicy roznosi się
plotka o sprzedaży położonej nieopodal, zrujnowanej stodoły, Genevieve
domyśla się, że nabywcą mało atrakcyjnego budynku jest ktoś, kogo
wolałaby więcej nie oglądać. Ale nie można nie dostrzegać kogoś, kto
znajduje się tuż obok... Zwłaszcza gdy ten ktoś chce być dostrzeżony.
Część 1
Kiedy Genevieve Baxter miała jedenaście lat, rodzina zrobiła ojcu
niespodziankę i urządziła mu przyjęcie na czterdzieste
urodziny. Dziewiętnaście lat później Genevieve, wraz z siostrami,
postanowiła go zaskoczyć.
Ustaliły, że przy śniadaniu dadzą mu kartki z życzeniami i prezenty, a
potem będą udawać, że są zbyt zajęte, by spędzić z nim ten dzień
(lub przyszykować coś specjalnego) i zasugerują, że powinien wybrać się
na długi spacer. Tak więc Genevieve oznajmiła, że ma masę prasowania
i roboty papierkowej, Polly - że spieszy się na lekcje w St David's, a
Nattie - że musi pójść do winiarni, w której rzekomo pracuje. Było to
chyba najmniej przekonujące kłamstwo, bo Nattie rzadko zdarzało
się pracować. Twierdziła, że praca zarobkowa i rola samotnej
matki wzajemnie się wykluczają. Prawda była taka, że choć miała
dwadzieścia osiem lat, nadal wierzyła, że pieniądze rosną na drzewie.
Rodzina miała nadzieję, że pewnego dnia Lily-Rose, jej czteroletnia
córeczka o łagodnym usposobieniu, nauczy matkę życia, bo dotąd nikomu
to się nie udało.
Genevieve usiadła z herbatą i grzanką w ustronnym miejscu w ogrodzie, z
dala od gości, i pomyślała, że jedyną osobą, któ-
ra mogłaby zepsuć niespodziankę, jest babcia Baxter, matka Taty Deana. To
ona wymyśliła to przezwisko, gdy Genevieve przyszła na świat. Wkrótce
przyjęło się ono w rodzinie i nawet Lily-Rose nazywała tak swojego
dziadka. Babcia była niezwykłą osobą, ostatnio jednak miewała zmienne
nastroje, jednego dnia nie można się było z nią dogadać, a drugiego
zaskakiwała bystrością umysłu. Jednym słowem -była równie
nieprzewidywalna jak zjawiska atmosferyczne.
Wczorajsza pogoda była dość zmienna, jak zwykle w Pembrokeshire, które
słynęło z własnego mikroklimatu. Ranek wstał pogodny, lecz po południu
porywisty wiatr znad Atlantyku przyniósł ulewny deszcz, zmuszając
wczasowiczów do szukania schronienia w herbaciarniach lub w Salvation
Arms, jedynym pubie w Angel Sands. Dziś rano wiatr i deszcz ustały i na
mglistym pomarańczowym niebie rozbłysło złociste słońce. Zapowiadał się
piękny majowy dzień.
O ósmej, czyli za godzinę, Genevieve miała przyszykować śniadania dla
trzech par i samotnego mężczyzny, którzy w pensjonacie Paradise
House gościli po raz pierwszy, co rzadko się zdarzało, bo większość
gości przyjeżdżała tu od lat.
Rodzice Genevieve, zanim przeprowadzili się do Angel Sands, wszystkie
wakacje spędzali z córkami w wiejskim domku, niecałe dwa kilometry od
miasteczka. Stał się on dla nich drugim domem, za którym Genevieve
tęskniła każdej jesieni po powrocie do szkoły. Potem ojciec postanowił
sprzedać Brook House Farm, dwustuhektarowe gospodarstwo, które od
trzech pokoleń należało do jego rodziny i nigdy sobie nie wybaczył tej
decyzji. „To jest początek nowego życia" -oznajmił córkom, gdy w końcu
zdecydował się przyjąć ofertę przedsiębiorcy budowlanego, od trzech lat
namawiającego ojca do sprzedaży ziemi. Oferta ta zapewniała im
bezpieczeństwo finansowe.
Nowe życie było pomysłem mamy. Serena Baxter nigdy tak naprawdę nie
nadawała się na żonę farmera. „Ten, kto wymy-
ślil krowy, sam powinien być krową - mawiała. - Każdy, kto ma choć trochę
oleju w głowie, zauważy, że coś jest nie tak z ich tylnymi nogami. Dlatego
tak sztywno chodzą".
Rodzice Genevieve poznali się na zabawie tanecznej w przykościelnej
stodole. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Serena potknęła się o belę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin