Leczenie ziołami - Kompendium Fitoterapii.doc

(5461 KB) Pobierz

 


Edward Wawrzyniak

Leczenie ziołami

Kompendium fitoterapii

Przedsiębiorstwo Poligraficzno Wydawnicze „Contrast” Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych WARSZAWA 1992


WSTĘP

Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie lasy i góry - - są aptekami.

(Paracelsus)

Do napisania tej książki skłoniła mnie pamięć o moich dwóch wielkich Nauczycielach. Byli to: prof. dr farm. Wacław Jan Strażewicz (1889 - 1950) oraz ojciec Andrzej - Czesław Klimuszko (1906 - 1980).

Pierwszy był naukowcem, twórcą nowych kierunków badań w dziedzinie ziołolecznictwa, drugi - praktykiem, świetnym znawcą ziół leczniczych, który swoją wiedzą i doświadczeniem dzielił się z ludźmi cierpiącymi.

Miałem wielkie szczęście być uczniem prof. Strażewicza w czasie studiów farmaceutycznych. Już w owym czasie urzekła mnie Jego miłość do ziół i pasja poznawania przyrody. Do dziś pamiętam, jak prof. Strażewicz akcentował na wykładach, że ziemia powinna rodzić nie tylko zboża na chleb codzienny, lecz również rośliny lecznicze, konieczne dla ratowania zdrowia człowieka. W swoich bogatych badaniach naukowych otworzył zupełnie nowe dziedziny, m.in. dotyczące tzw. „dojrzałości wegetatywnej” ziół leczniczych oraz „ciał balastowych” w surowcach zielarskich. Udowodnił, że ilość i jakość ciał czynnych w roślinie jest zależna od kilku parametrów, m.in. od pory dojrzewania, części składowej rośliny, nasłonecznienia, wilgotności, nawożenia, itd. Prof. Strażewicz był również niestrudzonym bojownikiem o zreformowanie i unowocześn:enie zielarstwa, o nowelizację farmakopei, przepisowi receptury zielarskiej.

Drugim moim wielkim Nauczycielem był franciszkanin ojciec Andrzej - Czesław Klimuszko. On również był miłośnikiem i niezrównanym znawcą roślin leczniczych. Żywiołem Jego życia - jak mawiał - była „mowa kwiatów i roślin, twórcze tchnienie drzew”. Swoją perfekcję w stosowaniu ziół zawdzięczał usilnej wieloletniej pracy. Wiadomości o potężnej mocy leczniczej ziół ugruntował na wieloletnich doświadczeniach i długich studiach. Przez dwadzieścia pięć lat badał i poznawał działanie ziół, owoców, roślin różnych gatunków. Stosował je w praktyce u ludzi w przypadkach beznadziejnych stanów chorobowych, kiedy lekarze opuścili już bezradnie ręce. I - najczęściej - stosował je z pozytywnym skutkiem. Efekty leczenia ziołami przez ojca Klimuszkę przeszły wszelkie oczekiwania. Jego działalność to ogromne pasmo sukcesów leczniczych.

Był przy tym bardzo skromny. Mówił o sobie: „Nie jestem ani uzdra- wiaczem, ani cudotwórcą, ani nieomylnym. Chciałbym tylko przynajmniej odrobinę mojej zdobytej wiedzy i doświadczenia przekazać ludziom cierpiącym i nieszczęśliwym oraz pokazać to ogromne bogactwo, jakie daje nam żywa przyroda dla ratowania ludzkiego zdrowia”.

Ileż uroku i aktualnego ładunku dydaktycznego zawierają często przez Niego powtarzane słowa: „Szukajmy kontaktu z żywą przyrodą, a znajdziemy w niej radość życia, bo jej tchnienie przynosi nam energię i tężyznę naszemu ciału. Przyroda nas żywi, uczy, leczy, koi, kocha i raduje”.

Z dumą wspominam ten okres, kiedy to miałem zaszczyt współpracować z ojcem Klimuszką przy pisaniu Jego książki Wróćmy do ziół.

W sumie zatem pamięć o dwóch wielkich bojownikach o stosowanie ziołolecznictwa, prof. Strażewiczu i ojcu Klimuszce, skłoniła mnie do kontynuowania ich dzieła, tym bardziej że ostatnio ziołolecznictwo w Polsce znajduje się w stadium wyraźnego odrodzenia. Ma ono wprawdzie jeszcze wielu sceptyków i przeciwników, zwłaszcza wśród niezorientowanych, ale jednak zyskuje z roku na rok coraz wyższą ocenę wśród sporej części społeczeństwa. Poza lekami chemicznymi pacjenci szukają pomocy w innych dziedzinach, a wśród nich przede wszystkim w ziołolecznictwie.

Aby uniknąć nieporozumień, należy podać na wstępie dokładną definicję leków roślinnych. Według kompetentnych autorów dzielą się one na cztery wielkie grupy:

1) zioła całe, przeznaczone do użycia w postaci naturalnej;

2)         przetwory galenowe surowców roślinnych, jak np. napary, odwary, maceracje, nalewki, kataplazmy itd.;

3)         substancje wyodrębnione z roślin oraz półsyntetyczne pochodne produktów naturalnych wyizolowanych z roślin;

4) antybiotyki - jako produkty metabolizmu pleśni, bakterii i grzybów.

Do celów powszechnie rozumianego ziołolecznictwa służą tylko dwie

pierwsze grupy, tj. zioła całe oraz ich przetwory galenowe. Natomiast substancje wyodrębnione i antybiotyki, aczkolwiek pochodzą również z roślin, to jednak mają już charakter preparatów fabrycznych, których otrzymywanie, dawkowanie i dostępność są innego rodzaju.

Wypada w tym miejscu zastanowić się, dlaczego ziołolecznictwo, które przez długie wieki było stosowane i honorowane, w końcu tak dalece utraciło swoją rangę, że obecnie z tak ogromnym trudem musi ją odzyskiwać.

Przyczyna leży w pojawieniu się nowego zjawiska w postępie cywilizacyjnym. Mianowicie w drugiej połowie ubiegłego stulecia rozwinęła się nowa postać leczenia - chemioterapia. Historyczną datą był rok 1874, w którym dokonano syntezy kwasu salicylowego. Od tego momentu rozpoczęła się lawina różnych innych syntez chemicznych, które otworzyły nową erę leków syntetycznych. Era ta trwa do dnia dzisiejszego. Ziołolecznictwo zostało zdegradowane i zepchnięte na plan dalszy.

Również władze służby zdrowia już od lat międzywojennych miały negatywny stosunek do ziołolecznictwa. W roku 1925 ówczesna Rada Programowa przy ministrze zdrowia - zachęcona i olśniona sukcesami chemioterapii - dokonała skreślenia z programu studiów lekarskich przedmiotów przygotowujących do fitoterapii, uznając je za anachroniczne i zbyteczne. Niestety, stan taki trwa do dnia dzisiejszego, ponieważ po upływie przeszło sześćdziesięciu lat nic się nie zmieniło. Tak jak wówczas, tak i obecnie Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej nie zgadza się na włączenie do studiów lekarskich programu z dziedziny fitoterapii, choćby tylko częściowego i bardzo skromnego. A tymczasem samo życie poucza nas wszystkich coraz wyraźniej, że chemioterapia i fitoterapia to jak dwie ręce - są sobie potrzebne i wzajemnie się uzupełniają. Obydwie zatem dziedziny powinny mieć jednakowe prawa.

Przyczyny preferowania chemioterapii początkowo były oczywiste i niekwestionowane. Zachęcające było specyficzne i wąskie ukierunkowanie leków syntetycznych, wybiórcze ich działanie, szybka skuteczność leczenia, możliwość łatwego wyjaśnienia działania oraz łatwość dozowania leku. Nic więc dziwnego, że lekarze klinicyści i praktycy skierowali swoje zainteresowania terapeutyczne wyłącznie na leki chemiczne o określonej i dokładnie opisanej strukturze, o szybkim specyficznym działaniu i bardzo wygodnym dawkowaniu.

Leczenie ziołami zaczęto uważać za przeżytek minionych czasów, a ludzi interesujących się ziołolecznictwem nazywano lekceważąco „ludowymi zielarzami” i znachorami. Niedoceniana, a nawet wręcz ośmieszana była medycyna ludowa, odwieczna skarbnica mądrości wzbogacanej z upływem wieków, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. I nic dziwnego, że potrzeba szukania w ziołach ratunku dla nadwerężonego zdrowia doprowadziła do masowego samolecznictwa. Jest to zjawisko niekorzystne, ponieważ leczenie odbywa się tu na ślepo, bez fachowej wiedzy i bez kontroli lekarza. A przy tym samolecznictwo jest rzeczywiście pożywką i polem działania dla ludzi niekompetentnych i nieuczciwych.

Dopiero z upływem lat zaczęły się wyłaniać w praktyce życiowej odmienne oblicza dwóch konkurujących ze sobą dziedzin. Powoli wykrystalizował się już nie emocjonalny, lecz bardziej chłodny i obiektywny pogląd na obydwie dziedziny.

Nie ulega żadnej wątpliwości i nikt tego nie kwestionuje, że chemioterapia odnosiła i odnosi zadziwiające sukcesy, iż przynosi prędką ulgę w ludzkich cierpieniach, że bardzo szybko likwiduje choroby zakaźne i powoduje wręcz spektakularne „gaszenie pożaru”. Ale powoli, z roku na rok, dawała

1.    sobie znać druga strona medalu, jaką jest szkodliwe działanie uboczne. Ujawniło się szkodliwe i wtórne działanie leków chemicznych na delikatny

2.    kruchy organizm ludzki, nie przewidziane i nie zamierzone przez lekarza, działanie wielokierunkowe, jak np. karcinogenne, teratogenne, alergogenne, neuro- i psychopatogenne, a nawet mutagenne. Typowym przykładem budzącym przerażenie był osławiony w RFN Talidomid, lek rzekomo uspokajający dla kobiet w ciąży, po którym jednak rodziły się dzieci-potworki.

Według badań statystycznych przeprowadzonych w USA - na skutek powikłań po długotrwałym stosowaniu antybiotyków umiera tam rocznie kilkaset tysięcy osób.

Dodatkowym czynnikiem wzbudzającym obecnie coraz większy niepokój jest fakt mnożenia się coraz to nowych niebezpieczeństw chemicznych w środowisku człowieka. Nowoczesna cywilizacja techniczna, powszechna technizacja i chemizacja to nowe, lawinowo rosnące siły, które zmieniają oblicze tego świata. Niestety, nie przewidział tego człowiek, twórca tych sił, i w efekcie działają one jak bumerang, nie dla dobra człowieka, lecz na jego zgubę.

Analogiczne efekty przyniosła również chemizacja w medycynie. Wprawdzie maleje i zanika liczba chorób bakteryjnych i zakaźnych dzięki antybiotykom, ale niestety, na ich miejsce powstają nowe choroby „cywilizacyjne”, jak np. alergie, nerwice, psychopatie, grzybice, nowotwory i inne.

I w ten sposób medycyna znalazła się w obliczu nowych trudności.

W takiej sytuacji powszechnego zagrożenia środowiska naturalnego ludzie rozsądni i odpowiedzialni zaczęli zwracać się ku przyrodzie. Powrócono do zapomnianych i lekceważonych praw biocenozy, praw wzajemnego współżycia i ścisłego powiązania człowieka ze światem flory i fauny. Wreszcie zrozumiano, że człowiek jest nie tylko panem przyrody, któremu wolno z nią robić wszystko, lecz sam jest również jej cząstką, i to cząstką uzależnioną od całości, od ogólnych praw natury, oraz że egzystencja człowieka jest ściśle uzależniona i związana z prawidłowym funkcjonowaniem łańcucha życia na ziemi.

Ten wymuszony instynktem samozachowawczym respekt dla przyrody powodował szersze współżycie i sojusz z przyrodą, a między innymi możliwość korzystania z jej pomocy w ratowaniu zdrowia ludzkiego oraz leczenie chorób za pomocą ziół. Coraz łaskawiej patrzy się teraz na nagromadzone przez wieki skarby medycyny ludowej i coraz trafniej odróżnia się znachor- ską ciemnotę od cennej, wartościowej wiedzy.

Powyższe argumenty zachęcają do uznania i doceniania wielkiego kompromisu chemioterapii z fitoterapią. Dla wszystkich jest jasne i logiczne, że obydwie dziedziny mają ogromne walory. Chemioterapia ratowała i ratuje nadal w ostrych przypadkach życie milionom ludzi. W ziołolecznictwie natomiast dostrzeżono lekceważone dotychczas zalety, jak np. wielokierun- kowość działania, dostarczanie przez zioła bogactwa witamin, enzymów, biokatalizatorów, mikroelementów, łatwość remineralizacji ustroju, możliwość stosowania ziół nie tylko jako leku wspomagającego, lecz również w wielu przypadkach jako leku zasadniczego - i to wszystko bez szkodliwych skutków ubocznych, w sposób łagodny, zgodny z prawami biologicznymi.

Wielce pocieszające jest zjawisko, że nawrót do przyrody, do tak popularnej obecnie ochrony środowiska idzie w parze z renesansem ziołolecznictwa, a cechą pozytywną tego renesansu jest z góry założony kompromis z chemioterapią, ich wzajemne wspomaganie się i uzupełnianie. Nie stwierdzono bowiem niezgodności między lekami syntetycznymi a ziołowymi, w wielu przypadkach przeciwnie - mogą się one doskonale uzupełniać.

Wśród zalet ziołolecznictwa specjalnie akcentuje się jego przydatność w leczeniu chorób przewlekłych, w których leki są bardzo dobrze znoszone, rzadko powodują odczyny alergiczne, są dobrze tolerowane i dlatego mogą być stosowane przez długi okres. Godny podkreślenia jest fakt, że leki ziołowe prawie wcale nie powodują uzależnienia lekowego, co jest plagą wielu leków chemicznych, np. przypomnijmy dokuczliwe "małe narkomanie”, od leków sedatywnych lub przeciwbólowych. I jeszcze nie bez znaczenia argument ekonomiczny: leki ziołowe są wielokrotnie tańsze, ponieważ producentem leków syntetycznych są wielkie i kosztowne kombinaty fabryczne, natomiast producentem ziół jest Matka-Przyroda.

Leki chemiczne cechują się najczęściej wąskim ukierunkowaniem i wybiórczością w działaniu, leki roślinne zaś przywracają całemu organizmowi biologiczną równowagę, co przy obecnym nasileniu zagrożeń zdrowia ludzkiego ma kapitalne znaczenie. Organizmy współczesnych ludzi przesycone są różnymi chemikaliami pochodzącymi z przechemizowanych pokarmów, z zatrutego powietrza i wody. Dlatego człowiek broni się przed środkami chemicznymi, w tym przed lekami syntetycznymi, bo są one substancjami obcymi dla naszego organizmu, ciałami sztucznymi i słabo przyswajalnymi.

Odwrotnie zaś leki roślinne - są łatwo przyswajalne jako naturalne napoje i pokarmy. Z nich organizm wyławia potrzebne mu pierwiastki, sole mineralne, cukry, mikroelementy, enzymy, różne biokatalizatory - i zasila nimi wszystkie komórki i tkanki. To natomiast, co organizmowi nie jest potrzebne, wyrzuca jako balast i dlatego właśnie znacznie mniejsze są obawy o przedawkowanie lub szkodliwe działanie uboczne. Rośliny lecznicze zawierają w sobie organiczne związki czynne, których organizm potrzebuje, do których jest przyzwyczajony i zaadaptowany od tysięcy lat. Są one niezbędne do normalnego funkcjonowania ustroju, np. układów trawienia, przyswajania pokarmów, wydalania, odtruwania, przemiany materii itd.

Już wiele lat temu wybitni praktycy z dziedziny fitoterapii odkryli i udowodnili celowość stosowania tzw. „modeli farmakologicznych” w postaci mieszanek ziołowych wieloskładnikowych. Zwrócono uwagę na bardzo dobre wyniki stosowania złożonych kompozycji ziołowych, składających się z kilku, a nawet kilkunastu surowców ziołowych, które wywierają silne skojarzone działanie. Jest to uzasadnione jeszcze jednym faktem, a mianowicie tym, że żadna choroba nie przebiega w sposób izolowany, aczkolwiek dotyczy tylko jednego narządu czy tkanki. Jednocześnie bowiem stwierdza się uchwytne zmiany w innych narządach i w całym ustroju. Odnosi się to zwłaszcza do chorób przewlekłych. Leki ziołowe działają wielokierunkowo, wywierają jednoczesny wpływ na wiele układów naszego organizmu, pobudzając lub hamując aktualną fazę ich zaburzenia.

Z początku wydawało się, że wieloskładnikowe mieszanki ziołowe mogą powodować działania antagonistyczne poszczególnych składników. Pogląd taki okazał się mylny, ponieważ wyjaśniono, że w organizmie istnieją różne specyficzne receptory i różne mechanizmy działania, a ewentualna przeciw- stawność grup czynnych w kompozycji ziołowej jest niekiedy nawet korzystna dla ustroju. Dochodzi w nim bowiem wtedy do wybiórczego działania zasadniczej grupy związków czynnych, ukierunkowanych na usunięcie lub tylko zmniejszenie nasilenia procesu chorobowego.

Chorobie towarzyszy wiele zmian ogólnoustrojowych, przebiegających w zależności od dynamiki schorzenia i rytmu dobowego z hypo- lub hy- perfunkcją oraz z innymi zaburzeniami różnych narządów i tkanek. I właśnie wówczas następuje selektywne działanie mieszanki ziołowej, sprzyjające normalizacji istniejących zaburzeń przez te właśnie różne, czasami antagonistyczne związki czynne rośliny, doprowadzając ustrój do równowagi biologicznej.

Oczywiście ważne jest umiejętne dobieranie kompozycji ziołowych. Jest to rzecz trudna i odpowiedzialna. Przedstawione tu kompozycje ziołowe były dobierane przez wybitnych praktyków i znawców ziołolecznictwa z wielką starannością i fachowością, niejednokrotnie przez kilkadziesiąt lat. Z ich właśnie dzieł wybrałem 1300 kompozycji ziołowych. Dla wyrażenia hołdu i wdzięczności za ich trud przy każdej kompozycji ziołowej podałem w nawiasie nazwisko jej twórcy. Na końcu książki podaję wykaz bibliograficzny tych opracowań, z których korzystałem przy pisaniu niniejszej książki. Wykaz liczy razem 49 pozycji. Autorom należą się wyrazy głębokiej wdzięczności za ich prace, przyczyniające się wybitnie do rozwoju ziołolecznictwa w Polsce, oraz za ich bogaty zestaw kompozycji ziołowych. To dzięki nim właśnie przy każdej jednostce chorobowej mamy do wyboru kilka, a przy niektórych nawet kilkanaście różnych wariantów mieszanek ziołowych. Jest to korzystne nie tylko ze względów terapeutycznych, lecz również i praktycznych, ponieważ znane są duże trudności w zdobywaniu w sklepach „Herbapolu” lub w aptekach poszczególnych składników mieszanki ziołowej. Istnieje możność wyboru takiego wariantu mieszanki, której składniki są osiągalne.

A teraz czas już odpowiedzieć na pytanie: dla kogo jest przeznaczone to kompendium fitoterapii?

Odpowiedź jest nieco skomplikowana. Przede wszystkim książka ta nie ma być „sztuką dla sztuki”, lecz „sztuką dla życia”. A zatem nie jest przeznaczona dla żadnej wąskiej, uprzywilejowanej grupy, ale dla wszystkich, którzy mają pewne, choćby podstawowe przygotowanie z dziedziny znajomości ziół i ich wartości leczniczej. Ważnym argumentem jest tu powszechna dostępność ziół. Każdy może je sobie uprawiać tak jak warzywa we własnym ogródku lub też nabyć bez recepty lekarskiej (z wyjątkiem tylko kilku) w sklepach „Herbapolu” czy w aptekach. Z powszechnej zatem dostępności ziół leczniczych wynika powszechność prawa stosowania tych ziół. Ale - i to mocno podkreślam - pod jednym warunkiem: prawo do rozpoznawania choroby i stawiania diagnozy ma tylko lekarz, zatem korzystanie z leków ziołowych powinno być zawsze konsultowane z lekarzem. Nie wolno samemu sobie stawiać diagnozy i samemu wybierać kompozycji ziołowych. Byłoby to leczenie niekompetentne, leczenie „na ślepo”, nie tylko pozbawione efektów, lecz niejednokrotnie nawet szkodliwe. Trafna, prawidłowa diagnoza choroby jest niezmiernie ważnym warunkiem prawidłowego leczenia.

Ten warunek konsultowania się z lekarzem spełnia jednocześnie pożyteczną rolę pod względem społecznym. Jest bowiem barierą i zaporą przeciw samolecznictwu i znachorstwu.

Należy tylko ubolewać, że w przeciwieństwie do innych działów medycyny fitoterapia jest reprezentowana zbyt skąpo w publikacjach medycznych, które są całkowicie zdominowane przez chemioterapię, a fitoterapia jest tam traktowana po macoszemu. A przecież zapotrzebowanie społeczne na ziołolecznictwo i jego uzasadnienie terapeutyczne jest wystarczająco duże, aby się nim poważnie zainteresować.

Książka jest tylko małym, kolejnym krokiem do ziołolecznictwa przyszłości, które ma przed sobą olbrzymie perspektywy. Na dowód tego niech posłużą następujące liczby. Na kuli ziemskiej istnieje około 450 tysięcy gatunków roślin (według niektórych botaników nawet więcej), z których przebadano bardzo pobieżnie tylko kilka procent. Jako rośliny lecznicze zakwalifikowano dotychczas tylko około 2000 w oficjalnych lekospisach, z tego w Europie około 400, a w Polsce zaledwie 250.

W tym kompendium uwzględniono 240 gatunków roślin leczniczych, z których wybitni fitoterapeuci skomponowali - jak już wspomnieliśmy - 1300 mieszanek ziołowych przeznaczonych do leczenia aż 175 jednostek chorobowych, ujętych w 18 dużych grup terapeutycznych.

Z powyższych liczb wynika, jak zadziwiająco mały procent przebogatej flory kuli ziemskiej jest dotąd wykorzystywany do celów ochrony zdrowia człowieka, a jednocześnie - to optymistyczne - jak ogromne są jeszcze rezerwy i perspektywy dla fitoterapii przyszłości.

Pozostaje jeszcze jeden problem, napawający troską każdego amatora ziołolecznictwa, a mianowicie - skąd zdobywać zioła, skoro istnieje tak znikoma ich podaż w sklepach „Herbapolu” i w aptekach. Jest to niewątpliwie jeden z wielu dotkliwych mankamentów naszej gospodarki rolnej. Miejmy jednak nadzieję, że jest to sytuacja przejściowa. Polska jest przecież krajem rolniczym i mamy olbrzymi areał ziemi uprawnej. Przy dobrej organizacji moglibyśmy zwerbować wielką liczbę plantatorów, którzy zgodziliby się na korzystnych dla siebie warunkach - i oczywiście pod fachowym nadzorem i w nietoksycznym środowisku - uprawiać zioła lecznicze. Chodzi tylko o zracjonalizowanie i usprawnienie tej gospodarki oraz usunięcie nieżyciowych

#


hamulców, co niewątpliwie nastąpi w niedalekiej przyszłości w ramach wielkiej przebudowy.

Dla ułatwienia korzystania z tej książki sporządzone zostały dwa skorowidze chorób oraz dwa alfabetyczne rejestry ziół.

Skorowidze terapeutyczne (pierwszy ogólny, drugi szczegółowy) pozwalają na szybkie odnalezienie kompozycji ziołowej na daną chorobę. Skorowidz ogólny obejmuje 18 grup terapeutycznych chorób układów i narządów organizmu ludzkiego.

Po odszukaniu odpowiedniej grupy chorobowej sięga się do skorowidza szczegółowego, by odszukać w nim poszukiwaną jednostkę chorobową (przedstawiono ich razem 175). Jest ona tam zwięźle opisana, a następnie wyliczone są kompozycje ziołowe do leczenia tej choroby. Na każdą jednostkę chorobową jest do dyspozycji kilka do kilkudziesięciu recept ziołowych (zebrano ich łącznie 1300).

Dodatkowo przy każdej jednostce chorobowej przed wykazem kompozycji ziołowych podane są gotowe leki ziołowe produkowane przez „Herbapol” lub spółdzielnie farmaceutyczne.

Na końcu książki znajdują się dwa alfabetyczne rejestry roślin leczniczych: polsko-łaciński oraz łacińsko-polski.

Rejestr łacińsko-polski jest poszerzony o dokładny przegląd chemota- ksonomiczny i farmakologiczny. Przy każdej roślinie leczniczej podana jest zawartość związków chemicznych i substancji czynnych oraz ich działanie farmakologiczne. W ten sposób można sprawdzić i przekonać się o działaniu i przydatności każdej kompozycji ziołowej.

Autor

 


Ogólny skorowidz terapeutyczny

Rozdział I. Choroby serca i naczyń krwionośnych

Rp. 1-103              s.              35

Rozdział II. Choroby układu oddechowego

Rp. 104 - 201              s.              64

Rozdział Ili. Choroby przewodu pokarmowego

Rp. 202 - 410              s.              90

Rozdział IV. Robaczyce

Rp. 411 - 421              s. 146

Rozdział V. Choroby wątroby, układu żółciowego i trzustki

Rp. 422 - 475              s. 150

Rozdział VI. Choroby narządu moczowego

Rp. 476 - 578              s. 167

Rozdział VII. Choroby krwi i układu krwiotwórczego

Rp. 579 - 598              s. 197

Rozdział VIII. Choroby alergiczne

Rp. 599 - 620              s. 205

Rozdział IX. Choroby przemiany materii

Rp. 621 - 730              s. 213

Rozdział X. Choroby układu ruchu

Rp. 732 - 777              s. 243

Rozdział XI. Choroby układu nerwowego

Rp. 778 - 880              s. 258

Rozdział XII. Choroby skóry

Rp. 881 - 1002              s. 289

Rozdział XIII. Choroby gardła, nosa, krtani i uszu

Rp. 1003 - 1015              s. 328

Rozdział XIV. Choroby jamy ustnej

Rp. 1016 - 1039              s. 333

#


Rozdział XV. Choroby oczu

Rp. 1040 - 1050              s. 341

Rozdział XVI. Choroby kobiece

Rp. 1051 - 1098              s. 345

Rozdział XVII. Choroby dzieci

Rp. 1099 - 1285              s. 363

Rozdział XVIII. Choroby nowotworowe

Rp. 1286 - 1300              s. 407

 


Szczegółowy

skorowidz

terapeutyczny

Rozdział I. Choroby serca i naczyń krwionośnych

1.               Nerwica serca - Neurosis cordis

Rp. 1-18              s.              35

2.                Niewydolność krążenia - Insufficientia circulatoria

Rp. 19 - 28              s.              39

3.                Nadciśnienie tętnicze - Hypertensio arterialis

Rp. 29 - 45              s.              42

4.                Podciśnienie tętnicze - Hypotensio arterialis

Rp. 46 - 53              s.              46

5.                Dychawica sercowa - Asthma cardiale

Rp. 54 - 57              s.              48

6.                Niemiarowość (arytmia) serca - ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin