Brodziński Kazimeirz - Wiesław.pdf

(152 KB) Pobierz
KAZIMIERZ BRODZIŃSKI
WIESŁAW
1
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
2
Sielanka krakowska
I
Z żoną Stanisław wychodzi z komory,
Wnosi do izby dwa pieniężne wory,
Czterysta złotych ułożył na ławie
I tak powiada: „Zgarniej to, Wiesławie!
Jedź do Krakowa, a za te talary
Kup mi dwa konie i wybierz do pary.
Syn mój jedyny na wojnie zabity,
Mnie schyla niemoc i wiek nieużyty,
Nie mam z chudobą poufać się komu,
Ty prawą ręką jesteś w moim domu,
A skoro pomrę, tyś rodziny głowa.
Jeśli, daj Boże! córka się uchowa -
Ma lat dwanaście, nieskąpo urody -
Możesz jej czekać, sameś jeszcze młody”.
„Tak jest, dla ciebie - Bronisława powie
Strzegę tej córki jakby oka w głowie.
A cóż droższego mieć możesz od matki?
Jedneć to moje przed grobem dostatki”.
Bronika matkę objęła za szyję
I wstyd rumiany na jej piersi kryje,
Lecz pusty uśmiech zwraca na Wiesława.
A dalij smutna rzekła Bronisława:
„Miałam ja drugą, litościwy Boże!
Oko się za nią przepłakać: nie może;
3
Zaledwie piąty kwitnął owoc sadu,
Gdy mi zniknęła jako cień bez śladu.
Już to dwunastym liściem wiatr pomiata,
Jak myśli matki zatruwa jej strata.
Gdy Moskwa polskie dobijała plemię,
W pustkach wsie stały a odłogiem ziemie;
Okólnych lasów i wiosek pożary
Gniewu Bożego zwiastowały kary;
Z wiatrem, co strzechy i konary walił,
Do nas wróg przybył i wioskę zapalił.
Dzień to był sądu; - śród płaczu i gwaru,
Wśród ciemnej nocy, wichrów i pożaru,
Razem rolnicy ku obronie bieżą,
Razem się wojsko ciśnie za grabieżą;
W tej walce z dymem znikła nasza strzecha;
Wtedy mi córka, jedyna pociecha,
Znikła bez śladu. Przez długie ja czasy
Chodziłam za nią na wioski i lasy;
Ale jak kamień do Wisły rzucony
Zniknęła wiecznie, głuche wszystkie strony,
Co dzień do kłosów przychodzą oracze,
A ja dziecięcia nigdy nie zobaczę.
Na świat szeroki próżno rzucać oko,
Świat nie pocieszy i niebo wysoko.
Niech wola Boska będzie, Boska chwała.
Ciebiem ja za nie, synu! wychowała,
Bo gdzie sierota przyjęta pod strzechę,
Tam z niebem bliższy Bóg zsyła pociechę.
4
Może też moje utracone dziecię
Podobnie kędyś na szerokim świecie
Litość znalazło; żyje gdzie u matki
Pomiędzy własne policzone dziatki.
W takiej ja myśli, po ojców twych stracie,
Ciebie małego wychowałam w chacie.
Litość za litość. - Niebieska opieka
Tajnie nagradza uczynki człowieka.
A jeśli ziemia strawiła jej kości,
Swobodna dusza w krainach przyszłości
Igra wesoło przy niebieskiej matce
I łaskę nieba zwabia naszej chatce”.
Tu Bronisława zalała się łzami.
Rade łzy płyną za matki myślami;
Płakała zaraz i córka przy boku,
Lecz łzy, męskiemu nieprzystojne oku,
Kryjąc Stanisław, karci smutek żony:
„Jaki los w niebie komu naznaczony,
Próżno się troskać; Bóg siedząc wysoko
Nad całym światem opatrzne ma oko,
Wszakci On ojcem na wieki i wszędzie,
Co pod Nim było, pod Nim jest i będzie;
Lepsze nad smutek ufanie pobożne.
Idź! Wiesławowi przygotuj nadrożne.
Ty wyjdź o świcie, a chroń się przygody,
Bo zawsze wiele ufa sobie młody;
Przynieś twej przyszłej podarunek z drogi!”
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin