Anderson Sarah - Grzeszne fantazje.pdf

(668 KB) Pobierz
Sarah M. Anderson
Grzeszne fantazje
Tłumaczenie:
Julita Mirska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Caroline…
Sędzia Caroline Jennings podniosła wzrok nad biurka, ale
zamiast właścicielki głosu zobaczyła olbrzymi bukiet kwiatów
składający się z dziesiątek róż, goździków, lilii i diabli wiedzą
czego jeszcze.
– Chryste! Od kogo to? – spytała zaskoczona.
Pracowała w Pierre w Dakocie Południowej dopiero dwa
miesiące. Znała pracowników sądu: komornika Lelanda,
asystentkę Andreę oraz protokolantkę Cheryl. Znała również
swoich sąsiadów, spokojnych ludzi, którzy nikomu się nie
narzucali. Nikt z nich nie przysyłałby jej kwiatów.
W Minneapolis też nie zostawiła nikogo, kto usychałby za
nią z tęsknoty; w poważnym związku nie była od… Mniejsza
z tym.
– Mogę je postawić?
– Tak! Naturalnie.
Szybko zrobiła miejsce na wazon. Rzadko dostawała
kwiaty; właściwie nigdy nie widziała takiej ilości w jednym
miejscu, nie licząc grobu rodziców.
– Błagam, Andrea; powiedz, że dołączono karteczkę…
Andrea znikła za drzwiami; wróciła po chwili.
– Proszę. Adresowana do ciebie.
– Musiała zajść pomyłka – stwierdziła Caroline. Wyjęła
kartkę z koperty i przeczytała: „Pani sędzio, z nadzieją na
owocną współpracę. Wielbiciel”.
Ciarki przebiegły jej po krzyżu. Już sam prezent od
tajemniczego wielbiciela wzbudziłby jej czujność, ale w tym
wypadku chodziło o coś więcej.
Poważnie traktowała pracę. Bardzo rzadko popełniała
błędy. Perfekcjonizm bywa niekiedy zmorą, ale dzięki niemu
cieszyła się opinią najpierw doskonałej prokurator, a potem
znakomitej sędzi. Jako sędzia zawsze wydawała sprawiedliwe
wyroki; jej koledzy najwyraźniej też tak uważali. Promocję na
stanowisko sędzi sądu okręgowego w Pierre poczytywała
sobie za zaszczyt.
Człowiek, który wydaje tyle pieniędzy na kwiaty i przysyła
je anonimowo, na pewno nie jest wielbicielem. Może to być
ktoś niezrównoważony, z obsesją na jej punkcie. Ilekroć
czytała o sędzim, którego ktoś śledzi, obiecywała sobie
zadbać o swoje bezpieczeństwo. Zamykała drzwi na klucz,
w oknach zainstalowała zamki, nosiła w torebce gaz
pieprzowy i wzięła kilka lekcji samoobrony.
Nie sądziła jednak, by kwiaty przysłał stalker. Kiedy
przyjęła pracę w Pierre, skontaktował się z nią prokurator
z Departamentu Sprawiedliwości, niejaki James Carlson,
który badał korupcję wśród sędziów na terenie Wielkich
Równin. Trzech sędziów wsadził do więzienia, a kilku zmusił
do przejścia na emeryturę.
Carlson nie zdradził jej szczegółów śledztwa, ale ostrzegł ją
przed próbą przekupstwa i poinformował o konsekwencjach,
jeżeli przyjmie łapówkę.
„Sprawę korupcji w sądownictwie traktuję bardzo
poważnie – napisał w mejlu. – Moją żonę skrzywdził przed
laty nieuczciwy sędzia. Będę zwalczał każdego, kto przy
ogłaszaniu wyroku kieruje się osobistą korzyścią”.
Caroline nie łudziła się, że w Dakocie Południowej panuje
mniejsza korupcja niż w Minnesocie. Ludzie wszędzie są tacy
sami. Mimo to miała nadzieję, że Carlson się myli. On sam,
jak przyznał, nie wiedział, kto za tym wszystkim stoi. Ci,
których pociągnął do odpowiedzialności karnej, nie wydali
swoich benefaktorów, czyli albo ich nie znali, albo się ich
bali.
Z jednej strony Caroline nie chciała mieć ze śledztwem nic
wspólnego. Chciała wierzyć w uczciwość sędziów
i niezawiłość sądów. Człowiek zawsze się może pomylić,
a potem własne błędy będą go latami prześladować.
Z drugiej strony czuła dreszczyk emocji. Nie odrywając
spojrzenia od kwiatów, okrążyła biurko. Tam, gdzie jest
sprawca, jest i ofiara, a także motyw. Łamanie prawa należy
tępić, przestępców ścigać i karać. Czy nie po to została
sędzią?
– Ile mamy czasu przed następną rozprawą? – Usiadła
i otworzyła pocztę. Czy bukiet może mieć związek ze sprawą
korupcji, którą Carlson prowadzi? Coś jej mówiło, że tak,
a zwykle intuicja jej nie myliła.
– Dwadzieścia minut – odparła Andrea.
– Kurczę, te kwiaty tylko mi przeszkadzają – mruknęła
Caroline, odnajdując ostatni mejl od prokuratora. – Zrób coś
z nimi, dobrze? Część weź do domu, część postaw w innych
pomieszczeniach, a płatkami róż możesz obsypać ścieżkę na
parking.
Obie się roześmiały.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin