Klatwa suszy A5.pdf
(
2941 KB
)
Pobierz
Susie Moloney
Klątwa suszy
Przełożyła: Ewa Gorządek
Tytuł oryginału: A Dry Spell
Wydanie oryginalne 1997
Wydanie polskie 1998
Klątwa suszy
stała się bestsellerem w Ameryce. Podobna w
klimacie do
Zaklinacza koni
Evansa, ma szansę stać się i u nas
książką numer jeden na listach najpopularniejszych powieści. Po
rolniczych stanach Ameryki wędruje Thomson Leatly -
przywoływacz deszczu, który zatrzymuje się wszędzie tam, gdzie
jego usługi są potrzebne. Miasto Goodlands od dwóch lat
dręczone jest klęską suszy i nie jest to zjawisko naturalne. Miasto
to zostało przeklęte, ponieważ został naruszony spokój
zamordowanej dziewczyny. Przywoływacz sprowadza wprawdzie
deszcz, wyczekiwany przez mieszkańców, ale żywioły nie dają za
wygraną. Duch zamordowanej opętał, doprowadzając do śmierci,
inną mieszkankę nawiedzonego miasta. Czy Thomson potrafi
pokonać złe siły ...
-2-
Joshowi, który zawsze we mnie wierzył
-3-
Prolog.
Na Arbor Road straszy. Idący nią miody człowiek nie mógł
jednak o tym wiedzieć, była to bowiem historia lokalna. Nie mógł
też wiedzieć, że okoliczni mieszkańcy drogę tę nazywają Abattoir
Road, Rzeźnicza Droga. Wiła się jak wąż przez las i zarośla,
zaskakując kierowców niespodziewanymi, ostrymi zakrętami i
nagłymi nachyleniami terenu. Najgorszy kawałek, Śmiertelny
Poślizg, miał około ośmiu kilometrów długości i zaczynał się w
miasteczku Telander w Minnesocie, niedaleko granicy z Dakotą
Północną. Odkąd w 1959 roku położono na tej drodze
nawierzchnię, na Śmiertelnym Poślizgu zginęło siedem dorosłych
osób, w tym dwie młode matki, i dziewięcioro nastolatków.
Wędrowiec minął łagodny zakręt, z którego roztaczał się widok
na prosty odcinek trasy. Szedł wolno, krokiem niemal
spacerowym, jak ktoś, kto zamierza iść jeszcze przez długi, długi
czas.
Nie wiedział, że tu zaczyna się Śmiertelny Poślizg. Przy drodze
nie stały już krzyże i nie było żadnego śladu po ostatnim
wypadku. Położone tu kiedyś kwiaty dawno już zeschły i
zbutwiały.
Szedł, trzymając ręce głęboko w kieszeniach dżinsów. Był
ubrany stanowczo za ciepło, ale ponieważ rzadko się przebierał,
lubił nosić to, w czym było mu najwygodniej - nieprzemakalną
kurtkę ze skórzanym kołnierzem i mankietami, prawie już
czarnymi z brudu zebranego na wielu drogach, a pod nią starą
koszulę z koca, którą kupił dwa lata temu w sklepie z używaną
odzieżą. Nowy miał jedynie biały podkoszulek firmy Fruit Of The
Loom. Lubił delikatny dotyk białej bawełny, jednak ten
podkoszulek był już zszarzały i znoszony. Na nogach miał grube
wełniane skarpetki i wysłużone, porządnie zniszczone buty, wciąż
-4-
jeszcze bardzo wygodne. Jego matka mawiała: „Masz to, na co
sobie zapracowałeś, Tom”.
Na plecach niósł zielony brezentowy plecak, podobny do
skautowskiego; jego pochodzenia nie mógłby sobie już
przypomnieć. W bocznej kieszeni znajdowało się zawiniątko z
tytoniem i bibułki. Niestety, zapałki już mu się skończyły, a
zapalniczkę zostawił jakiś czas temu w barze. W innej kieszeni
miał licealny podręcznik do gramatyki, podpisany dwoma
różnymi nazwiskami matki - panieńskim i po mężu; na
wewnętrznej stronie okładki z trudem można było odczytać napis
na przystawionej tam pieczęci szkoły. Książka wypchana była
receptami, których nigdy nie zrealizował, wycinkami z gazet,
listami, torebkami po tytoniu, w których trzymał notatki i
niewyraźnie zapisane adresy. Wszystkie były już niepotrzebne
poza jednym. Adresem nadawcy na oddartym kawałku koperty,
aktualnym celem jego wędrówki. Razem z tym świstkiem trzymał
zniszczoną, tanią mapę i stronę wydartą z atlasu drogowego.
Podręcznik zapisany był w miejscach niezadrukowanych
notatkami, robionymi przeważnie po pijanemu. Były to zapiski o
sprawach przyziemnych, smutnych, o których lepiej nie pisać i nie
czytać.
W plecaku niósł jeszcze dwa podkoszulki, kupione w jednej
paczce z tym, który miał na sobie. Poza tym zapasową koszulę,
cieńszą, taką, jakich używa się do gry w kręgle, z wyszytym na
kieszonce po lewej stronie piersi imieniem Don. Nie było to jego
imię. Nazywał się Thompson Keatley, ale od dziecka mówiono na
niego Tom.
Miał jeszcze parę skarpetek na zmianę i gazetę sprzed kilku
miesięcy - jej stron używał do rozpalania ogniska, gdy był
zmęczony, zziębnięty i musiał zatrzymać się gdzieś w krzakach na
krótką drzemkę. Oprócz tego pusty karton po mleku, który
zamierzał wyrzucić do pierwszego napotkanego kosza na śmiecie,
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
Ks A5.7z
(2737 KB)
Klatwa suszy A5.doc
(2217 KB)
Klatwa suszy A5.pdf
(2941 KB)
Inne foldery tego chomika:
Ma as Sa rah
Ma leszka Andrzej
Maas Sharon
MacApp Colin
Macaulay Rose
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin