Korzeniowski J. Conrad W oczach Zachodu.pdf

(3817 KB) Pobierz
W oczach Zachodu
Joseph Conrad
Joseph Conrad
W OCZACH ZACHODU
Agnes Tobin,
która przyniosła
do naszych drzwi
dar przyjaźni
z najdalszych brzegów Zachodu.
Od Autora
Przyznać należy; że przez zwyczajną kolej rzeczy „W oczach Zachodu” stało
się już rodzajem powieści historycznej, której przedmiotem jest przeszłość.
Uwaga ta da się zastosować w pełni do zdarzeń powieści; ponieważ jednak
jest to w swej istocie próba przedstawienia raczej psychologii Rosji, aniżeli jej
stanu politycznego — śmiem żywić nadzieję, że i dzisiaj nie straciła ona
całkowicie swego znaczenia. W pochlebnym tym mniemaniu podtrzymuje mnie i
to, że w wielu współczesnych artykułach na tematy rosyjskie spotkałem się z
nawiązaniem do niektórych powiedzeń i opinii wyrażonych na kartach mej
książki, a rodzaj tych wzmianek świadczy o jasności mego widzenia i trafności
sądu. Nie potrzebuję chyba zapewniać, że pisząc tę powieść nie miałem innego
celu na oku, jak przedstawić pod postacią zdarzeń zmyślonych ogólną prawdę
zawartą w wydarzeniach — wraz z moimi szczerymi przekonaniami o moralnym
obliczu pewnych faktów mniej lub więcej znanych całemu światu.
Jeżeli idzie o samo powstanie utworu, mogę powiedzieć, że kiedy zaczynałem
pisać, miałem wyraźną koncepcję jedynie części pierwszej z trzema postaciami
— Haldina, Razumowa i radcy Mikulina — zarysowanymi jasno w mej głowie.
Dopiero gdy ukończyłem część pierwszą, objawiła mi się pełna fabuła — w całym
swym tragizmie i następstwie wydarzeń —jako całość nieunikniona a zarazem
dość rozległa w zarysie, by pozostawić swobodę memu twórczemu instynktowi i
dramatycznym możliwościom tematu.
Przebiegu akcji wyjaśniać nie trzeba. Nasunęła się sama— bardziej drogami
uczucia niż myśli. Jest to owoc nie tyle bezpośredniego doświadczenia, ile
ogólnej wiedzy, wspartej przez sumienne rozważania. Największą.moją troską
było znaleźć i utrzymać ton ścisłej bezstronności.
Obowiązek absolutnej rzetelności został mi nałożony przez względy
historyczne i dziedziczne — szczególne doświadczenia narodowe i rodzinne, nie
mówiąc już o zasadniczym moim przekonaniu, że tylko prawda może być racją
bytu jakiejkolwiek twórczości literackiej, która rości sobie najskromniejsze
prawo do imienia sztuki i pragnie znaleźć miejsce w dorobku kulturalnym
mężczyzn i kobiet swojego czasu. Nigdy jeszcze nie przyszło mi z większym
trudem zdobywać odpowiedni dystans w stosunku do przedmiotu, wznieść się
ponad wszystkie namiętności, przesądy i nawet osobiste wspomnienia. Może
P
właśnie ze względu na ten dystans „W oczach Zachodu" nie miało powodzenia u
publiczności, gdy ukazało się po raz pierwszy w Anglii. Nagroda spotkała mnie w
sześć lat później, kiedy dotarły do mnie pierwsze wiadomości o powszechnym
uznaniu dla mojej książki w Rosji, gdzie wydano ją w licznych nakładach.
Rozmaite postacie, które biorą udział w tej historii, również nie zawdzięczają
swego istnienia bezpośredniemu doświadczeniu, lecz ogólnej wiedzy o sytuacji w
Rosji, jak też o moralnych i uczuciowych reakcjach rosyjskiego temperamentu
na ucisk tyrańskiego bezprawia, które — używając ogólnoludzkich terminów —
można
by
sprowadzić
do
formuły:
bezsensowna
rozpacz,
wywołana
bezsensowną tyranią. Mnie interesowało przede wszystkim to, jak przedstawiał
się wygląd, charakter i los jednostek w zachodnich oczach starego nauczyciela
języków. On sam był przedmiotem licznych uwag krytycznych: nie zamierzam
jednak po upływie tylu lat usprawiedliwiać jego istnienia. Był mi potrzebny i
dlatego sądzę, że przyda się też czytelnikowi, zarówno jako żywy komentarz,
jak i dzięki roli, którą odgrywa w rozwoju wątku powieści. Chcąc wywołać
wrażenie rzeczywistości uważałem za konieczne mieć naocznego świadka
zdarzeń w Genewie. Potrzebny mi był również współczujący przyjaciel dla panny
Haldin, która bez niego musiałaby wydać się nadto już samotna i opuszczona, by
budzić wrażenie osoby prawdziwej. Nie miałaby obok siebie nikogo, kto
potrafiłby dostrzec jej wiarę w ideały, jej wielkie serce i proste uczucia.
Razumow został potraktowany ze współczuciem. Dlaczegoż miałoby być
inaczej? Jest to zwyczajny młody człowiek, obdarzony zdrową zdolnością do
pracy i zdrowymi ambicjami. Posiada przeciętne sumienie. Jeżeli jest w nim coś
z lekka nienormalnego — to przeczulenie co do własnej pozycji społecznej. Jako
dziecko niczyje odczuwa żywiej niż ktokolwiek inny, że jest Rosjaninem — albo
nikim. Razumow zupełnie słusznie patrzy na całą Rosję jako na swoją ojcowiznę.
Krwawa bezcelowość zbrodni i poświęceń fermentujących w tej bezkształtnej
masie ogarnia go i łamie. Nie sądzę jednak, by w swojej rozterce był
kiedykolwiek potworny. Nikogo nie przedstawiłem tutaj jako potwora — ani
prostodusznej Tekli, ani fanatycznej Zofii Antonówny. Piotr Iwanowicz i pani de
S. proszą się o cięgi. Są małpami złowrogiej dżungli i zostali potraktowani tak,
jak na to zasługiwały strojone przez nie grymasy. Jeśli idzie o Nikitę — zwanego
Nekatorem —jest on typowym wykwitem terrorystycznego matecznika. W
tworzeniu tej postaci najwięcej trudności sprawiała mi nie jej potworność, lecz
r
Zgłoś jeśli naruszono regulamin