Solo 02 niezwyciezony A5.pdf

(2855 KB) Pobierz
Robert Mason
Solo niezwyciężony
Cykl: Solo Tom 2
Przełożyła z angielskiego Anna Bartkowicz
Tytuł oryginalny: Solo
Wydanie polskie 1994
Solo - maszyna wyglądem zewnętrznym przypominająca
człowieka - jest jedną z najlepiej scharakteryzowanych postaci...
jakie kiedykolwiek pojawiły się w literaturze. Szczegóły
funkcjonowania sztucznej inteligencji zostały przedstawione
bardzo dokładnie, a konkluzja zadziwia i równocześnie
przyprawia o dreszcz. Mason dobrze orientuje się w
zagadnieniach
związanych
z
oprzyrządowaniem,
oprogramowaniem i... walką w terenie podmokłym.
-2-
1.
- O rany... Jakby na nas patrzyła - skomentował technik. -
Świetna.
Obraz przesunął się i zamazał.
- Tracimy ją z oczu.
- Cholera.
- Nie martw się. Zarejestrowałem ją.
- To tak się zabawiacie sprzętem wartym miliardy dolarów? -
odezwał się męski głos za ich plecami. - Podglądacie gołe baby?
Operator pospiesznie uderzył w klawisz i obraz oddalił się. Na
ekranie pojawiły się teraz przesuwające się domy. Operator
obrócił się w krześle.
- Sprawdzam tylko jak działa podgląd, panie admirale.
- W porządku.
Admirał Finch był wysokim, atletycznie zbudowanym
blondynem i jego wygląd pasował do wysokiego stopnia, chociaż
miał dopiero trzydzieści cztery lata. Wyraz jego twarzy wprawił
operatora w nerwowy stan. Finch - szef Departamentu Obsługi
Komputerów Marynarki - był wymagającym zwierzchnikiem.
- Możecie mi udostępnić obraz naszej rezydencji w Kostaryce?
- Tak jest - odpowiedział technik. - Za chwilę Keyhole będzie w
odpowiedniej pozycji.
- Wiem. Dlatego właśnie tu jestem - stwierdził Finch, po czym,
zwracając się do swego nowego asystenta, zapytał:
- Co pan na to powie, Brooks?
Brooks, niższy od Fincha ciemnowłosy mężczyzna o ostrych
rysach, pokazał zęby w uśmiechu.
- Świetne ciało, panie admirale.
-3-
Finch popatrzył na niego badawczo. Nie spuszczał z niego
wzroku, dopóki Brooks nie zrozumiał.
- Miałem na myśli sprzęt. Satelity typu Keyhole.
- To tak jakby się patrzyło z niewidzialnego helikoptera, panie
admirale. Nie wiedziałem, że możemy w ten sposób śledzić
obiekty.
- Możemy teraz kierować obiektywy na określone cele.
Możemy nawet odczytywać numery rejestracyjne wozów. To coś
ma aktywne urządzenie optyczne wprowadzające poprawki w
razie wystąpienia zniekształceń. Jest prawie doskonale. Potrzeba
nam więcej takiego sprzętu. Bo obecnie, chcąc coś zobaczyć,
trzeba czasami czekać na moment, w którym Keyhole znajdzie się
na właściwej orbicie.
Biała piaszczysta plaża na północno-zachodnim wybrzeżu
Kostaryki przesunęła się przez ekran. Fale, łamiąc się, uderzały o
brzeg. Na ekranie pojawił się budynek. Operator dokonał
zbliżenia. Robił najazd do chwili, kiedy Finch był w stanie
dostrzec pojedyncze dachówki na dachu należącej do CIA
rezydencji stojącej na pagórku tuż obok plaży.
- Tak, o to mi chodziło - powiedział Finch. - Proszę zbliżenie.
Chcę, żeby Brooks zobaczył, co są w stanie widzieć Sowieci.
Z wysokości stu pięćdziesięciu mil Brooks dostrzegł człowieka
idącego zza domu do helikoptera stojącego na trawniku.
- To jeden z naszych pilotów - poinformował go Finch. - Proszę
odczytać numer.
Pionowy statecznik ze sterem kierunku helikoptera marki Huey
prawie całkowicie wypełniał ekran. Obraz chwiał się z lekka,
kiedy urządzenia optyczne dokonywały poprawek koniecznych ze
względu na zakłócenia atmosferyczne i ciągle zmieniający się kąt
widzenia, jednak Brooks był w stanie odczytać czarne cyfry
namalowane na matowym zielonym helikopterze.
-4-
- O cholera - zaklął z podziwem Brooks.
- Słusznie - skomentował to Finch. - Chciałem, żeby pan
zrozumiał, dlaczego będziemy tam stosowali takie środki
ostrożności. Dzięki za ten pokaz, panowie - dodał, zwracając się
do operatora. - Pracujcie tak dalej.
Skierował się ku drzwiom. Kiedy już był przy nich, zatrzymał
się i powiedział:
- I uważajcie na nagich szpiegów.
Technicy roześmieli się, stwierdzając z ulgą, że admirał ma
poczucie humoru.
Brooks szedł szybko za Finchem wzdłuż korytarza. Finch
spojrzał na zegarek.
- Mamy dwadzieścia minut - powiedział. - Przykro mi, że nie
było więcej czasu na udzielenie panu informacji, panie
komandorze. Przeczytał pan to, co panu przesłałem?
- Tak, panie admirale. To niewiarygodne.
- Wiem. Tylko tyle mogłem dać w formie pisemnej.
W samolocie dopowiem panu resztę.
Tu odwrócił się twarzą do Brooksa.
- Słyszałem, że dostał pan pracę dzięki temu, że wdarł się pan
do systemu komputerowego Pentagonu?
Brooks uśmiechnął się szeroko.
- To za mocne słowo, panie admirale. Powiedzmy, że
eksperymentowałem.
- Niezły eksperyment. Taki z jajami. Mógł pan pójść za to do
więzienia. Ale skończyło się na tym, że zaraz po dyplomie został
pan komandorem. Co za świat.
Brooks wzruszył ramionami.
- Myślę, że poznano się na moim talencie - powiedział.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin