Agata Czykierda-Grabowska - Jak powietrze 2 - Jak oddech.pdf

(1737 KB) Pobierz
Copyright © Agata Czykierda-Grabowska, 2021
Copyright © Wydawnictwo
Poznańskie
sp. z o.o., 2021
Redaktor
prowadząca:
Aleksandra Wolska
Marketing i promocja: Katarzyna Schinkel-Barbarzak, Aleksandra Wolska
Redakcja: Joanna Jeziorna-Kramarz
Korekta: Marta Akuszewska, Agata Tondera
Skład
i
łamanie: Stanisław Tuchołka
| panbook.pl
Projekt
okładki
i stron
tytułowych:
Dorota
Piechocińska
| ilustraDORA
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki
Zezwalamy na
udostępnianie okładki książki
w internecie.
eISBN 978-83-66981-96-6
CZWARTA STRONA
Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.
ul. Fredry 8, 61-701
Poznań
tel.: 61 853-99-10
redakcja@czwartastrona.pl
www.czwartastrona.pl
PROLOG
3 LATA TEMU
Szelest
liści
zawsze
poprawiał
mi humor. Zawsze, ale nie teraz. Teraz nic nie
było
w stanie mnie
rozweselić.
Z
każdym
krokiem nogi
robiły się cięższe,
a serce
wywracało
mi
się
w piersi.
Za zakrętem wyłoniło się miejsce, którego nienawidziłam najbardziej na świecie. Szpital.
Po przekroczeniu jego progu
zatrzymałam się na moment, żeby się uspokoić. Nie powinnam
płakać. Obiecałam sobie, że przy nim będę zawsze silna i nigdy się nie rozkleję, bo to może mu
tylko
zaszkodzić.
Ale jak
miałam
to
powstrzymać
po tym, co wczoraj
podsłuchałam
pod
gabinetem lekarza
prowadzącego?
„Przykro mi, ale Łukasz nie zareagował na chemioterapię. Kolejna dawka może tylko
pogorszyć
komfort jego
życia albo
je
znacznie skrócić”.
Zakręciło mi się w głowie na wspomnienie tych słów i głośnego szlochu, który wyrwał
się z ust jego matki. Musiałam stamtąd uciec, żeby zagłuszyć to wszystko, bo nie byłam w stanie
normalnie
oddychać.
Dzisiaj po raz pierwszy będę musiała spojrzeć mu w twarz, wiedząc, że to początek
naszego pożegnania. Nie byłam pewna, czy moje serce to wytrzyma. Czasami chciałam odejść
razem z nim, bo
byłam
pewna,
że
nie
zniosę
kolejnego dnia bez jego
uśmiechów, żartów
i czułości. Aż do wczoraj wierzyłam, że wszystko będzie dobrze, a nowotwór się cofnie. Przecież
nie było
innego
wyjścia. Przecież ktoś tak pełen życia i pasji nie mógłby tak po prostu umrzeć
w wieku szesnastu
lat. To było niemożliwe.
A jednak. A jednak.
Stanęłam przed drzwiami do jego sali, którą dzielił z małym chłopcem o imieniu Tymek.
Nieśmiałym
i spokojnym, ale
wesołym.
On
też się
nie
bał.
Nie
bał się
niczego, bo nie
wiedział,
co go czeka. A może się myliłam. Może się nie bał, bo był dzieckiem, które przyjmuje z pokorą
wszystko, co przynosi los. Bo inaczej nie potrafi, bo nie
wie, że
istnieje
coś
dalej.
Pchnęłam delikatnie drzwi, które nie wydały prawie żadnego dźwięku. Łukasz leżał na
łóżku i przez chwilę byłam pewna, że śpi, ale zaraz mnie zauważył i drgnął. Miał na głowie
kolorową chustkę
i jak zawsze
przywitał
mnie
uśmiechem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin