Detektyw B 01 A5 ilustr.pdf

(11578 KB) Pobierz
Astrid Lindgren
Detektyw Blomkvist
Cykl: Detektyw Blomkvist Tom 1
Ze szwedzkiego przełożyła Maria Olszańska
Ilustrował Marian Stachurski
Tytuł oryginału szwedzkiego: „Mästerdetektiven Blomkvist”.
Wydanie oryginalne 1948
Rok pierwszego wydania polskiego: 1973
Słynny detektyw Blomkvist to w rzeczywistości 13-letni
chłopiec, który marzy o tym, by zostać prawdziwym detektywem.
Wszędzie dopatruje się przestępstw i szuka przestępców, co daje
powód do żartów jego najbliższym przyjaciołom. Ale pewnego
dnia żarty się kończą...
-2-
1.
Krew! Co do tego nie ma wątpliwości!
Przez szkło powiększające wpatrywał się w czerwoną plamkę.
Potem przesunął fajkę w drugi kącik ust i westchnął.
Rzeczywiście krew. Bo cóż innego można zobaczyć, kiedy się
ktoś zatnie w palec? Ta plama powinna być rozstrzygającym
dowodem, że sir Henry zgładził swą żonę, popełniając jeden z
najohydniejszych mordów, jakie kiedykolwiek dane było wykryć
detektywowi. Lecz niestety - wcale nie była. Nóż się ześliznął,
gdy temperował ołówek, oto żałosna prawda. I za to, trzeba
przyznać, sir Henry wcale nie ponosił winy. Zwłaszcza że sir
Henry, ten bydlak, wcale nie istniał. Smętne, ale niestety tak było!
Dlaczego niektórzy ludzie mają szczęście urodzić się w
londyńskich slumsach albo w chicagowskiej dzielnicy fabrycznej,
gdzie morderstwa i strzelanina są na porządku dziennym? Podczas
gdy on!...
Niechętnie oderwał spojrzenie od krwawej plamy i zapatrzył się
w okno.
Ulica Wielka pogrążona była w najgłębszym spokoju, drzemała
w letnim słońcu. Kasztany kwitły. Żywej duszy nie było widać
prócz kota z piekarni, szarego kota, który siedział na brzegu
trotuaru liżąc łapki. Najbystrzejsze oko detektywa nie zdołałoby
odkryć śladu wskazującego na to, że została tu popełniona jakaś
zbrodnia. Być detektywem w takim mieście to naprawdę zupełnie
beznadziejna sytuacja! Jak dorośnie, pojedzie do londyńskich
slumsów, gdy tylko nadarzy się okazja. A może lepiej od razu do
Chicago? Tato chce, żeby pracował w sklepie. W sklepie! On! Im
tylko w to graj! Wszystkim mordercom i bandytom Londynu i
Chicago. Mogliby sobie mordować, ile dusza zapragnie, nikt by
ich od tego nie powstrzymał. A on tkwiłby w sklepie, zwijając
-3-
torebki i ważąc szare mydło i drożdże. O, co to, to nie, ani myśli
zostać kupczykiem! Detektywem, nikim innym! Niech ojciec
wybiera! Sherlock Holmes, Hercule Poirot, lord Peter Wimsey
1
,
Kalle Blomkvist! Mlasnął językiem. On, Kalle Blomkvist,
zamierza zostać najznakomitszym z wymienionych.
- Krew! Co do tego nie ma wątpliwości - mruknął z
ukontentowaniem.
Dał się słyszeć hałas na schodach. W sekundę potem drzwi się z
trzaskiem otwarły i stanął w nich Anders, zdyszany i zgrzany.
Kalle przyjrzał mu się krytycznie, robiąc przy tym spostrzeżenia.
- Biegłeś - oznajmił tonem nie znoszącym jakiegokolwiek
sprzeciwu.
- Jasne, że biegłem - rzekł Anders ze złością. - A co, myślałeś,
że mnie w lektyce przynieśli?
Kalle ukradkiem schował fajkę. Nie dlatego, że nie chciał, by
Anders przyłapał go na potajemnym paleniu, to mu było obojętne.
Chodziło o to, że w fajce wcale nie było tytoniu. Ale detektyw
musi przecież mieć fajkę, kiedy łamie sobie głowę nad jakimś
problemem. Nawet jeżeli chwilowo zabrakło mu tytoniu.
- Wyskoczyłbyś trochę? - spytał Anders, siadając na łóżku
Kallego.
Kalle skinął głową. Oczywiście, że miał ochotę wyjść. Przecież
i tak musi przepatrolować ulice przed wieczorem, sprawdzić, czy
nie pojawi się coś podejrzanego. Są oczywiście policjanci, ale
dostatecznie dużo czyta, żeby wiedzieć, jak z nimi jest. Oni nie
rozpoznają mordercy, nawet jeżeli się o niego potkną.
Sherlock Holmes - słynny detektyw z powieści Arthura Conan Doyle’a (1859-1930);
Hercule Poirot - znakomity detektyw, bohater kryminałów Agathy Christie (1890-1976);
Lord Peter Wimsey - detektyw z powieści kryminalnych Dorothy Sayers (1893-1957).
-4-
1
Kalle schował szkło powiększające do szuflady biurka. I zbiegł
z Andersem ze schodów z takim tupotem, że aż dom zadrżał w
posadach.
- Kalle, a nie zapomnij, że masz wieczorem podlać grządki
truskawek!
To mama przez uchylone drzwi kuchni. Kalle uspokajająco
pomachał ręką. Jasne, że podleje truskawki. Później. Kiedy się już
upewni, że żadne podejrzane indywidua knujące przestępstwa nie
snują się w obrębie miasta. Widoki na to, że się snują, były
niestety niewielkie, ale nie powinno się nigdy dawać za wygraną.
Bo do czego to może doprowadzić, widać w „Sprawie Buxtona”.
Idzie tam ktoś sobie w jednej z najspokojniejszych dzielnic i nagle
strzał w nocy. Nim zdąży mrugnąć - cztery morderstwa. Na to
właśnie liczą rozmaici łotrzykowie. Że nikt nic nie będzie
podejrzewał w takiej małej mieścinie w taki piękny letni wieczór.
No, ale oni nie znają Kallego Blomkvista!
Na parterze był sklep. „Victor Blomkvist - sklep kolonialny” -
widniało na szyldzie.
- Poproś swego ojca o trochę cukierków - zaproponował
Anders.
Kalle sam już wpadł na ten dobry pomysł. Wsunął głowę w
drzwi. Za ladą stał „Victor Blomkvist - sklep kolonialny” we
własnej osobie - to znaczy tatuś.
- Tato, wezmę parę tych w paski.
„Victor Blomkvist - sklep kolonialny” obrzucił swą jasnowłosą
latorośl pełnym miłości spojrzeniem i chrząknął dobrodusznie.
Kalle zanurzył rękę w słoju z cukierkami. Chrząknięcie znaczyło,
że można. Potem wycofał się szybko do Andersa, który czekał na
huśtawce pod gruszą. Andersa chwilowo zupełnie nie
interesowały „te w paski”. Zbaraniałym wzrokiem wpatrywał się
w przedmiot znajdujący się w sąsiednim sadzie piekarza.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin