Lengyel Peter Druga planeta slonca OGG A5.pdf

(1507 KB) Pobierz
Péter Lengyel
Druga planeta słońca OGG
Przełożył Tomasz Kulisiewicz
Tytuł oryginału: Ogg második bolygöja
Rok pierwszego wydania: 1969
Rok pierwszego wydania polskiego: 1982
W „Drugiej planecie słońca Ogg” Lengyel zręcznie połączył
najbardziej znane motywy science-fiction - powrót z gwiazd po
kilkuset latach wielkiej ekspedycji z ucieczką całego
społeczeństwa przed inwazją zewnętrznych wrogów. Mimo że
fantastyka naukowa przegrywa w ostatnich latach wyścig ze
współczesną techniką i technologią, to „Druga planeta słońca
Ogg” wytrzymała próbę czasu, przede wszystkim dzięki
umieszczeniu akcji w innej rzeczywistości, którą autor mógł
swobodnie „zagospodarować” wytworami swej bogatej
wyobraźni.
Spis treści:
POWRÓT........................................................................................................................................................................3
EELA............................................................................................................................................................................54
GOŚCIE PROKRONA.................................................................................................................................................99
NOWE GRANICE......................................................................................................................................................155
TRRG..........................................................................................................................................................................185
-2-
POWRÓT.
1.
Zaczęło się to dwa i pół tysiąca lat temu. Igo-Vandar siedział
samotnie w bibliotece mikrofilmów statku. Prawa ręka niepewnie
zawisła nad szeregiem przycisków pochyłego pulpitu.
Oprócz małego ekranu pulpit zawierał dwa rzędy przycisków
oznaczonych różnymi kolorami.
Wreszcie nacisnął środkowym palcem zielony przycisk. Lewą
ręką sięgnął w kierunku drugiej grupy klawiszy rozmieszczonych
półkoliście. Czternaście przycisków tej grupy oznaczonych było
symbolami. Nacisnął w krótkich odstępach cztery z nich. Dały się
słyszeć delikatne trzaski, a potem na prostokątnym ekranie
pojawił się olśniewająco jasny srebrny punkt. Błyskawicznie
rozszerzał się, jednocześnie bladł, aż zamienił się w kulę. W jej
środku pojawił się następny punkt, który także się rozszerzał.
Rozszerzające się kule zaczęły zmierzać w stronę krawędzi
prostokąta. W chwili gdy pierwsza z kul wypłynęła poza granice
ekranu, pojawiło się na nim obracające się ciało niebieskie.
Obracało się coraz wolniej aż do chwili, gdy było już wyraźnie
widać, że jest to planeta z niebieskimi oceanami i dwoma
ogromnymi, zielonymi kontynentami.
Okolice biegunów pokrywały białe czapy lodu. Obrót planety na
ekranie ustał. Igo nacisnął kolejne klawisze na pulpicie. Kulę
pokryła sieć schodzących się na biegunach południków. A więc to
jest Eela.
W nieskończonej czerni wszechświata, niezliczenie wiele lat
świetlnych od Eeli i zbliżającego się do niej statku, na dalekiej
planecie stał kanciasty, ponury budynek o stromych ścianach,
-3-
obcy wszelkim ludzkim proporcjom. Jego szczyt ginął w
postrzępionych wiatrem chmurach.
W ścianie budowli nie było żadnych okien.
W pewnym sensie w tej samej chwili, kiedy Igo-Vandar oglądał
na pokładzie statku mapę Eeli (w pewnym sensie, gdyż czas jest
za bardzo złożony, by można go było określić tak prostymi
wyrażeniami) z sąsiedniej planety układu błysnęła w stronę
budowli zwarta wiązka promieni. Układ zawierał trzy planety -
promienie biegły z planety drugiej. We wnętrzu ogromnej
budowli, dokąd nie docierała najmniejsza odrobina światła,
włączył się na ten sygnał jeden z obwodów bioelektrycznych. Na
wydany przez niego rozkaz u podstawy jednej z sięgających nieba
ścian odsłonił się prostokątny otwór. W martwej ciszy wysunęła
się przezeń płaska płyta. Po krótkiej przerwie z niesłyszalnym dla
ludzkiego ucha dźwiękiem wypadła na płytę maszyna.
Od tej chwili pamiętała, musiała pamiętać. W jej pamięci
zapisywała się całkowita ciemność, metalowa płyta, na której
spoczywała, jej gładkość, twardość, wymiary oraz skład
chemiczny. W jej pamięci pozostawały wszystkie wymiary hali
budowli. Rozpoznała typ, zakres fal oraz natężenie następnego
promienia przesłanego z planety drugiej. Obserwowała,
zapisywała, mierzyła, oceniała, niezależnie od jej maszynowej
woli, gdyż takie było jej przeznaczenie.
Jej pancerz był niezniszczalny, niepokonywalny przez działania
sił znanych i nieznanych, odporny nawet na eksplozję nuklearną.
Na rozkaz przesłany drugą wiązką promieni w kierunku
maszyny ruszyły w ciemności masywne konstrukcje automatów.
Błysnął inny promień świetlny, o kwadratowym przekroju.
Z budowli popłynął w stronę planety drugiej automatyczny
raport - w kodzie obcym wszelkiej ludzkiej myśli - o mniej więcej
następującej treści: „AFX 4 013 697 gotowy do testu.
-4-
Test dla maszyny numer 0716. W sektorze kosmicznym numer
82 wykonuje zadanie maszyna numer 2100 01. Z powodu wzrostu
odległości utracono łączność z maszyną numer 0092”.
Planeta druga odpowiedziała pojedynczym błyskiem
potwierdzenia.
W czarnym wnętrzu hali zgasł promień światła. Kanciaste
roboty sunęły gładko w ciemności w kierunku maszyny. Ich
ramiona podsunęły się pod nią, przyssawki przypadły do gładkich
powierzchni. Uniosły ją i przez odsuniętą płytę ściany wyniosły
pod liliowoczarne chmury.
Maszyna wszystko obserwowała, mierzyła, oceniała i
zapisywała - wszystko, co zauważyła w swoim otoczeniu, gdyż
była do tego przeznaczona. Do tego, ale nie tylko.
W dalekiej części kosmosu, do której statek zbliżył się już na
odległość ułamka roku świetlnego, wokół słońca układu krążyła
ze swoimi dwoma księżycami Eela.
Jeden z księżyców był mały, nie miał atmosfery, z pustynną,
skalistą, poszarpaną powierzchnią był właściwie niewiele więcej
niż asteroidą.
Na większym księżycu pozostało jeszcze trochę atmosfery, a
wznoszące się w okolicach równika całe miasto metalowych
budowli, ogromnych przezroczystych kopuł, hal i magazynów
oraz leżący niedaleko kosmodrom - wszystko to wskazywało, że
na tym księżycu stanęła już noga człowieka Eeli.
Budynki, kopuły, obserwatoria były ciemne. W kilometrach
sieci przewodów miasta nie płynął prąd. Ogromne parasole anten
sterczały bezmyślnie, nie śledząc przesuwającej się po
nieboskłonie Eeli. Kosmodrom był wymarły. Na całym księżycu
nie było żywego ducha.
Po drugiej stronie księżyca, na półkuli przeciwnej miastu, na
wulkanicznym płaskowyżu widniał ogromny krater. Jego kształt
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin