Michał Choromański - Dygresje na temat kaloszy.pdf
(
1101 KB
)
Pobierz
MICHAŁ CHOROMAŃSKI*
DYGRESJE NA TEMAT KALOSZY
WYDAWNICTWO POZNAŃSKIE
1966
ZA GRANICĄ można zaraz poznać naszych emigrantów po ich stosunku
do kaloszy. Rozpatrzmy tę sprawę, choć przykro o niej pisać. Wynaradawianie
się naszych zaczyna się zawsze od noszenia kaloszy. Najpierw je włożą, a
potem tracą duchowe nici z Krajem. To fakt niezbity.
Wiemy uchodźca, sercem w Kraju nadal przebywający, uważa — rzecz
prosta — kalosze za coś kłócącego się z polskością. Za moralną degrengoladę.
Gdyby zaproponowano mu do wyboru: albo włożyć kalosze, albo stanąć pod
kościołem z wyciągniętą dłonią — wybrałby kościół. Nie chodzi oczywiście o
chciwość i to grosiwo, jakie by przy tym zarobił. Chodzi o stopień poniżenia.
Kalosze są obce naszemu duchowi, i uchodźca, z tych lepszych, nie będzie nimi
deptał tradycji. Przepraszam, bo i jak to? Czy można sobie wyobrazić Szopena
w kaloszach? A wielkiego Adama? Zapytajcie przechodniów. Każdy
warszawiak odpowie: „Całe życie nie miałem kaloszy i bez kaloszy umrę.
Raczej samą wodę będę pił, niż je włożę!” Ja sam, proszę państwa, mam do
kaloszy taką dziedziczną abominację, że kiedy widzę je na polskich nogach,
tracę panowanie nad sobą. Podporucznik Plusk Zawiły, o którym w związku z
kaloszami chcę opowiedzieć, miał między innymi dość miłą narzeczoną, nieco
piegowatą Szkotkę. Nasi uważali, że z powodu piegów i drobnych wyżłobień,
jakie pozostały po wietrznej ospie, przypomina willę na Saskiej Kępie jeszcze
po bombardowaniu nie odremontowaną. Ale byli to przeważnie nasi z Rodziny
Wojskowej, do której się nie zaliczałem. To oni skłonni byli do batalistyki w
swych opisach. Mając prawe ramię nieco niższe od lewego co uniemożliwia mi
poprawne przywieranie policzkiem do kolby karabinu, i posiadając przeto
kategorię E, nigdy do podobnych porównań nie byłem zdolny. Mnie osobiście
twarzyczka panny Szejli nawet się podobała, bo na ogół lubię wszystko, co jest
pstre, co jest wesołe i godzi z życiem. Ale Szejla jako Szkotka nie mogła
strawić myśli, że jej narzeczony nie dba o podeszwy, które od wilgoci puchną i
wyginają się do góry. Wiadomo, systematycznie moczona podeszwa, zwłaszcza
tandetnego seryjnego wyrobu i zalatująca tekturą, nie wytrzymuje i dwóch
tygodni chodzenia po kałużach. Tego skąpa panienka nie mogła darować
swemu narzeczonemu, nawet jeśli był wielokrotnie w wojsku odznaczany.
Wraz z rodziną jęła wywierać na podporucznika presję, żeby do kaloszy się
przyzwyczaił i nagiął. Opowiadał mi o tym niemal ze łzami w oczach. Bez
przesady! Gdyby przyszły teść na tym się wyznawał, Zawiły byłby wyciągnął
konsekwencje — konsekwencje, które się o to aż prosiły. Ale działo się to na
obczyźnie, nie powiem tylko dokładnie w którym punkcie ziemskiego globu,
gdzie na kodeksie honorowym wyznawali się tylko nasi emigranci. Poszedł
Plik z chomika:
mazurcaparadosmuertes
Inne pliki z tego folderu:
Michał Choromański - Opowiadanie wariackie.pdf
(763 KB)
Michał Choromański - Opowiadanie wariackie.mobi
(512 KB)
Michał Choromański - Opowiadanie wariackie.epub
(465 KB)
Michał Choromański - Makumba czyli drzewo gadające.pdf
(388 KB)
Michał Choromański - Makumba czyli drzewo gadające.mobi
(169 KB)
Inne foldery tego chomika:
Anatol Ulman
Galeria
Georg Kreisler - Musik - Diskografie
Saul Bellow
Stefania Ney (Grodzieńska)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin