Douglas Preston Lincoln Child BiaĹ‚y ogieĹ„ PrzeĹ‚oĹĽyĹ‚ Robert P. Lipski Lincoln Child dedykuje tÄ™ ksiÄ…ĹĽkÄ™ swojej cĂłrce Veronice. Douglas Preston dedykuje tÄ™ ksiÄ…ĹĽkÄ™ Davidowi Morrellowi. Serdeczne podziÄ™kowania dla Conan Doyle Estate Ltd. za pozwolenie wykorzystania postaci Sherlocka Holmesa stworzonej przez Ĺ›p. sir Arthura Conan Doyle’a. PROLOG PRAWDZIWA OPOWIEŚĆ 30 sierpnia 1889 r. MĹ‚ody doktor poĹĽegnaĹ‚ siÄ™ z ĹĽonÄ… na peronie w Southsea, wsiadĹ‚ do ekspresu odjeĹĽdĹĽajÄ…cego o 16.15 do Londynu i w trzy godziny przybyĹ‚ na Victoria Station. UtorowaĹ‚ sobie drogÄ™ wĹ›rĂłd gwaru i Ĺ›cisku, wyszedĹ‚ ze stacji i zatrzymaĹ‚ przejeĹĽdĹĽajÄ…cego fiakra. – Do hotelu Langham, bardzo proszÄ™ – rzekĹ‚ do doroĹĽkarza, gdy zajÄ…Ĺ‚ miejsce w dwukółce, przepeĹ‚niony nerwowym wyczekiwaniem. UsiadĹ‚ na podniszczonym skĂłrzanym siedzeniu, gdy keb ruszyĹ‚ w dół Grosvenor Place. ByĹ‚ przyjemny letni wieczĂłr, jeden z tych najrzadszych w Londynie, gdy promienie zachodzÄ…cego sĹ‚oĹ„ca przepĹ‚ywajÄ… przez zatĹ‚oczone od doroĹĽek ulice i rozjaĹ›niajÄ… osmolone sadzÄ… budynki, zalewajÄ…c wszystko zĹ‚ocistÄ… poĹ›wiatÄ…. Dopiero o wpół do Ăłsmej zaczynano zapalać latarnie. Doktor nieczÄ™sto miaĹ‚ okazjÄ™ bywać w Londynie i z zaciekawieniem wyglÄ…daĹ‚ przez okno doroĹĽki. Gdy fiakier skrÄ™ciĹ‚ w Piccadilly, doktor ujrzaĹ‚ St. James’s Palace i gmach Akademii KrĂłlewskiej w blasku zachodzÄ…cego sĹ‚oĹ„ca. TĹ‚umy, haĹ‚as i smrĂłd miasta, tak inne niĹĽ na jego rodzimej prowincji, przepeĹ‚niĹ‚y go energiÄ…. Na bruku rozlegaĹ‚ siÄ™ stukot koĹ„skich kopyt, a na chodnikach byĹ‚o aĹĽ gÄ™sto od ludzi wykonujÄ…cych najróżniejsze profesje: urzÄ™dnikĂłw, sÄ™dziĂłw i fircykĂłw, a takĹĽe kominiarzy, ulicznych sprzedawcĂłw i handlarzy kocim miÄ™sem. Przy Piccadilly Circus keb skrÄ™ciĹ‚ ostro w Regent Street, mijajÄ…c Carnaby i Oxford Circus, zanim zatrzymaĹ‚ siÄ™ przed porte cochère przy Langham. To byĹ‚ pierwszy grand hotel wzniesiony w Londynie i pozostawaĹ‚ najbardziej stylowy. ZapĹ‚aciwszy doroĹĽkarzowi, doktor omiĂłtĹ‚ wzrokiem ozdobnÄ… fasadÄ™ z piaskowca, z francuskimi oknami, balkonami z kutego ĹĽelaza, wysokimi szczytami i balustradami. InteresowaĹ‚ siÄ™ trochÄ™ architekturÄ… i domyĹ›liĹ‚ siÄ™, ĹĽe fasada byĹ‚a mieszankÄ… stylu beaux-arts i północnoniemieckiego neorenesansu. Gdy przeszedĹ‚ przez wielkÄ… bramÄ™, usĹ‚yszaĹ‚ dĹşwiÄ™ki muzyki: kwartetu smyczkowego, ukrytego za parawanem szklarniowych lilii, grajÄ…cego Schuberta. PrzystanÄ…Ĺ‚ w olbrzymim holu peĹ‚nym mężczyzn siedzÄ…cych na krzesĹ‚ach z wysokimi oparciami, czytajÄ…cych Ĺ›wieĹĽo wyprasowane egzemplarze „Timesa” i popijajÄ…cych porto albo sherry. W powietrzu unosiĹ‚ siÄ™ dym z drogich cygar mieszajÄ…cy siÄ™ z aromatem kwiatĂłw i damskich perfum. U wejĹ›cia do sali jadalnej napotkaĹ‚ niskiego, dość korpulentnego mężczyznÄ™ w surducie i spodniach piaskowego koloru, ktĂłry podszedĹ‚ do niego szybkim krokiem. – Ty musisz być Doyle – powiedziaĹ‚ i uĹ›cisnÄ…Ĺ‚ jego dĹ‚oĹ„. MiaĹ‚ pogodny uĹ›miech i wyraĹşny akcent amerykaĹ„ski. – Jestem Joe Stoddart. CieszÄ™ siÄ™, ĹĽe siÄ™ pojawiĹ‚eĹ›. WejdĹş, pozostali wĹ‚aĹ›nie przybyli. Doktor podÄ…ĹĽyĹ‚ za Stoddartem, gdy ten, lawirujÄ…c miÄ™dzy zastawionymi stolikami, zmierzaĹ‚ w stronÄ™ przeciwlegĹ‚ego koĹ„ca sali. Restauracja byĹ‚a jeszcze wystawniejsza niĹĽ hol, z boazeriÄ… z nasyconego oliwÄ… dÄ™bu, kremowymi fryzami i ozdobnÄ… sztukateriÄ… na suficie. Stoddart zatrzymaĹ‚ siÄ™ przed suto zastawionym stoĹ‚em, przy ktĂłrym siedziaĹ‚o juĹĽ dwĂłch mężczyzn. – Pan William Gill, pan Oscar Wilde – dokonaĹ‚ prezentacji. – PozwĂłlcie, ĹĽe przedstawiÄ™ doktora Conan Doyle’a. Gill, ktĂłrego Doyle rozpoznaĹ‚ jako jednego ze sĹ‚awetniejszych irlandzkich parlamentarzystĂłw, wstaĹ‚ i ukĹ‚oniĹ‚ siÄ™ z rewerencjÄ…. Z kieszeni jego mocno opiÄ™tej kamizelki zwieszaĹ‚ siÄ™ Ĺ‚aĹ„cuszek ciężkiego zĹ‚otego zegarka marki Albert. Wilde, ktĂłry wĹ‚aĹ›nie nalewaĹ‚ sobie kieliszek wina, otarĹ‚ dość peĹ‚ne usta serwetkÄ… z adamaszku i ruchem rÄ™ki wskazaĹ‚ Conan Doyle’owi puste krzesĹ‚o obok siebie. – Pan Wilde raczyĹ‚ nas wĹ‚aĹ›nie opowieĹ›ciÄ… o herbatce, na ktĂłrÄ… zostaĹ‚ zaproszony dziĹ› po poĹ‚udniu – wyjaĹ›niĹ‚ Stoddart, gdy juĹĽ zajÄ™li miejsca. – U lady Featherstone – dopowiedziaĹ‚ Wilde. – Niedawno owdowiaĹ‚a. NieszczÄ™sna kobieta, z ĹĽalu jej wĹ‚osy przybraĹ‚y barwÄ™ zĹ‚ota. – Oscarze – rzuciĹ‚ ze Ĺ›miechem Gill – jesteĹ› doprawdy okropny. Jak moĹĽna w ten sposĂłb mĂłwić o damie. Wilde machnÄ…Ĺ‚ obojÄ™tnie rÄ™kÄ…. – Moja dama by mi podziÄ™kowaĹ‚a. Na Ĺ›wiecie jest tylko jedna rzecz gorsza niĹĽ mĂłwienie o kimĹ›, a mianowicie niemĂłwienie o tej osobie. – MiaĹ‚ cichy, wystudiowany gĹ‚os. Doyle ukradkiem przyjrzaĹ‚ siÄ™ Wilde’owi. RobiĹ‚ wraĹĽenie. Niemal gigantycznej postury, z niemodnie dĹ‚ugimi wĹ‚osami z przedziaĹ‚kiem poĹ›rodku i zaczesanymi nonszalancko do tyĹ‚u, z mocnymi, surowymi rysami twarzy. Jego ubiĂłr znamionowaĹ‚ ekscentryczność graniczÄ…cÄ… z szaleĹ„stwem. NosiĹ‚ surdut z czarnego aksamitu, ktĂłry ciasno opinaĹ‚ jego potężne ciaĹ‚o, rÄ™kawy ozdobione byĹ‚y haftowanymi kwiatowymi wzorami i wywatowane przy ramionach. Wokół szyi miaĹ‚ zawiÄ…zany cienki trzyrzÄ™dowy ĹĽabot z takiego samego brokatowego materiaĹ‚u co rÄ™kawy surduta. ByĹ‚ na tyle zuchwaĹ‚y, ĹĽe nosiĹ‚ bryczesy do kolan, rĂłwnie obcisĹ‚e jak surdut, a do tego poĹ„czochy z czarnego jedwabiu i pantofle z fantazyjnymi kokardami. BrÄ…zowÄ… butonierkÄ™ zdobiĹ‚a wielka biaĹ‚a orchidea sprawiajÄ…ca wraĹĽenie, jakby lada chwila miaĹ‚a uronić kilka kropel nektaru. Palce jego wypielÄ™gnowanych dĹ‚oni obciÄ…ĹĽone byĹ‚y masywnymi zĹ‚otymi pierĹ›cieniami. Pomimo dziwacznego ubioru wyraz twarzy tego mężczyzny byĹ‚ Ĺ‚agodny i rĂłwnowaĹĽyĹ‚ zapaĹ‚ dostrzegalny w jego brÄ…zowych oczach. ZdawaĹ‚ siÄ™ on emanować delikatnoĹ›ciÄ… i taktem. MĂłwiĹ‚ powoli, starannie dobierajÄ…c sĹ‚owa, lekko tylko przy tym gestykulujÄ…c. – JesteĹ› doprawdy wspaniaĹ‚y, ĹĽe nas tak tu goĹ›cisz, Stoddart – mĂłwiĹ‚ Wilde. – W dodatku w Langham. W przeciwnym razie zmuszony byĹ‚bym sam o siebie zadbać. Nie ĹĽebym potrzebowaĹ‚ pieniÄ™dzy na opĹ‚acenie kolacji. PieniÄ™dzy brakuje tylko tym, ktĂłrzy regulujÄ… swoje rachunki, a ja swoich nigdy nie pĹ‚acÄ™. – Obawiam siÄ™, ĹĽe motywy mojego postÄ™powania sÄ… powodowane wyĹ‚Ä…cznie chciwoĹ›ciÄ… – odrzekĹ‚ Stoddart. – RĂłwnie dobrze mogÄ™ juĹĽ wyjawić, ĹĽe jestem tu, by poprowadzić brytyjskÄ… edycjÄ™ „Lippincott’s Monthly”. – Filadelfia nie jest dla ciebie dostatecznie duĹĽa? – zapytaĹ‚ Gill. Stoddart zachichotaĹ‚, po czym spojrzaĹ‚ kolejno na Wilde’a i Doyle’a. – Moim zamiarem jest, zanim ta kolacja dobiegnie koĹ„ca, uzyskać od kaĹĽdego z was nowÄ… powieść. UsĹ‚yszawszy te sĹ‚owa, Doyle poczuĹ‚ ogarniajÄ…cÄ… go ekscytacjÄ™. W swoim telegramie Stoddart dość mgliĹ›cie wyjaĹ›niaĹ‚ powody zaproszenia go do Londynu na kolacjÄ™, lecz mężczyzna ten byĹ‚ dobrze znanym amerykaĹ„skim wydawcÄ… i wĹ‚aĹ›nie to w gĹ‚Ä™bi serca Doyle miaĹ‚ nadziejÄ™ usĹ‚yszeć. Jego praktyka medyczna rozwijaĹ‚a siÄ™ znacznie wolniej, niĹĽ oczekiwaĹ‚. Dla zabicia czasu, czekajÄ…c na pacjentĂłw, zaczÄ…Ĺ‚ pisać powieĹ›ci. Kilka ostatnich odniosĹ‚o jaki taki sukces. Stoddart byĹ‚ czĹ‚owiekiem, jakiego potrzebowaĹ‚, aby zrobić pewien postÄ™p. Doyle uznaĹ‚ go za miĹ‚ego, moĹĽe nawet czarujÄ…cego – jak na Amerykanina. Kolacja okazaĹ‚a siÄ™ wyborna. William Gill byĹ‚ zabawnym mężczyznÄ…, ale Oscar Wilde nie miaĹ‚ sobie rĂłwnych. Doyle byĹ‚ wrÄ™cz urzeczony peĹ‚nymi gracji ruchami jego dĹ‚oni, rozwlekĹ‚ym sposobem wysĹ‚awiania siÄ™, ktĂłry przeradzaĹ‚ siÄ™ w oĹĽywionÄ… narracjÄ™, gdy opowiadaĹ‚ kolejnÄ… ze swych niezwykĹ‚ych anegdot lub rzucaĹ‚ zabawne bon moty. Zdaniem Doyle’a byĹ‚o to niemal magiczne, ĹĽe za sprawÄ… nowoczesnej techniki zaledwie w ciÄ…gu kilku godzin przeniĂłsĹ‚ siÄ™ z sennego nadmorskiego miasteczka do tego wytwornego miejsca i znalazĹ‚ siÄ™ w towarzystwie znanego wydawcy, czĹ‚onka parlamentu oraz sĹ‚ynnego orÄ™downika estetyki. Potrawy serwowano suto i pospiesznie: kocioĹ‚ek krewetek, galantyna z kurczaka, flaczki, bisque de homard. Czerwone i żółte wino pojawiĹ‚o siÄ™ juĹĽ na poczÄ…tku wieczoru i od tej pory pĹ‚ynęło hojnym strumieniem. To zdumiewajÄ…ce, ile pieniÄ™dzy mieli Amerykanie; Stoddart musiaĹ‚ wydać fortunÄ™. Zgranie w czasie byĹ‚o wrÄ™cz idealne. Doyle zaczÄ…Ĺ‚ wĹ‚aĹ›nie nowÄ… powieść, ktĂłra powinna spodobać siÄ™ Stoddartowi. Jego przedostatnia ksiÄ…ĹĽka Micah Clarke spotkaĹ‚a siÄ™ z przychylnymi recenzjami, choć najnowsza, o detektywie wzorowanym po części na jego starym profesorze z uniwersytetu Josephie Bellu, nie zostaĹ‚a przyjÄ™ta entuzjastycznie, gdy pojawiĹ‚a siÄ™ w „Beeton’s Christmas Annual”. ZmusiĹ‚ siÄ™, by wrĂłcić do toczÄ…cej siÄ™ rozmowy. Gill, irlandzki parlamentarzysta, zakwestionowaĹ‚ prawdziwość maksymy, jakoby szczęście jednego z przyjaciół dla drugiego byĹ‚o powodem do niezadowolenia. UsĹ‚yszawszy te sĹ‚owa, Wilde oĹĽywiĹ‚ siÄ™, a w jego oczach pojawiĹ‚ siÄ™ bĹ‚ysk. – Pewnego razu – zaczÄ…Ĺ‚ – szatan, wÄ™drujÄ…c po pustyni, natknÄ…Ĺ‚ siÄ™ na miejsce, gdzie gromada czartĂłw drÄ™czyĹ‚a Ĺ›wiÄ…tobliwego pustelnika. Mężczyzna ten z Ĺ‚atwoĹ›ciÄ… odpieraĹ‚ ich zgubne podszepty. Szatan przyglÄ…daĹ‚ siÄ™ ich nieudolnym staraniom, po czym postÄ…piĹ‚ naprzĂłd, aby dać im nauczkÄ™. „To, co robicie, jest zbyt prymitywne i toporne – powiedziaĹ‚. – SpĂłjrzcie, jak to siÄ™ robi. – To rzekĹ‚szy, wyszeptaĹ‚ do Ĺ›wiÄ…tobliwego męża: – TwĂłj brat zostaĹ...
ALL_THE_BEST