TytuÅ‚ oryginaÅ‚u: Blue Labyrinth Copyright © 2014 by Splendide Mendax, Inc. and Lincoln Child This edition published by arrangement with Grand Central Publishing, New York, New York, USA. All rights reserved. Copyright for the Polish Edition © 2015 Burda Publishing Polska Sp. z o.o. Spółka Komandytowa 02-674 Warszawa, ul. Marynarska 15 DziaÅ‚ handlowy: tel. 22 360 38 41–42 faks 22 360 38 49 Sprzedaż wysyÅ‚kowa: DziaÅ‚ ObsÅ‚ugi Klienta, tel. 22 360 37 77 Redakcja: Joanna ZioÅ‚o-Werstler Korekta: Magdalena Szroeder-StÄ™powska Projekt okÅ‚adki: Wioletta WiÅ›niewska ZdjÄ™cie na okÅ‚adce: David Aleksandrowicz/Shutterstock Redakcja techniczna: Mariusz Teler Redaktor prowadzÄ…ca: Agnieszka KoszaÅ‚ka ISBN: 978-83-7778-875-2 SkÅ‚ad i Å‚amanie: Beata Rukat/Katka Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urzÄ…dzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystÄ…pieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyÅ‚Ä…cznym zezwoleniem wÅ‚aÅ›ciciela praw autorskich. SkÅ‚ad wersji elektronicznej: Virtualo Sp. z o.o. Lincoln Child dedykuje tÄ™ książkÄ™ swojej córce Veronice Douglas Preston dedykuje tÄ™ książkÄ™ Elizabeth Berry i Andrew Sebastianowi * * * 1 Centralny Rejestr Bazy Danych DNA (wszystkie przypisy pochodzÄ… od tÅ‚umacza). 2 Automatyczny System Identyfikacji Odcisków Palców. 3 Krajowe Centrum Informacji Kryminalnych. 4 To zdanie i poprzednie, wypowiedziane przez Pendergasta, jest cytatem z Burzy Szekspira w tÅ‚umaczeniu S. BaraÅ„czaka, wyd. Znak, 2008. 1 OkazaÅ‚a rezydencja w stylu Beaux-Arts przy Riverside Drive, miÄ™dzy Sto TrzydziestÄ… SiódmÄ… a Sto TrzydziestÄ… ÓsmÄ… UlicÄ…, wyglÄ…daÅ‚a na niezamieszkanÄ…. W ten burzowy czerwcowy wieczór nikt nie przechadzaÅ‚ siÄ™ po niedużym balkoniku, z którego rozciÄ…gaÅ‚ siÄ™ widok na rzekÄ™ Hudson. Nie byÅ‚o żółtawej poÅ›wiaty sÄ…czÄ…cej siÄ™ zza bogato zdobionych wykuszowych okien. Jedyny blask napÅ‚ywaÅ‚ od frontowego wejÅ›cia, rozjaÅ›niajÄ…c podjazd przy głównej bramie. Pozory mogÄ… jednak mylić i niekiedy ktoÅ› umie o to zadbać. ZwÅ‚aszcza że rezydencja przy Riverside 891 należaÅ‚a do agenta specjalnego FBI Aloysiusa Pendergasta, który nade wszystko ceni sobie prywatność. SiedziaÅ‚ w skórzanym fotelu klubowym w wytwornej bibliotece posiadÅ‚oÅ›ci. Choć lato dopiero siÄ™ zaczęło, noc byÅ‚a chÅ‚odna i pochmurna, dlatego w kominku pÅ‚onÄ…Å‚ niewielki ogieÅ„. Pendergast wertowaÅ‚ Man’yÅshÅ«, tomik starej, szanowanej poezji japoÅ„skiej z poÅ‚owy ósmego wieku. Na stoliku obok staÅ‚ nieduży tetsubin – żeliwny imbryczek – z porcelanowÄ… filiżankÄ… na wpół wypeÅ‚nionÄ… zielonÄ… herbatÄ…. Nic nie rozpraszaÅ‚o skupienia agenta. Od czasu do czasu sÅ‚ychać byÅ‚o tylko trzask osiadajÄ…cych na palenisku wÄ™gli i odlegÅ‚y grzmot dobiegajÄ…cy zza zamkniÄ™tych okiennic. W znajdujÄ…cym siÄ™ nieopodal korytarzu rozbrzmiaÅ‚y ciche kroki i w drzwiach biblioteki pojawiÅ‚a siÄ™ Constance Greene. MiaÅ‚a na sobie prostÄ… wieczorowÄ… sukniÄ™. FioÅ‚kowe oczy i obciÄ™te krótko na pazia ciemne wÅ‚osy podkreÅ›laÅ‚y bladość jej skóry. W jednym rÄ™ku trzymaÅ‚a plik listów. – Poczta – oznajmiÅ‚a. Pendergast uniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i odÅ‚ożyÅ‚ tomik. Constance usiadÅ‚a obok agenta; zauważyÅ‚a, że odkÄ…d wróciÅ‚ z – jak to okreÅ›laÅ‚ – „przygody w Koloradoâ€, wyglÄ…daÅ‚ wreszcie jak dawniej. Wciąż jednak jej niepokój budziÅ‚ jego stan mentalny po upiornych wydarzeniach w ubiegÅ‚ym roku. Zaczęła wertować niewielki plik listów i odkÅ‚adać na bok te, które nie zainteresowaÅ‚yby Pendergasta. PieczÄ™ nad wszelkimi opÅ‚atami i częściÄ… jego nader wysokich dochodów sprawowaÅ‚a stara, szacowna i dyskretna firma prawnicza z Nowego Orleanu, którÄ… rodzina zatrudniaÅ‚a od lat. Inwestycjami, funduszami powierniczymi oraz nieruchomoÅ›ciami zajmowaÅ‚a siÄ™ równie zaufana firma bankowa z Nowego Jorku. CaÅ‚Ä… korespondencjÄ™ dostarczano na adres skrytki, którÄ… Proctor, szofer, ochroniarz i czÅ‚owiek od wszystkiego, odbieraÅ‚ regularnie z urzÄ™du pocztowego. Obecnie Proctor szykowaÅ‚ siÄ™, aby odwiedzić krewnych w Alzacji, wiÄ™c tÄ™ część jego obowiÄ…zków przejęła chwilowo Constance. – PrzyszedÅ‚ list od Corrie Swanson. – Otwórz go, proszÄ™. – ZaÅ‚Ä…czyÅ‚a kserokopiÄ™ listu z college’u Johna Jaya. Za swojÄ… pracÄ™ otrzymaÅ‚a NagrodÄ™ Rosewella. – Wiem. ByÅ‚em na ceremonii jej wrÄ™czenia. – Corrie na pewno poczuÅ‚a siÄ™ zaszczycona. – Rzadko ceremonia przyznania takich nagród oferuje coÅ› wiÄ™cej poza pompatycznymi przemówieniami i nudnymi, niekoÅ„czÄ…cymi siÄ™ wystÄ…pieniami. – Pendergast upiÅ‚ Å‚yk herbaty. – Ale tym razem byÅ‚o inaczej. Constance przejrzaÅ‚a resztÄ™ korespondencji. – Jest także list od Vincenta D’Agosty i Laury Hayward. Pendergast daÅ‚ znak gÅ‚owÄ…, aby wyjęła go z koperty. – To podziÄ™kowania za prezent Å›lubny i ponowne za uroczyste przyjÄ™cie – wyjaÅ›niÅ‚a. Pendergast spojrzaÅ‚ na Constance, gdy odÅ‚ożyÅ‚a list na bok. MiesiÄ…c temu, w przeddzieÅ„ Å›lubu D’Agosty i Hayward, agent zaprosiÅ‚ nowożeÅ„ców na prywatnÄ… kolacjÄ™, na której podaÅ‚ potrawy przyrzÄ…dzone osobiÅ›cie przez niego wraz z rzadkimi winami ze swojej piwniczki. WÅ‚aÅ›nie ten gest, bardziej niż cokolwiek innego, przekonaÅ‚ Constance, że Pendergast doszedÅ‚ do siebie po niedawnej traumie. PrzeczytaÅ‚a jeszcze kilka innych listów, po czym odÅ‚ożyÅ‚a na bok te ciekawe, a resztÄ™ wrzuciÅ‚a do kominka. – Jak tam postÄ™py w projekcie, Constance? – zapytaÅ‚ Pendergast, nalewajÄ…c sobie kolejnÄ… filiżankÄ™ herbaty. – Doskonale. Wczoraj otrzymaÅ‚am przesyÅ‚kÄ™ z Francji, z Bureau Ancestre du Dijon, a teraz próbujÄ™ poÅ‚Ä…czyć to wszystko z informacjami, które pozyskaÅ‚am z Venice i Luizjany. Kiedy bÄ™dziesz miaÅ‚ wolnÄ… chwilÄ™, chciaÅ‚abym zadać ci kilka pytaÅ„ na temat Augustusa Robespierre’a St. Cyr Pendergasta. – WiÄ™kszość z tego, co wiem, to przekazywane z pokolenia na pokolenie historie, mity, legendy, a niekiedy mrożące krew w żyÅ‚ach opowieÅ›ci grozy i bÄ™dÄ™ rad, mogÄ…c podzielić siÄ™ z tobÄ… wiÄ™kszoÅ›ciÄ… z nich. – WiÄ™kszoÅ›ciÄ…? MiaÅ‚am nadziejÄ™, że podzielisz siÄ™ ze mnÄ… wszystkimi opowieÅ›ciami. – Obawiam siÄ™, że rodzinna szafa Pendergastów skrywa trupy, tak dosÅ‚ownie, jak i w przenoÅ›ni, których nie mogÄ™ wyjawić nawet tobie. Constance westchnęła i wstaÅ‚a. Agent znów siÄ™gnÄ…Å‚ po tomik poezji, a ona wyszÅ‚a z biblioteki. Minęła korytarz, w którym po obu stronach wzdÅ‚uż Å›cian ciÄ…gnęły siÄ™ rzÄ™dy muzealnych gablot peÅ‚nych osobliwoÅ›ci, i dotarÅ‚a do tonÄ…cego w półmroku pomieszczenia wyÅ‚ożonego boazeriÄ… ze starego, pociemniaÅ‚ego już dÄ™bu. Głównym meblem byÅ‚ tu drewniany stół refektarzowy, niemal tak dÅ‚ugi jak samo pomieszczenie. Na jednym koÅ„cu stoÅ‚u leżaÅ‚y w starannych stosikach czasopisma, stare listy, stronice ze spisów ludnoÅ›ci, pożółkÅ‚e zdjÄ™cia i ryciny, transkrypcje sÄ…dowe, pamiÄ™tniki, przedruki gazetowych mikrofiszek oraz inne dokumenty. Obok nich staÅ‚ laptop, którego ekran rozpraszaÅ‚ swoim blaskiem panujÄ…cy w pomieszczeniu półmrok. ParÄ™ miesiÄ™cy temu Constance podjęła siÄ™ sporzÄ…dzenia drzewa genealogicznego rodziny Pendergastów. ChciaÅ‚a zaspokoić wÅ‚asnÄ… ciekawość, jak i pomóc Pendergastowi dojść do siebie. To byÅ‚o bardzo zÅ‚ożone, wkurzajÄ…ce, a zarazem piekielnie fascynujÄ…ce przedsiÄ™wziÄ™cie. W odlegÅ‚ym koÅ„cu pomieszczenia, za Å‚ukowatymi drzwiami, zaczynaÅ‚ siÄ™ hol prowadzÄ…cy do głównego wejÅ›cia rezydencji. Gdy tylko Constance usiadÅ‚a przy stole, rozlegÅ‚o siÄ™ pukanie. Constance znieruchomiaÅ‚a i zmarszczyÅ‚a brwi. Do domu przy Riverside Drive 891 rzadko zaglÄ…dali goÅ›cie – i nigdy nie zjawiali siÄ™ bez zapowiedzi. Puk-puk. Od strony drzwi wejÅ›ciowych dobiegÅ‚ kolejny odgÅ‚os, któremu towarzyszyÅ‚ stÅ‚umiony grzmot. PrzygÅ‚adzajÄ…c sukniÄ™, Constance przeszÅ‚a przez pokój do holu. Ciężkie frontowe odrzwia byÅ‚y masywne i bez judasza, wiÄ™c zawahaÅ‚a siÄ™ przez chwilÄ™. Gdy pukanie rozlegÅ‚o siÄ™ po raz trzeci, otworzyÅ‚a górny zamek, potem dolny i powoli uchyliÅ‚a drzwi. W Å›wietle głównej bramy dostrzegÅ‚a postać mÅ‚odego mężczyzny. Jasne wÅ‚osy miaÅ‚ mokre i pozlepiane w strÄ…ki, które przylgnęły mu do gÅ‚owy. Wilgotna od deszczu twarz zdradzaÅ‚a charakterystyczne nordyckie rysy, o wysokim czole i wÄ…skich wargach. MiaÅ‚ na sobie przemoczony lniany garnitur, przylepiony do ciaÅ‚a. ByÅ‚ skrÄ™powany grubymi sznurami. Constance jÄ™knęła i zaczęła wyciÄ…gać rÄ™ce w jego stronÄ™. Ale wychodzÄ…ce z orbit oczy nie zarejestrowaÅ‚y tego gestu. PatrzyÅ‚y tÄ™po przed siebie, nie mrugajÄ…c. Jeszcze przez chwilÄ™ postać staÅ‚a, koÅ‚yszÄ…c siÄ™ lekko, rozjaÅ›niona Å›wiatÅ‚em bÅ‚yskawic, ale potem zaczęła siÄ™ przewracać jak Å›ciÄ™te drzewo, najpierw powoli, potem coraz szybciej, aż runęła twarzÄ… do doÅ‚u u progu rezydencji. Constance z krzykiem uskoczyÅ‚a do tyÅ‚u. Zaraz potem nadbiegÅ‚ Pendergast, a za nim Proctor. Pendergast pochwyciÅ‚ Constance i odciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… na bok, po czym pospiesznie uklÄ…kÅ‚ nad mÅ‚odym mężczyznÄ…. Schwyciwszy leżącego za ramiÄ™, odwróciÅ‚ go, odgarnÄ…Å‚ mu wÅ‚osy z oczu i na próżno poszukiwaÅ‚ pulsu, dotykajÄ…c chÅ‚odnej już szyi mÅ‚odzieÅ„ca. – Nie żyje – powiedziaÅ‚ cichym, nienaturalnie opanowanym gÅ‚osem. – Boże – gÅ‚os Constance zaczÄ…Å‚ siÄ™ Å‚amać. – To twój syn Tristram. – Nie – odrzekÅ‚ Pendergast. – To Alban. Jego brat bliźniak. Jeszcze przez chwilÄ™ klÄ™czaÅ‚ obok ciaÅ‚a. A potem zerwaÅ‚ siÄ™ na nogi i miÄ™kko jak kot wybiegÅ‚ na zewnÄ…t...
ALL_THE_BEST