Alanson Craig_Expeditionary Force_05_Godzina zero.rtf

(77234 KB) Pobierz
Alanson Craig_Expeditionary Force_05_Godzina zero



1.

 

 

Pułkowniku Bishop, minęło czternaście godzin powiedział niepotrzebnie Hans Chotek, znacząco spoglądając na zegarek.

Ja nie nosiłem zegarka. Dostałem od amerykańskiej armii ładny czasomierz, który przez większość czasu leż w szufladzie. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo dawno go nie widziałem. W tej samej szufladzie trzymałem najcieplejsze ubrania, a przecież nie doświadczyłem zimna, odkąd opuściliśmy Newark.

W każdym razie nie potrzebowałem zegarka, bo sprawdzałem godzinę na zFonie. Zresztą nie potrzebowałem nawet tego, żeby wiedzieć, że minęło czternaście godzin od momentu, gdy wysłem Agadę na misję zwiadowczą. Wyświetlacz na ścianie stołówki odmierzał czas. Pokazywał czternaście godzin, cztery minuty i pięćdziesiąt siedem sekund. Tak, dziękuję, nie trzeba mi przypominać, jak wielkie ryzyko podjąłem.

Wiem, proszę pana. Kiedy Skippy zniknął po raz pierwszy, nie było go przez ponad siedemnaście godzin powiedziałem trochę z nadzieją, a trochę asekuracyjnie.

Wolałem, żeby hrabia Chocula sobie poszedł. Przyszedłem do mesy napić się kawy, a nie wysłuchiwać wykładu. Prawdę wiąc, nie potrzebowałem czwartego kubka kawy, ale nie miałem nic lepszego do roboty. Latający Holender dryfował w przestrzeni międzygwiezdnej. Nasi naukowcy oraz niektórzy piloci z dyplomem z fizyki albo inżynierii próbowali utrzymać reaktory w jak najlepszym stanie. Ja miałem za zadanie tylko nie wchodzić im w drogę. Dla zabicia czasu ćwiczyłem pilotowanie downików większego typu, które nazwaliśmy kondorami. Poza tym pisałem listy do rodzin osób, które zginęły na Kobamik, gdzie pechowy strzał zniszczył ich maszynę. Nawet jeśli wrócimy na Ziemię, rodziny najpewniej nigdy nie otrzymają tych listów, bo nie pozwalano nam wić prawdy o Wesołej Bandzie Piratów. Pewnie otrzymają zawiadomienie, że ich bliscy zginęli w wypadku podczas szkolenia. I tyle, żadnych szczegółów. Mimo wszystko pisałem listy, bo to pomagało mi uporać się z asnym żalem i poczuciem winy. nie o nich myślałem, o ludziach, którzy zginęli na obcym świecie, bardzo daleko od domu, gdy nasz czepialski dowódca misji przypomniał mi, ile czasu minęło. Cywilny dowódca.

Chotek unió brew. Był na tyle uprzejmy, że zaoferował mi śmietankę do kawy.

Uważa pan, że granica siedemnastu godzin ma jakieś znaczenie?

Upiłem łyk kawy, dzięki czemu miałem chwilkę, żeby ugryźć się w zyk i...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin