Schizofrenia a dyspozycja do kontemplacji.docx

(37 KB) Pobierz

Na początku chciałbym postawić tezę, że na schizofrenie chorują osoby z dyspozycją do kontemplacji. Poprzednio porównałem skutki jakie sprawia zrodzenie się Boga w sercu duchowym człowieka z wtargnięciem diabla do tegoż serca, a teraz porównam łaski szczególne towarzyszące życiu kontemplacyjnemu do stanów i zjawisk jakie występują w schizofrenii. Chciałbym przez to pokazać, że jest to choroba, która ma pewien klucz duchowy, wyraźnie widoczny z perspektywy mistyki. Natomiast częściowa nieprzewidywalność i częściowy brak logiki pochodzą w niej stąd, że biorą w nie udział wolne osoby (osoba Boga, diabła, człowieka).

Poziom duchowy (nadprzyrodzony) w człowieku istnieje. Biochemicznie jego istnienia objaśnić nie można. Wolą (władzą wyższą duszy, która otwiera duszę na duchowe dobro i łączy z nim), człowiek, który jest wolny, może wybrać w ostatecznym rozrachunku Boga lub diabła. Nie ma tu żadnego innego wyboru, a wszelkie poczucie wolności jest iluzoryczne.

Zauważę dalej i zasugeruję - że jeżeli czynnik nadprzyrodzony odgrywa w schizofrenii tak dużą rolę - to terapią jej, powinna być duchowość.

Zacznę jednak od przedstawienia 2 definicji kontemplacji. Pierwszej - Hugona od św. Wiktora, i drugiej - Ryszarda od św. Wiktora.

Kontemplacja jest przenikliwym i wolnym wpatrywaniem się duszy, która przenika wszystkie najbardziej rozległe rzeczy. Kontemplacja jest wolnym, przenikliwym rozpatrywaniem umysłu, który trwa w podziwie dla mądrości, która została mu objawiona.

 

W definicji pierwszej Hugo zwraca uwagę, na wpatrywanie duszy. Skoro dusza wpatruje się w coś lub w kogoś - to to coś ten ktoś musi istnieć - i przyciągać spojrzenie duszy.

W definicji drugiej Ryszard dopowiada - co dzieje się w umyśle podczas aktu kontemplacji. Otóż - jest wtedy w umysł, wkładane poznanie. Bóg podczas kontemplacji udziela poznania bezpośrednio do umysłu człowieka. Poznania które jest w Nim. Ale nie przez działanie intelektu, ale przez bezpośrednie włożenie w umysł duchowej treści

Będzie to charakterystyczne dla osób z dyspozycją do kontemplacji - posiadanie wiedzy, której osoby te nie wyczytały z książek, ani nie usłyszały od swoich nauczycieli - takiej, która została im bezpośrednio przez Boga włożona, mimo że często nie były tego świadome.

Idąc dalej tropem tych 2 definicji, zdefiniuję modlitwę kontemplacyjna jako modlitwę, gdzie Bóg dotyka bezpośrednio duszy, pociągając dodatkowo wolę aktem swej miłości - a dusza gdy przenikliwie wpatruje się z podziwem w Niego - otrzymuje udzielane jej duchowym sposobem, nowe, zachwycające ją poznanie.

Te stany dotknięcia duszy trwają przez pewien czas i powtarzają się - na zmianę ze stanami pozornego opuszczenia. Ma to dalsze duchowe konsekwencje takie, że pociągana w ten sposób wola oczyszcza się od oddziaływania części niższej i zwraca ku Bogu, a wlewane poznanie dotyczące spraw duchowych jest coraz doskonalsze.

 

Od czego zależy rozwój modlitwy kontemplacyjnej?

Zależy od dwu czynników - dyspozycji do kontemplacji i bożej łaski. Nie każdy ma dyspozycję do kontemplacji. Nie każdego Bóg prowadzi przez kontemplację. W Kościele są powołania do życia kontemplacyjnego i życia czynnego. Nie ma żadnej równości w obdarowaniu darami łaski i natury. Są tu ogromne różnice między ludźmi, ale też ogromna ilość możliwości, w których każdy powinien znaleźć swoje miejsce i odpowiedzieć Bogu na poziomie łaski i możliwości natury.

O dyspozycjach do kontemplacji u młodego człowieka nie można orzekać z absolutną pewnością, że istnieją. Ale można istnienie ich z pewną dozą prawdopodobieństwa przypuszczać. Jest to ważne dla rodziców, nauczycieli, wychowawców - po to, aby nieco inaczej prowadzili młodego człowieka, który takie dyspozycje posiada.

 

Po czym można poznać, że dyspozycje do kontemplacji u danej osoby istnieją?

 

Pierwszą cechą jest idealny obraz świata, jaki istnieje w umyśle młodego człowieka. Shelley, który miał cechę schizoidalną w przedmowie do dramatu „Prometeusz wyzwolony" pisze:

 

 Celem moim dotychczas było po prostu przybliżenie pięknego ideału doskonałości moralnej wybranym kręgom czytelników poezji, o wysoce wyrafinowanej wyobraźni. Byłem przy tym świadom, że jak długo duch może kochać i podziwiać, ufać i żywić nadzieję, i przetrwać, tak długo racjonalne zasady postępowania moralnego będą rzucanymi na gościniec życia ziarnami, które nieświadomy przechodzień wdeptuje w kurz, choćby mogły one mu przynieść żniwo szczęścia. (-) To, że mówiłem o sobie z niekłamaną swoboda, nie wymaga usprawiedliwienia wobec ludzi szczerych, zakłamani zaś niech zważą, że mniej krzywdzą mnie niż własne serca i umysły wskutek fałszowania obrazu.

 

U osoby z tą dyspozycją wszystkie sytuacje, zdarzenia, zamierzenia, poznane osoby i ich dzieła, są przyrównywane do jakiegoś nieuświadomionego idealnego wzorca, który w świadomości osoby z dyspozycja do kontemplacji istnieje. Jest to wzorzec odczytany, odbity wprost z Boga - trudno inaczej jego pochodzenie uzasadnić. Dyspozycja do kontemplacji jest zdolnością do odbicia w sobie, tego idealnego, istniejącego wzorca. Do tego wzorca osoba taka usiłuje dążyć w życiu, według tego wzorca rozlicza innych. Ma wobec siebie i innych wysokie wymagania (etyczne, estetyczne). Tak wysokie, że często nie daje rady im sprostać. Lermontow zauważył - Chciał doskonałość w ludziach znaleźć, Nie lepszy będąc od nich wcale. 

Osoba taka nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć dlaczego tak robi. Przez posiadanie tego idealnego wzorca często czuje się kimś lepszym od innych. A to, czy będzie mistykiem, czy zdolnym artystycznie bluźniercą, zależeć będzie od jego wyboru dokonanego wolą.

 

Drugą cechą jest intuicyjne wyczuwanie istnienia prawdy obiektywnej. Van Gogh pisze do brata -

 Nie sądzę by moje poglądy były lepsze od poglądów innych ludzi. Coraz bardziej jednak dochodzę do przekonania, że istnieje jakiś probierz, przy którym wszystkie poglądy, a więc i moje, w ogóle nie mają żadnego znaczenia.

Istnieją prawdy i istnieją fakty, na które nasze poglądy nie mają żadnego wpływu i których nie należy mieszać ani z moimi poglądami, ani z poglądami drugich, ponieważ byłby to błędny punkt widzenia.

Tak jak chorągiewki na dachu nie mają żadnego wpływu na kierunek wiatru, tak samo nasze poglądy nie mają żadnego wpływu na prawdy zasadnicze. Chorągiewki nie kierują wiatru na wschód czy na północ i tak samo nasze opinie nie zmieniają prawdy, która jest prawdą. Są rzeczy tak stare, jak sama ludzkość, i nie stracą one od razu swego znaczenia.

 

 

Trzecią cechą jest uwrażliwienie i otwarcie na piękno. Jest to słabiej skorelowana cecha z dyspozycją do kontemplacji niż otwarcie na prawdę i tajemnicę, ale związek między wrażliwością na piękno a dyspozycją do kontemplacji istnieje. Badania pokazały, że otwarcia tego nie niszczy, ani proces chorobowy, ani wielokrotna hospitalizacja. Mimo choroby nie zanika zdolność do odbierania bodźców o wysokiej wartości estetycznej, istnieje potrzeba doznawania piękna, a smak estetyczny (w takim stopniu jaki był) nie wypacza się.

 

Czwartą cechą jest nieuświadomione otwarcie na tajemnicę, na jej istnienie. Osobę taką pociąga, wręcz fascynuje tajemnica. Jest to głębokie wyczuwane intuicyjnie pozarozumowe przekonanie o istnieniu innych płaszczyzn na których rozgrywa się życie, poza tą naturalną - rzeczywistą, widoczną. Może to być zdolność do odbioru tajemniczego piękna. Jest to dar, którego się nie wypracuje. Adam Chmielowski w artykule o sztuce napisanym 4 lata przed chorobą pisze: ...bo sztuka wiecznie żyje, chyba by duch świata, który życie powoduje, uleciał. Sztuka jest tego ducha objawem - za taki uważały i uważają ją wszystkie podnioślejsze umysły.

 “,Duch”, “dusza”, „nieskończoność”, „nieśmiertelność", “pierwiastek mistyczny" - to inne nie definiowane, a często intuicyjnie używane w tym artykule określenia.


Piątą cechą jest odbieranie i odczuwanie zmieniającego się obrazu Boga. Ibsen w dramacie “Kobieta morska" używa  przepięknej metafory -

 

Oczy dziecka zmieniały swą, barwę wedle zabarwienia morza. Gdy morze było oblane słońcem, błyszczały i mieniły się od świata a gdy zapadała noc, i one wpadały w ponurą ciemność.

 

 

W ciągu  Roku Kościelnego rozważamy tajemnice z życia Chrystusa. 

Ten duchowy obraz tych tajemnic, odbieramy także w kontemplacji. I tak np. jeżeli ktoś wpadł w zachwycenie - to od strony duchowego kolorytu inaczej będzie to wyglądało (i świat otaczający widziany w nim w Adwencie, inaczej w Okresie Bożego Narodzenia, inaczej Wielkim Poście, inaczej w Okresie Wielkanocnym, inaczej przed i  po Zesłaniu Ducha Świętego, inaczej w uroczystości Maryjne itd. Osoba z dyspozycja do kontemplacji, ten odczuwany obraz Boga odbierze w każdym z tych okresów nieco inaczej. Pierwsza niedziela Adwentu, Boże Narodzenie, środa popielcowa, Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego - od strony duchowej - są to wręcz krańcowo różniące się dni - od poprzedzających je. Gdyby sfotografować osobę duchowną po Bożym Narodzeniu, po Wielkanocy, po Zesłaniu Ducha Świętego, to będą to trzy różne zdjęcia tej samej osoby. Na każdym z tych zdjęć, w osobie tej, odbita byłaby inna tajemnica Roku Kościelnego. Ta różnica wynika z innego duchowo obrazu Boga, kontemplowanego w danym okresie liturgicznym.

 

Te tajemnice życia Chrystusa i Kościoła są również obecne w życiu osoby z powołaniem do kontemplacji, mimo że często nie zdaje sobie ona z tego sprawy. Chory wspomina -

 Trenowałem na stadionie o zielonej murawie, ceglasto czerwonej bieżni, ale po paru dniach zauważyłem że ta sama murawa, ta sama bieżnia, trybuny i niebo, które poprzednio były jakby blade, nabrały kolorów pełnych nasycenia - i był to praktycznie inny stadion. Wiele lat później zorientowałem się, że był to obraz przed i po Zesłaniu Ducha Świętego.

 

A więc tło duchowe zmienia się w ciągu Roku Kościelnego - to pociąga za sobą dość gwałtowne zmiany samopoczucia - i trzeba o tym  wiedzieć. To samo dotyczy osób po zranieniu pierwotnym, gzie zmiany są dramatyczne i wielkie. Przyczyną tego jest nie brak nasłonecznienia, ale także nie oczyszczona duchowo  pamięć emocjonalna. Duch odstępczy, który zranił emocje i uczucia (a którego ślady i oddziaływania pozostają w tych zranieniach) również nie pozostaje obojętny na to duchowe tło Roku Kościelnego - stąd także ten dramatyzm zmian. Stosunkowo najlepszy dla  chorych jest okres zwykły. Wiele osób chorych czuje się emocjonalnie dobrze od ok. 15 stycznia do ok. 15 marca i od lipca do 15 października, a w pozostałych okresach gorzej. Po oczyszczeniu  emocji i uczuć osoby te zaczną reagować normalnie - to znaczy zrozumieją i uznają wręcz za wspaniała tę zmienność i dynamikę kolorytu kontemplacji w ciągu Roku Kościelnego i zmianę pór roku - którą dotychczas źle znosili.

 

Kolejnym symptomem dyspozycji do kontemplacji jest bardzo silna świadomość grzechu. Tej świadomości nie można niczym zagłuszyć, nawet tworzeniem mini społeczeństwa, które by ten grzech akceptowało. czy wręcz pochwalało. Nie potrzeba też podręczników formujących sumienie, bo ta świadomość u takich osób jest już od dzieciństwa bardzo głęboko ukształtowana. Wszelkie terapie, które tego nie uwzględnią, albo terapie oparte na innych hierarchiach wartości, nie są w stanie u osoby z dyspozycją do kontemplacji niczego pozytywnego dokonać.

 

Zdolność do kontemplacji jest rodzajem ukrytego talentu. Wiele osób nie rozwinęło go, na skutek zaniedbania życia modlitwy i ascezy. Ale osoby te cechuje psychologiczna głębia, wczuwanie się w sytuacje innych osób, trafianie w “dziesiątkę" w wypowiedziach na nie do końca poznane sprawy i zagadnienia, nieuświadomione kierowanie się natchnieniami wewnętrznymi, czy nawet rodzajem przeczucia odnośnie przyszłych sytuacji. 

Mają oni także nieuświadomiony pociąg do rzeczy wielkich, szlachetnych, do piękna, do niekonwencjonalnych zachowań.  Są niepowtarzalnymi indywidualistami. Mają także niezwykłą subtelność i delikatność w woli. Działaniem, zachowaniem, życiem, argumentują za istnieniem wzorca pochodzącego ze świata idealnego.

Symptomem dyspozycji do kontemplacji jest także pragnienie większej samotności ale też skazanie na większą samotność. Osobom z tą dyspozycją nie wystarczy wiele płytkich relacji, jakie mają osoby z dyspozycją do życia czynnego.

A więc potrzeba posiadania niewielu relacji - ale bardzo głębokich, oraz nieuświadomione stworzenie przestrzeni dla Boga,

będzie  taką charakterystyczną ich cechą. W chorobie, zwłaszcza w  depresji schizofrenicznej będzie to oznaczało totalną pustkę, która będzie panowała w świadomości i wokół chorego. Częściowo będzie ona pochodziła z izolacji chorego i spętania woli, ale częściowo z dyspozycji do kontemplacji i przestrzeni tylko dla Boga, która jest do tej dyspozycji także przypisana.

 

Samotność ta jest doświadczeniem niezwykle trudnym, które trzeba po prostu podjąć, któremu trzeba się po prostu poddać, czekając aż Bóg ją w jakiś sposób wypełni. Wojciech Bąk, poeta w którego życiu było doświadczenie pobytu w szpitalu psychiatrycznym opisuje to zagadnienie:

 

Kto samotności swej nie otwarł szeroko

Ziemi, matce zielonej, niebu i obłokom

Ten samotnością jest samotny złą.

Otwieraj swą samotność. Płacz płaczem nie swoim,

Śmiej się śmiechem cudzym, ciesz obcym spokojem

I drżyj zachwytem, którym wszystkie rzeczy drżą.

Przechodnie idą drogą. Jeśli krok przechodni

Nie kroczy także w tobie, jesteś mnie niegodny.

Opuszczę cię jak zimny i surowy głaz.

Jeśli gil, mknąc nad tobą, w twym sercu nie leci

I nie śmieje się w tobie śmiech krzykliwych dzieci,

Jesteś pusty - i lepiej, byś najprędzej zgasł.

Otwieraj swą samotność. A w tej samotności

Ziemia krzykiem i płaczem, i śmiechem zagości.

Będą ludzie, zwierzęta, las, pole, i sad.

O, samotności pełna jak matczyne łono

Taka jest ma samotność. Choć trwam oddalony,

Czuje: dzieckiem w mym tonie ciąży obcy świat.

 

I niosę go, choć ze mną trwa obcy i wrogi,

Z czułością jako syna.

Krążą ptaki, dąb wieje, leżą w polach stogi,

Krzyczą miasta, wsie szumią, i kołują drogi,

A ja pod tym ciężarem świata się uginam.

I kocham go - więc serce moje drży z miłości,

I kocham go - więc serce moje pełne gniewu:

Chwal bogactwo i pełnię mojej samotności Pochwałą śpiewu!

 

 

Dyspozycja do kontemplacji łączy się zazwyczaj ze słabszym życiem czynnym. Te dwa rodzaje życiowej aktywności, zazwyczaj są ze sobą w opozycji. A więc chorzy nie będą nigdy mistrzami życia czynnego. Zazwyczaj będą pozbawieni życiowego sprytu, zaradności, ustawienia się w życiu oraz różnego rodzaju praktycznych umiejętności. Nie można od nich tego wymagać w stopniu najwyższym. Są w życiu czynnym często pogubieni- i po wyleczeniu z choroby - też takimi będą. Życie czynne nie jest ich powołaniem. Ich darem, talentem jest otwarcie na prawdę, piękno, tajemnice, sprawy nadprzyrodzone - i tu powinni się realizować.

 

Osobom takim trzeba uświadomić, że także takie powołanie istnieje. Jeżeli je mają - dobrze by było, aby je w sobie odkryli. Aby rodzice, nauczyciele, wychowawcy, księża, ten typ powołania także potrafili dostrzec, odkryć w nich i uformować. W przeciwnym razie społeczeństwo będzie wypełnione ludźmi głęboko niespełnionymi. Już dziś można zaobserwować, jak w kolejce po darmową zupę u Kapucynów, co najmniej 14 osób, to osoby z dyspozycją do kontemplacji. Jeżeli do tego dojdzie zranienie pierwotne, które dalej powoduje dezintegrację, to odnalezienie swojego powołania, swojego miejsca, głębokie spełnienie, są praktycznie niemożliwe. Hölderlin zauważa:

 

Jak szczęśliwie wracają do portu żeglarze, 

W dalekich miastach odpływa wesoło

 Zabiegliwy gwar targu; w ustronnej altanie 

Błyszczą kielichy w gronie przyjaciół.

 

A ja dokąd? Śmiertelni żyją z pracy 

Swych rak: w trudzie w spoczynku na zmianę

 Wszystko radosne: czemu tylko w mojej 

Piersi nigdy cierń nie zasypia?

 

 

Od  strony duchowej zranienie pierwotne  powoduje wpisanie złego ducha w sferę emocji, albo po kolejnych uderzeniach zwiększoną ilość nagromadzonych śladów jego obecności w pamięci emocjonalnej. W przypadku dyspozycji do kontemplacji, to wpisanie się ducha (w którym są tezy przeciwne do istniejących w idealnym obrazie), powoduje rozdwojenie, a dalej spętanie woli, Goethe napisze:

 

Dwie dusze mam -w  rozprzęgu wiecznym i zamęcie:

Jedna się pazurami w ziemie prze zacięcie, 

druga z oparów ziemskich podnosi się w niebo,

niezwalczoną z  zaświatów wieczystą potrzebą,

 

Dalej daje to konflikty sumienia, które nie zdołało się prawidłowo uformować, a ponadto zostało poddane bardzo wcześnie nadzwyczajnym próbom konfrontacji świata idealnego ( i nierealnego, bo nie do końca jest idealne to, o czym sądzi chory) z realnym. 

Tego, wyżej opisanego przez poetę napięcia, jest pozbawiona osoba, która dyspozycji do kontemplacji nie ma. I często, właśnie ten brak, jest źródłem jej psychicznego zdrowia.

 

Z dyspozycją do kontemplacji związane są takie stany wymieniane w literaturze psychiatrycznej jak: idealistyczny obraz świata, zajmowanie się problemami filozoficznymi a dopiero później życiowymi, zanik realnych zainteresowań na rzecz absolutnej prawdy, dążenie do rzeczy nieosiągalnych, perfekcjonizm, poczucie wyższości, unikanie kontaktów społecznych, samotności niezrozumienie, wycofanie się ze wspólnoty dążeń i myśli swojego otoczenia, poczucie pustki (wewnętrznej i zewnętrznej), platoniczna miłość czy uważanie seksu za sprawę brudną i niską.

 

Według autorów podręczników duchowości, znaki że dusza podczas drogi duchowej otrzymała wezwanie do modlitwy kontemplacyjnej to:

- pozbawienie jej możliwości rozumowania

- głęboki pokój i prosta miłosna uwaga skierowana na Boga.

 

Pozbawienie możliwości rozumowania oznacza pojawienie się  modlitwy, w której ustaje rozumowanie. Do tej pory rozum brał  czynny udział w życiu duchowym. Rozmyślanie stanowiło ważny element duchowości - i tak jest zawsze na początku drogi duchowej. Najbardziej klasycznym przykładem rozmyślania są “Ćwiczenia duchowe” Ignacego Loyoli. Pytania stawiane w tych rekolekcjach zmuszają do retrospektywnego przebiegnięcia własnego życia oraz refleksję nad zadanymi kwestiami. Rozmyślanie jest tu szukaniem krok po kroku prawdy dotyczącej własnego życia metodą rozumowego dociekania. Na dociekaniu tym przychodzą olśnienia, które są źródłem subtelnej radości z powodu odkrycia czegoś istotnego na tle historii własnego życia.

Pojawienie się modlitwy kontemplacyjnej, to przeniesienie jej na wyższy poziom. Bóg dokonuje tego według słów Przyjacielu, przesiądź się wyżej (Łk. 14.10).

 

 Przerywa wysiłki szukającego i modlącego się człowieka nie dokończone - a przenosi go łaską na inny, wyższy poziom. W przypadku pojawienia się modlitwy kontemplacyjnej Bóg zabiera także duszy możliwość rozumowania w takim zakresie (zmysłowym), jaki posiadała do tej pory. Rozum zaczyna na modlitwie zachowywać się biernie-obserwuje tylko, co się z nim dzieje, gdy wola i uczucie podnoszone są ku Bogu przez łaskę. Wiele treści rozumowych, które zostały w pamięci po rozmyślaniach - pozostają tam nieużyteczne. Ponieważ częściowo dotyc...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin