Saga 27.pdf

(1381 KB) Pobierz
MARGIT SANDEMO
SKANDAL
SAGA O LUDZIACH LODU
Tom XXVII
ROZDZIAŁ I
- Obudziłam się, bo szlochałam. Ale nie
wiedziałam, dlaczego płaczę.
Lekarz ze źle skrywaną niecierpliwością
wpatrywał się w szczupłą, delikatną
osóbkę.
- Twoje sny nie są istotne. Czy gdzieś cię
boli?
Podniosła na niego ciemnofiołkowe oczy.
- Nie - odparła.
Tak, boli mnie, pomyślała. Ale nie ciało.
Pokój był bardzo ładny, jasny, utrzymany w
tonacji szarości i zieleni. Zza okna dobiegał
gwar rozmów kuracjuszy bawiących w
uzdrowisku, słychać też było szemranie
życiodajnego źródła.
- Twoi krewni niepokoją się o ciebie,
Magdaleno. Obiecałem im, że spróbuję ci
pomóc, ale musisz ze mną współpracować.
Przestań wciąż mówić o tych
przerażających snach, których i tak nie
pamiętasz.
- Ale przecież nic innego mi nie dolega!
- To nonsens! Jesz mniej niż wróbel, jesteś
wychudzona, blada jak woskowa lalka i tak
nerwowa, że gdybym upuścił na ziemię
szpilkę, podskoczyłabyś ze strachu do góry.
Ile masz lat? Trzynaście?
- Tak. Właśnie skończyłam.
- Hm. Upuścimy ci krwi, no i musisz pić
wodę ze źródła. Sześć szklanek dziennie.
Możesz teraz wracać do swego wuja, pana
konsula. I on także bardzo jest o ciebie
niespokojny. Powinnaś być mu
niepomiernie wdzięczna, że zabrał cię tutaj,
do naszego pięknego kurortu.
Kończąc rozmowę lekarz uśmiechnął się
sztucznie, na moment unosząc kąciki ust.
Magdalena uznała, że doktor przypomina
jej zagniewanego kota.
Wyszła na szerokie, zalane słońcem schody.
Na trawniku, w eleganckich krzesełkach,
przy równie eleganckich stolikach siedzieli
kuracjusze. Magdalena z dala dostrzegła
charakterystyczną sylwetkę dobrze
odżywionego stryja i zawahała się. Stryj
pochłonięty był rozmową z jakąś panią i
dziewczynka nie chciała przeszkadzać.
Stryj Julius już ją jednak zobaczył, oderwał
dłoń od srebrnej gałki laski i zamachał,
dając znać, by się zbliżyła.
- Oto, droga pani majorowo, nasza mała
Magdalena.
Dziewczynka ukłoniła się pięknej, ale
surowej damie.
- Kochane dziecko - zaczęła majorowa, a
słodycz w jej głosie była gęsta jak syrop. -
Jak to miło ze strony twego stryja, że zabrał
cię tutaj, do wód Ramlosa! Musi to być dla
ciebie wielka radość, wprost bajkowe
przeżycie!
Magdalena nie mogła dopatrzyć się niczego
bajkowego w prowadzaniu wuja Juliusa po
wysypanych żwirem alejkach i
wysłuchiwaniu stękania i innych
naturalnych odgłosów, jakie z siebie
wydawał, kiedy zjadł zbyt dużo. W kurorcie
nie było dzieci, z którymi mogłaby się
bawić, oprócz jednego okropnego
sześciolatka, który chyłkiem skradał się za
Zgłoś jeśli naruszono regulamin