Ostatni-list-od-kochanka.pdf

(1416 KB) Pobierz
Moyes Jojo
Ostatni list od kochanka
Charlesowi,
którego list wszystko to zaczął
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! W załączeniu prezent
urodzinowy - mam, nadzieję, że Ci się spodoba,... Myślę dziś o Tobie
w szczególny sposób... bo stwierdziłam., że wprawdzie Cię kocham,
ale nie jestem w Tobie zakochana. Nie czuję, że jesteś tym jedynym,,
którego Bóg mi przeznaczył. Mimo wszystko naprawdę mam nadzieję,
że prezent Ci się spodoba i że będziesz miał fantastyczne urodziny.
Kobieta do Mężczyzny, list
prolog
później x
Ellie Haworth wypatruje przyjaciół i przepycha się przez zatłoczony bar.
Upuszcza na ziemię torbę i kładzie swój telefon na stole przed nimi. Są już
nieźle wstawieni - poznaje to po ich głosach, przesadnych gestach, głośnym
śmiechu i pustych butelkach.
- Spóźniłaś się. - Nicky wskazuje na zegarek i grozi jej palcem. -
Tylko nam nie mów, że musiałaś dokończyć artykuł.
- Wywiad ze skrzywdzoną żoną członka parlamentu. Przepraszam, ale musiałam
przygotować go do jutrzejszego wydania - mówi, wsuwając się na wolne miejsce
i nalewając sobie z pustej już niemal butelki. Przesuwa komórkę na środek stołu.
- No dobrze. A teraz irytujące słowo do dyskusji: „później".
- Później?
- Wyraz na końcu esemesa. Czy to znaczy jutro, czy dziś, tylko później? A może
po prostu okropna młodzieńcza afektacja, która naprawdę nic nie znaczy?
Nicky zerka na błyszczący ekran.
- To znaczy „później" plus x. Tak jak dobranoc. Moim zdaniem: do jutra.
- Na pewno do jutra - mówi Corinne. - Później to jutro -przerywa. - A może
nawet pojutrze.
- To bardzo zdawkowe.
- Zdawkowe?
- Jak coś, co mówisz do listonosza.
- Całusy dla listonosza? Nicky szczerzy zęby.
- Czemu nie? Jest fantastyczny. Corinne ogląda esemesa.
- Me o to chodzi. To może znaczyć, że się spieszył, bo miał coś ważnego.
- Taak... Jak żona.
Ellie rzuca Douglasowi ostrzegawcze spojrzenie.
- No co? Chciałem powiedzieć, że jest zbyt późno na roz-szyfrowywanie
esemesów.
Ellie przełyka wino i pochyla się nad stołem.
- OK. Jeśli mam wysłuchiwać kazań, potrzebuję następnego drinka.
- Skoro jesteś z kimś tak blisko, by uprawiać w jego biurze seks, to myślę, że
chyba możesz go zapytać, kiedy zaprosi cię na kawę.
- A reszta wiadomości? Tylko proszę, powiedz, że nie mają nic wspólnego z
seksem w biurze.
Ellie zerka na telefon i przewija esemes.
„Nie mogę dzwonić z domu. w przyszłym tygodniu Dublin, ale nie mam
pewności, jakie są plany. Później x.
- Zostawia sobie otwartą furtkę - mówi Douglas. - Chyba że... no wiesz... nie jest
pewny swoich planów.
- Więc mógłby powiedzieć: „Zadzwonię z Dublina" lub nawet:
„Funduję ci podróż do Dublina".
- Zabiera żonę?
- Nigdy tego nie robi. To podróż służbowa.
- Może zabiera kogoś innego - mruczy w swoje piwo Douglas.
Nicky kiwa w zamyśleniu głową.
- Czy życie nie było łatwiejsze, kiedy ludzie musieli do siebie dzwonić i mówić?
Mój Boże, wtedy przynajmniej można było wyczuć w głosie niechęć.
- Tak - prycha Corinne. - A ty mogłaś siedzieć w domu i godzinami czekać na
telefon.
- O, noce, które spędziłam...
- Sprawdzając, czy jest sygnał...
- A potem rzucając słuchawkę, po prostu na wypadek gdyby dzwonił
w tej właśnie chwili.
Ellie słyszy śmiech, rozumie, że w ich żartach jest prawda. Jakaś mała część jej
samej wciąż czeka, by ekran zabłysnął i by telefon nagle zadzwonił. To jednak
nie nastąpi -biorąc pod uwagę porę i to, że „nie może dzwonić z domu".
Douglas odprowadza ją. Jedyny z całej czwórki mieszka z partnerką, ale Lena,
jego dziewczyna, jest grubą rybą w komputerowym PR i często siedzi w biurze
do dziesiątej albo jedenastej wieczorem. Nie ma nic przeciw temu, żeby spotykał
się ze starymi znajomymi -
towarzyszyła mu kilka razy, jednak trudno jej było przebić się przez mur starych
dowcipów i aluzji, efekt piętnastu lat znajomości, więc przeważnie puszcza go
samego.
- A co u ciebie, stary? - pyta Ellie, omijając porzucony na chodniku wózek
sklepowy. - Nic nie mówiłeś o sobie. Chyba że przyszłam za późno.
- Nic takiego - odpowiada z wahaniem. Wkłada ręce do kieszeni. -
Właściwie, to niezupełnie. Hmmm... Lena chce mieć dziecko.
Ellie spogląda na niego.
- Ooo.
- Ja też bym chciał - dodaje pośpiesznie. - Od wieków o tym mówimy, ale
uznaliśmy, że żaden moment nie będzie właściwy, więc... równie dobrze może to
być teraz.
- Oj, stary romantyku.
- Jestem... tak myślę... naprawdę z tego powodu szczęśliwy. Lena będzie dalej
pracować, a ja zaopiekuję się dzieckiem w domu. No wiesz, jeśli wszystko
pójdzie, jak powinno i...
Ellie stara się, by jej głos nie wyrażał emocji.
- I tego właśnie chcesz?
- Jasne. I tak nie lubię swojej pracy. Nigdy nie lubiłem. A ona zarabia krocie.
Myślę, że będzie całkiem miło krzątać się cały dzień przy dzieciaku.
- Rodzicielstwo to coś więcej niż krzątanie się - mówi Ellie.
- Tak, wiem. Uważaj... na chodnik. - Prowadzi ją ostrożnie, by ominąć śmieci. -
Ale jestem na to przygotowany. Nie muszę co wieczór chodzić do pubu. Chcę
zacząć następny etap. To nie znaczy, że nie lubię się z wami spotykać, ale
czasem poważnie się zastanawiam, czy my wszyscy nie powinniśmy... jak by to
powiedzieć... trochę wydorośleć.
- O, nie! - Ellie załamuje ręce. - Przeszedłeś na ciemną stronę.
- No cóż, ja nie traktuję pracy tak jak ty. Dla ciebie jest wszystkim, prawda?
- Prawie wszystkim - przyznaje.
Przechodzą w milczeniu kilka następnych ulic, wsłuchując się w odległe syreny,
trzask drzwiczek samochodowych i stłumione odgłosy miasta. Ellie uwielbia tę
porę nocy, podniesiona na duchu przez przyjaźń, chwilowo wolna od
niepewności, która towarzyszy jej przez całe życie. Spędziła w pubie miły
wieczór i zmierza do przytulnego mieszkanka. Jest zdrowa. Ma kartę kredytową
z dużym, niewykorzystanym limitem, plany na weekend i jako jedyna z grona
przyjaciół nie ma jeszcze ani jednego siwego włosa. Zycie jest piękne.
- Czy ty w ogóle myślisz o niej? - pyta Douglas.
- O kim?
- O żonie Johna. Sądzisz, że ona wie? Ta uwaga rozwiewa błogostan Ellie.
- Nie wiem. - A gdy Douglas milczy, dodaje: - Jestem pewna, że na jej miejscu
wiedziałabym. John jest zdania, że ona bardziej interesuje się dziećmi niż nim.
Czasami myślę, że może nawet w głębi ducha jest zadowolona, że nie musi
sobie zawracać nim głowy. No wiesz, starać się, żeby on był szczęśliwy.
- No, to jest pobożne życzenie!
- Może i tak. Ale jeśli mam być szczera, odpowiedź brzmi: nie. Nie myślę o niej
i nie czuję się winna. Uważam, że to by się nie stało, gdyby byli szczęśliwi
albo... no wiesz... związani.
- Oj, wy, kobiety, nie macie pojęcia o mężczyznach.
- Myślisz, że jest z nią szczęśliwy? - Przygląda się jego twarzy.
- Skąd mam wiedzieć? Ale nie sądzę, by musiał być nieszczęśliwy, aby z tobą
sypiać.
Nastrój zmienił się nieco. Może dlatego Ellie puszcza jego ramię i poprawia na
szyi szalik.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin