021- TWOJE SŁOWA MOGĄ SIĘ SPEŁNIĆ.docx

(275 KB) Pobierz

TWOJE SŁOWA MOGĄ

SIĘ SPEŁNIĆ

Twoje słowa mogą się spełnić.

Z kobietą, która dotknęła szat Jezusa, stało się dokładnie tak, jak mówiła, że się stanie. W Biblii napisano: „Bo mówiła: Jeśli się dotknę choćby szaty jego, będę uzdrowiona” (Ewangelia św. Marka 5: 28).

To jej wyznanie wypływało z wiary. Wiemy, że tak było, ponieważ Jezus powiedział do niej: „Córko, wiara twoja uzdrowiła cię”                  (Ewangelia św. Marka 5: 34).

To, co wypowiadasz z przekonaniem, to wyznanie Twojej wiary.

Takie słowa Twoich ust mogą się spełnić.

EWANGELIA ŚW. MARKA 11:23-24

Albowiem zapewniam was, że ktokolwiek powie do tej góry: Bądź usunięta i wrzucona w morze, a nie będzie wątpić w swoim sercu, lecz będzie wierzyć, że spełni się to, o czym mówi, będzie miał, cokolwiek powie.

Dlatego powiadam wam: Gdy się modlicie, wierzcie, że przyjmujecie, czegokolwiek pragniecie, a będziecie to mieć.

Naszym głównym tekstem będzie ostatnia część wersetu dwudziestego trzeciego: „Będzie miał, cokolwiek powie”.

Inny wspaniały werset o podobnej wymowie znajdujemy w Starym Testamencie.

Czytamy tam, że kiedy Izraelici dotarli do Kadesz-Barnea, wysłali do Kanaanu dwunastu zwiadowców.

Dziesięciu z nich powróciło, przynosząc złą wieść, a tylko dwóch przekazało pomyślne informacje.

Czym było głoszenie „zlej wieści” przez dziesięciu zwiadowców?

Wyrazem wątpliwości.

A czym było przedstawianie sytuacji w pozytywnym świetle przez dwóch pozostałych?

Wyrazem ich wiary.

Wątpiący powiedzieli: „To prawda, że ta kraina opływa w mleko i miód”. Pokazali nawet wszystkim ogromną kiść winogron, jabłka granatu i inne owoce, które przynieśli z Kanaanu.

„Tylko że w tej ziemi mieszkają olbrzymi” — ostrzegali.

„I wydawaliśmy się sobie w porównaniu z nimi jak szarańcza”.

Zasadniczy sens ich słów sprowadzał się do stwierdzenia: „Nie jesteśmy w stanie. Nie damy rady posiąść tej ziemi”. A cały Izrael zgodził się z nimi.

(Niektórym się wydaje, że racja zawsze stoi po stronie większości. Akceptując sprawozdanie większości zwiadowców, naród izraelski wyznał: „Nie możemy posiąść tej ziemi”.

Twoje słowa mogą się spełnić.

Z Izraelitami stało się dokładnie tak, jak sami powiedzieli.

Byli przekonani, że nie dadzą rady zdobyć tej ziemi, i dlatego wyznali, że im się to nie uda. Ich słowa się wypełniły.

Pamiętaj, że nawet kiedy wątpisz, masz jakieś przekonania.

Tylko że wtedy wierzysz nie w to, w co powinieneś. To jedyna różnica.

Kształt Twojego życia zależy od Twojej wiary i Twoich słów. Jeżeli sam nie wierzysz w to, co mówisz, powinieneś zmienić treść swoich wypowiedzi. W przeciwnym razie po jakimś czasie Twoje słowa odcisną piętno na Twoim duchu i przejmą kontrolę nad Twoim życiem.

Każdy z tych dziesięciu zwiadowców otrzymał dokładnie to, w co wierzył - żaden z nich nie wszedł do Ziemi Obiecanej.

Błąkali się wszyscy po pustyni, aż poumierali.

Ich słowa się wypełniły.

Jednak inaczej było z Jozuem i Kalebem. Kaleb mówił: Gdy wyruszymy na nią [ziemię Kanaan], to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy”. A Jozue mu wtórował: „Tylko nie buntujcie się przeciwko Panu. Nie lękajcie się ludu tej ziemi, będą oni naszym pokarmem; odeszła od nich ich osłona, a Pan jest z nami. Nie bójcie się ich!”.

Jozue i Kaleb nie negowali faktu zamieszkiwania Kanaanu przez olbrzymów. „Tak, sami sobie wydawaliśmy się jak szarańcza w porównaniu z mieszkańcami tej ziemi” — przyznawali.

Jeżeli jednak dokładnie przeczytasz, co mówili ci dwaj zwiadowcy, zauważysz, że istotę ich wypowiedzi można ująć następująco: „Nasz Bóg jest w stanie wydać ich w nasze ręce. Mamy możność pokonać olbrzymów i zająć tę ziemię”.

Wiele osób przychodzi do mnie i pyta:

              Proszę księdza, dlaczego nie mogę doświadczyć uzdrowienia?

              Tak — odpowiadam z uśmiechem.

              Nie możesz być uzdrowiony, bo właśnie mi powiedziałeś, że nie możesz.

Masz to, o czym mówisz z wiarą.

Słowa zdradzają stan serca człowieka. Słuchając, co mówi dana osoba, możesz poznać w co wierzy. Jej słowa są dowodem jej przekonań.

Zawsze gdy modlę się o kogoś, staram się wydobyć z niego szczere wyznanie wiary. Dlatego pytam, na przykład:

              Czy za chwilę, kiedy położę na ciebie ręce i będę się o ciebie modlić, zostaniesz uzdrowiony?

              No... Oczywiście, mam nadzieję, że będę uzdrowiony — mówi wielu ludzi.

Słysząc tego rodzaju odpowiedź, muszę stwierdzić:

              W takim razie nie będziesz uzdrowiony. Nie odzyskasz zdrowia.

Rozpoznaję stan serca danej osoby. Wiem, jakie jest jej nastawienie.

Ona nie wierzy, tylko ma nadzieję.

              Czy zostaniesz wypełniony Duchem Świętym, kiedy za moment położę na ciebie ręce i będę się modlić? — pytam kogoś innego. Często słyszę odpowiedź:

              Pewnie tak. Mam nadzieję, że tak będzie.

              No to nie zostaniesz wypełniony Duchem Świętym

— jestem zmuszony stwierdzić. Rozpoznaję stan serca tego człowieka na podstawie jego słów.

Ludzie, którzy od razu z wiarą odpowiadają na moje pytania, niemal natychmiast otrzymują odpowiedź na modlitwę.

Są też i tacy, którzy zetknąwszy się z nauczaniem o wyznawaniu, myślą, że wystarczy coś powiedzieć „z głowy”, niekoniecznie wierząc w to w sercu.

Zauważyłem, iż takie osoby nie patrzą mi prosto w oczy, kiedy mówią, że wierzą, że otrzymają odpowiedź na modlitwę.

Ponadto wyczuwam lekkie wahanie w ich głosie. Ta odrobina wahania decyduje o ich porażce.

W Biblii czytamy, że „małe liski psują winnice” (Pieśń nad Pieśniami 2:15). To nie żadne niewyobrażalnie wielkie problemy powstrzymują większość katolików od przyjęcia uzdrowienia lub wypełnienia Duchem Świętym.

To nie olbrzymi sprawili, że Izrael nie wszedł do Ziemi Obiecanej. W przeciwnym razie pokonaliby również Jozuego i Kaleba. Dziesięciu zwiadowców przegrało nie z winy olbrzymów.

Oni sami pokonali siebie. Przegrali przez zły sposób myślenia, wierzenia i mówienia.

To nie „olbrzymie” przeciwności są przyczyną porażki w życiu człowieka. To nie życiowe burze ściągają na niego niepowodzenie. I to nie diabeł pokonuje człowieka.

Jeżeli jesteś pobity, to poniosłeś klęskę przez swój niewłaściwy sposób myślenia, wierzenia i mówienia.

Jozue i Kaleb mówili: „Nasz Bóg ma moc wydać w nasze ręce mieszkańców tej ziemi. Jesteśmy w stanie ich pokonać”.

Twoje słowa mogą się spełnić.

Kobieta cierpiąca na krwotok otrzymała dokładnie to, o czym mówiła.

Również Izraelici, którzy zgodzili się z większością zwiadowców, doświadczyli tego, co sami powiedzieli — nie weszli do Kanaanu, tylko błąkali się po pustyni, aż wszyscy poumierali.

Jedynymi przedstawicielami tamtego pokolenia, którzy posiedli Ziemię Obiecaną, byli Jozue i Kaleb. Jozue został przywódcą narodu izraelskiego, a w trakcie podboju Kanaanu Kaleb przyszedł do niego i powiedział: „Daj mi te góry” (Księga Jozuego 14:12).

O, jakże mi się podoba jego postawa! Lubię ludzi wiary. Dlatego Kaleb zajmuje szczególne miejsce w moim sercu.

Wyobrażam sobie, że Jozue wspomniał wówczas, co się stało czterdzieści lat wcześniej, i zdał sobie sprawę, iż on i Kaleb odnieśli zwycięstwo, wierząc i mówiąc zgodnie ze Słowem Pana.

Jozue pomyślał, że spróbuje na nowo określić stan serca Kaleba, dlatego zapytał go (żeby wydobyć z niego właściwe wyznanie):

              Czy jesteś w stanie posiąść te góry? Tam mieszkają olbrzymi. To kraina Anakitów.

Na to stary Kaleb odrzekł:

-              Tak, w zupełności mogę tego dokonać. Mam osiemdziesiąt pięć lat, ale moja naturalna siła ani trochę nie zmalała. Nawet mój wzrok się nie przyćmił. Jestem w stanie wziąć w posiadanie te góry.

I chwała niech będzie Bogu, że Kaleb je posiadł!

NIE SZYKUJ SIĘ

NA PORAŻKĘ

Niejednokrotnie w naszym życiu dzieje się coś negatywnego, ponieważ wydaje się nam, że tak być musi.

Ostatnio czytałem o pewnym naukowcu, który twierdzi, że po przekroczeniu określonego wieku mózg człowieka ma większe trudności z zapamiętywaniem informacji.

Kiedy miałem czterdzieści kilka lat, zauważyłem, że nie pamiętam już tak dobrze fragmentów Pisma Świętego, które wcześniej potrafiłem bezbłędnie zarecytować.

Po jakimś czasie pomyślałem sobie: „W końcu nie jest mi to koniecznie potrzebne. Przecież mózg to tylko fizyczny organ, poprzez który działa umysł. Umysł jest częścią mojego niezniszczalnego wnętrza.

Mój mózg może się starzeć, ale umysł nie dozna żadnego uszczerbku”. (Bogacz, o którym Jezus mówił w szesnastym rozdziale Ewangelii Łukasza, nie miał po śmierci problemów z pamięcią. W wersecie dwudziestym piątym czytamy bowiem, że Abraham powiedział do niego: „Wspomnij, synu”...)

Jednak gdy zacząłem wierzyć, myśleć i mówić tak, jak trzeba, byłem znowu w stanie cytować wszystkie fragmenty Biblii, jakie kiedykolwiek przytaczałem.

Korzystanie z mojej pamięci stało się równie łatwe jak wcześniej. Prawdę mówiąc, moja zdolność zapamiętywania nie tylko się nie pogorszyła, ale mam wrażenie, że jest większa niż kiedykolwiek wcześniej.

Wiele razy dosięga nas porażka, ponieważ przygotowywaliśmy się do niej. Myślimy, że stanie się coś złego, wierzymy w to i z takim nastawieniem podejmujemy określone działania.

Jednakże będąc ludźmi wierzącymi, nigdy nie powinniśmy wyznawać porażki, wątpliwości ani niewiary. Powinniśmy natomiast mówić z wiarą to, co powiedział nam Bóg.

Jeśli poniosłeś klęskę, to stało się to przez Twoje własne usta.

Jestem wdzięczny Bogu za wszelkie dobre publikacje poświęcone tej tematyce. Jednakże nie było mi dane przeczytać żadnej z nich, gdy jako nastolatek leżałem obłożnie chory. Tajemnicę wyznawania wiary odkryłem, czytając wyłącznie Pismo Święte. Spostrzegłem ją w przytoczonym wcześniej fragmencie Ewangelii św. Marka, gdzie zapisano następujące słowa Pana Jezusa:

EWANGELIA ŚW. MARKA 11:23-24

Albowiem zapewniam was, że ktokolwiek powie do tej góry: Bądź usunięta i wrzucona w morze, a nie będzie wątpić w swoim sercu, lecz będzie wierzyć, że spełni się to, o czym mówi, będzie miał, cokolwiek powie.

Dlatego powiadam wam: Gdy się modlicie, wierzcie, że przyjmujecie, czegokolwiek pragniecie, a będziecie to mieć.

W 1933 roku miałem szesnaście lat i byłem nieuleczalnie chory. Cztery miesiące przed moimi szesnastymi urodzinami doznałem częściowego paraliżu ciała.

Moim przypadkiem zajmowało się w sumie pięciu lekarzy, w tym jeden, który kiedyś pracował w słynnej klinice.

Mieszkałem u rodziców mojej mamy. Dziadek miał sporo nieruchomości, ale nie można go było uznać za człowieka bogatego, ponieważ panował wielki kryzys gospodarczy i jego majątek nie był wówczas wart zbyt wiele. Niemniej dziadek gotów był wysłać mnie na leczenie do kliniki, gdybym mógł tam otrzymać pomoc.

Lekarze radzili mojej rodzinie postępować zgodnie z zaleceniami doktora, który wcześniej pracował w klinice i którego uznawano za jednego z najlepszych specjalistów w kraju.

Jednak nawet ten lekarz uważał, że mój przypadek jest beznadziejny.

Powiedział mi wręcz, że prawdopodobieństwo, iż uda się mnie utrzymać przy życiu, wynosi mniej niż jeden do miliona. Wyjaśnił mi również, że zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nikt cierpiący na takie choroby jak ja, nie dożył pełnych siedemnastu lat.

Nigdy nie miałem normalnego dzieciństwa. Nie mogłem biegać i bawić się jak inne dzieci. Przez cały czas byłem na wpół inwalidą.

Pewnego razu podjechała karetka, którą miałem pojechać na nowe miejsce. Przełożyli mnie z łóżka na nosze i zanieśli do samochodu.

              Synu, powiedziano mi, że od roku nie wstawałeś z łóżka — zagadnął sanitariusz, kiedy karetka ruszyła w drogę.

              Nie, nie przez cały rok, tylko dziewięć miesięcy — odpowiedziałem.

              W takim razie, jeśli czujesz się dość dobrze, moglibyśmy powoli przejechać przez dzielnicę mieszkaniową, skoro od tak dawna nie byłeś poza domem — zaproponował.

Z przyjemnością się zgodziłem. Choć byłem częściowo sparaliżowany, mogłem poruszać głową i byłem w stanie spoglądać za okna karetki.

Po prawie roku wpatrywania się w cztery ściany i sufit własnego pokoju miałem wrażenie, że całe miasto jest bardzo ładne, chociaż oglądałem je tylko z wnętrza ambulansu.

              Synu, jeśli chcesz, możemy również pojechać na rynek miejski - zaproponował znowu sanitariusz. — Mamy Nowy Rok i większość sklepów jest zamknięta, więc nie będzie tam dużego ruchu.

              Będę bardzo wdzięczny — odpowiedziałem.

Tamtych chwil nie zapomnę do końca życia

i przez całą wieczność. Kiedy patrzyłem na stary budynek sądu, diabeł powiedział do mnie: „Nigdy nie sądziłeś, że jeszcze kiedyś zobaczysz swoimi fizycznymi oczyma ten stary sąd. I nie oglądałbyś go, gdyby nie życzliwość pana sanitariusza”.

Wiedziałem, że mam do czynienia z diabłem.

Niektórzy ludzie nie potrafią odróżnić głosu diabła od Boga. Pozwól jednak, że Ci wyjaśnię, jak możesz poznać, kto do Ciebie mówi.

Otóż wszelka myśl, niosąca ze sobą wątpliwość, niewiarę i zniechęcenie, pochodzi od diabla.

Boże słowa nigdy nikogo nie prowadzą do zwątpienia, porażki, niewiary, ani zniechęcenia.

Gdy byłem młody, czytałem Biblię mojej babci i pamiętałem parę wersetów. W moim wnętrzu coś powstało i przypomniało mi słowa Jezusa z ewangelii św. Marka 11:23:

„Będzie miał, cokolwiek powie”.

Uwierz w swoim sercu i mów swoimi ustami, w co wierzysz. To jest zasada wiary...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin