Dla Roda, Helen, Amber i Kyle’a
Podziękowania
Raz jeszcze dziękuję mojej wyjątkowej redaktorce w wydawnictwie Ace, Susan Allison, która wprawiła tę kulę w ruch, trzy lata temu odpowiadając mailowo na korespondencję od jakiegoś faceta z Wielkiej Brytanii, który wysłał jej kilka kopii swojej książki fantasy, wydanej we własnym zakresie.
Jestem równie głęboko wdzięczny mojemu brytyjskiemu redaktorowi, Jamesowi Longowi, za jego wsparcie i zaangażowanie w ten projekt. I wreszcie gorące podziękowania dla mojej drugiej pary oczu – Paula Fielda.
CZĘŚĆ I
Kruk nie zna odpoczynku
jego cień pada na ziemię nieprzerwanie
wiersz seordahski, autor nieznany
RAPORT VERNIERSA
Czekał na przystani, gdy przybyłem, prowadząc za sobą więźnia. Głowę trzymał wysoko jak zawsze. Twarz o ostrych rysach zwrócił w kierunku horyzontu, płaszcz spowijał go szczelnie, chroniąc przed chłodną bryzą od morza. Moje początkowe zdziwienie jego obecnością w tym miejscu zniknęło bez śladu, gdy dostrzegłem okręt opuszczający port, statek o wąskim meldeneańskim kadłubie, zmierzający ku Północnym Dorzeczom z ważnym pasażerem, którego nieobecność, jak wiedziałem, on dotkliwie odczuje.
Obrócił się w moją stronę; wąski, ostrożny uśmiech uniósł kąciki jego ust i dotarło do mnie, że celowo zwlekał, by być świadkiem i mojego odjazdu. Nasze relacje po wyzwoleniu Alltoru były przelotne, prawdę powiedziawszy, chyba nawet oschłe; padły ofiarą, jak i on sam, nieustającego wojennego zamętu i tej choroby, która dręczyła go w następstwie legendarnej już szarży. Zmęczenie zmieniło niegdyś wyraziste rysy w obwisłą maskę o przekrwionych oczach, a głos, wcześniej ostry i niemal szorstki, w chrypiący warkot. Teraz jednak wyglądał trochę lepiej. Zdawało się, że ostatnia bitwa przywróciła mu nieco sił, a to z kolei skłoniło mnie do rozważań, czy nie czerpał ich z krwi ...
renfri73