Lem Stanisław - Maszyna Trurla (2020).pdf

(405 KB) Pobierz
STANISŁAW
LEM
MASZYNA TRURLA
Projekt okładki: Artur Wandzel
ISBN 978-83-7009-999-2 (mobi)
ISBN 978-83-7009-998-5 (epub)
ISBN 978-83-7009-659-5 (pdf)
Biblioteka Narodowa
al. Niepodległości 213
02-086 Warszawa
www.bn.org.pl
Sfinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
w ramach programu wieloletniego Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. Priorytet 4.
Maszyna trurl a
Konstruktor Trurl zbudował raz ośmiopiętrową maszynę rozumną, którą,
kiedy skończył najważniejszą pracę, pociągnął najpierw białym lakierem;
potem narożniki pomalował liliowo,  przypatrzył się z  daleka i  dorobił
jeszcze mały  deseń na froncie, a  tam, gdzie można sobie  było wyobra-
zić jej czoło, położył lekki pomarańczowy rzucik i, bardzo zadowolony
z siebie, pogwizdując od niechcenia, niejako z czczego obowiązku, rzucił
sakramentalne pytanie, ile jest dwa razy dwa?
Maszyna ruszyła. Najpierw zapaliły się jej lampy, zajaśniały obwody,
zahuczały prądy  jak wodospady, zagrały sprzężenia, potem  rozżarzyły
się cewki, zawirowało w  niej,  rozłomotało się, zadudniło i  tak szedł na
całą  równinę hałas, aż Trurl pomyślał, że trzeba  będzie sporządzić jej
specjalny tłumik myślowy. Tymczasem maszyna wciąż pracowała, jakby
przychodziło jej rozstrzygać najtrudniejszy problem w całym Kosmosie;
ziemia  dygotała, piasek usuwał się spod stóp od  wibracji, bezpieczniki
strzelały jak korki z flaszek, a przekaźniki aż nadrywały się z wysiłku. Na-
reszcie, kiedy Trurla porządnie już zniesmaczył taki rwetes, maszyna za-
hamowała gwałtownie i rzekła gromowym głosem: SIEDEM!
– No no, moja droga! – rzekł od niechcenia Trurl. – Nic podobnego,
jest cztery, bądź tak dobra, popraw się! Ile jest dwa a dwa?
– SIEDEM! – odparła maszyna niezwłocznie. 
Chcąc niechcąc, Trurl – westchnąwszy – nałożył roboczy fartuch, któ-
ry był już zdjął, zakasał wysoko rękawy, otworzył spodnią klapę i wlazł do
środka. Nie wychodził z niej długo, słychać było, jak wali młotem, jak od-
kręca coś, spawa, lutuje, jak wbiega, dudniąc po blaszanych stopniach, raz
na szóste piętro, raz na ósme, i zaraz w te pędy gna na dół. Puścił prąd, aż
zaskwierczało w środku i fioletowe wąsy wyrosły iskiernikom. Mozolił się
tak dwie godziny, aż wyszedł na świeże powietrze zakopcony, lecz zado-
wolony, złożył wszystkie narzędzia, rzucił fartuch na ziemię, wytarł twarz
i ręce, i już na odchodnym, ot, tak, dla świętego spokoju, spytał:
– Ileż to jest: dwa a dwa?
– SIEDEM! – odparła maszyna.
BIBLIOTEKA NARODOWA
1
maszyna trurl a
Trurl zaklął okropnie, ale nie było rady – znów jął w niej dłubać, po-
prawiał, łączył, rozlutowywał, przestawiał, a kiedy po raz trzeci dowiedział
się, że dwa a dwa jest siedem, usiadł zrozpaczony na najniższym stopniu
maszyny i siedział tak, aż nadszedł na to Klapaucjusz. Spytał Trurla, co mu
się stało, że wygląda, jakby właśnie wrócił z pogrzebu, a ten wyjawił mu
swój kłopot. Klapaucjusz sam parę razy  wchodził do wnętrza maszyny,
próbował poprawić to i  owo, pytał ją też, ile jest dwa a  jeden,  odparła,
że sześć; jeden a jeden wynosiło według niej zero. Klapaucjusz podrapał
się w głowę, odchrząknął i rzekł:
– Przyjacielu, nie ma co, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Sporządziłeś
inną maszynę, niż chciałeś. Wszelako każde zjawisko ujemne ma też swoje
strony dodatnie, ta maszyna na przykład też.
– Ciekawym, jakie – odparł Trurl i kopnął fundament, na którym siedział.
– Przestań – powiedziała maszyna.
– Ot, widzisz, jest wrażliwa. Więc... co chciałem powiedzieć? Jest to, nie
ulega wątpliwości, maszyna głupia, i to nie taką sobie zwykłą, przeciętną
głupotą, bynajmniej! Jest to, o ile się orientuję, a jestem, jak wiesz, znako-
mitym specjalistą, jest to najgłupsza maszyna rozumna na całym świecie,
a to już nie byle co! Zbudować ją umyślnie nie byłoby łatwe, wprost prze-
ciwnie, sądzę, że to by się nikomu nie udało. Nie tylko głupia jest bowiem,
ale i uparta jak kloc, czyli ma charakter, zresztą właściwy idiotom, bo oni
zwykle są szalenie uparci.
– Po diabła mi taka maszyna?! – rzekł Trurl i kopnął ją drugi raz.
– Ostrzegam cię poważnie, przestań! – rzekła maszyna.
– Proszę, już masz poważne ostrzeżenie – skomentował oschle Klapaucjusz.
– Widzisz, jest nie tylko wrażliwa i tępa, i uparta, ale także obraźliwa,
a z taką ilością cech można już dopiąć niejednego, ho ho, ja ci to mówię!
– No dobrze, ale co właściwie mam z nią począć? – spytał Trurl.
– Ba, w tej chwili trudno mi odpowiedzieć. Mógłbyś na przykład zro-
bić wystawę, ze wstępem, z biletami, aby każdy, kto zechce, mógł obejrzeć
najgłupszą maszynę rozumną na świecie; ile ona ma – osiem pięter? Pro-
szę cię, ależ tak wielkiego idioty nikt dotąd nie widział. Ta wystawa zwróci
ci nie tylko poniesione koszty, ale...
– Daj mi spokój, nie będę robił żadnej wystawy! – odparł Trurl, wstał
i że nie mógł się powstrzymać, kopnął maszynę jeszcze raz.
BIBLIOTEKA NARODOWA
2
Maszyna trurl a
– Udzielam ci trzeciego poważnego ostrzeżenia – rzekła maszyna.
– Bo co? – krzyknął rozjuszony jej majestatycznością Trurl. – Jesteś...
jesteś... – tu nie znalazł słów, więc kopnął ją kilka razy, wrzeszcząc:
– Nadajesz się tylko do kopania, wiesz?
– Obraziłeś mnie po raz czwarty, piąty, szósty i ósmy – rzekła maszyna
– dlatego więcej nie będę liczyła. Odmawiam odpowiedzi na dalsze pyta-
nia, dotyczące zadań z zakresu matematyki.
– Ona odmawia! Patrzcie ją! – żołądkował  się dotknięty do żywego
Trurl. – Po szóstce wypada jej osiem, uważasz, Klapaucjuszu, nie siedem,
lecz osiem! I ona ma czelność odmawiać TAKIEGO wykonywania zadań
matematycznych. A masz! masz! masz! Może jeszcze?
Na to maszyna zadygotała, zatrzęsła się i  bez jednego słowa zaczęła
ze wszech sił wydobywać się z fundamentów. Były głębokie, więc pogięły
się liczne dźwigary, lecz w  końcu  wylazła z  dołu, w  którym zostały tyl-
ko pokruszone kloce betonowe z wystającymi prętami zbrojeń, i ruszyła
jak forteca krocząca na Klapaucjusza i Trurla. Ten ostatni tak osłupiał od
niepojętego wydarzenia, że nie próbował  nawet skryć się przed maszy-
ną, która zmierzała  najoczywiściej do tego, aby go zmiażdżyć.  Dopiero
przytomniejszy Klapaucjusz, porwawszy go za rękę, pociągnął przemocą
i obaj odbiegli spory kawałek. Kiedy się odwrócili, maszyna, chwiejąc się
jak wysoka wieża,  szła powoli, przy każdym kroku zapadała  się prawie
po pierwsze piętro, ale uparcie, niezmordowanie wynurzała się z piasku
i parła wprost na nich.
– No, tego jeszcze na świecie nie było! — rzekł Trurl, którego aż za-
tchnęło ze zdumienia. – Maszyna się zbuntowała! Co teraz robić?
– Czekać i obserwować – odparł roztropny Klapaucjusz. – Może się
coś wyklaruje.
Nic na to na razie nie wskazywało. Maszyna, wydostawszy się na tward-
szy grunt, ruszyła szybciej. W środku jej gwizdało, syczało i pobrzękiwało.
– Zaraz się rozlutuje nastawnia i programowanie – mruknął Trurl. –
Wtedy się rozleci i stanie...
– Nie – odparł Klapaucjusz – to szczególny wypadek. Ona jest tak głu-
pia, że nawet zatrzymanie się całego rozrządu jej nie zaszkodzi. Uważaj,
ona... Uciekajmy!!
BIBLIOTEKA NARODOWA
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin