Dla mojej rodziny
Ten rok w majątku Scanlon nie był zbyt urodzajny. Zbiór pszenicy można było nazwać co najwyżej skromnym, sady zaatakowała zaraza, trzy czwarte jabłek zgniło na drzewach.
Ciężkie czasy nastały dla dzierżawców, pracowników gospodarstwa, sadowników i zbieraczy owoców. Następne zbiory miały odbyć się dopiero za trzy miesiące, a oni zostali właściwie bez jedzenia.
Dennis, pan tych włości, był człowiekiem dobrego serca. A także praktycznym. Dobre serce kazało mu przyjść z pomocą podwładnym w potrzebie, praktyczna strona jego natury zaś pozwoliła dojrzeć w takim postępowaniu słuszne posunięcie biznesowe. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli jego pracownicy i dzierżawcy zaczną głodować, prawdopodobnie ruszą na poszukiwanie zajęcia w rejonach, które nie zostały tak ciężko dotknięte nieurodzajem. A kiedy wrócą dobre czasy, okaże się, że w Scanlon brakuje rąk do pracy.
Przez lata Dennis zebrał spory majątek, który pozwalał mu przetrwać trudniejszy okres. Wiedział jednak, że jego pracownicy są w zupełnie innej sytuacji. Dlatego postanowił podzielić się swym bogactwem i przyjść im z pomocą. Kazał zbudować kuchnię dla potrzebujących. W ten sposób zapewnił swoim ludziom przynajmniej jeden porządny posiłek dziennie, może nieszczególnie wyrafinowany – zwykle była to zupa czy owsianka – lecz przynajmniej ciepły, sycący i pożywny. Dennis wierzył, że koszt tego przedsięwzięcia zwróci się z nawiązką, zapewniając mu lojalność i przywiązanie pracowników i dzierżawców.
Kuchnia znajdowała się w parku, od frontu budynku mieszkalnego. Składały się na nią rzędy prostych stołów i ław oraz wielki stół, na którym podawano jedzenie. Przed słońcem i niepogodą chronił ją płócienny dach, rozpięty na słupkach. Boki były jednak otwarte i płótno nie dawało wielkiej ochrony, kiedy wiało i padało naprawdę porządnie. Ale pracownicy majątku byli twardymi ludźmi i takie zabezpieczenia zupełnie im wystarczały.
Słowo kuchnia właściwie nie było trafnym określeniem, ponieważ gotowano w wielkiej kuchni w głównym budynku, a tutaj jedynie wydawano jedzenie. Posiłek był darmowy, lecz dla zasady ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, zostawiali czasami w zamian drobną zapłatę, najczęściej w formie kilku miedziaków bądź w naturze – parę królików czy dziką kaczkę.
Kuchnia działała każdego wieczoru przez dwie...
renfri73