DZIEn_KOBIET_s_00bs.pdf
(
42 KB
)
Pobierz
DZIEŃ KOBIET
SEMPER
fragment
Anna zapukała do drzwi gabinetu dyrektora i po krótkim „proszę” weszła do środka. Z lewej
strony stał stół i kilka krzeseł, z prawej spore biurko i dwa fotele. Jeden, przeznaczony dla gości,
pusty oraz drugi, na wprost, zajęty przez dyrektora Oddziału. Spasiony, łysiejący, w dobrym
garniturze, uśmiechał się do niej jakby złowieszczo. Za nim były okna. Anna podeszła do fotela i
siadając w nim powiedziała, nie starając się wcale o uśmiech:
– Pan mnie wzywał, panie dyrektorze?
– Tak... Proszę, niech pani siada... – Spoglądał na nią znad swoich okularów typowym
wzrokiem krótkowidza. – Tak. Pani Anno... Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że nie przepadamy
za sobą. Delikatnie mówiąc...
– Ma pan na myśli pewnie tę moją nieudaną próbę strajku, ostatnio?
– Nie tylko. Całokształt... – dyrektor zawiesił głos. – Krótko mówiąc, zwalniam panią z pracy
– mówiąc te słowa, starał się nie uśmiechać złośliwie, ale nie za bardzo mu to wychodziło.
– Co takiego? – zdumiała się Anna.
– To jest pani wypowiedzenie.– Dyrektor podał jej dokument leżący na blacie biurka, na który
nie zwróciła wcześniej uwagi.
Anna wzięła kartkę z firmowym nadrukiem i zaczęła ją przeglądać.
– Dokładnie sprawdziłem. Ma pani dużo zaległego urlopu oraz niewykorzystane dni wolne.
Otrzyma pani za te dni wyrównanie wraz z najbliższą pensją. Już poszedł przelew na pani konto.
Załatwienie karty obiegowej zajmie pani z godzinę, sekretarka to pani da, ma więc pani godzinę
czasu na spakowanie swoich rzeczy. Trzymiesięczne wypowiedzenie, bo pracuje tu pani ponad
dziesięć lat. To pani ostatnie dwie godziny tutaj, pani Kownacka...
Anna zerknęła na niego znad dokumentu i dostrzegła w jego wzroku, ba, w całej twarzy,
nieskrywaną satysfakcję.
– Nie może mnie pan zwolnić – odparła, uśmiechając się do niego równie zjadliwie. – Jestem
przewodniczącą związku zawodowego. – Położyła wypowiedzenie na biurku.
– I co z tego?
– To, że nie może mnie pan zwolnić bez porozumienia ze związkiem zawodowym. Proste.
– Hm... – Dyrektor uśmiechnął się do niej ironicznie.
Bałwan jeden, pomyślała Anna.
– Mogę i zwalniam. Ja tu się z panią nie będę handryczyć. Tu ma pani pisemne
powiadomienie Związku Zawodowego o zamiarze zwolnienia pracownika, z dzisiejszą datą. Co
prawda, pani „Solidarność” ma pięć dni na wydanie opinii, ale przecież już ją oboje znamy, co? Ta
opinia nie jest dla mnie wiążąca, więc zwalniam panią z pracy. Może mi pani założyć sprawę
sądową, proszę bardzo. Nie jest pani na etacie „związkowym”... A dopóki ja tu jestem dyrektorem,
nie wygra jej pani. Dwie godziny, pani Kownacka. Dwie godziny...
Och, jaką miała ochotę palnąć go w ten jego durny łeb... Patrzyła na niego ze złością.
– Jestem Przewodniczącą Zarządu zakładowej organizacji związkowej i bez zgody Zarządu
nie może mnie pan zwolnić z pracy. Imienne wskazanie...
– To wszystko – dyrektor ostro przerwał jej wypowiedź. – Może pani odejść. Aha. Pawłowski
i Jastrzębski też wylecieli. – Uśmiechnął się do niej jadowicie.
– „Dyrektor” z partyjnego przydziału... – Anna prychnęła pogardliwie. – Przecież ty nawet nie
znasz się na tej robocie, głąbie jeden...
– Nie ruszają mnie takie słówka – powiedział dyrektor z rosnącym samozadowoleniem. –
Żegnam. – Zaplótł dłonie leżące na blacie biurka i wpatrywał się jej w oczy z drwiącym
uśmiechem.
– Ty... – Anna poczuła przypływ gorąca na twarzy i wstała gwałtownie.
– Proszę nie zapomnieć o tym. – Dyrektor lekko skinął głową wskazując wzrokiem
dokument.
Anna wzięła wypowiedzenie, odwróciła się na pięcie i wyszła gwałtownie z gabinetu,
trzaskając drzwiami. Przeszła parę kroków i przystanęła przy biurku przestraszonej sekretarki, w tej
jej wielkiej kancelarii, pełnej blatów.
– To skurwysyn... – wyrwało się jej bezwiednie.
– Pani Aniu... – Z oszołomienia wyrwał ją głos sekretarki.
– Co?... A, tak... – Spojrzała na nią, jakby była przezroczysta.
– Pani Aniu... Ja nie wiem, co powiedzieć... Zupełnie... – Czarne oczy Natalii patrzyły na nią
pełne strachu.
– Hm... – Anna wzruszyła ramionami. – Ja też.
– Muszę to pani dać. Przepraszam... – Sekretarka położyła przed nią wydrukowaną kartkę
formatu A4 z jakimiś tabelkami. – Obiegówka. Świadectwo pracy prześlemy pani pocztą... Ale to
dopiero w marcu chyba.
– Aaa...
– No i do końca lutego PIT, oczywiście... – sekretarka zawiesiła głos.
– No tak.
– Może poproszę panią Grażynę, albo kogoś innego? Pani Aniu? – spytała Natalia, patrząc
wystraszonym wzrokiem na wciąż oszołomioną Annę.
Kup książkę
– Nie, nie. Poradzę sobie jakoś.
Anna przychodziła już powoli do siebie. Spojrzała jeszcze raz na „wypindrzoną siksę”, jak
czasami określała sekretarkę i ruszyła do wyjścia. Otworzyła przeszklone drzwi i ruszyła przed
siebie korytarzem. Jakoś dziwnie był dzisiaj pusty, nikt się tu nie kręcił. No i co teraz?, pomyślała.
Cholera jasna... To gnój jeden... Kur... No i co ja mam teraz zrobić?
Spojrzała machinalnie na trzymane w lewej dłoni papiery. Wypowiedzenie. I „obiegówka”.
Zwolniona. Ale wstyd... Jak ja to powiem komukolwiek? To bandyta. Gnój jeden... No i gdzie ja
teraz pracę znajdę?... I to teraz, przed świętami mnie zwolnił... To cham... Kilka lat do emerytury...
To skur... jeden, no... Prezent na święta mi dał, świnia jedna... Chciałaś urlop, to masz, zadrwiła z
siebie samej. Ty, głupia ty...
Kup książkę
Plik z chomika:
Faficzek-10
Inne pliki z tego folderu:
Prywatny_ochroniarz_pryoch.pdf
(2955 KB)
Wolnosc_e_1rlf.pdf
(3541 KB)
Szczescie_diabla_Forge_2_szczf2.pdf
(3971 KB)
Bad_trip_s_00d3.pdf
(92 KB)
Chimera_s_00d0.pdf
(74 KB)
Inne foldery tego chomika:
Administracja
Afryka
After Effects
Agile - Programowanie
AJAX
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin