Start_w_nieskonczonosc_s_00hm.pdf

(43 KB) Pobierz
Gośka już się nie odzywała. Marzena również umilkła i tak, słuchając
własnych, skrzypiących na śniegu, kroków, dotarły do bloku, w którym
mieszkała Marzena z mamą i Nachwałkowie. Gośka pomyślała, że w tym,
co mówiła jej przyjaciółka, jest wiele sensu i postanowiła poważnie
zastanowić się nad propozycją. Tymczasem jednak przypomniała sobie
Wojtka i z myślą o nim nacisnęła przycisk dzwonka, umieszczonego przy
drzwiach Nachwałków.
Dorota otworzyła niemal natychmiast, jakby stała pod drzwiami i
czekała na ich przyjście. Minę miała niewyraźną. Bez wstępów
oświadczyła:
- Nie widziałam Teresy, podobno gdzieś wyjechała. Ale to wszystko jest
jakieś dziwne. Lisikiewiczowa nie patrzyła mi w oczy, starała się za
wszelką cenę zbyć mnie zdawkowymi odpowiedziami. Nie wiedziała o
Wojtku, ale niezbyt ją poruszyła moja informacja. Nic już nie rozumiem.
Przecież oni chodzą ze sobą ponad rok i wszystko układało się tak
pomyślnie. Nigdy nie słyszałam żadnej kłótni, czy choćby sprzeczki. –
Dorota złapała się za głowę. – Wiecie co, dziewczyny, ja chyba naprawdę
zwariuję kiedyś z tym szaleńcem..
Usiadły na fotelach i Marzena natychmiast podciągnęła nogi pod
siebie. Robiła to już machinalnie, przyzwyczajona od wielu lat do takiej
pozy – jeśli musiała siedzieć w sposób tak zwany przyzwoity, czuła się
jak na torturach. Nawet w klasie na krześle siedziała zawsze na jednej
nodze, co było przyczyną nieustannych scysji z Henrykiem Ósmym, to
znaczy panem Bardowskim, nauczycielem historii.
- Chcecie się czegoś napić? – Dorota stała z czajnikiem w ręku przy
otwartej lodówce, jakby nie mogła się zdecydować: gorące czy zimne?
- O, tak! – zawołały jednocześnie i wszystkie trzy parsknęły śmiechem.
Gośka dodała:
- Ale herbaty, jeśli można, zamknij tę lodówkę, na dworze jest
wystarczająca ilość zimna.
Dorota postawiła czajnik na gazie i przyszykowała filiżanki.
- Dorota, ja mam chyba niezbyt dobre wiadomości o Teresie. – Gośka
jakoś niepewnie mówiła te słowa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin