Wojasiński Rafał - Stara (2020).pdf

(671 KB) Pobierz
RAFAŁ
WOJASIŃSKI
STARA
Projekt okładki: Artur Wandzel
ISBN 978-83-7009-969-5 (mobi)
ISBN 978-83-7009-967-1 (epub)
ISBN 978-83-7009-968-8 (pdf)
Biblioteka Narodowa
al. Niepodległości 213
02-086 Warszawa
www.bn.org.pl
Sfinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
w ramach programu wieloletniego Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. Priorytet 4.
Stara
CZĘŚĆ I
BIBLIOTEKA NARODOWA
1
stara
I
Pracuję na drodze przez całe życie. Nie wiem, ile tego życia mam. Nie poli-
czę go. Noszę narzędzia. Odwalam łopatą ziemię albo pilnuję barakowozu
– zostaję wtedy na noc sam. I to kocham najbardziej, to jest najlepsze na
świecie.
Czasami mi się śni śmierć, przychodzi do zimnego barakowozu i się śni.
Mam żonę i dwie córki, które mają mężów. Żona moja jest stara, ale chy-
ba ciężko pracuje, jak ja jestem na drodze. Mówię na nią „Stara”.
Los jest dla mnie dobry. Nigdy nie musiałem uczyć się czytać i pisać,
a żyję, mam pracę i śni mi się wiele rzeczy, na przykład, że latam samolotem.
Nie znam nikogo, kto tak jak ja, nie umie czytać i pisać. Nie ma takich.
Moim sąsiadem jest nauczyciel. Twardy człowiek, który po południu godzi-
nami łazi po polach. Pieszo chodzi do swojego brata, który mieszka pięt-
naście kilometrów od niego. Zimą też do niego chodzi. Cieszy się chyba ze
śniegu, bo zimą chodzi częściej.
Przed snem zdejmuję ubranie, które mi może przeszkadzać. Śpię w ba-
rakowozie w kalesonach i koszuli. Trzy dni wolności. Nie będę pracował.
Mogę znowu spać. Mam być w środku, pilnować.
Gdy nie śpię w barakowozie, wracam do domu. Jeżeli jest do sześciu,
siedmiu kilometrów od domu, idę pieszo, jeśli nie, to jadę autobusem.
Pojechali wszyscy o czwartej. Robiliśmy na drodze do szóstej i nic mi się
już nie chciało. Usiadłem na schodach barakowozu, żeby trochę odpocząć.
Było mi z każdą godziną coraz lepiej. Miałem w baraku światło, piecyk, stół,
łóżko i trochę jedzenia. Kiedy nadchodził wieczór, przez chwilę pomyśla-
łem, bez czułości, o  mojej Starej. Musiałem chwilę o  niej pomyśleć, żeby
wszystko było we mnie w porządku. Robiła obiad, najadała się i szła spać na
godzinę albo dwie. A ja wracałem pieszo kilka kilometrów z pracy i znajdo-
wałem dwa kartofle w garnku. Wziąłem raz garnek, poszedłem te kartofle
pokazać mojemu sąsiadowi, nauczycielowi. Potem je zjadłem i  zrobiłem
sobie herbatę.
BIBLIOTEKA NARODOWA
2
Stara
Barakowóz ostatnio stoi ciągle w tym samym miejscu. Czasami wyda-
je mi się, że robota już dawno się skończyła, ludzie poszli, a ja zostałem
sam. Barakowóz sąsiaduje z domem, w którym mieszka morderca. Wrócił
do domu po wyroku, ale czasami, gdy wpada w jakiś strach, ucieka przez
okno i kryje się w polu kukurydzy albo w dołach po stawach. Zabił piękną
dziewczynę, która umiała cudownie tańczyć. Nie można było od niej oczu
oderwać, od cycków, od dupy, od piękności, którą miała w sobie.
Wieczór się zaczął i mogę myśleć o wielu rzeczach, o jeszcze bardzo
wielu sprawach. Morderca, Michał wyszedł poprzedniego dnia ze swojego
domu i ciągle go nie było. Mógł przyjść do każdego, różne rzeczy zrobić.
Mógł zrobić, co chce, bo tacy ludzie nie myślą, że można czegoś nie zro-
bić, bo nie wolno, bo kara będzie. To jest jakaś paskudna wolność. Mogę
jeszcze przypominać sobie to, co lubię – jeść, pić albo myśleć. Stara i moje
córki mnie wykańczają, nie potrafię się im postawić, wykończą mnie na
dobre, będę musiał wcześniej umrzeć. Stara ma zwyczaj budzenia mnie
o piątej, każę mi pracować w polu. Robię to, co normalnie robi koń, kopię
kartofle, ciągnę wózek, bronuję. I  nic na to nie mogę poradzić, bo Bóg
kocha takich, więc muszę tak trwać. Barakowóz jest moim ulubionym
miejscem na świecie, bo nie należy do mnie, a mnie chroni. Zacząłem być
szczęśliwy. Nie żal mi psów, ludzi, telewizora, słońca, niczego mi nie żal,
bo mam barakowóz. Był jeszcze wieczór. Wyszedłem znowu na schodki.
Następnego dnia musiałem już wrócić do Starej, do mojego domu.
Będę brał leki, na których napisów nie umiem odczytać. Tabletki, które
biorę nic dla mnie nie znaczą, biorę leki na wiarę, mogę ich brać dużo.
Czuję się po nich tak samo jak bez nich.
Jestem tak drobny i mały, że zmieszczę się w psiej budzie. Ale czasem
dzieje się ze mną coś wielkiego, tak jak z drzewami, psem, świniami i Sta-
rą.
Już widzę moją Starą. Myślę o niej i boję się, że nie da mi jeść. Boję
się, że umrę. Jestem robotnikiem na drodze i znaczy to dla mnie bardzo
dużo, bo bez tego nie mógłbym być taki spokojny i z taką radością siedzieć
w barakowozie. Robota to też mój bóg, który jest zawsze przy mnie, pil-
nuje mojej duszy.
BIBLIOTEKA NARODOWA
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin