Atalaya 03 Szlachetne przymierze A5.pdf

(2715 KB) Pobierz
Jaga Rydzewska
Szlachetne przymierze
Cykl: Atalaya Tom 3
Wydanie polskie 2007
Oria, Dag i Sule, rzuceni na odległe rubieże Galaktyki,
desperacko usiłują wrócić do domu...
Los nie sprzyja trójce przyjaciół. Najpierw trafiają w sam
środek wojny, potem, zaplątani w dworską intrygę, zostają
uwięzieni w odciętym od świata mieście, gdzie właśnie zaczyna
się katastrofa, jakiej nie znały dotąd ludzkie dzieje - postępujący
rozpad prawdopodobieństwa.
Kto i po co manipuluje ścieżkami losu? Kto wygra, kiedy
Niepokonany będzie walczył na śmierć i życie z Nieśmiertelnym?
-2-
Rozdział I.
Oria ostrożnie uchyliła powieki. Przeszył ją ostry ból. Światło
raziło, jakby nagle stało się kłujące. Odruchowo chciała podnieść
rękę - i nie mogła. Ramiona miała wykręcone w tył, na
przegubach czuła kajdanki. Co się dzieje?!
Usiłowała przywołać wspomnienia, choć myśli nadal miała
mętne i nie do końca zborne. Pamiętała letni, ciepły dzień na
Medzie, morze, słony wiatr... Byli we troje - ona, Sule i Dag. Jedli
obiad w nadmorskiej restauracji. Ktoś się przysiadł, dokądś razem
polecieli... dalej zaczynała się luka. Zupełna pustka w pamięci.
Oczy oswajały się z blaskiem. Spod rzęs, nie poruszając głową,
Oria rejestrowała kolejne fakty.
Dag leżał tuż koło niej. Czarne włosy miał potargane, pod
oczami sine kręgi, a na policzkach ciemniał mu kiełkujący zarost.
Patrzył na kogoś z demonstracyjną, chłodną obojętnością.
Niedobrze; Oria znała ten wzrok.
Sule, rzucony trochę dalej, unosił się właśnie do pozycji
siedzącej. Jego masywne, ogromne ciało, z rękami skutymi na
plecach, skojarzyło się Orii z płetwalem, ledwo mieszczącym się
w ciasnej przestrzeni. Nadal był ubrany w długą niebieską szatę,
tę samą, którą nosił nad morzem.
Ściana drżała lekko; pracowały silniki. Znajdowali się w śluzie
kosmolotu. Tuż nad Suleyem stał rosły mężczyzna w medyjskim
wojskowym mundurze. Ciemnobrązowe włosy związane na
karku, trójkątna blizna szpecąca podbródek - Haerred Thillié,
przypomniała sobie Oria. To on przysiadł się do nich w
restauracji.
Kilku mężczyzn w cywilnych tunikach podpierało przeciwległą
ścianę. Wszyscy trzymali ciężką broń; dwaj mierzyli prosto w
jeńców.
-3-
- Co ty do diabła wyprawiasz, Thillié? - odezwał się Sule
ochryple.
Haerred Thillié spojrzał z góry.
- Za chwilę przekażę cię Solaryjczykom.
- Solaryjczykom?
- Zostałeś nabyty przez Agencję Ochrony Dobra.
- Co?!
- Stanowisz element barterowy w transakcji wiązanej.
Wymieniamy cię za naszego człowieka, którego Agencja złapała
pół roku temu na Pograniczu.
- Mnie? Dlaczego mnie? Co Agencja będzie z tego miała?
- Okup, Amrid. Wezmą okup. Sprzedadzą cię twojemu
własnemu riagge za grube pieniądze. U Solaryjczyków to legalna
metoda gromadzenia funduszy. Polecisz teraz na Shambalę, gdzie
mieści się kwatera główna Agencji. Potem zaczną cię obrabiać i
zapomnisz, skąd się tam wziąłeś. A na koniec, jeśli rodzina
zapłaci, wrócisz na Medę.
- Thillié, zwariowałeś! - ryknął Sule. Jego bas wypełnił całą
śluzę. Spróbował poderwać się na nogi, ale jeden z milczących
mężczyzn natychmiast przywołał go do porządku. Uderzenie
kolbą rzuciło Suleya na kolana. - Jesteś szefem wywiadu!
Przysięgałeś służyć wyłącznie królom! A teraz sprzedajesz
Medyjczyka do Sol Wangkuo, żeby załatwić porachunki
skrytobójców. Wiesz, co za to grozi?!
- Nie chodzi o porachunki skrytobójców.
- Więc o co chodzi, do jasnej cholery? Ktoś cię wynajął?
Przecież nie... przecież nie Yassinte! - Na szerokiej twarzy Suleya
odmalowało się autentyczne osłupienie. - Dałeś się wrobić w jej
prywatną zemstę?!
Mężczyzna pochylił się, wbijając w Amrida pociemniałe oczy.
-4-
- Byłeś potrzebny żywy, dopóki miałeś się z nią ożenić -
powiedział cicho. - Teraz jesteś zbędny. Przekażę cię Agencji, a
wiesz, czemu? Bo ją zgwałciłeś.
- Agencję? - zamrugał Sule.
- Nie zgrywaj durnia. Zgwałciłeś własną narzeczoną.
- Ją? - Sule wykrzywił się - Aha, ją. Ostatnio co i rusz ktoś ją
gwałci. A to Main, a to ja. Ma pecha dziewczyna.
Thillié odwinął się i z rozmachem uderzył go w twarz. Głowa
Suleya poleciała na ścianę.
- I za to poniesiesz karę.
Sule milczał. Po uderzeniu na sekundę go zamroczyło.
Ostrożnie językiem sprawdził zęby. Wargi miał rozcięte, a z nosa
ciekła krew, kapiąc na haftowane wyłogi rękawa.
- Amrid ma ponieść karę, rozumiem, ale po co porwałeś mnie i
moją siostrę? - po raz pierwszy odezwał się Dag.
Thillié obrócił ku niemu zimne oczy.
- Was dodam bezpłatnie. Jako bonus.
- Co masz przeciw nam?
- Specjalnie odczekałem, żeby złapać jednocześnie Amrida i
ciebie. Naraziłeś mi się, Yaoying. A wiesz, dlaczego?
- Oświeć mnie.
- Oświecę. Żebyś przeklinał własną głupotę tam, dokąd trafisz.
Stapleton znieważył fa Yassinte. Paru mięśniaków miało mu
połamać kości. Zamiast tego ty połamałeś kości mięśniakom.
Przez ciebie mój plan nie wypalił, Yaoying, więc teraz dostaniesz
kopa z Medy. Takiego kopa, że dolecisz do Sol Wangkuo.
- Niech cię szlag trafi, Thillié! - warknął Sule. Jego ciemnożółte
oczy zwęziły się w szparki. Usta miał rozbite, poplamione
ściekającą krwią. Znów spróbował wstać, ale tym razem oberwał
mocniej; zwinął się, targnięty bólem, kiedy jeden z Medyjczyków
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin