Ostatnia_sprawa_e_1fxj.pdf
(
1440 KB
)
Pobierz
Rozdział 1
Babka bała się listów poleconych, matka – telegramów,
a Joanna telefonów dzwoniących w środku nocy, takich jak
ten, który obudził ją pamiętnej, lipcowej nocy.
Z ociąganiem wstała z łóżka i poczłapała do przedpo-
koju, żywiąc podświadomie nadzieję, że ten ktoś po dru-
giej stronie, kimkolwiek był, w końcu się rozmyśli. Nie-
stety, komórka uparcie powtarzała durną melodyjkę.
Plum,
plum, plum, plum-plum… Plum, plum, plum, plum-plum…
Numer widoczny na wyświetlaczu niczego jej nie mó-
wił. Nim zdążyła zadecydować, odebrać czy nie, telefon
umilkł. Nie na długo. Po chwili znowu zabrzmiało zna-
jome
plum… plum… plum.
Nieznana osoba nie dawała
za wygraną. Z rezygnacją kliknęła ikonę zielonej słu-
chawki.
– Halo?
– Dobry wieczór. – Rozległ się wysoki, zdenerwowany,
kobiecy głos. – Czy pani Joanna Tańska?
– Taaak... A z kim właściwie mam przyjemność? – od-
powiedziała, jeszcze nie do końca rozbudzona.
– Przepraszam, powinnam się przedstawić. Pani mnie
nie zna. Nazywam się Barbara Brodzka. – Głos drżał,
rwał się, załamywał. Kobieta najwyraźniej z trudem do-
bierała słowa. Zdawało się, że nawet przypomnienie sobie
własnego imienia sprawia jej trudność. – To wszystko...
Nie wiem, od czego zacząć. Dzwonię od Heleny.
Kup książkę
– Od Heleny? Jak to? – Joanna otrzeźwiała. Nagłe,
nieokreślone złe przeczucie sprawiło, że po plecach prze-
biegł jej zimny dreszcz. – Przecież to nie jest jej numer
– dodała zdezorientowana, jakby w czasach Internetu i te-
lefonów komórkowych numer był w jakikolwiek sposób
przypisany do miejsca.
– Tak, od Heleny. To znaczy z jej mieszkania, ale ze
swojej komórki. Czy mogłybyśmy się spotkać? Powiedzmy
za czterdzieści minut, w McDonaldzie na rogu, przy stacji
benzynowej na Kościuszki. – Tym razem w głosie nie-
znajomej słychać było determinację. Kolejne słowa wręcz
wyrzucała z siebie jednym tchem, jakby bała się, że nie
zdąży. Że ktoś jej przerwie, nie pozwoli dokończyć.
– Dobrze – automatycznie odpowiedziała Joanna i za-
nim dotarło do niej, co zrobiła, usłyszała trzask oznacza-
jący koniec połączenia.
Nerwowo wystukała numer Heleny, aby zapytać, o co
właściwie chodzi, ale nikt nie odebrał. Przez dłuższą chwilę
stała oszołomiona, wsłuchując się w jednostajny sygnał,
tuuu… tuuu... tuuu...
Czekała cierpliwie, aż do chwili, gdy
mechaniczny, kobiecy głos oznajmił: „Abonent czasowo
niedostępny”. W pierwszym odruchu chciała oddzwonić
na numer tajemniczej nieznajomej, ale jakiś wewnętrzny
głos podpowiadał jej, że Barbara Brodzka nic więcej przez
telefon nie powie. Zrezygnowana, z westchnieniem, zaczęła
się ubierać.
*
Kup książkę
– Co ja wyprawiam? – zastanawiała się, jadąc pustymi
ulicami. – Dzwoni do mnie jakaś nieznana baba, nie
mówi, w czym rzecz, a ja gnam w ciemności na złamanie
karku przez pół miasta. To chore.
Włączyła radio. Samochód wypełniły ciche dźwięki
kwartetu smyczkowego. Na zewnątrz mżył drobny, uparty
deszcz. Wycieraczki cicho odmierzały rytm podróży.
*
Helena. Starsza o kilka minut siostra Joanny. Podobno
między bliźniakami istnieje jakaś tajemnicza, specjalna
więź. Co jakiś czas w gazetach pojawiają się sensacyjne
opowieści o rodzeństwie, które choć oddalone od siebie
o setki kilometrów zachowywało się tak samo, wybie-
rało ten sam zawód, w tym samym czasie zakładało ro-
dziny, kupowało psy tej samej rasy i nadawało dzieciom
takie same imiona. Być może to wszystko prawda, ale
Joanna i Helena nic podobnego nie czuły. Rozdzielono je
we wczesnym dzieciństwie, niedługo po tym, jak rodzice
dziewczynek zginęli w wypadku. Joanną zajęła się rodzina
matki, Helenę zabrała siostra ojca. Nigdy nie przyznano
tego otwarcie, ale decyzję podjęto głównie ze względów
finansowych. Żaden krewny nie czuł się na siłach ponieść
kosztów utrzymania dwójki dzieci. Wobec takiego argu-
mentu uczucia bliźniaczek zeszły na dalszy plan. Kto by
się zresztą liczył ze zdaniem czterolatek?
Rodziny nigdy specjalnie się nie lubiły, choć nikt nie
potrafił właściwie powiedzieć dlaczego. Jeszcze za ży-
Kup książkę
cia rodziców Joanny i Heleny spotkania ograniczono do
niezbędnego minimum – chrzciny, pogrzeby, śluby i wy-
miana kartek świątecznych dwa razy do roku, a po ich
śmierci ustały nawet te sporadyczne kontakty. Nikt też nie
zadbał o to, by dziewczynki mogły się bliżej poznać. Ow-
szem, wiedziały o swoim istnieniu, owszem, początkowo
tęskniły, dopytywały się o siebie, ale z czasem wspomnie-
nia straciły ostrość, pozostała tylko pozbawiana jakichkol-
wiek emocji wiedza.
Żyły tak aż do trzydziestych piątych urodzin, gdy po-
wodowana nagłym impulsem Helena postanowiła odna-
leźć siostrę. Ku zdumieniu obu kobiet okazało się, że od
pewnego czasu mieszkają w tym samym mieście. No
prawie tym samym: Helena, nie bacząc na cenę, kupiła
niewielkie mieszkanie w samym centrum, w gomułkow-
skim bloku zwanym popularnie szarą szafą, podczas gdy
Joanna wybrała kanadyjski dom na przedmieściach, w re-
jonie, który co prawda miał jakąś oficjalną nazwę, ale i tak
wszyscy mówili o nim po prostu „Osiedle”. Początkowa
euforia i towarzyszące spotkaniu po latach podniecenie
szybko przerodziły się w rozczarowanie. Po pierwszej wy-
mianie uprzejmości: „Ach, jak wspaniale wyglądasz”, „Co
u ciebie”, „Świetna sukienka”, „Musisz mi zapisać adres
twojego fryzjera”, zapadała krępująca cisza. Brakowało
tematów do rozmowy. Każda z nich, będąc już przecież
panią w wieku określanym delikatnie jako balzakow-
ski, miała swój świat, swoje życie. Dzieliło je wszystko
– zainteresowania, styl życia, zawody. Joanna była tłuma-
czem, Helena – grafikiem komputerowym. Nie miały ani
Kup książkę
Plik z chomika:
Faficzek-10
Inne pliki z tego folderu:
Kosci_nie_klamia_konkla.pdf
(5138 KB)
Blues_o_krwi_i_trawie_e_1c7l.pdf
(1708 KB)
Przybleda_e_0y94.pdf
(8898 KB)
3_ebooki_Pies_Baskerville_ow_z_angielskim_Literacki_kurs_jezykowy_e_1bsz.pdf
(465 KB)
Gdy_zapadnie_noc_gdyzap.pdf
(3158 KB)
Inne foldery tego chomika:
Administracja
Afryka
After Effects
Agile - Programowanie
AJAX
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin