Emerytka w Wietnamie.pdf
(
259 KB
)
Pobierz
Mariola Wójtowicz
Emerytka w Wietnamie
Rozdział VII
Dziedzictwo Czamów – My Son
Gdyby chcieć się trzymać chronologii, zwiedzanie Wietnamu należałoby zacząć od
wizyty w My Son (UNESCO), tutaj bowiem odkryto najstarsze
ślady
ludu Czamów
zamieszkujących tereny południowego i
środkowego
Wietnamu w okresie między II a XIX
wiekiem. Aby się dostać do stanowisk archeologicznych odległych pięćdziesiąt pięć
kilometrów od Hoi An, muszę wykupić wycieczkę.
Stoję przed hotelem, czekając, aż ktoś po mnie przyjedzie. Ulicą biega jakiś człowiek
w oryginalnym wojskowym hełmie z literami VC (skrót od Wietkong). Przed jednym z hoteli
tworzy się spora grupka przyprowadzanych przez niego osób, po chwili podjeżdża autobus,
wszyscy wsiadają, autobus odjeżdża. Nie mam wątpliwości,
że
jadą do My Son.
Ci to mają szczęście, po mnie
znów nikt nie przyjeżdża, chociaż właśnie
mija godzina zbiórki! Ciekawe, co mnie
znów spotka.
Nie minęło pięć minut, jak ten sam
człowiek w hełmie podchodzi do mnie,
pytając, czy jadę dzisiaj do My Son. Jadę,
oj, niezbyt dokładnie przestudiował pan
listę uczestników!
Półtorej godziny później jesteśmy na miejscu. Na razie nie pada. Jak długo? Ciężkie,
ołowiane chmury wiszące nad ruinami nie wróżą nic dobrego.
Król Bhadravarman (380–413 naszej ery) wybrał teren, na którym jestem, na miejsce
kultu religijnego. Większość budowli poświęcona była
Śiwie,
którego uważano za twórcę i
obrońcę/protektora państwa Czampa i jego władców. Największy rozkwit ośrodka przypadł
na okres od IV do XIII wieku. Po upadku państwa Czampa dżungla upomniała się „o swoje”
– popadające w ruinę budowle pokryła bujna tropikalna roślinność. Ponownie odkryto je w
końcu XIX wieku – francuscy archeologowie odrestaurowali część budowli. W czasach
amerykańskiej wojny Wietkong wykorzystywał My Son jako swoją bazę, co dopełniło dzieła
zniszczenia – bo takie miejsce musiało być celem ataków amerykańskich bombowców.
Bombardowania zostały przerwane dopiero po interwencji Philippe Sterna, eksperta w
dziedzinie sztuki ludów Czampa, u prezydenta Nixona. Naloty w ten rejon zostały
wstrzymane, było już jednak trochę za późno.
Pierwotnie
świątynie
budowane były z drewna, te
jednak zniszczył wielki pożar w VI wieku. W wieku
następnym zostały odbudowane, tym razem już z robionej na
miejscu cegły. Na początku XX wieku można było doliczyć
się około siedemdziesięciu budowli, dzisiaj jest ich znacznie
mniej, wiele z nich to tylko sterta gruzu porośniętego trawą i
krzakami. Francuscy archeologowie podzielili budowle na
dziesięć grup, oznaczając je literami. Brzmi okropnie! Bo
budowle Czamów to nie suche litery, ale cała ideologia.
Krążymy po ruinach, słuchając objaśnień przewodnika.
Typowa
świątynia
jest symbolicznym, miniaturowym odzwierciedleniem
świata.
Fundamenty to symbol ziemi, na niej wznosi się
świątynia,
której strzelista wieża wskazuje
niebiosa. Rów wokół budowli symbolizuje oceany. Czamowie nie znali łuku sklepiennego,
kształtowali sklepienia z cegieł, układając je w sposób zbiegający się ku szczytowi (na kształt
piramidy), tworząc coś w rodzaju wieży. W czasach
świetności
te wieże pokryte były złotem.
Teraz większość tych, które się zachowały, porasta trawa i mchy.
Czamowie nie stosowali zaprawy, ale szczególnego rodzaju
żywicę.
Uwagę zwracają
starannie ułożone stosy cegieł zabezpieczone siatką. To oryginalne cegły, z czasów Czamów,
odzyskane z rumowisk. Naukowcy początkowo wykorzystywali je do rekonstrukcji budowli,
ale po zastosowaniu nowożytnego spoiwa, czy nawet
żywicy,
pozyskiwanej jednak
współcześnie, bardzo szybko niszczały. Zatem odstąpiono od tej metody. Cegły czekają, aż
tajemnica wznoszenia murów przez Czamów zostanie w pełni odkryta.
Większość budowli nie ma okien, w nielicznych
są otwory okienne zabezpieczone trzema tralkami nieco
różniącymi się między sobą kształtem – to symboliczne
ujęcie Trimurti – trzech aspektów boga w hinduizmie,
w postaci Brahmy, Wisznu i
Śiwy.
Ciekawy jest sposób, w jaki Czamowie zdobili
swoje
świątynie.
Postacie bóstw czy apsar rzeźbione
były w ceglanym murze już po wzniesieniu budowli. Wiele z nich pozostało
Kup książkę
niedokończone… Są też i rzeźby wolno stojące,
żadna
z nich nie ma głowy. Pokazując to, pan
przewodnik z
żalem
pyta i udziela odpowiedzi: a gdzie są głowy? We Francji.
Za cenę wyposażenia francuskich muzeów okaleczano rzeźby w miejscu, gdzie winny
pozostać na zawsze. Nie można nie dostrzec wkładu Francuzów w zinwentaryzowanie i
zabezpieczenie stanowiska archeologicznego. Dzięki temu po zniszczeniu My Son przez
Amerykanów sporo wiadomo o tym, jak wyglądało to miejsce przed ostatnią wojną. Ale też
nie można nie zauważyć wręcz barbarzyńskiego obchodzenia się z dziedzictwem rdzennych
ludów tej ziemi.
Doceniając wyniki badań Francuzów, nie można też zapomnieć o udziale innych
narodów w ratowanie zabytków Wietnamu. W pracach konserwatorskich w My Son
uczestniczył również wspomniany już Polak, Kazimierz Kwiatkowski. Ale tablicy mu
poświęconej (podobno jest) tutaj w ruinach My Son nie znajduję.
Ruiny My Son są często porównywane do ruin Angkor (Kambodża) lub Bagan
(Mjanma). I rzeczywiście, każde z tych miejsc było religijnym i kulturalnym centrum pewnej
cywilizacji i każde z nich popadło w zapomnienie. Pozostałości My Son są znacznie mniejsze,
zatem można by pomyśleć,
że
nie robią takiego wrażenia jak rozległe relikty Angkor czy
Bagan. Są jednak pięknie położone w otoczeniu gór, mają swój urok i warto było tutaj
przyjechać.
Kup książkę
A poza tym mam szczęście. Po trzech dniach niemal ciągłych opadów wreszcie…
chciałam napisać: zaświeciło słońce, ale nie przesadzajmy. Po trzech dniach opadów, mimo
chmur, spadło zaledwie kilka kropel deszczu.
Ruiny My Son zwiedzam w towarzystwie sympatycznej rodziny z Warszawy i
wspólnie zauważamy,
że
trafił się nam rzeczywiście sumienny, dobrze przygotowany
przewodnik –
żeby
nie było,
że
jestem takim malkontentem, który zawsze jest niezadowolony
z zorganizowanych wycieczek!
Na terenie wykopalisk jest jeszcze – podobno – niewielkie muzeum z artefaktami
znalezionymi w trakcie wykopalisk. Wizyty w nim w programie wycieczki nie przewidziano,
dobrze zatem,
że
nie odmówiłam sobie zwiedzenia muzeum Czampy w Da Nang.
Wracamy do Hoi An. Część grupy będzie wracała łodzią, ja jestem wśród tych osób,
które postanowiły wrócić autobusem bezpośrednio do miasta. Chcę zdążyć na występ zespołu
folklorystycznego o godzinie 15:00, poza tym zbyt dużo jeszcze mam do zobaczenia w Hoi
An. Może nie będzie padało?
Kup książkę
Plik z chomika:
rerakosi
Inne pliki z tego folderu:
5 por roku w kuchni Smak na zycie.pdf
(3485 KB)
Architekci kultury smierci.pdf
(5035 KB)
Bez wyroku.pdf
(3761 KB)
Detektyw Krzysztof Rutkowski Porwania.pdf
(4055 KB)
Czas nielegalow Krotki kurs kontrwywiadu dla amatorow.pdf
(945 KB)
Inne foldery tego chomika:
3ds max
50 zadań i zagadek szachowych
Access
Acrobat
Administracja
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin