Pearl Matthew Zagadka Dickensa A5.pdf

(3139 KB) Pobierz
Matthew Pearl
Zagadka Dickensa
Przełożyła: Ewa Rudolf
Tytuł oryginału The Last Dickens
Wydanie oryginalne 2009
Wydanie polskie 2010
Rok 1870. W Anglii umiera nagle wielbiony przez tysiące
czytelników Karol Dickens. Niedługo potem w bostońskim porcie
w tajemniczych okolicznościach ginie pracownik amerykańskiego
wydawcy wysłany po odbiór przesyłki zawierającej rękopis
ostatniej książki angielskiego pisarza. Rękopis przepada bez
śladu... W tym samym czasie w Indiach dochodzi do zuchwałego
rabunku ładunku opium przewożonego przez Brytyjczyków. Te
wydarzenia - jak się okaże - nie są bez związku.
Matthew Pearl ponownie w mistrzowski sposób łączy
kryminalną intrygę z literacką zagadką, oferując czytelnikom
„Klubu Dantego” oraz „Cienia Poego” ostatnią część tryptyku,
równie kunsztowną i zajmującą jak poprzednie. Tym razem
intryga połączy trzy kontynenty: Amerykę, Europę i Azję. Wraz z
bohaterami wkroczymy w świat wojen między wydawcami,
literackich piratów oraz handlarzy opium. Oto kolejny znakomity
thriller młodego amerykańskiego autora, z wartką akcją,
mistrzowsko budowanym suspensem i niebanalną literacko-
kryminalną zagadką.
-2-
CZĘŚĆ PIERWSZA.
1.
BENGAL, INDIE, CZERWIEC 1870 ROKU
Żaden z dwójki młodych konnych policjantów nie przepadał za
tą częścią prowincji Bagirhaut. Ani jednemu, ani drugiemu nie
uśmiechała się dżungla, w której praktycznie wszystko mogło się
wydarzyć, niespodziewanie, niczym niesprowokowane, tak jak
kilka lat wcześniej, gdy pewnego nieszczęsnego porucznika
odarto z munduru, zmasakrowano pałką i utopiono w rzece tylko
dlatego, że usiłował ściągnąć podatki.
Oficerowie mocniej ścisnęli końskie boki obcasami. Nie żeby
się bali, po prostu zachowywali czujność.
- Ostrożności nigdy za wiele - pouczał Turner swojego
towarzysza, gdy nurkowali pod nisko zwisającymi konarami i
pędami winorośli. - Trzeba ci wiedzieć, że w Indiach nie ceni się
życia. Choćby tylko tak, jak ceni je najbiedniejszy Anglik.
Młodszy z policjantów, Mason, w zamyśleniu pokiwał głową, z
atencją
przyjmując
uwagi
swego
niemal
już
dwudziestopięcioletniego towarzysza, którego dwaj bracia także
przybyli z Anglii do Indii, by wstąpić do administracji
państwowej, i który kilka lat wcześniej walczył przeciwko
indyjskim buntownikom. Trudno byłoby o lepszego eksperta.
- Może należało zabrać więcej żołnierzy, sir.
- No pięknie! Więcej żołnierzy, Mason? Do ujęcia kilku
obszarpanych dakoitów w zupełności wystarczą nasze dwie mądre
głowy. Zapamiętaj sobie: rumak bojowy nie cofa się przed byle
przeszkodą.
-3-
Po przybyciu z Liverpoolu na placówkę w Bengalu Mason
przystał na propozycję Turnera, by się ze sobą „skumplowali”,
połączyli dochody i wydatki na utrzymanie oraz wspólnie spędzali
wolny czas na grze w bilard czy krykieta. Osiemnastoletni
młodzieniec z wdzięcznością przyjmował rady udzielane przez
doświadczonego funkcjonariusza bengalskiej policji. Turner
potrafił wymienić miejsca, których nigdy nie należało patrolować
samotnie, a to ze względu na plemiona Cole, Santal, Kuki, te
zamieszkujące Assam i te z przygranicznych wzgórz. Niektórzy
członkowie tych plemion tworzyli przestępcze gangi dakoitów -
rabusiów; inni, przestrzegał Turner, chodzili uzbrojeni w siekiery,
żądni głów Anglików.
- W Indiach tubylcy cenią sobie życie o tyle, o ile daje im ono
okazję do zabijania - brzmiała kolejna z sentencji Turnera.
Na szczęście w iście morderczym upale tego poranka nie
przyszło im polować na żadną taką krwiożerczą bandę. Prowadzili
tylko dochodzenie w sprawie zwykłego zuchwałego rabunku.
Dzień wcześniej długą karawanę, składającą się z około
dwudziestu lub trzydziestu ciągnionych przez woły wozów,
obrzucono gradem kamieni i głazów. Zapanował chaos, a wtedy
wyposażeni w pochodnie dakoici przewrócili wozy i zbiegli ze
skrzyniami z cennym ładunkiem. Gdy wieść o tym wydarzeniu
dotarła na posterunek policji, Turner stawił się przy biurku
przełożonego, zgłaszając siebie i Masona na ochotnika, a
komendant wysłał ich, by przesłuchali pewnego dobrze znanego
pasera.
Zarośla przerzedziły się i właśnie zbliżali się do niewielkiego,
pokrytego strzechą domku nad rzeką. Nad glinianym kominem
zawisła niknąca w górze smużka dymu. Mason zacisnął dłoń na
zawieszonej u pasa szabli. Każdej parze oficerów przydzielano po
szabli i lekkim karabinie, a Turner oczywiście wybrał to drugie.
-4-
- Wiesz, Mason - na widok niepokoju na twarzy towarzysza w
głosie starszego policjanta zabrzmiała nutka wesołości - nie da się
ukryć, że brak ci doświadczenia. Oni prawdopodobnie pozbyli się
już towaru i uciekli. Być może w góry, gdzie nie sięga nasza elaka
- coś w rodzaju jurysdykcji. Co zresztą nie ma znaczenia, bo
nawet pochwyceni, będą tak długo łgali, upierając się przy swej
niewinności, aż nie wypuści ich jakiś smagły, skorumpowany
sędzia. A co byś powiedział na polowanie na słoniach na tygrysa?
- Turner! - Mason szeptem przerwał partnerowi.
Dojeżdżali do pokrytej strzechą chatki, gdzie stał przywiązany
do palika jaskrawoczerwony koń (mieszkańcy tych terenów często
malowali swoje konie na nienaturalne barwy). Dobiegający od
strony domu szeleszczący dźwięk zwrócił ich uwagę na dwóch
mężczyzn, wyglądem odpowiadających opisowi członków
złodziejskiej bandy. Jeden trzymał pochodnię. Kłócili się.
Turner dał znak Masonowi, by milczał.
- Ten po prawej to Narain - szepnął, wskazując palcem.
Narain znany był jako złodziej opium, którego pomimo licznych
prób nie udało się skazać.
Mak opiumowy uprawiano w Bengalu. Tutaj też pod nadzorem
Anglików oczyszczano go, po czym rząd kolonii sprzedawał
narkotyk na aukcji, handlarzom opium z Anglii, Ameryki i innych
krajów. Stamtąd kupcy wywozili go na sprzedaż do Chin, gdzie,
choć zabroniony, cieszył się wielkim popytem. Handel ten był dla
rządu brytyjskiego niezwykle intratny.
Zsiadłszy z koni, Turner i Mason rozdzielili się i podchodzili do
złodziei z dwóch stron. Przedzierając się przez zarośla na tyłach
domu, Mason nie mógł powstrzymać się od rozmyślania o
szczęśliwym zbiegu okoliczności: nie tylko zdążyli zastać dwóch
rzezimieszków w obejściu ich przypuszczalnego kamrata, ale na
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin