Jan Stachniuk
Warszawa 1947 Przedmowa Książka niniejsza jest początkiem serii prac, zadaniem których jest dokonanie zasadniczego przewartościowania podstaw kultury polskiej. To zaś otwiera z kolei widoki na zdecydowaną przemianę polskiej umysłowości w ogóle. Taki rzut zamierzeń wynika z odpowiedzi na pytanie: jakie zadanie hierarchicznie najważniejsze stoi przed narodem polskim w obecnym okresie historycznym? Odpowiedź formułujemy następująco: najważniejszym zadaniem jest likwidacja choroby, która od trzech stuleci wyniszcza naród polski; ogniskiem choroby jest system najwyższych wartości, stanowiący podstawę polskiej psychiki zbiorowej; wykładnikiem choroby jest uwiąd cywilizacyjny Polski i klęski polityczne stale w nas godzące; przeciwstawianie się tym klęskom, walkę z tym lub owym wykładnikiem naszego upadku, uważamy za zajęcie jałowe. Chcemy ugodzić w przyczynę, nie zaś widome skutki. Obrazowo mówiąc, uważamy za ważniejsze, ugodzenie w utajone źródło naszej dziejowej niemocy, niż ofiarną walkę z takim lub innym "zaborcą", który był zawsze wynikiem naszego upadku, i to wynikiem naturalnym, tak jak ruch wskazówki na manometrze wskazujący obniżanie się ciśnienia w kotłach maszyn parowych. Współczesne przeobrażenia społeczno-ustrojowe są szczęśliwym zbiegiem okoliczności historycznych, sprzyjających zamierzonemu dziełu radykalnej odnowy Polski. Trzeba je uzupełnić na "drogim froncie", a tym jest rewolucyjne przeistoczenie naszej tradycji kulturowej. To co nazywamy "polską kulturą duchową", a więc treści tradycyjne, formujące umysłowość mas polskich w ciągu ostatnich dziesięciu pokoleń, to wszystko musi być dogłębnie przewartościowane i przebudowane, gdyż w nich się mieści utajone źródło schorzenia Polski. Do tego zadania przygotowywaliśmy się usilną pracą. Tajemnica upadku Polski, jak i drogi jej odnowy nie są jakimś typowo polskim zagadnieniem; wręcz przeciwnie, to co z nami się dzieje od stuleci, jest w zasadzie dramatem ogólno-ludzkim. Powszechne jest zjawisko ustawania człowieka w spełnianiu swego posłannictwa. Olbrzymia większość ludzkości zbłądziła, wytwarzając systemy rezygnacji; jednym z nich jest chrześcijaństwo. W wyniku złożonych procesów historycznych, zostaliśmy Zepchnięci w jego zasięgi. Chcąc się wyzwolić z tego zaklętego kręgu należało opanować myślowo istotę naszego położenia na tle problematyki ogólnoludzkiej, zwalczyć niezliczone sugestie kuszące łatwizną, pociągające żywym kolorytem aktualiów historycznych. Przemyślenia obejmujące te sprawy, zamknąłem w pracy pt. "Człowieczeństwo i kultura". To są zasady naszego oglądu świata. Szczegółowsze rozwinięcie pewnej klasy zagadnień przygotowuję w pracy pt. "Teoria wspakultury". Na tych podstawach można oprzeć analizę; problemów polskich. Wspólnym mianownikiem tej analizy jest postulat rewolucji kulturowej w Polsce, jako warunku przeistoczenia charakteru narodowego. Etapami rewolucji kulturowej będzie analiza choroby dziejowej, przewartościowanie treści tradycyjnych, wytyczenie dróg odnowy, i montaż polskiej ideomatrycy, wspartej na pierwiastkach zdrowia. Problemat rewolucji kulturowej, jako czołowe zadanie historyczne, przed którym Polska stoi, usiłowaliśmy ująć w jego całokształcie. Stąd wynika swoista architektonika myślowa pracy. Musieliśmy udzielić zbyt wiele miejsca naświetleniu samej genezie zagadnienia; nie łatwo jest pisać o rewolucji kulturowej, gdy opinia publiczna jest z samobójczym uporem nastawiona na konserwację swojej choroby. Pomieszanie pojęć, ocen i hierarchii faktów jest w Polsce straszliwe. Książka jest przeznaczona dla tych nielicznych, którzy już się wyłamują spod hipnozy sił upadku. Służy ona uporządkowaniu zasad, jako wstępu cło praktycznej działalności. Pierwszą fazą tej działalności będzie rekonstrukcja naszego dziedzictwa kulturowego. Do tego zadania już jesteśmy w stanie przystąpić. Ukażą się rychło niespodziewane, zdumiewające perspektywy, wobec których zblednie wszystko, co dotychczas na temat ten myślano i pisano. Jan Stachniuk Część I. Utajone źródło niemocy Rozdział I. Tajemnica upadku kulturowo-gospodarczego Polski 1. Jedność rozwoju duchowego i materialnego. Po zamknięciu jednego etapu zmagań o społeczną rekonstrukcję Polski, nim rozpocznie się nowy cykl przemian -- dobrze jest raz jeszcze objąć myślą układ stosunków społecznych wśród których działamy, i wyraźniej sprecyzować zadania, do których będziemy dążyć. Podstawową przesłanką, tak lub inaczej wpływającą na bieg polityki Rzeczypospolitej, jest fakt nieubłaganego pozostawania Polski coraz bardziej w tyle pochodu cywilizacyjnego narodów Europy. Przedziwna była droga od mocarstwa jagiellońskiego do Guberni Generalnej. Dwudziestolecie międzywojenne. wbrew pozorom, wcale nie było odchyleniem się od tej fatalnej linii. Dopiero po drugiej wojnie światowej rozpoczyna się nowa epoka naszych dziejów. Wstępem do niej jest radykalna przebudowa ustroju społecznego, w duchu ludowo-demokratycznym. Z tej płaszczyzny otwierają się przed Polską nowe wspaniale perspektywy. Należy więc szczególnie zważać na to, by dokonane przemiany doprowadziły do pełnego pozytywnego efektu, to znaczy, by stały się bazą do przezwyciężenia linii schyłkowej w naszej historii; spełnienie tego zadania jest jednocześnie wyzwoleniem dynamizmu cywilizacyjnego obudzonych mas ludowych. Wyzwolenie społeczne mas i odrodzenie narodu powinno być tym samym. Przeszłość ciąży nad teraźniejszością, zaciemnia drogi marszu w przyszłość. Wytyczenie dróg, prowadzących do wielkiej odnowy Polski, nastręczać musi kolosalne trudności. Stojąc na zakręcie naszej historii, chcemy obrać kierunek najwłaściwszy. Nie można tego dokonać bez wnikliwej analizy istniejącego stanu rzeczy; ona wskaże na utajone zapory i trudności, z którymi będzie musiała walczyć Trzecia Rzeczpospolita i które pokonać musi. Straszliwa odpowiedzialność dziejowa spoczywa na systemie demokracji ludowej, który objął ster państwa. Wyrok historii zależy od tego, czy podoła on zadaniu rewolucyjnej odnowy Polski, czy potrafi wyzwolić wydajność cywilizacyjną mas pracujących narodu w stopniu odpowiadającym wymogom miejsca i czasu. System ideo-polityczny Polski przedrozbiorowej i Polski lat 1918-1939 tego egzaminu nie zdał. Ogarnięcie całokształtu potnienia ma decydujące znaczenie dla dalszych faz zmagań o przebudowę strukturalną narodu, i wyzwolenie utajonych sił twórczych. Posiada to szczególną doniosłość dla kwestii pobudzenia rozwoju ekonomicznego Polski. Postęp gospodarczy nie jest jednak czymś oderwanym. Tkwi on swymi korzeniami w całokształcie kultury. Postęp społeczny, duchowy i gospodarczo-techniczny są wielkościami współzależnymi. Rozwój gospodarczy, dobrobyt i bogactwo ogólne narodów, nie są jakąś manną spadającą z nieba, lecz wynikiem niezmordowanej pracy zbiorowej pokoleń. Warunki zewnętrzne zbiorowego wysiłku społeczeństwa, jak bogactwa naturalne, obfitość sił motorycznych lub ich brak, taki lub inny klimat, sprzyjające lub niesprzyjające położenie geograficzne i drogi komunikacyjne, są tylko współczynnikiem podnoszącym lub zmniejszającym ostateczne osiągnięcia. W zależności od tego współczynnika wydajność pracy społecznej jest wyższa lub niższa; o jej ostatecznym wyniku zawsze decyduje jednak ogólne napięcie woli pracy i trud danego społeczeństwa. Wysoki poziom gospodarczy społeczeństwa, stopień uprzemysłowienia, dobrobyt są więc wynikiem woli pracy i włożonego trudu danego narodu. Napięcie społecznej woli pracy i tworzenia nie oznacza znów nic innego, jak tylko bodźce duchowe, kierowane ku osiągnięciu rozwoju materialnego. Stwierdzamy zatem, że pomiędzy życiem duchowym i materialnym istnieje zasadnicza współzależność. Jeśli dany naród jest duchowo zdrowy i żywotny, ujawnia się to w jego osiągnięciach materialnych, technicznych i przemysłowych. Oczywiście, sprawdza się to w dłuższych okresach czasu, gdzie odpadają z rachuby takie lub inne przypadkowe czynniki zewnętrzne. I na odwrót, upadek duchowy, hołdowanie zasadom sprzyjającym śpiączce woli, apatii, musi znaleźć swój wykładnik w osłabieniu tętna tycia materialnego, co w dłuższych okresach czasu wyrazi się w zastoju techniki i obniżeniu poziomu sprawności gospodarstwa. Nie podobna sobie wyobrazić, by pomyślność gospodarcza mogła utrzymać się tam, gdzie panuje zastój duchowy. sflaczenie ogólnych napięć w psychice zbiorowej warstw przodowniczych społeczeństwa, a tym bardziej jeśli jest ono udziałem całości. O tym, czy dany naród, pojmowany jako organizm społeczno-gospodarczy ma się rozwijać i osiągać coraz wyższe szczeble sprawności, czy też pogrążyć się w maraźmie, decyduje, jaki typ przeżyć emocjonalnych hoduje on w psychikach poszczególnych jednostek, składających się na jego żywą masę. Jednostka rodząca się w danym narodzie jest tylko możliwością. O tym czy będzie Anglikiem. Rosjaninem, Niemcem, Polakiem, decyduje środowisko, które formuje ją na swoją modłę. Oczywiście, przynależność do warstwy czy też klasy ma też swoje znaczenie, ale znacznie mniejsze, niż to się wydaje. Niemiec zawsze będzie się wyróżniał skrajnym zdyscyplinowaniem, pracowitością, radosnym uleganiem autorytetom, dokładnością pracy, niezależnie z której warstwy i klasy pochodzi. Jest on zdecydowanym przeciwieństwem Polaka, nawet w wypadku, gdy należy do tej samej warstwy. O tym, czy naród jest na wznoszącej się linii rozwoju czy też marazmu, najłatwiej poznać, gdy się wniknie w typ indywidualnych przeżywań emocjonalnych, odbijających się w psychice poszczególnych jednostek masy społecznej. W indywidualnej psychice, będącej odbitką danych stosunków ekonomicznych, społecznych i duchowych, z łatwością odczytujemy właściwy kierunek rozwoju U różnych narodów kierunek ten jest inny. Stąd wynikają różnice tempa rozwojowego. Istnieją dwa biegunowo przeciwne typy przeżyć emocjonalnych, posiadających swoje odpowiedniki światopoglądowe. Każdy z nas w każdej chwili może dokonać kontroli nad sobą samym, może sprawdzić do jakiego zestroju należy jego "ja" duchowe. Oczywiście, analizie poddajemy kategorie biegunowo przeciwne; jest to teoretyczne uproszczenie, gdyż w rzeczywistości oba typy przeżyć występują w niezliczonych zrostach wzajemnych; zawsze jednak ,jedna lub druga kategoria posiada przewagę. Właśnie stopień tej przewagi jest decydujący, gdyż on pozwala na określenie czym są nasiąknięte instytucje gospodarcze, społeczne i duchowe danego narodu, które następnie wyznaczają charakter usposobień ogółu i ,,ja" osobnicze. Pierwszym elementem jest doznawanie życia i świata jako zadania do spełnienia. Sposób naszego doznawania tajemnicy bytu może być dwojaki: świat przyrody żywej i martwej, świat ludzki i najbardziej tajemniczy świat wewnętrzny człowieka, rysować się mogą jako teren do zdobycia i przeistoczenia na coś lepszego i pełniejszego; świat więc może się rysować jako współmierny do człowieka, jako czarujące dzieło do spełnienia, lub też wręcz przeciwnie, jako coś sztywnego, skostniałego i obcego, a nawet wrogiego. W pierwszym wypadku ogromne życie przewalające się w nas n poza nami nosi znamiona jednorodności, uchwytności i obliczalności, co pozwala zakwitnąć idei jego obróbki .świadomego przeistaczania na doskonalszy kształt. Świat staje otworem dla zdobywczej inwencji człowieka, tak jak to było w epoce Kolumba, gdy otwierały się wspaniałe i czarowne nowe kontynenty, oceany, wyspy, ludy i bogactwa. Temu widzeniu przeciwstawia się odczucie świata jako opornego, niewspółmiernego z człowiekiem, nie nadającego się do opanowania, zdradzieckiego i przeciwstawnego. Rozwinięciem pierwszego stosunku do bytu jest widzenie świata dokonywanych przez człowieka dzieł -w aureoli piękna. Prowadzi to z kolei do uczucia powinności wobec dzieła, do radosnej woli dokonania wkładu indywidualnego w procesy budowania kultury. W ślad za tym idzie zrodzenie się woli sprawczej mocy i przytaknięcie temu wszystkiemu co z nią jest związane. Przeciwieństwem tego jest doznawanie dzieła kultury - a więc rozwijającej się techniki, nauki, gospodarstwa, industrializacji, piatiletek, sprawnej państwowości, wzorów sprawczego człowieka, jako czegoś brzydkiego, dysharmonijnego, kaleczącego niezmienny stan natury i człowieka w naturze. Każdy z nas codziennie styka się z tym oglądem świata, chociaż niezawsze w tak jaskrawej postaci. Przy tym odruchu nie do pomyślenia jest to co nazwaliśmy uczuciem powinności wobec dzieła, a co za tym idzie i brak woli mocy sprawczej. Niema tu miejsca na radosną afirmację woli przeistoczenia świata, budowania sprawczej mocy, przytaknięcia procesom industrializacji, i temu co je warunkuje. Każdy człowiek jest możliwością. System treści tradycyjnych poprzez ustalony historycznie układ stosunków produkcyjno-społecznych i instytucje kultury duchowej, hoduje typ przeżywań świata, bliższy jednemu lub drugiemu biegunowi. Patrząc w głąb samych siebie, odczytujemy treść ideałów właściwych środowisko w którym żyjemy. Od tej strony możemy analizować styl środowiska polskiego. Lecz o tym później. Z doznania świata jako dzieła do spełnienia wynika drugi element: radosna zgoda na działanie spełniające dzieło. Świat rysuje się jako coś, co rośnie i doskonali się poprzez skuteczne działanie spełniające. .Jest ono nierozłącznie związane z samą istotą bytu. stanowi jego wewnętrzny miąższ. Życie, to wytężone i skuteczne działanie spełniające dzieło. Przeciwieństwem tego jest upatrywanie w wytężonym działaniu zamiast istotnej treści życia ludzkiego. czegoś, co to życie zubaża i rozstraja. Wyraża to znana maksyma: życie kontemplatywne jest wyższe niż życie aktywne. Nieczynienie, niedziałanie, zluźnienie napięć duchowych i mięśni rysują się jako stany wyższe, dające głębsze doznanie szczęścia, niż napięta pragmatyczna wola czynu. Stąd prosta jest droga do trzeciego elementu. Nazwać go można "wolą instrumentalną". Jeśli "skuteczne działanie spełniające" otwiera doznanie pełni życia, to tym samym musimy radośnie się zgodzić na to wszystko, co skuteczność działania potęguje. Są to środki wzmagające rozmach czynu: idea władania, wiedza, technika, organizacja, kult czynnego życia i instytucje temu służące. Jeśli jednak stoi się na stanowisku wyższości "wita contemplativa" nad "wita activa", konsekwencją musi być zdecydowana negacji woli instrumentalnej. Wyraża ją lęk przed zgubnymi .,przerostami" techniki, nauki, postępu, nieokiełznanej aktywności, molocha organizacji państwa, władzy itp. Ostatnim elementem jest doznanie historycznego charakteru dzieła kultury. Świat, jako kulturowe zadanie do spełnienia, nieskończenie przerasta swymi wymiarami indywidualne życie. Jednostka czuje, że jej życie, nawet najbardziej owocne, jest tylko etapem w budowie czegoś wielkiego. Od pokoleń poprzednich przejmuje ona pewną ciągłość i ma ją przekazać swoim następcom. Stąd historyczny charakter dzieła. Jesteśmy tym, czym nas stworzyła przeszłość. W przeciwieństwie do tego można traktować swe życie jako coś zupełnie niezależnego od historii. Niema tu poczucia odpowiedzialności przed historią. Wyraża ją znana formuła: "Szczęśliwe narody nie mają historii". Zarysowaliśmy dwa biegunowo odmienne typy przeżyć emocjonalnych: konstruktywny i rozpadowy. Tylko w oparcie o konstruktywny jest możliwy twórczy postęp duchowy i materialny Rozpadowy typ przeżyć emocjonalnych rozbraja człowieka, czyni go biernym wobec postępu i całkowicie niewydajnym. Bierność, niewydajność, marazm, nie jest tu jakimś ,.błędem", "zapóźnieniem cywilizacyjnym"; wręcz przeciwnie - prostą konsekwencją zasad, które uważa się za święte źródło wszelkich wartości. Dzięki nim dostępne się staje ciche szczęście bezruchu, marazmu, rozluźnienia władz psychicznych - słowem czysta wegetacja. Większość ludzkości w niej właśnie jest pogrążona. Jałowa jest dyskusja, które szczęście jest większe - to, które wykwita z zasad konstruktywnych, czy też rozpadowych. Jednostka uformowana według jednego lub drugiego schematu, według niego doznaje życie, widzi świat. naczelne cele życiowe, typ szczęścia i zgodnie z nim postępuje w swojej codzienności. Zasady konstruktywne i rozpadowe są rozprowadzeniem dwóch; przeciwstawnych sobie światopoglądów, które walczą w dziejach ludzkości o przewagę. Światopogląd konstruktywny rysuje świat jako dzieło, spełniające się poprzez niezmordowaną pracę twórczą człowieka. Rzutuje on wizję szczęścia człowieczego, które uzyskujemy w wytężonym trudzie, w najwyższym napięciu naszych władz fizycznych i duchowych, w nieustannym parciu naprzód, w walce o nowe, wydajne formy ustroju społeczno-gospodarczego, o postęp i rozwój. Nieustanny rozwój środków wzmagających nasze władztwo wobec natury, postęp metod współżycia i współdziałania, dzięki którym następuje przyrost sprawczej mocy społecznej, dynamiki czynu, usprawnianie wzorów życia duchowego, dających wzmożony, ekstatyczny sposób doznawania życia, oto kierunek ewolucji jemu właściwy. Perspektywy otwierane przez światopogląd rozpadowy są wręcz przeciwne. Wizja szczęścia jemu właściwa jest wynikiem pełnej rezygnacji z wytężającego, owocnego trudu. Jest to szczęście statyczne, najbardziej odpowiadające stanowi osłabienia, wyczerpania, starości. Są to przeciwieństwa najbardziej zasadnicze. Wartości najwyższe, obraz świata, sposób pojmowania istoty człowieka i jego zadań życiowych są tu najbardziej sobie obce. To co w jednym systemie jest dobrem, w drugim jest złem; to co jest pięknem i prawdą dla jednego, brzydotą i kłamstwem dla drugiego. Dzięki temu istnieją nie tylko dwa wyłączające się światopoglądy, ale i z nich wynikające dwa przeciwne sobie ujęcia kultury, sensu życia, widzenia człowieka, dobra, piękna i prawdy. Dziś dopiero rozpoczynamy te rzeczy zdecydowanie odróżniać. Jest to początek wielkiego rewizjonizmu. Prowadzi on, w pierwszym etapie, do odsegregowania tych tak różnych rzeczy, i nadania im osobnych nazw. Jeśli wartości wynikające z światopoglądu konstruktywnego nazwiemy "kulturą" to odpowiednio powinno się wartości światopoglądu rozpadowego określić, jako "wspakkulturę". Kwestie te zostały rozwinięte w mojej pracy p. t. "Człowieczeństwo i kultura" dokąd też odsyłam zainteresowanych czytelników. W zależności, który światopogląd uzyskuje przewagę w treściach tradycyjnych danego narodu, mamy właściwą mu kierunkową ewolucji. Rzeczą znamienną jest, że utrzymanie się światopoglądu rozpadowego jest łatwiejsze. Niema on trudności z wielką dziedziną narzędzi kultury społecznej i materialnej, gdyż najzwyczajniej neguje to wszystko. Sfera woli instrumentalnej jest dlań nieistotna. Właściwą domeną jego jest "kultura" duchowa, która jest dlań wystarczająca, by rząd dusz utrzymać. Jeśli poprzez instytucje wychowania społecznego, potrafi się czynne, wytężone życie i jego warunki dostatecznie obrzydzić, a więc utrwalić wizy szczęścia statycznego, kwestia panowania jest tym samym przesądzona. Typ przeżyć emocjonalnych - konstruktywny i rozpadowy, nie są czymś oczywistym. Dopóki nauki społeczne były w powijakach, umysł był wobec nich bezradny. Dziś odnajdujemy ich źródła w instytucjach kultury duchowej, społecznej i materialnej danego narodu. Nie wiszą one już we mgle nieuchwytnego psychologizmu. Dosięgliśmy ich korzeni. Jeśli spotykamy się w danym społeczeństwie z jednostkami pałającymi wolą dokonań wielkich dzieł, ujmującymi własne życie jako obiektywne zadanie do spełnienia, radośnie stającymi do wytężonego działania, entuzjastycznie witającymi narzędzia i instrumenty wzmagające ich działanie - technikę, naukę, sprawne państwo, władzę, organizację, i gdy w dodatku czują siebie jako etap historycznego rozwoju, - mówimy, że źródła tego tkwią w kulturze danego narodu, w jego duchowej, społecznej i materialnej ideo-matrycy, odbijającej się w duszy żyjącego pokolenia. Postęp gospodarczy, wzrastająca sprawność aparatu wytwórczego jest tu jednym z odcinków ogólnego rozwoju. Warunki zewnętrzne są tylko współczynnikiem, mniej lub bardziej sprzyjającym lub niesprzyjającym. I na odwrót: jeśli w przeżyciach jednostek dominuje doznanie świata i życia jako rozszczepionego na wrogie elementy "ducha i grzesznej materii, jako czegoś skostniałego, niezmiennego, a wola nieczynienia, niedziałania, rysuje się jako droga do wyższego typu życia, jeśli odrzuca się wolę instrumentalną jako niebezpieczną i zbędną igraszkę, gdy dynamikę dziejów chce się uciszyć - zastój. marazm, statyka idąca od wewnątrz milionów jednostek, a za nią niedorozwój, uwiąd i ubóstwo na zewnątrz, są regułą. I nie jest argumentem jeśli w tonie takiego narodu powstają oazy obcego, wytężonego życia, bez własnej w tym zasługi, jeśli tragicznie szamocą się grupy przodowników, nie mogących uchwycić w swoje ręce steru instytucyj, hodujących rozpadowy typ przeżyć emocjonalnych w szerokich masach. Czasem się zdarza, że społeczeństwo jest areną walki pomiędzy światopoglądem konstruktywnym i rozpadowym. Ekspansja kultury napotyka na opór wspakkultury. Tak jest właśnie w Polsce. Wspakkultura panuje niepodzielnie nad "kulturą" duchową, nad instytucjami treści tradycyjnych; władczo formuje oblicze duchowe milionów Polaków. Jednocześnie jednak podłoże materialne jest już przeniknięte zasadami konstruktywizmu i produktywizmu. Chcemy obnażyć istotę konfliktu, ukazać bezwyjściowość, każdego kompromisu, oświetlić drogi prowadzące do zdecydowanej rozprawy z upiorem "wspakkultury". Będzie to wprowadzenie do rewolucji kulturowej w Polsce. 2. Antynomia dziejowa Polski. Naród Polski biologicznie jest zdrowy. Jego utajone i niewykorzystane możliwości twórcze są ogromne. Przy różnych okazjach wrodzone zdolności i energia wyzwalają się, i wówczas zdumiewamy się siłom, które nagle się ukazują. Zagranica ceni bardzo wysoko polskiego robotnika, pracownika umysłowego, technika itp. A pomimo wszystko, tu na ziemi polskiej, w ciągu wielu pokoleń demonstrujemy naszą biedę, nieporadność, lenistwo i słabość. Jest powszechnie znaną rzeczą, że od XVII w. w rodzinie narodów Europy opadamy coraz niżej, że jesteśmy najuboższym narodem kontynentu, że w ciągu 20-tu lat niepodległego bytu straciliśmy cały szereg pozycji gospodarczych i technicznych, które odziedziczyliśmy z okresu niewoli. Istnieje zasadnicze, głębokie przeciwieństwo pomiędzy naszymi potencjalnymi możliwościami, a tym, co w rzeczywistości uczyniliśmy i czynimy. Przeciwieństwo to sięga dalej. Jednym z pierwiastkowych odruchów każdej wspólnoty historycznej, jest spełnienie warunków, od których zależne jest jej istnienie. Jako coś zupełnie naturalnego uważamy postępowanie narodów, zdążających do zachowania swego bytu politycznego, a więc i spełnienie wymogów, dzięki którym mogą przeciwstawić się naporowi niebezpieczeństwa od zewnątrz; warunkiem tego jest wykształcenie odpowiedniego typu upodobań i chceń w charakterze ludności, koniecznego poziomu ogólnej sprawności społecznej, technicznej, gospodarczej, naukowej itd. Sumą tych sprawności jest ogólny potencjał obronny państwa. Gdy jednak wejrzymy w stosunki historyczne Polski, stwierdzimy ze zdumieniem, że działo się tu wszystko wręcz przeciwnie. Od XVII wieku narody ościenne ciągle podwyższały swój potencjał wytwórczy, polityczny i militarny, naród polski natomiast w bardzo konsekwentny sposób ubożał, wiądł wewnętrznie, rozbrajał się, pomniejszał swój potencjał. Kierunek tego niezwykłego rozwoju nie uległ zmianie nawet wówczas, gdy pewne nieliczne grupy głosiły hasła naprawy, jak to było w okresie sejmu czteroletniego. Podobnie się działo w Drugiej Rzeczypospolitej. Pomimo różnych nawoływań i górnych haseł, ewolucja sprawności cywilizacyjnej w ciągu dwudziestu lat niepodległości, w stosunku do innych narodów, wyrażała się w ciągłym zmniejszaniu naszego ogólnego potencjału. Polska nie dotrzymywała kroku w postępie technicznym, wytwórczym, naukowym innym narodom, w szczególności ościennym. Styl polskiego życia znamionował się niższym napięciem ogólnej żywotności, niż to było konieczne dla zrównoważenia nacisku z zewnątrz. Skutki nawarstwiały się niepostrzeżenie z roku na rok. Dla tych, którzy te rzeczy dostrzegali, wrzesień 1939 roku nie był żadną niespodzianką. Potwierdziła się tylko zasada przeciwieństwa leżącego u podstaw bytu narodowego. Po tych ogólnych uwagach spróbujemy określić bliżej istotę tego rozszczepienia. Polega ono na realizacji ideału życia w kulturze duchowej, społecznej i materialnej, który odznacza się niskim napięciem żywotności. Ideał ten jest rażącym zaprzeczeniem tego wszystkiego, co naród winien czynić jeśli chce być silnym, niezależnym ogniskiem pracy dziejotwórczej w położeniu geopolitycznym - właściwym Polsce. Obnażymy tajemnicę, gdy stwierdzimy, że ideał ten wyrasta z gleby światopoglądu rozpadowego. Na tym miejscu, gdzie leży Polska, utrzymać się i rozwijać może tylko naród o wysokiej prężności i dynamice życiowej. Naród polski natomiast od XVII wieku hoduje typ życia szczególnie obcy jakiemuś wyższemu napięciu. Sielskość, anielskość, odprężenie jest szczytowym ideałem, przyświecającym dążeniom licznych pokoleń, wszelkich klas i warstw. Jeśli są głosy wołające o żywszą aktywność, o dynamiki i siłę, to tylko po to, aby tę idyliczną sielskość osłonić przed wrogimi zakusami, obronić przed mocami, co to godzą w podstawy powszechnie respektowanego ideału wegetacyjnego życia. Jest to jedno z najbardziej zadziwiających zjawisk. Ktoś, kto tego zasadniczego przeciwieństwa nie widzi, ten jest ślepy i skazany na błądzenie wśród zagadek historii Polski w ostatnich trzech stuleciach. Najbardziej błądzą ci, którym wydaje się wszystko jasne. Wszystkie klęski, które spadają na naród od XVII wieku, są tylko prawidłowymi wynikami trwałej rozbieżności pomiędzy tym, co naród winien czynić jeśli chce trwać i rozwijać się, a tym co rzeczywiście z uporem czyni. Na początku XX wieku Z. Balicki. zderzywszy się z tym zagadkowym fenomenem w znanej pracy p. t. "Egoizm Narodowy" taką oto zrobił melancholijną uwagę: "naród w wyjątkowych znajdujący się warunkach, wtedy tylko swą przyszłość zdoła zapewnić. gdy wśród swych członków utrwali taki typ charakteru i taki typ moralności, który odpowie w całej pełni dziejowym jego zadaniom. My takiego typu nie mamy i to nie tylko w życiu, ale nawet w teorii naszych pragnień". Od czasu tej wypowiedzi upłynęło prawie pół wieku - nic się jednak w zasadzie nie zmieniło. Sięgając głębiej znajdziemy źródła tego przeciwieństwa: jeśli przyjrzymy się typowi przeżyć emocjonalnych, które instytucje treści tradycyjnych wytwarzają w środowisku polskim, to dostrzeżemy, że istotą ich są zasady, określane poprzednio jako rozpadowe. Stąd też dominującym tonem moralnym milionów psychik polskich jest poczucie nieważności dzieła, brak woli formowania świata, niechęć do wytężonego, czynnego życia, negacja woli instrumentalnej i historyzmu. Stąd powstaje długi łańcuch pochodnych ogólnego upadku. Dynamika i rozmach są cenne tylko jako tarcza, za pomocą której osłoni się rodzimy bezruch, zagrożony raz z tej, to znów z tamtej strony. Stwierdzamy więc zasadnicze przeciwstawienie zasad panującej moralności, usposobienia i charakteru zbiorowego, wymogom rozwoju materialnego i społecznego. Zasada współzależności postępu kultury na naszym gruncie nie jest respektowana. Tu jest sedno rzeczy. Mamy więc z jednej strony utajone możliwości i energie twórcze narodu, konieczność zdobycia się na wysoką dynamikę cywilizacyjną jako warunek zachowania suwerennego bytu politycznego, spełnienie ogólnych zadań kulturo-twórczych, które jedynie uzasadniają istnienie wspólnoty narodowej, z drugiej zaś marazm, niż cywilizacyjny i beztroskie kultywowanie typu życia duchowego, wycelowanego na ideał pełnej statyki. Pomiędzy wymogami dynamiki technicznej i gospodarczej, a panującym typem przeżyć emocjonalnych mas istnieje przepaść nie do przebycia. Przed nią stanął naród wiele pokoleń temu i pogrążył się w beztroskim śnie: odtąd ponosimy konsekwencje tego stanu. Dziś ważymy się na myśl zasypania tej przepaści. Ażeby do tego dzieła móc przystąpić, trzeba mieć a) wolę jego dokonania, b) świadomość głębokości przepaści, jako wiedzy o wymiarach zadania i c) świadomość środków wykonania. Odrzucamy tym samym wszelkie złudy taniego optymizmu, który chciałby widzieć rzeczywistość polską w kategoriach ,.spóźnienia cywilizacyjnego", "przejściowych wad", "błędów rządu", złej polityki podatkowej, wadliwego ustroju itp. Sugestie łatwizny mają u swych podstaw nieświadome motywy bardzo poważnej natury. Chodzi tu bowiem o zamaskowanie istoty zagadnienia, uczynienie jego niedostrzegalnym, gdyż w ten sposób najskuteczniej osłania się zasady rozpadowe, uchyla się je przed krytyką i przed ostrzem ataku na nie. Na ten temat Zygmunt Felczak, w swej syntetycznej pracy pt. "Droga Wielkiej Odnowy" pisze: "Jeśli naród chce istnieć i rozwijać się, musi spełnić warunki do jego życia konieczne. Żeby zachować niepodległość, musi wytworzyć siłę polityczną, zdolną do obrony. Stworzenie tej siły jest jednak uwarunkowane całokształtem stylu życia narodowego. Nie może więc naród kultywować sposobów gospodarowania, administrowania, hodowania ideału człowieka pod postacią norm, wzorów wychowawczych, prowadzących we wręcz przeciwnym kierunku... Twórczość cywilizacyjna i potęga są tym samym. Chcieć potęgi, a jednocześnie zaniedbywać warunki wytężonej twórczości cywilizacyjnej po przez stosowanie wręcz innego stylu życia, jest przeciwieństwem nie do pogodzenia... "jesteśmy w pułapce głębokich sprzeczności, w niedostrzegalnej dziejowej matni. Istotą tej matni jest przeciwieństwo pomiędzy tym, co naród w swym zwykłym, codziennym trudzie stwarza, to czego dąży i jaki ideał cywilizacyjny chce ziścić, a potrzebą potęgi politycznej warunkującej istnienie państwa... Na tym miejscu. w którym żyje naród polski, utrzymać się może tylko naród o szczególnej prężności życiowej... To zaś, co Polacy od XVII w., a w Drugiej Rzeczypospolitej szczególnie reprezentowali, jest tego wszystkiego przeciwieństwem"... (Zygmunt Felczak "Droga Wielkiej Odnowy" str. 35-:ł(i). 3. Ogólna geneza rozszczepienia. Stwierdzenie faktu rozszczepienia i z niego wynikającej matni dziejowej Polski, rodzi z kolei natarczywe pytanie: skąd się ona zrodziła, gdzie są jej korzenie? Jest to pytanie bardzo istotne. Prowadzi ono nas ku bardzo dalekim i głębokim problemom, które tutaj możemy naświetlić i opisać w nader wąskim zakresie. Geneza antynomii, która tak jaskrawo występuje w naszej historii, korzeniami swymi tkwi w podstawach kultury. Ażeby ją choć w pobieżnym rzucie wyjaśnić, musimy sięgnąć do zagadnień podstawowych. Zastanówmy się więc na chwilę, co stanowi zasadniczą właściwość człowieka. W pewnym stopniu pomocne będą tu nam omówienia, które dokonaliśmy poprzednio na temat dwóch typów emocjonalnych doznawania świata: konstruktywnego i rozpadowego. Szersze omówienie tych spraw stanowi przedmiot rozważań mojej pracy pt. "Człowieczeństwo i kultura" i książki przygotowywanej do druku - "Teorii wspakultury". Człowiek jest awangardą ewolucji świata. Ażeby się należycie wczuć w takt tej ewolucji, dobrze jest czytać pracę Wellsa pt. "Historia świata". Dopiero wówczas staje się dla umysłu dostępna atmosfera wzbierającego rozmachu życiowego, którego jesteśmy cząstką. Z tego stanowiska dostępne dla nas staje się doświadczenie wewnętrzne, które drga w naszej psychice, jako wola przeistoczenia świata, przebudowania go na nowy kształt, według tajemnych wzorów wyłaniających się z ciemni naszej jaźni. Ewolucja świata jest dostrzegalną w dziwnej maszynerii transmisyjnej jaką jest gatunek człowieczy na globie. Jeśli spojrzymy na człowieka jako na twór, poprzez który odbywa się misterium ewolucji bytu, to dostrzeżemy z grubsza trzy zasadnicze człony: 1. biologię człowieczą, a więc to wszystko co stanowi podstawę istnienia - ciało pojedyńczego człowieka, odżywianie jego poprzez branie pokarmu, oddychanie, fizjologia, życie płciowe, ciągłość pokoleń, instynkty służące uchowaniu gatunku itp. 2. Żywioł emocjonalno-psychiczny, nie istniejący u innych ssaków, którego cechą zasadniczą jest aktywny i konstruktywny stosunek do świata, 3. przedziwna zdolność wiązania wielokształtnej energii świata w nowy sposób, dająca w wyniku nową formę mocy, którą nazywamy dziełem kultury, albo kulturo-wytworami; elementami jej są omawiane już zasady - działanie spełniające, wola instrumentalna i historyczny charakter dzieła. Ewolucja świata zdąża przez przeistaczanie pierwotnej energii biologicznej komórki ciała ludzkiego na żywioł psychiczny, którego kierunkową opisywaliśmy w typie konstruktywnych doznań bytu; dalszym etapem jest budowanie dzieła kulturowego, jako wiązanie w nową postać kulturowytworów: a) energii przyrody (technika, ekonomia, bio-technika, b) żywiołów społecznych (w postaci sprawnego państwa, organizacji, wychowania) i c) żywiołu psychicznego, jako zapładniającą potężną sztukę, naukę, wyższe normy moralne, dające doskonalszy, aktywniejszy typ człowieka. Kwiat kultury rozkwita na łodydze żywiołu psychicznego, wyrastającego z mocnego pnia biologii ludzkiej. Ta ostatnia jest bliska całemu światu żyjącemu, a szczególniej reszcie ssaków-. Takim torem odbywa się normalna ewolucja, gdy na nią patrzymy trzeźwym badawczym okiem. Kwiat kultury jest jednak bardzo świeżego pochodzenia. Ewolucja ku niemu odbywa się z wielkimi oporami. Człowiek przekroczył próg kultury zaledwie kilka tysięcy lat temu, pomimo, że trwanie gatunku oblicza się na setki tysięcy lat. Stykamy się tu z niepokojącym zagadnieniem. Chodzi o to, że nowe władze, zdolności i umiejętności są czymś słabo utrwalonym, chwiejnym. Jest to ogólne prawo ewolucji. Konsekwencją tego jest łatwość zakłóceń i powikłań w dziele ewolucji człowieka i budowania kultury. Przerzut sił ewolucji świata, po przez biologię ludzką, na żywioł psychiczny, a następnie na zdolności kulturotwórcze jest szczególnie narażony na utknięcie w jakimś nieokreślonym etapie. W ten sposób dochodzimy do zrozumienia, że ewolucja dzieła kultury z powodu swej świeżości ma jakiś utajony współczynnik ryzyka wykolejenia. Oznacza to łatwość schorzenia człowieka i kultury. Wyrazem tego schorzenia musi być wykolejenie ewolucji tworzenia dzieła kultury w łożysko wspakkultury. Nie jesteśmy w stanie tu określić bliżej przyczyn tego schorzenia. Dość łatwe są natomiast do określenia jego przejawy. Ogólną właściwością rozstroju ewolucji kulturowej będzie ustanie procesu przerzutu energii, co odbije się wyraziście w doznaniu dezorganizacji wewnętrznej na ekranie świadomości człowieka. Najpierw odczuje człowiek bezsens celu najwyższego, całej ewolucji, którym jest budowanie dzieła kulturowego. Poczucie bezsensu ogarnie wszystkie czynności wykonawcze, które są z dziełem kultury związane, a odblask tego padnie z kolei na samo działanie, na każdy celowy czyn i środki jemu służące. Bezczynność zarysuje się jako stan doskonałości. Gdy ustaje proces budowania dzieła kultury, tym samym bezprzedmiotowym się staje napór żywiołu emocjonalno-psychicznego. Znieruchomienie wewnętrzne, apatia ukaże się nagle w aureoli piękna. Z kolei biologia człowiecza ujrzy się nagle pozbawioną swej wyższej kondygnacji, czyli naturalnego kierunku przerzutu napierającej energii; skoro odpadają wyższe uzasadnienia, musi ona szukać potwierdzenia dla swego istnienia w sobie samej. I oto nagle czyste trwanie, czysta zwierzęca wegetacja rysuje się jako cel sam w sobie. Mamy tu obraz rozpadu ewolucji twórczej, tak jak ją doznaje umysł ludzki .tym rozpadem ogarnięty. Zamiast radosnej woli dzieła kulturowego, jako najwyższego celu, którego uzasadnienie tkwi w wiązaniach świata, psychikę człowieka opanowuje poczucie jego nieważności. Może ono wyrazić się w dwóch postaciach: całkowitej wzgardy dzieła, dochodzącej do woli niszczenia, lub też traktowania dzieła nie jako celu, lecz środka służącego do uprzyjemniania zrezygnowanego, więdnącego życia. Surowa powaga człowieczeństwa zostaje tu zastąpiona grymasem filuterności. Świat człowieczy, każdy czyn wycelowany na kulturę ulega gruntownej deprecjacji, człowiek traci sens istnienia. W trakcie rozpadu celowość w naporze żywiołu psychicznego ulega rozstrojowi i odczuwa się ją, jako nieukojony, kosmiczny ból. Uwaga skupia się na tym ognisku niepojętego bólu wewnętrznego. Główną troską staje się jego łagodzenie. Wydaje się, że ból poszarpanej i unieruchomionej transmisji będzie mniejszy, gdy człowiek sprowadzi do minimum poruszenia swej psychiki, gdy wyrzeknie się świata, odżegna się od jego powabów, poniecha pragnień, dążeń, żywszych odruchów. Im mniejszy związek z wielkim światem, im ciszej, spokojniej, tym bliższy wydaje się być stan bezboleści i statycznej harmonii. W tym kierunku rozwinięty został w ciągu wieków cały system zaleceń i sposobów, za pomocą których uzyskuje się błogie znieruchomienie moralne. Uzasadnieniem dlań jest "wyższy", "prawdziwy", "duchowy", byt. Po zdemontowaniu tych dwóch członów, wyzwolić się mogą utajone tendencje biologii ludzkiej, polegające na poszukiwaniu stanu szczęścia fizjologicznego. Tęsknotą do szczęścia fizjologicznego oddycha cały świat żyjący. Sytość, dobre trawienie, swobodne krążenie krwi, optimum ciepła, spokój, dobra optyka środowiska itp. dają pewien stan dobrego samopoczucia fizjologicznego, które jest wszystkim dla świata zwierzęcego. Wiemy jednak, że warunki te w przyrodzie nigdy nie są spełnione; panuje tam wieczna walka o byt, o miejsce pod słońcem, zmaganie się z oporami natury. Wobec rozpadu ogarniającego człowieka, tendencje do szczęścia fizjologicznego stają się czymś autonomicznym, dając widmo właściwego im widzenia świata. Zasadą jego jest uwolnienie człowieka od wszelkich więzów, pragnienie niewinności czystego trwania, wolność od wszystkiego, co szczęście fizjologiczne burzy lub ogranicza. Oczywiście jest to w pierwszym rzędzie pragnienie wolności od wymogów dzieła kultury. Tak więc wynikiem schorzenia ewolucji świata i człowieka będzie prawidłowy szereg produktów rozpadu: a) wola szczęścia fizjologicznego, b) jałowy moralizm, c) poczucie nieważności dzieła kultury. Każdy z tych produktów może ulec dalszemu zróżnicowaniu. Wola szczęścia fizjologicznego wyrazić się może w dwóch postaciach: w poczuciu solidarności trwania i upajania się radością istnienia całego gatunku, albo nawet całej biologii, co najlepiej wyraża idea biernej "miłości życia", lub też w doznaniu radości trwania poszczególnego izolowanego osobnika, jako kult nagiej jaźni. Jałowy moralizm narzuci się jako zadanie takiego organizowania wewnętrznego życia duchowego, by ból wynikły z naturalnego rozdarcia transmisji emocji sprawczych sprowadzić do minimum. Jest to żądanie znieczulenia i zobojętnienia wewnętrznego, które sformułowane zostało w starożytnej Grecji przez Pyrrona jako idea "ataraksji'. Uzasadnieniem jej jest "wyższe" powołanie w "innym" "duchowym" wymiarze. Kresem dążenia jest "jaźń apatyczna", lako wytęskniony wzór, doskonałości moralnej, do którego stosuje się objawienie ewangelii świętej: błogosławieni ubodzy duchem. Poczucie nieważności dzieła kultury ma dwa aspekty: całkowitej jego wzgardy wraz z tym wszystkim co jemu służy, (lęk wobec woli instrumentalnej) lub też traktowanie kultury nie jako celu, lecz środka. Pierwszy aspekt ma w sobie pierwiastek zdecydowanego nihilizmu, drugi zaś bezodpowiedzialnego utylitaryzmu i hedonizmu. Ostatecznie zatem produkty rozpadu dadzą się sprowadzić do kilku prostych pierwiastków: 1. biernej miłości życia, 2. kultu nagiej jaźni, 3. jałowego moralizmu, 4. oderwanej od marnej i brudnej rzeczywistości, platońskiej wizji zaświatów, 5. hedonizmu i 6. nihilizmu. Są to pierwiastki rozpadu, z których buduje się gmach "wspakkultury". Nie możemy się wdawać w zbytnie pogłębianie poruszanego zagadnienia, gdyż toby oddaliło nas od linii tej pracy, to też zwrócimy tylko uwagę, że opisane wyżej "pierwiastki rozpadu" stanowią fundament życia cywilizacyjne-historycznego olbrzymiej masy ludzkości na globie. Pierwiastki rozpadu łączą się w różnej kolejności i hierarchii, tak, że mogą powstawać z pozoru całkiem odmienne zestroje. Takimi zestrojami są wielkie "idealistyczne" systemy, według których formuje się życie milionów jednostek. Cała prawie Azja" Afryka, znaczna część Europy i Ameryki im ulega. Znamy je jako buddyzm, hinduizm, chrześcijaństwo, mahometanizm itp. Wszystkie owe "idealistyczne" systemy upadku człowieczego są tylko różnymi odmianami uszeregowania tych samych pierwiastków rozpadu. I tak buddyzm bazuje się na zdecydowanej negacji ewolucji kulturowej świata, czyli nihiliźmie, do czego doczepia się pozostałe pierwiastki; chrześcijaństwo jest ucieczką od kultury w "inny" świat "ducha", a reszta pierwiastków rozpadu stawia na dalszych miejscach; osłabioną postacią rozpadu są formacje, dążące do biernego ,,szczęścia" pojedyńczego człowieka, w oderwaniu od historii, woli instrumentalnej, sprawczego czynu itp. Są to elementy obce procesom kultury, które jednocześnie jednak nie osiągnęły jeszcze dna rozpadu. Błądzą one pomiędzy światopoglądem konstruktywnym i rozpadowym. Systemy wspakkulturowe, w rodzaju chrześcijaństwa, trwają nie dzięki oparciu się o jakieś konstrukcje społeczno-ustrojowe, lecz przez to, że w ciągu tysiącleci wypracowały instytucje kaleczenia emocjonalnego dojrzewających pokoleń, za pomocą systemu. społeczno-wychowawczego. Opanowały one instytucje społeczno-wychowawcze, i za pomocą ich formują psychikę każdego pokolenia w okresie dojrzewania człowieka - w latach od 6 do 20 roku życia; to formowanie polega na odciśnięciu w młodej psychice pierwiastków rozpadu; w ten sposób wieczyście utrwala się kalectwo kulturowe i wiernie je oddający światopogląd rozpadowy. Proces ten jest tak precyzyjny w wykonaniu, że jego wprost się nie dostrzega. Rozstrzyga to o kierunku życia miliardów jednostek, i to od tysiącleci. Nie będzie przesadą jeśli stwierdzimy, że około 90% ludzkości jest formowana od wewnątrz, według takich lub innych zestrojów pierwiastków rozpadu. I tylko około 10% ludzkości stosunkowo od niedawna żyje w atmosferze zasad emocjonalnych, dla których użyliśmy określenia "konstruktywne". Są to przodownicze warstwy w Związku Sowieckim, krajach anglosaskich i krajach północno-zachodniej Europy. Wystarczy pobieżna analiza stylu życia emocjonalnego przeciętnego Polaka, aby się przekonać, gdzie-. jesteśmy. A to z kolei czyni jasnym łańcuch następstw wykwitający z danego podłoża. ...
Ryszkar