Olden Marc Dai-Sho A5.pdf

(2932 KB) Pobierz
Marc Olden
Dai-Sho
Przekład Szczepan Kuczwara
Tytuł oryginału Dai-Sho
Rok pierwszego wydania: 1983
Wydanie polskie 1991
Niewielu ośmieliło się nosić taki miecz.
Został on wykuty przez legendarnego Muramasę, świetnego
płatnerza, znanego również z niespokojnego życia.
Ostrza miecza, o których mówiono, że były głodne ludzkiego
żywota, zdawały się tak złaknione krwi, że doprowadzały do
szaleństwa swoich właścicieli, zmuszając ich do zabijania lub
popełniania samobójstw.
Przeznaczeniem drogi miecza-kendo, była obrona prawych i
karanie złych. Ci jednak, którzy posiadali miecz Muramasy nie
potrafili żyć bez zabijania. Klinga Muramasy, szeptali przesądni,
nie mogła długo spoczywać w pochwie.
Spis treści:
Część pierwsza - Zanshin..............................................................................................................................................29
Część druga - Chikai...................................................................................................................................................124
Epilog..........................................................................................................................................................................530
-2-
Matce mojej
dedykuję z całą miłością
Podziękowania.
Dianie Crawford za konstruktywny wkład w dzieło i Valentinie
Trepatscheko za doskonałe spełnienie moich wygórowanych
oczekiwań w kwestii przepisywania na maszynie.
-3-
Zamek Ikuba
Edo, Japonia
Sierpień 1585 roku,
godzina druga w nocy
Samuraj Gongoro Benkai podszedł do zamkowego okna, stanął
z lewej strony i, niewidoczny w ciemności, spojrzał w dół na
ściany otaczające fosę. Nie słyszał ćwierkania świerszczy,
zamieszkujących szczeliny głazów, z których zbudowano mury
zamku. Jego prawa ręka opadła na rękojeść długiego miecza -
katany Muramasy. Cisza mogła oznaczać intruzów.
Oczekiwał na alarmujący krzyk gęsi i kaczek, które gnieździły
się w dalszej części fosy, ale pozostawały spokojne. Tylko żaby
ciągle rechotały. Dwa znaki, że nikt niepowołany nie próbował
tamtędy się przedostać.
Długi miecz Benkaiego pozostał w pochwie - naga klinga miała
prawo do krwi. Chowanie miecza do pochwy bez jego użycia
znieważało broń i piętnowało tego, który ją nosił jako człowieka
impulsywnego i niegodnego miana wojownika. Miecz był
symbolem boskim; dawno temu bóg zanurzył swój miecz w
oceanie, uniósł go do słońca, a krople które opadły z klingi stały
się wyspami Japonii. Tak więc miecz był ogniwem łączącym
wojownika z uświęconą tradycją i symbolem jego królewskiego
rodowodu. Miecz był duszą samuraja.
Jako samuraj, przedstawiciel klasy rządzącej, Benkai nosił przy
lewym boku dwa miecze. Oba, długi i krótki, zwrócone były tnącą
stroną ku górze i zatknięte za szarfę, którą był przepasany.
Znajdowały się w lakierowanych pochwach przywiązanych do
niej niebieskimi jedwabnymi sznurami.
Umiejętności szermiercze Benkaiego oraz zasięg długiego
miecza czyniły zeń broń morderczą. Rękojeść pokryta była białą
-4-
emalią i złotem, wysadzana sześcioma szmaragdami i zdobiona
czerwonym jedwabnym sznurkiem. Trzydziestosześciocalowa
klinga była nieznacznie zakrzywiona, a ostrą jak brzytwa krawędź
tnącą, uzyskano przez skucie dwudziestu cienkich jak papier
warstw stali o różnej twardości. W rezultacie powstał miecz
równie piękny, co skuteczny, miecz, który przecinał żelazo jak
melona. Tym mieczem Benkai zabił już więcej niż sześćdziesięciu
ludzi.
***
O północy silny, południowy wiatr przyniósł ulewny deszcz
zacinający poziomo w mury zamku, jego stajnie, dziedzińce,
świątynie, baraki i pawilony. Dwie godziny później deszcz ustał, a
wilgotna ciemność okryła wszystko poza górującymi ścianami
zamku: kanały, które odwadniały leżące poniżej moczary i pola
ryżowe; pokryte strzechą chaty biedaków rozłożone pomiędzy
polami ryżowymi i rzeką Sumida; luksusowe wille, spoczywające
na niskich wzgórzach okolonych sadami grusz, brzoskwiń i wiśni.
Wtedy to do sali szermierczej - dojo przybył ślepy muzyk z
pilną wieścią dla Benkaiego, który co noc ćwiczył tu tysiąc cięć i
dwieście pięćdziesiąt dobyć katany. U wejścia do dojo muzyk
upadł ze strachu na kolana, a jego głowa dotknęła maty.
Wszyscy samurajowie mieli bowiem przywilej kirisute gomen -
prawo pozwalające bezkarnie zabić na miejscu człowieka z ludu,
który nie okazał należnego szacunku.
- Czcigodny panie Benkai, moja pani, Saga, prosi, abyś przybył
do jej mieszkania. Prosi, abyś to zrobił natychmiast. Dowiedziała
się o zdradzieckim spisku tutaj w zamku. Chcą zamordować pana
Saburo. Pani mówi, że tylko tobie można zaufać. Jesteś
najwierniejszym z wszystkich, którzy służyli naszemu
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin