Klan czerwonego sorga A5.pdf

(3210 KB) Pobierz
Mo Yan
[właśc. Guan Moye (管谟业)]
Klan czerwonego sorga
Przełożyła: Katarzyna Kulpa
Tytuł oryginalny:
红高粱家族
(Hong gaoliang jiazu)
Rok pierwszego wydania: 1986
Rok pierwszego wydania polskiego: 2013
Obejmująca trzy pokolenia opowieść o miłości, śmierci,
odwadze i rodzinie. Przedstawiona w serii migawek i retrospekcji,
odmalowujących wydarzenia nieludzko okrutnego czasu w
chińskiej historii, zapoczątkowanego w latach trzydziestych
oporem Chińczyków wobec inwazji Japonii. Cztery rozdziały
przedstawiające jak w kalejdoskopie wizję czterdziestu lat historii
na tle krajobrazu chińskiej wsi, widzianej oczami jej ubogiego
mieszkańca.
Spis treści:
Część I. Czerwone sorgo.................................................................................................................................................4
Część II. Wódka z sorga.............................................................................................................................................111
Część III. Psia droga...................................................................................................................................................224
Część IV. Pogrzeb wśród sorga..................................................................................................................................319
Część V. Dziwna śmierć.............................................................................................................................................437
-2-
Tą oto książką wzywam uroczyście dusze
bohaterów i dusze skrzywdzonych, unoszące się
nad nieskończonymi połaciami czerwonego sorga
w mojej rodzinnej wiosce. Ja, wasz niegodny
potomek, chciałbym wyrwać sobie serce,
zamarynować w sosie sojowym, posiekać, ułożyć w
trzech miseczkach i postawić na sorgowym polu.
Padam przed wami na twarz i proszę: pożywcie się
tą ofiarą, ucztujcie do syta!
-3-
Część I. Czerwone sorgo.
1.
Dziewiątego dnia ósmego miesiąca tradycyjnego kalendarza
mój ojciec, syn bandyty, miał piętnaście lat. Szykował się właśnie,
by dołączyć do oddziału komendanta Yu Zhan’ao - przyszłego
legendarnego bohatera - który miał zasadzić się na japońską
jednostkę zmotoryzowaną podążającą drogą Jiao-Ping. Moja
babka, ubrana w pikowane wdzianko, odprowadziła go do wejścia
do wioski.
- Stójcie - polecił komendant Yu.
Babka zatrzymała się i rzekła do syna:
- Słuchaj przybranego taty, Douguan!
Mój ojciec milczał. Postawna sylwetka babki i ciepła woń
dochodząca z jej pikowanego ubrania zmroziły go - poczuł
dreszcz, zaburczało mu w brzuchu.
- Chodźmy, przybrany synku. - Komendant pogłaskał go po
głowie.
Chaos ogarniał niebo i ziemię, w powietrzu wisiała mgła.
Odgłos kroków maszerującego oddziału dobiegał z bardzo daleka.
Ojciec słyszał go, lecz nie widział żołnierzy skrytych za
niebieskawą zasłoną. Uczepiwszy się poły komendanckiego
płaszcza, przebierał nogami ile sił. Babka niknęła na horyzoncie
niczym odległy brzeg coraz bardziej wzburzonego morza oparów,
młodzieniec trzymał się swojego komendanta niby burty statku.
Tak oto mój ojciec ruszył w drogę - drogę do granitowego
głazu, tkwiącego wśród czerwonych pól sorga w naszej rodzinnej
wiosce, który stał się potem jego pozbawionym inskrypcji
kamieniem nagrobnym. Gdy grób był już gęsto porośnięty trawą,
-4-
pewnego razu mały chłopak z gołym zadkiem przyprowadził tu
śnieżnobiałą kozę. Kiedy koza niespiesznie skubała trawę, malec
stanął na grobie i nasikał nań ze złością, po czym zaśpiewał na
całe gardło: „Sorgo już czerwone - Japończycy idą. Gotujcie się
bracia, strzelajcie z armaty!”.
Chodziły słuchy, że tym kozim pastuszkiem byłem ja, ale nie
wiem, czy to prawda. Zawsze kochałem Północno-Wschodnie
Gaomi całym sercem i jednocześnie nienawidziłem go do szpiku
kości. Kiedy dorosłem i zacząłem pilnie studiować marksizm,
doszedłem do wniosku, że Północno-Wschodnie Gaomi jest bez
wątpienia
najpiękniejszym
i
najwstrętniejszym,
najniezwyklejszym i najpospolitszym, najświętszym i najbardziej
zepsutym, najbardziej bohaterskim i najbardziej łajdackim
miejscem na tej planecie - miejscem, gdzie pije się najwięcej
wódki i kocha najmocniej. Moi przodkowie, którzy żyli na tej
ziemi, lubili sorgo i co roku sadzili go mnóstwo. W ósmym
miesiącu, gdy jesień była w pełni, nieskończone łany czerwonego
zboża lśniły niczym morze krwi. Sorgo, wysokie i gęste
1
,
zachwycało wspaniałością, wzruszało melancholią, budziło
namiętność. Jesienią wiały chłodne wiatry, słońce mocno
świeciło. Białe, pulchne obłoki przepływały po lazurowym niebie,
po polach sorga sunęły ich purpurowe, kształtne cienie. Przez
dziesięciolecia, które zdawały się trwać tylko chwilę, gromady
czerwonych ludzkich postaci podążały w różnych kierunkach
wśród źdźbeł, jakby tkały olbrzymią sieć. Zabijały, grabiły,
wiernie broniły ojczyzny - tańczyły bohaterski, tragiczny taniec.
Przy nich my, ich potomkowie, wydajemy się mali i niegodni.
Żyjąc w czasach postępu, mam dojmujące uczucie, że nasz
gatunek cofa się w rozwoju.
1
„Wysoki” i „gęsty” (gao i mi) to dwa ideogramy (znaki pisma chińskiego), z których
składa się nazwa rodzinnych stron narratora. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin