Wstrzasajace wyznania Kathy - Kathy O'Beirne.pdf

(802 KB) Pobierz
Kathy O’Beirne
Wstrząsające wyznania
Kathy
Z języka angielskiego przełożył Paweł Cichawa
Tytuł oryginału: The Kathy’s Story
Książkę tę chciałabym poświęcić pamięci mojej zmarłej matki Ann i
mojej córeczki Annie.
Chciałabym zadedykować ją także wszystkim - kobietom i mężczyznom
-
którzy cierpieli w sierocińcach, szkołach przemysłowych, zakładach
psychiatrycznych i pralniach magdalenek. Oraz tym, którzy kiedykolwiek
w
życiu byli wykorzystywani i maltretowani.
Podziękowania
Specjalne podziękowania należą się mojej zmarłej mamie Ann za to, że
mnie zachęcała, abym głowę nosiła wysoko i była sobą. Chcę także
podziękować mojemu bratu i jego żonie Sandrze za pomoc i wsparcie w
najtrudniejszych chwilach mojego życia. Brian pokonywał dziesiątki mil
na
rowerze, żeby mnie odwiedzać w jednym z zakładów opiekuńczych,
wierzył we
mnie, nigdy mnie nie zawiódł i po prostu jest dobrym bratem. Dziękuję,
Brianie.
Dziękuję Alison za pomoc i wsparcie.
Podziękowania należą się policjantom, którzy zajmowali się moją sprawą
i z wielkim oddaniem kroczyli ze mną po tej długiej i bolesnej drodze.
Szczególnie dziękuję pani, która kontaktowała się ze mną bezpośrednio,
za
okazaną cierpliwość i zrozumienie.
Dziękuję też Maggie za wsparcie, którego udziela mi od lat, i za to, że od
lat jest moją przyjaciółką. Dziękuję za podtrzymywanie mnie na duchu i
dobroć
Noel, która zawsze na pierwszym miejscu stawia przyjaciół, choć sama
ma
poważne problemy Dzięki niej jakoś sobie przez te wszystkie lata
radziłam, a jej
wyjątkowa odwaga nieraz pomagała mi „podnieść się i iść dalej”.
Dziękuję ojcu ONeillowi za dobroć, wsparcie i za to, że znajduje czas dla
mnie i moich przyjaciółek. Zawsze możemy do niego przyjść, by
usłyszeć słowa
dodające otuchy.
Siostra Tess niejednokrotnie udzieliła mi pomocy, spędziła ze mną wiele
czasu, dawała dobre rady i zawsze była sobą.
Wnosiła trochę światła w moje najczarniejsze dni, za co jestem jej
ogromnie wdzięczna.
Dziękuję siostrze Elizabeth za wsparcie w trudnych życiowych chwilach i
czas, który mi wtedy poświęciła.
Dziękuję Aileen z Zespołu ds. Opieki nad Dziećmi za ciężką pracę i za
wpisywanie przez wiele miesięcy do komputera protokołów ze
wszystkich
spotkań oraz za troskę okazaną wszystkim współpracującym ze mną
ludziom, w
tym przedstawicielom policji, opieki społecznej, kleru, zakonów i
komisji
lekarskiej. Herbata i ciastka podczas każdego lunchu były naprawdę
pyszne!
Dziękuję wszystkim członkom redakcji „Irish Crime” za pomoc i
wsparcie. Specjalne podziękowania dla Aodhana
Maddena za dobroć okazaną mnie i innym ofiarom systemu.
Przywrócił nadzieję tym, którzy dawno ją utracili.
Pragnę podziękować mojej lekarce, Catherine, która bardzo pomogła nie
tylko mnie, ale okazała wiele troski także mojej mamie w czasie
długotrwałej
choroby. Jej ciepło znaczyło dla nas obu bardzo wiele.
Specjalne wyrazy wdzięczności kieruję do moich przyjaciół Noeleen i
Johna oraz małego Jasia. Dziękuję Warn za dobroć i przyjaźń.
Nie mogę pominąć mojej sąsiadki Nancy Buggy niech jej ziemia lekką
będzie! To ona zapewniała mi „luksusowe noce”, udostępniając wygodne
łóżko
w pokoju gościnnym swojego wielkiego domu. Odgrzewała mi ziemniaki
i
groszek, które zostały z obiadu, i pozwalała czytać komiks Beano.
Dziękuję też
Ann Buggy i Hillary Wadę za to, że odwiedzały mnie w zakładzie
wychowawczym i przynosiły moje ulubione toffi. Dziękuję też świętej
pamięci
pani Jackson, niech jej ziemia lekką będzie, która była bardzo dobra dla
mojej
mamy i dla mnie. Odwiedzała mnie też, kiedy jako dziecko przebywałam
w
szkole poprawczej.
Za opiekę psychiatryczną i pomoc dziękuję Patricii. Podziękowania
należą się też mojej kancelarii adwokackiej. Jestem wdzięczna Alanowi
za
miesiące ciężkiej pracy, której wymagało odnalezienie i wydobycie z
różnych
instytucji moich dokumentów.
Michaelowi Sheridanowi oraz mojemu agentowi Robertowi Kirkbyemu
jestem ogromnie wdzięczna za pomoc w napisaniu tej książki.
Podziękowania
kieruję również do pracowników wydawnictwa Mainstream Publishing.
Moimi
dobrymi duchami byli tam Bili Campbell, Sharon Atherton, Lindsay
Farąuharson, Emily Bland, Graeme Blaikie, Becky
Pickard, Fiona Brownlee i Karen Brodie.
Wyrazy wdzięczności kieruję do Kitty i Helen za całe tygodnie, które
poświęciły na poszukiwanie moich dokumentów.
Na specjalne podziękowania zasługuje Ailsa Bathgate, która tak bardzo
mi pomogła podczas ostatnich miesięcy pracy nad książką. Bez jej
dobroci,
wyrozumiałości i cierpliwości ukończenie tej pracy byłoby niemożliwe.
Dziękuję Ci, Ailsa.
Wiele jeszcze osób w ten czy inny sposób mi pomogło.
Nie mogę wymienić tu wszystkich, ale pragnę im bardzo podziękować.
Przedmowa
Rozpoczynając dziennikarskie śledztwo w sprawie maltretowania i
molestowania młodych kobiet w obrzydliwych pralniach sióstr
magdalenek, nie
miałem pojęcia, jak przerażające fakty przyjdzie mi odkryć. Zadawałem
sobie
pytanie: jak to możliwe, że tak powszechne znęcanie się nad kobietami
udało się
przez tyle czasu utrzymać w tajemnicy? Czy powodem było tylko
przymykanie
oczu - typowe dla Irlandczyków przekonanie, że im mniej się widzi,
słyszy i
mówi, tym wygodniej można żyć dosłownie obok wszystkiego?
Przecież domy magdalenek funkcjonowały w każdym większym mieście
kraju. W dodatku te ponure przybytki tkwiły zawsze w samym sercu
społeczności. Najwyraźniej owa społeczność wolała w ich stronę nie
spoglądać.
Przez większość dwudziestego wieku Irlandia była zacofanym,
rządzonym przez księży krajem, w którym nieszczęśników łamiących
sztywne
prawa moralne karano najciężej.
Mieliśmy swój własny rodzaj teokracji talibów. Młode dziewczyny
więziono w szpitalach psychiatrycznych albo w klasztorach magdalenek
za to,
że padły ofiarą gwałtu! Trzeba je było zamknąć, żeby chronić sprawców.
Tysiące dziewcząt wiodło tam nędzny żywot aż do śmierci, a ich ciała
wrzucano
do zbiorowych mogił.
Pralnie i szkoły przemysłowe zostały już zamknięte, ale ich destrukcyjne
i
hańbiące konsekwencje dają o sobie znać do dziś. W państwowych
szpitalach
psychiatrycznych w całej Irlandii wciąż przebywa wiele byłych praczek,
prowadząc tam naprawdę politowania godną egzystencję, bo przecież nie
życie.
Wegetują całkowicie osamotnione, upokorzone i zniszczone przez
Kościół i
państwo, skazane na niebyt. Nie wszystkie pozostające w tych zakładach
kobiety mają problemy ze zdrowiem psychicznym. Rozmawiałem z
takimi,
które rozumują całkiem rozsądnie. A wszystkie żywią rozpaczliwą
nadzieję, że
pewnego dnia odzyskają wolność.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin