Miller Rand Robin Myst 01 Księga Atrusa A5.pdf

(2457 KB) Pobierz
Rand i Robyn Miller & David Wingrove
Księga Atrusa
Cykl: Myst Tom 1
Przełożył Paweł Lipszyc
Tytuł oryginału: Myst: The Book of Atrus
Wydanie oryginalne 1995
Wydanie polskie 1996
D'ni to lud, który przez sześćdziesiąt tysięcy lat tworzył
niezwykłą kulturę. Atrus jest ostatnim potomkiem D'ni. Odkrywa
niesamowity świat swoich przodków. Państwo D'ni zginęło wiele
lat przed jego urodzeniem, jednak stworzone przez nich dzieła
żyją nadal.
Kontynuacją „Księgi Atrusa” jest „Księga Ti'any”.
-2-
Rodzicom
-3-
Prolog.
BUTY GEHNA ODCISKAŁY ŚLADY WOKÓŁ MAŁEGO
stawu, w soczystej, zadbanej zieleni. Wcześniej wykopał płytki
grób pod wąskim nawisem skalnym w głębi ogrodu. Kiedy świt
powoli rozpełzł się po piaskach i dotknął siedmiometrowej ściany
rozpadliny, Gehn pochylił się nad ciałem młodej dziewczyny.
Na jej jasnokremowym pustynnym ubraniu widniały plamy krwi i
ciemnej ziemi z rozpadliny.
Anna, wyczerpana po długiej nocy, patrzyła ze szczytu
schodów. Zrobiła wszystko, co było w jej mocy, ale dziewczyna
najwyraźniej chorowała już od kilku miesięcy, a poród pozbawił
ją resztek sił. Umarła z westchnieniem ulgi.
Jeszcze teraz, w ciszy świtu, słyszała krzyk Gehna, jego pełne
bólu i gniewu pomstowanie; słyszała, jak obarcza ją winą, chociaż
wtedy jego słowa nie robiły na Annie żadnego wrażenia. To była
jej wina. Ponosiła winę za wszystko.
Istotnie. Tak było zawsze.
Gdy skończył, odwrócił się i spojrzał na nią bez krztyny
miłości. Miał tylko dziewiętnaście lat.
- Zostaniesz? - Jej głos zdradzał zmęczenie.
Odpowiedział krótkim, przeczącym ruchem głowy. Przeszedł
przez ogród niemal wojowniczym krokiem, niszcząc jej cenną,
życiodajną przestrzeń, najwyraźniej nieświadom tego, co robi.
Patrzyła, jak przykucnął nad stawem. Bez względu na to, co robił i
mówił, nie potrafiła się na niego gniewać. Wiedziała, co musiał
czuć. Dobrze znała to uczucie: utraty sensu życia...
Spojrzała na swe brudne dłonie i powoli pokręciła głową. Po co
przyszedł, skoro w żaden sposób nie mogła mu pomóc?
-4-
Znała odpowiedź. Nie chciał przychodzić, ale przygnała go
rozpacz. Wiedząc, że jego żona jest chora, przypomniał sobie o
uzdrowicielskich zdolnościach matki. Przybył jednak za późno.
W każdym razie za późno dla żony.
Słysząc płacz dziecka, Anna uniosła głowę. Wstała przeciągając
się i zeszła po wąskich schodach, schylając głowę pod kamiennym
nadprożem. Niemowlę leżało w wewnętrznej komnacie. Kiedy
weszła do środka, kwilenie nasiliło się.
Stała nad malcem przez chwilę, patrząc w jego niebieskie oczy.
Wreszcie wzięła go na ręce i przytuliła.
- Moje biedactwo - szepnęła, a potem pocałowała dziecko.
Poczuła, jak się rozluźnia. - Moje małe biedactwo.
Wyszła, oparła się o balustradę, patrząc, jak Gehn myje się nad
stawem. Cenna woda w stawie zmętniała. Znów ogarnął ją gniew
z powodu jego niedbalstwa. Był bezmyślny. Gehn zawsze był
bezmyślny. Ugryzła się jednak w język, wiedząc, że nie jest to
odpowiedni moment na wspominanie o tym.
- Czy chcesz, żebym ubrała dziecko na drogę?
Gehn nie odpowiedział i przez chwilę sądziła, że nie usłyszał.
Kiedy jednak ponownie otworzyła usta, odwrócił się i spojrzał na
nią, marszcząc brwi.
- Zatrzymaj je. Jeśli chcesz, pochowaj je obok matki, ale nie
zawracaj mi nim głowy. Ty je ocaliłaś, więc się nim zajmij. Anna
obruszyła się.
- To twój syn, Gehnie. Twój syn! Ty dałeś mu życie. Jesteś za
niego odpowiedzialny. Tak funkcjonuje ten świat.
Gehn odwrócił się.
Anna przytuliła dziecko, które znowu zaniosło się płaczem.
Gehn przeszedł po zrytej ziemi, szybko wspiął się na schody,
odepchnął ją gwałtownie i wszedł do domu. Po chwili wyszedł.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin