Jadwiga Czechowicz - Kresy i Bezkresy. Tom 2.pdf
(
1198 KB
)
Pobierz
Copyright © by Jadwiga Czechowicz
Copyright to this edition © by Wydawnictwo Prohibita
ISBN:
978-83-65546-57-9
Projekt okładki:
Maciej Harab asz
Redakcja i korekta:
Anna Olechno
Wydawca:
Wydawnictwo PROHIBITA
Paweł Toboła-Pertkiewicz
www.prohibita.pl
wydawnictwo@prohibita.pl
Tel: 22 425 66 68
facebook.com/WydawnictwoP rohibita
Sprzedaż książki w internecie:
P
od ścianą domu, na starej ławie siedziała zamyślona Paulina. Pochowała
w minionym tygodniu swojego ukochanego męża Józefa, teraz musi nauczyć
się żyć bez niego. W sercu czuła opustoszałe miejsce, a w nim ogromną bo-
leść. Bolała tęsknota, bolał brak obecności fizycznej i tylko miłość do męża
dawała jej możliwość życia z nadzieją na spotkanie w przyszłości… na spo-
tkanie w niebie. Od wczoraj kobiety pakowały skrzynię z wyprawką dla Edzi.
Edwarda już dzisiaj wyjeżdża do Tauścicy
1
, gdzie zamieszka ze swoim mę-
żem Witoldem. Była w skrzyni przepiękna haftowana pościel, obrusy i kapy
do przykrycia łóżek. Edwarda najbardziej była dumna ze swojej pracochłon-
nej narzuty, którą udało jej się skończyć dopiero niedawno. Całość pracy po-
legała na spleceniu czarnej siatki i tworzeniu kolorowego wzoru na poszcze-
gólnych oczkach.
– Mamusiu, czy ja sobie poradzę? – szepnęła wyraźnie przejęta Edzia.
Przysiadła przy matce i splótłszy dłonie wyglądała jakby się modliła.
Paulina zerknęła na Edzię wzruszona. Nikt tak jak ona, matka, nie znał cór-
ki. Zawsze była cicha i spokojna. Nigdy nie stwarzała żadnego problemu,
a na jej pomoc każdy mógł liczyć. Po matce odziedziczyła spokój i małomów-
ność, a po ojcu wielkie i szczere serce.
– Jedzie, jedzie! – zawołała Jadzia, która stojąc przy bramie oczekiwała
na Witolda i właśnie zauważyła, że się zbliża.
Głośny okrzyk Jadzi poderwał z drzew szpaki. Edzia pomyślała, że i ona
odlatuje, jak te ptaki. Bała się nowego życia, nie umiała wyobrazić sobie, ja-
kie ono będzie.
Jeszcze rozejrzała się wokół, rozkoszując kwietnymi zapachami, ale wie-
działa, że to już czas, nadchodzi już czas jej odjazdu z rodzinnego domu.
Słychać było zbliżający się tuż tuż tętent koni i wiadomo było, że chwila
wyjazdu zbliża się nieuchronnie. Edwarda przytuliła się do Pauliny i ucało-
wała jej dłonie.
– Mamusiu, ja Mamusi za wszystko dziękuję, serdecznie dziękuję. Obiecu-
ję przyjeżdżać i pomagać, jak tylko będę mogła. Kocham was wszystkich
i będę za wami tęsknić.
Paulina otarła łzy lejące się po policzkach córki i ze wzruszeniem powie-
działa:
– Niech Was Pan Bóg błogosławi i strzeże, córeczko kochana.
Na podwórze zajechała bryczka powożona przez Witolda. Obok pojazdu
na koniu jechał Stanisław, młodszy brat Witka. Bryczka miała drewnianą, że-
berkową zabudowę, wyplecioną wewnątrz wikliną. Cały wasąg miał dwa
siedziska – jedno z oparciem, a drugie bez. Wóz był długi i swobodnie
oprócz pasażerów mógł pomieścić bagaże.
– Witajcie panowie! Gość w dom, Bóg w dom! Zapraszamy na poczęstu-
nek – zawołała z progu Paulina.
Młodzi mężczyźni, zachęceni słowami gospodyni, weszli do domu i zasie-
dli przy stole.
Paulina przygotowała się na przyjazd gości. Po chwili na stole znalazło się
kwaśne mleko, a do niego ziemniaki okraszone skwarkami z boczku. Później
dziewczyny, Edzia i Jadzia, przyniosły pieczonego kurczaka nadziewanego
makaronem z podrobami i jajkami (specjalność Pauliny), a na deser była bab-
ka. Panowie wyglądali na zadowolonych z poczęstunku i toczyli rozmowę
z panią domu, która uśmiechała się łagodnie, służąc z oddaniem gościom.
Choć przeżywała niedawną śmierć męża i wyjazd córki, to nie dawała tego
po sobie poznać.
Moment pożegnania nadszedł. Kobiety tuliły się do siebie, roniły łzy,
a mężczyźni doprzęgli drugiego konia i ułożyli bagaże w bryczce.
Z
dawało się, że chwila rozstania z rodzinnym domem odciągnie się i po-
trwa dłużej, ale już… już… jechała Edwarda do Tauścicy.
Nie patrzyła na okolicę, nie widziała bocianów kroczących po łące i szu-
kających żab. Nie słyszała poszumu młodziutkich liści biało-czarnych brzóz,
ani nie dostrzegała niezwykłego piękna mijanej wiosennej przyrody.
Konie wjechały w drogę pomiędzy iglastymi świerkami i sosnami. Nie
brakowało tam również daglezji o gładkich pniach, ani modrzewi z delikatny-
mi pęczkami igiełek. Lasy pozwoliły toczyć się drodze przesmykiem, aby po
Plik z chomika:
zwyczajny11
Inne pliki z tego folderu:
rok 1863 opowieść o miłości, wojnie i gotowaniu - maludy aleksandra katarzyna.pdf
(20 KB)
ALEKSANDRA KATARZYNA MALUDY - Podwójne życie Nawojki.pdf
(110 KB)
wojenni kochankowie - maludy aleksandra katarzyna.pdf
(20 KB)
zesłana miłość - aleksandra katarzyna maludy.pdf
(20 KB)
Jadwiga Czechowicz - Kresy i Bezkresy. Tom 2.pdf
(1198 KB)
Inne foldery tego chomika:
- ! 1. AUDIOBOOKI profesjonalny lektor
- ◢◤-FILMY POLSKIE
Pliki dostępne do 21.01.2024
!! Najnowsze !!
!!! Polska to nie państwo lecz KORPORACJA RP!
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin