Lysa Walder - Na sygnale. Z życia ratownika medycznego.pdf

(1271 KB) Pobierz
Niniejsza książka jest poświęcona pamięci Stephena Rowbury’ego, Stephena
Wrighta i Dorothy Wynter – wspaniałych przyjaciół, którzy niestety zostali nam
zbyt wcześnie odebrani. Robili ogromne wrażenie na każdym, kto ich znał. Nigdy
o was nie zapomnimy.
PRZEDMOWA
Jeśli mieszkasz w stolicy, cały czas wyczuwasz ich obecność.
To głośne syreny karetek pogotowia, helikoptery kołujące nad twoim domem
o trzeciej nad ranem, pędzące radiowozy i hałasujące wozy strażackie ścigające
się w ruchu ulicznym i próbujące przepchnąć się przez zakorkowane ulice do
następnego wypadku, kolejnego dramatu.
Dźwięk i wściekłość londyńskich służb ratowniczych może drażnić lub
denerwować sfrustrowanego kierowcę, pieszego próbującego rozmawiać przez
telefon lub kogoś, kto ma lekki sen i czuwa o każdej porze dnia i nocy. Ale ten
chór w tle, głośny i przeraźliwy, jest wszechobecną ścieżką dźwiękową
wewnętrznego życia miasta. W Londynie ów dźwięk jest tak dobrze znany jak
widok czerwonych autobusów, jazda zderzak w zderzak na Oxford Street czy
czarne taksówki wlokące się po Shaftesbury Avenue.
Co jednak kryje się za tym wszystkim, za tysiącami telefonów pod 999
wykonywanych codziennie w Londynie, będącym domem dla 7,5 miliona ludzi,
miastem, które nigdy nie śpi? Co się dzieje, gdy ekipy pogotowia ratunkowego
pojawiają się na miejscu zdarzenia tylko po to, by spotkać się z urazami,
chaosem, niebezpieczeństwem, szaleństwem i niekiedy tragedią? Kim są ludzie,
których praca polega na chodzeniu po ulicach miasta dzień i noc i zajmowaniu
się ofiarami przestępstw lub nagłych zasłabnięć? A z jakimi
niebezpieczeństwami stają twarzą w twarz, odpowiadając na połączenia
alarmowe?
Jako dziennikarka „London Evening Standard” w ciągu czterech lat
przeprowadziłam wywiady z wieloma osobami pracującymi w służbach
publicznych na wszystkich szczeblach, a Lysa Walder była jedną z nich.
Rozmawiałam z lekarzami, pielęgniarkami, pracownikami ostrych dyżurów,
policjantami i ekipami ratunkowymi. Ci ludzie muszą codziennie zmagać się
z konsekwencjami choroby, alkoholu, narkomanii, przestępczości i wypadków.
W swym nieprzewidywalnym życiu zawodowym, w którym na tętniących
życiem ulicach i przedmieściach Londynu wszystko może się zdarzyć o każdej
porze dnia i nocy, stają czasami w obliczu skrajnych ludzkich zachowań.
Wycierają krew, zbierają fragmenty ciał, uspokajają przestraszonych lub
przerażonych i, gdy mają dobry dzień, ratują życie, które bez ich zaangażowania
i szybkiej reakcji zostałoby utracone.
Jestem cyniczką, ale muszę przyznać, że nie jest przesadą stwierdzenie, iż
londyńscy ratownicy tacy jak Lysa imponują swoim oddaniem,
profesjonalizmem i, co istotne, swoją skromnością w odniesieniu do kluczowej
roli, jaką odgrywają w życiu miasta. Lysa, podobnie jak wiele osób z jej grupy
zawodowej, twierdzi, że w świecie 999 i służb ratunkowych nie ma czasu na
bohaterstwo jednostki. Zastępy straży pożarnej, oddziały policji, personel
karetek pogotowia i helikopterów oraz zespołów medycznych wiedzą, że
sprawne działanie udaje im się dzięki wspólnej pracy, a nie działaniom jednej
osoby. Lysa, pielęgniarka, ratowniczka, mama trójki dzieci i mieszkanka
Londynu, reprezentuje to, co jest podstawą usług pogotowia – są nią twardo
stąpający po ziemi, profesjonalni i świetnie wyszkoleni wrażliwi ludzie, którzy
siadają za kółko i biorą się do pracy niezależnie od tego, czego będzie ona od
nich wymagać. A w strefie walk, którą stają się niektóre z naszych mniej
przyjaznych ulic, potrzebne są szybka reakcja, poczucie humoru i fachowe,
a jednocześnie bardzo ludzkie podejście do pracy, przed którą większość z nas
by się cofnęło.
Opowieści Lysy to historia kobiety, którą mąż próbował zabić, losy dziecka
skazanego na życie pełne przemocy czy przypadek młodego chłopaka, który
leżał, krwawiąc od bezsensownie zadanej rany kłutej na ulicy w południowym
Londynie. Jej głos pochodzi bezpośrednio z linii frontu i z serca. To, co Lysa
opowiada nam o codziennej pracy niesamowitych ratowników z darmowego
pogotowia w Londynie – największego tego typu na świecie – może przerażać,
szokować, zasmucać, skłaniać do refleksji lub nawet śmieszyć, ale jednocześnie
mówi nam wiele o ludzkiej naturze i o nas samych, niezależnie od tego, gdzie
mieszkamy.
Jednak jeśli historie Lysy są formą uznania dla pracy personelu londyńskich
karetek, należy dodać, że równie wysokie standardy i stopień poświęcenia
cechują wszystkie służby ratownicze publicznej służby zdrowia (NHS)
i Joannitów Dzieła Pomocy w całym kraju.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin