Paranormalne.-Prawdziwe-histori---Stonawski-Michal.pdf

(1489 KB) Pobierz
WSTĘP
DROGI CZYTELNIKU,
pamiętasz może, kiedy pierwszy raz usłyszałeś o zjawiskach
paranormalnych? Bo ja, tak szczerze mówiąc, nie. Ale jestem przekonany, że
takie opowieści słyszał każdy, przynajmniej raz w swoim życiu. Wszyscy je
znamy – do babci przyszedł zmarły dziadek. We śnie pojawiła się zmarła
ciocia, by się pożegnać. W starym mieszkaniu dziadków czasami trzeszczy
podłoga, jakby ktoś po niej chodził. Mnie osobiście kiedyś przyśnił się zmarły
wujek – stał w jakiejś kolejce, a kiedy go przytuliłem, pogroził mi żartobliwie
i kazał być grzecznym. Mój tata opowiedział mi kiedyś inną historię, że jego
dziadek – którego bardzo kochał – nad ranem przyszedł do niego we śnie
i zaczął się z nim żegnać. Rano okazało się, że właśnie wtedy dziadek mojego
taty, mój pradziadek, umarł.
Piszę o tym dlatego, że zjawiska paranormalne (czyli sprzeczne z naszym
stanem wiedzy, trudne do wytłumaczenia) nie są czymś, co widzimy tylko
w hollywoodzkim horrorze, kiedy zajadamy się popcornem. To są
wydarzenia, które od zawsze – od kiedy tylko istnieje rodzaj ludzki – były
obecne w naszym otoczeniu. Część z nich została wyjaśniona i stała się naszą
nauką. Wiemy, że burza z piorunami nie oznacza gniewu bogów i że śmierć
człowieka nie jest jedną chwilą, a całym procesem. Nie wiemy jednak, czy po
naszej śmierci będziemy nadal funkcjonować w jakiejś formie, czy też będzie
ona stanowić ostateczny kres naszej świadomości. Nie wiemy, czy oprócz
naszego świata są także inne. Współczesna nauka przewiduje, że mogą istnieć
zarówno inne wszechświaty, jak i inne wymiary, w sensie fizycznym. Ale jak
dotąd nie zostało to w żaden sposób potwierdzone – tak samo jak nie została
potwierdzona „realność” zjawisk paranormalnych. Chociaż prowadzono nad
nimi różnorakie badania, a niektóre potwierdziły prawdziwość
obserwowanych zjawisk.
Czy tego jednak chcemy, czy nie – opowieści o wszelakich dziwach są
elementem naszej codzienności. Ale czy to samo dotyczy zjawisk
paranormalnych?
O tym za chwilę.
Zdecydowałem się napisać tych parę słów wstępu, by wyjaśnić pewne
sprawy, które uważam za ważne w kontekście tej książki. Po pierwsze, nie
napisałem publikacji popularnonaukowej. To brzmi jak oczywistość –
w końcu zajmuję się sprawami wykraczającymi poza tematy naukowe… ale
tak naprawdę wcale tak nie jest. Nauka ma za zadanie wyjaśniać otaczającą
nas rzeczywistość. Opisywać ją w taki sposób, aby na podstawie kalkulacji
można było przewidzieć pewne wydarzenia. Na przykład badając kosmos
i trajektorie asteroid i planetoid, możemy przewidzieć, czy któraś z nich
będzie w stanie zagrozić naszej egzystencji. Z trudnych dla mnie do
zrozumienia powodów część osób uważa, że zjawiska niewyjaśnione z góry
zasługują na pogardę i całkowite zaprzeczenie możliwości ich występowania.
Nieprzypadkowo podałem chwilę wcześniej przykład asteroid. Istnieje taka
anegdota, że w XVIII wieku, kiedy zaczęto we Francji mówić o meteorytach,
Francuska Akademia Nauk orzekła, że jakiekolwiek doniesienia
o spadających z nieba kamieniach są kłamstwem, ponieważ w niebie kamieni
nie ma. Głupcy? Jeśli uśmiechnąłeś (lub uśmiechnęłaś) się teraz pod nosem,
to muszę ostudzić te emocje. Francuscy naukowcy mieli przecież rację –
w niebie kamieni nie ma. Nie dopuścili jednak do siebie możliwości, że ich
obraz świata może być niepełny. Historia nauki roi się od przypadków, kiedy
wielkie odkrycia były po prostu wyśmiewane, ponieważ pozostawały
w sprzeczności z ówczesnym obrazem świata. Kiedy Charles Darwin
opublikował książkę
O pochodzeniu człowieka,
wzbudził nią wiele
kontrowersji, które nie milkną nawet dzisiaj. Podobny los spotkał
niemieckiego geofizyka Alfreda Wegenera, którego teorie o tym, że
kontynenty dryfują, spotkały się w środowisku naukowym USA z serią drwin
i wyzwisk. Tylko dlatego, że ogłosił odkrycie, które wstrząsnęło światem
naukowców. Niektórzy z nich nie chcieli zweryfikować swoich poglądów,
chociaż mieli możliwość powtórzyć przeprowadzone badania i sprawdzić ich
prawidłowość. To zacietrzewienie, które często widzę także w odniesieniu do
zjawisk paranormalnych – natychmiastowa negacja.
Problem polega jednak na tym, że współczesna nauka nie dysponuje
narzędziami, by w zadowalający sposób zbadać istotę takich zjawisk.
Myślę, że istotą nauki, tak samo jak wątpienie, jest bycie otwartym.
I chociaż właśnie tym mottem staram się kierować w moich badaniach
nawiedzonych miejsc, to naturalną konsekwencję faktu, że ta książka nie jest
publikacją popularnonaukową, stanowi to, że – podobnie jak nauka – nie
dysponuję żadnym sposobem, by w jakikolwiek sposób udowodnić istnienie
duchów czy innych wymykających się zrozumieniu zjawisk.
Chwilę temu zadałem pytanie – czy, podobnie jak historie o nich,
zjawiska paranormalne są elementem naszej rzeczywistości? Moja odpowiedź
brzmi: nie wiem. A właściwie – to zależy.
To zależy, czy jesteśmy jak ci naukowcy, dla których ich wizja świata
staje się absolutnym pewnikiem, religią, w którą będą ślepo i fanatycznie
wierzyć, czy też jak ci, którzy mają świadomość, że istnieje jeszcze mnóstwo
rzeczy, których nauka nie opisała, nie zauważyła i póki co nawet nie potrafi
zbadać. Oczywiście można należeć jeszcze do trzeciej grupy osób –
fanatyków, którzy uważają, że nauka to oszustwo, naukowcy nie mają nic do
powiedzenia, a rządy światowe uknuły jakiegoś rodzaju spisek przeciwko
ludzkości (chociaż nie oznacza to, że żadnych spisków nie ma). Tacy ludzie
bez zastanowienia łykają każdą spiskową czy paranormalną teorię jako
pewnik, co również nie jest zdrowe i, mówiąc szczerze, psuje całą walkę o to,
by badania nad zjawiskami paranormalnymi nie były postrzegane jako
zabawa dla głośnej grupy oszołomów z foliowymi czapkami na głowach.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin