MacLeod Ian Podróże Pieśń czasu A5.pdf

(3687 KB) Pobierz
Ian R. MacLeod
Podróże
Pieśń czasu
Przełożył: Grzegorz Komerski
Tytuł oryginału: Journeys. Song of Time.
Wydania oryginalne 2009-2010
Rok pierwszego wydania polskiego: 2011
MacLeod pisze niewiarygodne opowiadania. Od otwierającej
tom „Opowieści młynarza” po finałową „Drugą podróż króla”
trafiamy do światów pełnych zapierającego dech piękna,
straszliwego cierpienia i przyjemnej przeciętności. Szczególnie
dobrym przykładem talentu autora do tworzenia światów i snucia
w nich opowieści jest wspomniana „Opowieść młynarza” - piękna
historia ostatniego właściciela starego wiatraka, którego z wiatrem
łączy coś więcej niż przelotny romans.
„Pieśń czasu” MacLeod przedstawia w książce specyficzną,
fascynującą wizję dwudziestego pierwszego stulecia - wieku
katastrof i nowych, śmiertelnych chorób.
-2-
Spis treści:
Podróże...........................................................................................................................................................................4
Opowieść młynarza....................................................................................................................................................4
Dbaj o siebie............................................................................................................................................................67
Bunt Anglików.........................................................................................................................................................71
Zwieńczenie...........................................................................................................................................................100
Żywioły..................................................................................................................................................................107
Wainwrightowie na wakacjach..............................................................................................................................150
Dywan z hobów.....................................................................................................................................................177
O spotkaniach z innymi wyspami..........................................................................................................................246
Druga podróż króla................................................................................................................................................249
Pieśń czasu..................................................................................................................................................................272
-3-
Podróże.
Opowieść młynarza.
Na Burlish Hill pozostały już tylko ruiny, nierówny kamienny
krąg. Trakt, który przedtem wił się pod górę z leżącej w dolinie
wioski Stagsby, stał się zaledwie wgłębieniem wśród traw, a
skrzydeł wiatraka, niegdyś się tu obracającego, nie pamiętał już
nikt. Czas pobiegł naprzód, unosząc ze sobą życie. Pozostał tylko
wiatr.
Dawniej Westoverowie byli młynarzami. Należeli do swego
młyna tak samo, jak on do nich, a Burlish Hill tak mocno
kojarzyło się wszystkim z ich profesją, że słowa „młyn” i
„wzgórze” zlały się w lokalnym dialekcie w jedno. Młyn stał się
wzgórzem, wzgórze młynem, a jeden czy drugi Westover, syn lub
ojciec, sprawował nadzór nad jego obracającymi się skrzydłami i
żaden z mieszkańców Stagsby czy robotników pracujących na
okolicznych farmach i gospodarstwach nie potrzebował wiedzieć
nic więcej. Sam wiatrak, z czterema pochyłymi żebrowanymi
ścianami z desek bielonych wapnem i pogodą, dopóki nie stały się
niemal bielsze od skrzydeł, należał do typu zwanego koźlakiem.
Jego konstrukcja została osadzona na słupie, który stanowił oś,
umożliwiającą obracanie całości w tę stronę, z której wiały
najbardziej korzystne wiatry. Co prawda, w Alford zbudowano
wiatrak wieżowy, a w Lough i Screamby pracowały młyny
wodne, ale Burlish, stojący na Burlish Hill od dawna, dobrze
służył swemu celowi. W innych okolicach można było niekiedy
otrzymać lepsze ceny, ale równoważyły je koszta dłuższej
podróży, myta, jakie należało uiszczać po drodze, oraz to, że
Stagsby to Stagsby, a Westoverowie pracowali w swym fachu od
niepamiętnych czasów. Pokolenie za pokoleniem, młynarze
-4-
cementowali ten związek, biorąc za żony córki farmerów, którzy
wjeżdżali wozami na Burlish Hill, podczas gdy ci synowie, którzy
żony nie znaleźli, podejmowali pracę na kilku z wielu tysięcy
akrów, na jakie spoglądał wiatrak. Wszyscy oni rodzili się
bladymi mężczyznami o piaskowych włosach, tęgich ramionach i
blisko osadzonych oczach, które - będąc niemal przezroczystymi -
jakby nosiły w sobie część górującego nad ich domem nieba.
Wcześnie łysieli - niektórzy żartowali, że to wiatry porywają im
włosy - ciężko pracowali i w charakterystyczny sposób
oszczędzali oddech, mówili niewiele, poświęcając energię na
pracę.
***
Chociaż, żeby się tego dowiedzieć, musiał przeżyć niemal całe
swoje życie, Nathan Westover był ostatnim z młynarzy na Burlish
Hill. Dorastając, nigdy nawet nie pomyślał, że cokolwiek może się
tu zmienić.
Niekończące się zgrzytanie, mamrotanie obracającego się
wiatraka nie opuszczało go ani na chwilę, wrosło głęboko w jego
kości.
Kazano mu obserwować grożący awarią element mechanizmu.
- Zobacz, jak ten blok osiada, a ta metalowa obręcz ledwie
utrzymuje go na miejscu... - tłumaczyła mu matka, która często
zajmowała się drobniejszymi naprawami młyna. - Pracował
dłużej, niż pamiętam ja sama czy twój ojciec, lecz teraz jego życie
dobiega końca...
Blok drgnął, mąka syknęła, wiatrak zahurgotał, a mała rolka
obróciła się dziwnie rwanym ruchem.
- ...A my nie możemy zatrzymać młyna na czas naprawy. Mamy
zbyt dużo pracy. Dlatego potrzeba nam kogoś, kto będzie się temu
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin