Platówna Stanisława - Cień Czarnej Pani.pdf
(
533 KB
)
Pobierz
Stanisława Platówna
Cień Czarnej Pani
-1-
ROZDZIAŁ I
Kiedy Kazimierz Krzysztoń, dyrektor Państwowego Muzeum we Wrocławiu,
wrócił z porannego spaceru po lesie, cala rodzina zebrana na werandzie czekała już tylko
na niego.
Cała rodzina - to znaczy żona Katarzyna, szczupła, młodo, zbyt młodo
wyglądająca czterdziestoparoletnia pani, syn Konrad, student trzeciego roku architektury,
dziewiętnastoletnia córka Krysia, słuchaczka Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych,
pupilka ojca, i czarny wilczur Kali, ulubieniec wszystkich.
Na widok ojca wesoło wymachującego laseczką Krysia zerwała się od stołu i
pobiegła do kuchni po dzbanki z mlekiem i kawą. Dyrektor Krzysztoń ucałował
przelotnie policzek żony, poklepał po ramieniu syna, targnął za ucho łaszącego się psa i z
uczuciem błogiego zadowolenia opadł na wiklinowy fotel.
- Doskonale robi taki poranny spacer - powiedział biorąc z rąk Krysi filiżankę
mleka. -
Po powrocie do Wrocławia będę wstawał wcześniej i pół godzinki przed pracą
poświęcę na przechadzkę.
To zdanie, wygłoszone między dwoma kęsami ciemnego wiejskiego chleba,
posmarowanego złocistym miodem, wywołało swoistą reakcję. Żona uśmiechnęła się
pobłażliwie, syn gwizdnął niedowierzająco, a córka stawiając z rozmachem na stole
salaterkę poziomek oblanych śmietaną zaśmiała się głośno i powiedziała głaszcząc
przymilnie ojca po zaróżowionej łysinie:
- Gadaj sobie zdrów, tatuńciu, słyszymy to samo od wieków, a wiadomo, że jak
tylko wrócisz do pracy, to siedzisz przy biurku do północy, a potem mama nie może cię
dobudzić i pędzisz do gabinetu w przekrzywionym krawacie, niedopiętej marynarce i z
rozwianym włosem.
- Krystyno - przerwał jej uroczyście brat - hamuj swoją rozhulaną elokwencję i
bądź ścisła. Azaliż nasz ojciec posiada na głowie coś, co byłoby zdolne do rozwie-wa-nia
się? -
wyskandował stukając łyżeczką o brzeg spodka:
- Głupia głowa nie łysieje - fuknął ojciec. - Chciałbym móc to samo powiedzieć o
tobie
- dodał targając syna za bujny lok zwisający mu nad okiem.
- A w ogóle to nie siorbaj tak przy jedzeniu - wtrąciła matka. - Wydajesz odgłosy
przypominające śniadanie w chlewiku.
- O rodzino! - westchnął Konrad przewracając oczyma i pakując sobie do ust
olbrzymią porcję poziomek.
- Lepiej kończ to obżarstwo i zmykajmy - poradziła mu siostra zbierając naczynia
ze stołu.
Krzysztoń otarł usta, wyjął papierośnicę i podsunął ją żonie. Zapalili oboje i
-2-
milczeli chwilę patrząc, jak w ciepłym powietrzu dym układa się w poprzeczne, gęste
smugi.
Krysia wyciągnęła rękę w kierunku ojcowskiej papierośnicy, ale dostała po łapie.
- Jak już nauczyłaś się palić, to pal swoje i nie stercz mi na widoku - ofuknął ją
ojciec. -
Nie chcę patrzeć, jak zatruwasz swoje młode płuca.
- I jak zapaskudzasz to wonne, krystaliczne mazurskie powietrze - wydeklamował
z emfazą Konrad siadając na balustradzie werandy. Wyciągnął w stronę siostry pudełko
Giewontów i dodał z namaszczeniem:
- Masz, kobieto, pal i wiedz, że brat cię nigdy nie zawiedzie.
- Co robicie dzisiaj? - spytała matka wstając od stołu. Wyglądała bardzo zgrabnie
w popielatych flanelowych spodniach i niebieskiej bluzce.
- Jedziemy na wyspę - odpowiedziała Krysia zaciągając się pospiesznie. - Chcę
skończyć szkice, a Konrad będzie mi pozował. A wy?
- Ja muszę napisać kilka listów - pani Katarzyna mówiąc to miała minę
człowieka, który połyka gorzkie lekarstwo.
- Listy? Kto pisze na wakacjach listy? - zdziwił się mąż. - Nie wystarczy
widokówka i „serdeczne pozdrowienia”?
- Nie, nie - broniła się słabo żona - muszę napisać do babci, do Józków, no i
przede wszystkim do Marianów. Siedzimy tu już drugi tydzień i jeszcze nie
podziękowaliśmy im za gościnę. To po prostu nie wypada.
- No tak - zgodził się mąż - nie wypada. Wobec tego ja pójdę dziś na Jarlik. Może
przyniosę rybkę na obiad.
- Tatku, ostrożnie - zaśmiała się Krysia - tu nie ma w pobliżu centrali rybnej.
- Milcz, smarkulo, i nie wyśmiewaj się z ojca. Konrad, przestań majstrować przy
radiu.
Przecież oszaleć można, tak trzeszczy.
- Muszę posłuchać dziennika. O wpół do dziewiątej powtarzają wiadomości.
Zaraz przestanie trzeszczeć.
Rzeczywiście, głośnik chrapnął jeszcze kilka razy, zakrztusił się, a potem dał się
słyszeć chór młodych głosów śpiewających popularnego „Karliczka”.
- O, „Śląsk” śpiewa - ucieszyła się Krysia i przysiadła na parapecie okna,
spuściwszy do wnętrza pokoju swoje szczupłe opalone nogi w zgrabnych sandałkach.
Ubrana w krótkie szorty i prostą bluzkę, wyglądała jak młody chłopak. Właściwie
wszyscy byli do siebie podobni, choć matka była szatynką, Konrad brunetem, Krysia
jasną blondynką, a ojciec wedle zgodnej opinii dzieci „blondynem w stanie spoczynku”.
Rodzice, oboje historycy sztuki zamiłowani w swoim zawodzie, byli ludźmi o
dużej wiedzy i kulturze. Pani Katarzyna pamiętała przy tym o pielęgnacji swojej urody,
już nie tak olśniewającej jak przed laty, ale jeszcze wciąż mogącej wzbudzać
zainteresowanie, a jej mąż poza pracą zawodową uwielbiał teatr, rybołóstwo i mecze
bokserskie, na których widywano go obok syna, równie podnieconego jak i dostojny
ojciec-dyrektor. Dzieci wybrały studia zbliżone do specjalności rodziców. Konrad z
zapałem studiował architekturę, a rysunki i studia Krysi zdradzały duży talent młodej
dziewczyny.
-3-
Stosunki między rodzicami a dziećmi miały charakter koleżeński. Łączyło ich
wiele wspólnych upodobań, toteż w rodzinnym gronie czuli się doskonale. W ciągu roku
mogli sobie jednak poświęcać niewiele czasu, gdyż każde z nich miało swoje zajęcia,
rozrywki, krąg znajomych. W tych warunkach wspólne spędzanie wakacji stało się w
rodzinie Krzysztoniów żelaznym prawem. Wyjeżdżali zawsze razem czy to w góry, czy
nad morze.
Tego roku skorzystali z zaproszenia kolegi ojca, dyrektora tartaku na Mazurach,
który wyjeżdżając, z rodziną na urlop do Zakopanego odstąpił im swoją willę położoną w
lesie, kilka kilometrów od powiatowego miasta. Wakacje zapowiadały się wspaniale.
Pogoda była piękna, dom wygodny, skanalizowany i zelektryfikowany. Olbrzymie lasy i
urocze jeziora zapewniały wystarczającą ilość wakacyjnych rozrywek. Mieszkając z dala
od ludzi Krzysztoniowie nie byli pozbawieni kontaktu ze światem. Mieli radio i rower,
którym Konrad co drugi dzień wyprawiał się do miasteczka po książki i gazety.
Teraz ciągle jeszcze siedział przy głośniku czekając na koniec audycji „Śląska” i
mające nastąpić po niej wiadomości. Właśnie przebrzmiały ostatnie takty „Karolinki” i
warszawski spiker podał dokładny czas - ósma trzydzieści. Potem dźwięcznym
barytonem zaczął czytać dziennik poranny.
Najpierw wiadomości z zagranicy - strajk we Włoszech, kryzys rządowy we
Francji, wielka katastrofa lotnicza nad Anglią, obniżka cen w Czechosłowacji. Potem
wiadomości z kraju - fala zobowiązań podejmowanych przed świętem 22 lipca, otwarcie
nowego domu towarowego w Warszawie...
Konrad zapalił nowego papierosa i rzekł do Krysi;
- Nic ciekawego, idziemy - i chciał zgasić radio, ale siostra przytrzymała go za
ramię:
- Zaczekaj, chcę usłyszeć prognozę pogody. Spiker mówił dalej:
... obniżając tym samym koszt produkcji jednego metra tkaniny o osiemdziesiąt
groszy,
co przyniesie w skali rocznej milionowe oszczędności... Z Wrocławia donoszą nam
o wyjąt-
kowo zuchwałej i tajemniczej kradzieży, dokonanej przed kilku dniami na terenie
Muzeum
Śląskiego.
- Tatku! - krzyknęła Krysia.
- Cicho - ścisnął ją za ramię Konrad. Słuchali dalej w napięciu.
... nieznani sprawcy skradli obraz pędzla ucznia Louis Davida przedstawiający
„Czarną
Panią”. Kradzieży dokonano w pracowni konserwatorskiej, dokąd obraz
przeniesiono celem
-4-
Plik z chomika:
piotrzachu69
Inne pliki z tego folderu:
Jabłoński Witold - Tajemnica Baronessy.pdf
(601 KB)
David Baldacci - Kolor prawdy(1).pdf
(1827 KB)
David Baldacci - cykl Amos Decker t1 - W pułapce pamięci.pdf
(3270 KB)
Baldacci David - Pierwsza dama.pdf
(2115 KB)
Baldacci David - Sotto Pressione.pdf
(1253 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 08.07.2024
Pliki dostępne do 19.01.2025
Pliki dostępne do 21.01.2024
! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki #
! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki 2 #
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin