Earl Derr Biggers - Za kurtyną.pdf
(
1044 KB
)
Pobierz
I. Przedstawiciel Scotland Yardu
Bill Rankin siedział nieruchomo przed maszyną do pisania, zastanawiając
się ponuro nad tym, jak by zacząć. Naraz jakiś czarny cień przemknął mu
koło łokcia, materializując się na biurku z cichym stuknięciem. Serce
podskoczyło Billowi pod samo gardło, tłumiąc oddech.
Był to jednak tylko Egbert, kot biurowy. Ciążyła mu widocznie
samotność, doszedł więc do przekonania, że trzeba się trochę pobawić.
Rankin spojrzał na kota z odrazą. To śmieszne, żeby dorosły mężczyzna
przeląkł się głupiego kota, ale gdy ktoś przeszło godzinę rozmawiał z
wybitnym człowiekiem, a tematem rozmowy były zbrodnie i morderstwa, to
nic dziwnego, że ma napięte nerwy.
Wyciągnął rękę i spędził Egberta na ziemię.
- Wynoś się - rzekł. - Co ty sobie myślisz, że mnie tak straszysz? Nie
widzisz, że jestem zajęty?
Obrażony Egbert ruszył godnie przez pokój zastawiony stolikami do
maszyn i pustymi krzesłami. Rankin odprowadził go wzrokiem, dopóki kot
nie znikł w drzwiach wiodących na korytarz. Była godzina 5.30. Na leżącej o
dziesięć pięter niżej ulicy pełno było wracających do domu przechodniów - tu
jednak, w dziale miejskim redakcji “Globu”, panowała chwilowo cisza. Ze
wszystkich lamp z zielonymi abażurami paliła się jedynie lampa nad maszyną
Rankina, zalewając upiornym światłem czysty arkusz papieru na wałku.
Nawet przy biurku sekretarza nie było nikogo. W głębi sali w małym boksie
siedział redaktor działu miejskiego “Globu”. Jedyna ludzka istota prócz
Rankina, chociaż - jeżeli wierzyć jego młodym podwładnym - nie taka znów
ludzka.
Rankin wrócił do swego wywiadu. Przez chwilę siedział pogrążony w
myślach, potem jego długie, giętkie palce zaczęły wystukiwać na maszynie:
… przebłyski geniuszu i cuda nauki, za których pomocą rozwiązuje się
zazwyczaj w powieściach zagadki kryminalne, w rzeczywistej pracy detektywa
nie odgrywają na ogół żadnej roli.
Taką opinię wyraził sir Fryderyk Bruce, były naczelnik C.I.D. (Urząd
Śledczy do Spraw Kryminalnych) Scotland Yardu.
Sir Fryderyk, który zatrzyma się na dwa tygodnie w San Francisco w swej
podróży dookoła świata, jest chyba w tej dziedzinie osobą najbardziej
kompetentną. Pełnił on przez siedemnaście lat funkcję zastępcy komisarza,
stojącego na czele najsłynniejszej na świecie organizacji śledczej, a chociaż
obecnie wycofał się ze służby czynnej, interesuje się wykrywaniem zbrodni
równie żywo jak przedtem.
Sir Fryderyk jest postawnym mężczyzną o dobrotliwych, pełnych humoru
szarych oczach. Oczy te wszakże od czasu do czasu przybierają wyraz twardy
i stanowczy, przejmując lękiem piszącego te słowa. Gdybyśmy to my zabili
starego hrabiego Featherstonehaugh, którego znaleziono na cennym perskim
dywanie, nie życzylibyśmy sobie, żeby dochodzenie w tej sprawie objął sir
Fryderyk. Wielki detektyw bowiem należy do tego typu Szkotów, którzy nie
wiedzą, co to niepowodzenie. Nigdy nie zawraca z najbardziej powikłanego
tropu.
“Czytałem dużo powieści kryminalnych - powiada sir Fryderyk. -
Owszem, bywają one bardzo zabawne, lecz detektyw niczego nowego się nie
nauczy. Z wyjątkiem badania odcisków palców i laboratorium chemicznego,
wykrywającego pochodzenie plam krwi itp., badania naukowe w bardzo
nikłym stopniu przyczyniają się do wykrywania zbrodniarzy. Zagadki
kryminalne i inne tego rodzaju zawiłe sprawy rozwiązuje się za pomocą
inteligencji, żmudnej pracy i… szczęścia, z bardzo nieznaczną tylko pomocą
skomplikowanych wynalazków, którymi tak lubią się posługiwać autorzy
powieści…”
Bill Rankin przerwał nagle pisanie i wyprostował się na niewygodnym
krześle. W poglądach sir Fryderyka, które przelewał na papier, dźwięczała
jakaś znajoma nuta - słyszał gdzieś podobne zdania, i to bardzo niedawno.
Identyczne opinie, nie wyrażone wprawdzie piękną angielszczyzną sir
Fryderyka, lecz w zupełnie innym stylu… Ach, tak, oczywiście! Uśmiechnął
się, wskrzeszając w pamięci postać pulchnego człowieczka, z którym przed
trzema dniami odbywał wywiad w westibulu hotelu Stewarta.
Reporter wstał, zapalił papierosa i zaczął przechadzać się po pokoju,
mówiąc głośno do siebie: “Ależ tak, oczywiście! A mnie to wcale nie
przyszło do głowy. Taki wspaniały temat do wielkiego artykułu! Wprost rzuca
się w oczy, a ja zachowuję się jak ślepiec, zupełnie jak ślepiec. Zaczynam
chyba w piętkę gonić”. Spojrzał zaniepokojony na zegar, zgasił nie
dopalonego papierosa i znowu usiadł przed maszyną. Skończył zdanie, które
przerwał w połowie, po czym pisał dalej:
Zapytałem sir Fryderyka, jakie znane mu osiągnięcia detektywistyczne
uważa za największe.
- Nie mogę na to odpowiedzieć ze względu na znaczną rolę, jaką w tej
dziadzinie odgrywa przypadek - odpowiedział. - Jak już zaznaczyłem,
większość spraw kryminalnych rozwiązuje się za pomocą żmudnej pracy,
inteligencji i szczęścia i stwierdzam z przykrością, że z tych trzech składników
największą wagę ma zazwyczaj szczęście. Jednakże systematyczna, uporczywa
praca również przynosi w wielu wypadkach pozytywne rezultaty. Tak na
przykład dzięki wytrwałej pracy rozwiązane słynną zagadkę Crippena.
Pierwszym sygnałem, że coś jest w tej sprawie nie w porządku, była dla nas
wiadomość, iż kasjerka pewnego music-hallu…
Bill Rankin pisał już teraz bardzo szybko, gdyż zależało mu na tym, by
jak najprędzej skończyć. To, co pisał, straciło naraz znaczenie - myśli
zaprzątał mu znacznie ciekawszy temat. Palce jego fruwały po klawiszach;
przerywał niekiedy pisanie tylko po to, aby rzucić okiem na zegar.
Wreszcie wyrwał papier z maszyny, zebrał zapisane arkusze i pospieszył
do boksu redaktora działu miejskiego. Ten powrócił właśnie do swych
obowiązków po ostrej wymianie zdań z głównym zecerem i spojrzał na Billa
z kwaśną miną, temperując niebieski ołówek.
- Co to jest? - spytał Rankina redaktor działu miejskiego, gdy Bill rzucił
mu na biurko wywiad.
- Wywiad z sir Fryderykiem Bruce - przypomniał mu Bill.
- Oo! Więc go dopadłeś?
- Wszyscyśmy go dopadli. Pokój zapchany był reporterami.
- Gdzie to było?
- Zatrzymał się w prywatnym mieszkaniu Barry’ego Kirka. Kirk znał się
w Londynie z jego synem. Obleciałem wszystkie hotele, myślałem, że mi
nogi odpadną ze zmęczenia.
- To tylko świadczy o twojej głupocie - mruknął redaktor. - Przecież żaden
Anglik nie zatrzyma się w hotelu, jeżeli może naciągnąć kogoś na bezpłatne
mieszkanie i utrzymanie. Dość chyba odbyłeś wywiadów z różnymi
brytyjskimi autorami, żeby o tym nie wiedzieć.
- Ten wywiad nie ma znaczenia - odpowiedział Rankin - wszystkie gazety
ogłoszą go jutro. Ale gdy go pisałem, przyszedł mi do głowy pomysł na
świetny artykuł. To ci będzie sensacja! Jeżeli mi się tylko uda nabrać na to sir
Fryderyka. Spróbuję pójść do niego jeszcze raz i zobaczę, co się da zrobić.
- Pomysł? - zmarszczył brwi redaktor. - Jeżeli w trakcie swojej literackiej
działalności wpadniesz na coś naprawdę ciekawego, to mnie zawiadom,
dobrze? Ja tu ze skóry wyłażę, żeby zrobić gazetę z prawdziwego zdarzenia, a
tymczasem nie dostaję od was, moich reporterów, nic prócz wykwintnych
esejów literackich. Podejrzewam, że każdy z was łudzi się nadzieją, iż go
kiedyś zaproszą do takiego miesięcznika literackiego, jak “Atlantic Monthly”.
- Ale ten pomysł jest pierwszorzędny - zaprotestował Rankin. - No, muszę
już pędzić!
- Chwileczkę, chwileczkę jeszcze! Oczywiście jestem tylko twoim
redaktorem i nie chciałbym wtrącać się do twoich planów…
Rankin roześmiał się. Był zdolnym dziennikarzem i cieszył się w redakcji
pewnymi przywilejami.
- Bardzo przepraszam, panie redaktorze, ale doprawdy nie mam teraz
czasu na wyjaśnienia. Kto inny mógłby mnie ubiec. Był dzisiaj także Gleason
z “Heralda” i murowane, że wpadnie na tę samą myśl. Jeżeli więc pan
pozwoli…
Redaktor wzruszył ramionami.
- Dobra, idź! Wal do Gmachu Kirka. Ale niech ten nagły przypływ energii
nie wyczerpie się za wcześnie. No, i z powrotem też się pospiesz.
- Będę się spieszył, panie redaktorze - zapewnił reporter. - Naturalnie
muszę też zjeść jakiś obiad…
- Ja nie jadam nigdy - burknął jego czarujący chlebodawca.
Bill Rankin szybkim krokiem przemierzył salę redakcyjną. Jego koledzy
reporterzy wracali właśnie z popołudniowych wypraw i lokal zaczął się
zaludniać. Przy samych drzwiach czarny kot Egbert przeszedł drogę
Rankinowi, krocząc dumnie, wyniośle i z wielką godnością.
Znalazłszy się na ulicy, reporter stał chwilę niezdecydowany. Do Gmachu
Kirka nie było zbyt daleko, z łatwością mógł się tam dostać, czas jednak
naglił. Może się na przykład okazać, że sir Fryderyk przebiera się właśnie do
obiadu. Sławny Anglik o nieskazitelnych manierach niezawodnie przywiązuje
wielką wagę do tego rytuału i nie pozwoli, aby jakiś zdyszany reporter mu
przeszkodził. Nie, Rankin musi dostać się przed oblicze sir Fryderyka, zanim
ten sięgnie po swoje spinki z czarnych pereł Skinął na przejeżdżającą
taksówkę.
Gdy taksówka stanęła przy krawężniku, jeden z młodszych reporterów
“Globu”, chłopiec o czerwonych policzkach, wyłonił się z tłumu i z niskim
Plik z chomika:
piotrzachu69
Inne pliki z tego folderu:
Jabłoński Witold - Tajemnica Baronessy.pdf
(601 KB)
David Baldacci - Kolor prawdy(1).pdf
(1827 KB)
David Baldacci - cykl Amos Decker t1 - W pułapce pamięci.pdf
(3270 KB)
Baldacci David - Pierwsza dama.pdf
(2115 KB)
Baldacci David - Sotto Pressione.pdf
(1253 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 08.07.2024
Pliki dostępne do 19.01.2025
Pliki dostępne do 21.01.2024
! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki #
! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki 2 #
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin